Rattlesnakes, czyli dramat małżeństw
Iza Grycz*
Czego tak naprawdę pragną kobiety? Do czego są gotowe, aby zostać zrozumianymi? Wydaje się, że piątkowy wieczór z Maybye Theatre Company i spektaklem „Rattlesnakes” rozwiał wątpliwości. MTC zaprezentował kolejne przedstawienie, które zakwalifikować można do grupy dramatów psychologicznych. „Rattlesnakes” w prosty sposób ilustruje problemy małżeńskie. Brak dialogu między partnerami, kłótnie czy też nieumiejętność zaspokojenia obopólnych potrzeb, mogą doprowadzić do katastrofy. Paweł „Grzyb” Drożdż będący zarówno reżyserem jak i aktorem (Jed Ellis) posłużył się nieskomplikowanym tekstem, który z całą pewnością przypadł do gustu publiczności.
Trzy kobiety znudzone monotonią życia postanowiły skosztować zakazanych przyjemności, wydając przy tym pieniądze swoich małżonków na „usługi”, które sprowadziły na nie kłopoty. Historia "Rattlesnakes" rozgrywa się w jednym z tanich, angielskich moteli. Robert McQueen (Paweł Kaczmarek), pogromca kobiecych pragnień, relaksuje się zażywając czegoś mocniejszego. Niczego nie przeczuwając zostaje napadnięty przez trzech, agresywnych mężczyzn, którzy to postanowili rozprawić się z kochankiem swoich małżonek. Elegancki amant w jednej chwili zostaje związany oraz zmuszony do odpowiedzi na szereg pytań związanych ze swoją działalnością. „Biznesmen”, jak sam siebie nazywa, stara się zapewnić o swoich szlachetnych intencjach oraz chęci niesienia pomocy kobietom, które stały się nieszczęśliwe w małżeństwie. Jed Ellis (Paweł „Grzyb” Drożdż), Jamie Jarrett (Tomasz Łapiński) oraz Richie Hanson (Konrad Daniel) żyjąc wedle przyjętych przez siebie norm oraz przyzwyczajeń, nie mogą uwierzyć w słowa kochanka. Mężyczyżni byli przekonani, że ich związki należą do typowych, ale przykładnych małżeństw. Czy obcy mężczyzna mówi prawdę? Dlaczego to właśnie jemu zwierzyły się ich małżonki?
Konrad Daniel, Paweł Drożdż oraz Tomasz Łapiński w brawurowy sposób pokazali furię bohaterów. W przestrzeni hotelowej byliśmy świadkami próby morderstwa, ale także próby zrozumienia ekstremalnie odmiennej od męskich oczekiwań rzeczywistości. Szalenie ciekawie zobrazowane zostało zakłopotanie mężczyzn, którzy zupełnie nie mogli zrozumieć dlaczego ich kobiety postanowiły skorzystać z usług nieznajomego amanta. Ciekawą kreację aktorską przedstawił Paweł Kaczmarek prowadząc postać, która wydawałoby się, że ma podwójną osobowość. Czasem mówił jedynie o swoich dobrych zamiarach, natomiast innym razem drwił z sytuacji, w jakiej znaleźli się mężczyźni. Shelly Hanson (Sandra Szwarc), żona jednego z bohaterów, wprowadza toksyczną atmosferę jako szalona kobieta, która jest w stanie porzucić wszystko dla kochanka. Pojawia się co prawda w ostatniej części spektaklu, natomiast wnosi dużo energii do specyficznego klimatu „motelowych schadzek”.
"Rattlesnakes" pokazuje, jak zupełnie inne potrzeby mają kobiety. Niektóre potrzebują bliskości fizycznej, inne cierpliwego spowiednika, ale z całą pewnością wszystkie pragną być zrozumiane oraz wysłuchane. Maybe Theatre Company wychodzi z ciekawą anglojęzyczną propozycją, która grana będzie w Teatrze Miniatura jeszcze przez jakiś czas. Podnosi poważne tematy, prezentując przy tym profesjonalną grę oraz przygotowanie aktorskie. Piątkowy wieczór ze spektaklem „Rattlesnakes” to z całą pewnością dobrze zagospodarowany czas. Polecam MTC każdemu, kto ma ochotę na niekonwencjonalną przygodę z teatrem.
*Autorka recenzji uczestniczy w projekcie Inkubator Krytyczny
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl