Inspiruje ich wszystko co krzywe, dziwne i ekscentryczne. Ich muzyka jest interesującą mieszanką rocka, teatru i kabaretu. Grają trudny do sklasyfikowania i zaszufladkowania na rynku polskiej muzyki alternatywny pop. Jak sami mówią, bliżej im do poezji śpiewanej Czesława Mozila niż do Dody. Pierwszy album ,,Cats & clocks" jako trio (Xawery Renczyński, Jakub Dobrowolski, Julia Renczyńska) wydali w 2009 roku w wytwórni Mystic Productions.
Sfinks 700 był kolejnym przystankiem na trasie koncertowej promującej ich drugi album ,,Mad tea party". Był to ich pierwszy koncert w Trójmieście, i jako niezbyt dobrze znany lokalnie zespół o planowanej godzinie 20.30, niestety nie przyciągnęli tłumów. Godzinne opóźnienie podniosło jednak frekwencję i mogliśmy rozpocząć eksplorację krzywizn kreowanej przez muzyków rzeczywistości. Koncert rozpoczął się wprowadzającą w baśniowy, nieco mroczny nastrój kołysanką. Mogliśmy też usłyszeć ,,piosenkę z telewizji"- jak sami muzycy określili utwór ,,Show time" , który wykonali w programie Kuby Wojewódzkiego i tym samym stali się znani szerokiej publiczności. Składający się z dwóch części, energetyczny utwór ,,Soiree of three cats and a rat" skłonił publiczność oraz samych muzyków do tupnięcia nogą. Każdy z utworów, które mieliśmy okazję usłyszeć to osobna opowieść. Wyśpiewywana przez emocjonalny i nieco ekscentryczny wokal Xawerego, zachrypnięty, intrygująco ,,brudny" głos Jakuba i znakomicie uzupełniający ten duet charakterystyczny głos Julii. Przeplatane teatralnymi wstawkami, które dopełniały całość tej przedziwnej historii, utrzymane w pełnej absurdu stylistyce, nawiązywały do przyjęcia u Szalonego Kapelusznika. Kiedy do trójki muzyków dołączyli Marcin ,,prof. Niebieski" Knapik (perkusja), Alicja Margolin (instrumenty klawiszowe) i Mateusz Kolankowski (wiolonczela). swoimi osobami uzupełnili oni instrumentarium i wzbogacili projekt o kolejne szalone pomysły zarówno sceniczne, jak i muzyczne. Obserwując poszczególnych członków zespołu na scenie można było odnieść wrażenie, że w istocie pochodzą z nieco innej rzeczywistości (moją faworytką zdecydowanie była Alicja, której sposób wczuwania się w dźwięki był tak przekonujący i dziwaczny, że trudno było oderwać od niej wzrok).
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Camero Cat @ Sfinks.Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj