Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nasz autor

obrazek

Adam Kamiński
(ostatnie artykuły autora)

Adam Kamiński - prozaik, dramaturg, krytyk literacki, ur. 1978, mieszka w Gdyni. Współpracuje z kilkoma czasopismami lit...

Bez pardonu:Wieści z Leminggradu (6)

Opublikowano: 27.02.2011r.

Kolejny zaangażowany felieton z prawej strony.

 

 

 

 

Wieści z Leminggradu (6)

Elity Leminggradu dyskutują zawzięcie o tym czy jesienne wybory powinny trwać jeden dzień, dwa czy może cały tydzień. Ta ostatnia koncepcja byłaby całkiem interesująca. Żydzi mieli w przeszłości swoją wojnę sześciodniową a my mielibyśmy siedmiodniowe wybory. Chyba, że niedzielę uznano by w tej wersji za „dzień pański” i z tej racji lemingi mogłyby odpocząć i zamiast do urn spokojnie udać się na zakupy do hipermarketów.

Ja osobiście nie podzielam żadnego z wyżej wymienionych pomysłów. Wolałbym, aby wybory – ta pomagdalenkowa fasada demokracji na ziemiach polskich, zostały ostatecznie zniesione a prawdziwy suweren, który sprawuje władzę nad tubylcami i ich majątkiem (no nazwijmy roboczo to, co owe „strzyżone bydło” posiada majątkiem) wreszcie ujawnił swoje oblicze. Nawet gdyby okazało się, że rządzi nami pan ciemności w straszliwej postaci, który zionąc ogniem na lewo i (zwłaszcza) prawo bluźni przeciwko wszystkim świętościom. Może by przynajmniej paru lemingom otworzyły się oczy? Rozmarzyłem się, przepraszam, wracam do pionu.

A zatem uważam, że czas skończyć z akceptowaniem tej fasady, jaką jest tzw. państwo polskie i funkcjonujące w nim, ukryte przed oczami publiki neosowieckie procedury zastępujące nam coś, co w cywilizowanych krajach zwie się prawem. Na ziemiach polskich czegoś takiego nie ma. Są dowolnie ferowane przez rozmaitych przebierańców udających sędziów i prokuratorów wyroki, które służyć mają konserwacji systemu dla oligarchów i służb specjalnych. Niech nikogo nie zwiedzie orzeł w koronie na piersiach, choćby najbardziej ponętnych, jakiejś młodej sędziny. Tak się akurat składa, że orzeł z koroną ma na obecnym etapie dziejowym swój okres – więc dumnie tę koronę nosi. Ale jeśli konieczność etapu się zmieni, koronę się „temu misiu”… znaczy się „orłu”, odbierze i wszystko wróci do leninowskiej normy.

Zbliżające się wybory uaktywniają bezpieczniaków różnego kalibru. Oto pan generał Petelicki zmontował ZEN – ka, czyli grupę inicjatywną (która to już z kolei w dziejach PRL –u?) „ludzi sukcesu”, którzy chcą aby i innym tubylcom coś z tego ich własnego, osiągniętego sukcesu skapło. Choćby jakiś okruszek z pańskiego stołu. Więc z troską jednoczą siły i tworzą nowy świnktank. Pan generał jest szczególnie oburzony, że w GROMIE, który kiedyś tworzył doszło do jakiś przekrętów na śmieszną sumę, bodajże 6 mln złotych (nie pamiętam dokładnie). Dlaczego uważam ten przekręt i ową rozkradzioną sumę za śmieszne? Ano, dlatego, że na początku „polskiej transformacji ustrojowej” (kocham te sowieckie nazwy, lubię się nimi masochistycznie napawać) śp. Michał Falzmann, kontroler Najwyższej Izby Kontroli (też oszałamiająca nazwa dla fasadowej instytucji) odkrył magaprzekręt na setki miliardów złotych, które zostały ukradzione Polakom. Chodzi oczywiście o aferę FOZZ. Jedyną reakcją „polskiego państwa”, któremu ów dzielny urzędnik uświadomił, że jest rżnięte we wszystkie możliwe otwory, było… pozbawienie go możliwości dalszej pracy poprzez zawieszenie w czynnościach. Nie pamiętam, aby jakiś generał, w tym Sławomir Petelicki, rozdzierał z tego powodu kiedykolwiek szaty. A tu w GROMIE ktoś wziął sobie 6 baniek na wódkę i papierosy i od razu taki rejwach? Może Paweł Kukiz (uczestnik ZEN – ka) napisze i wyśpiewa o tym jakąś piosenkę? Sprawa FOZZ – u dobitnie pokazuje, że nie mamy do czynienia z żadnym państwem polskim, tylko atrapą, protezą wymyśloną i zainstalowaną przez sowietów.

Aktywny jest również inny człowiek sukcesu, twórca słynnego planu, dzięki któremu tubylcy pozbawieni zostali wielu swoich oszczędności, czyli sam Leszek Profesor Balcerowicz. On również okazuje troskę nad stanem finansów Polsce. Już wiele lat mija jak pozbawiono go możliwości aktywnego ich psucia, więc przebiera nogami żeby się włączyć i zdystansować na tym polu Jana Vincenta. Przy okazji dowala pisiorom za to, że nieodpowiedzialnie obniżali podatki. Pan profesor jak wiemy jest zwolennikiem ich obniżania przez podwyższanie. Podobnie jak w czasach rządów „charyzmatycznego premiera Buzka” odbiurokratyzowywał „polską” gospodarkę przez powołanie specjalnego zespołu ekspertów – biurokratów, aby nad tym czuwał. Teraz też ma wiele recept – m.in. zwiększenie godzin pracy dla nauczycieli przy jednoczesnym zmniejszeniu ich płacy. Najważniejsze to znaleźć kozła ofiarnego i naszczuć na niego stado lemingów. Stara sowiecka metoda dobrze znana byłemu aparatczykowi PZPR, jakim jest profesor.

Na te wszystkie problemy nakłada się jeszcze emocjonujący serial w koprodukcji rosyjsko – polskiej pt. „Kto naprawdę ich zabił?”, traktujący o kulisach tzw. katastrofy smoleńskiej. Scenarzyści wymyślają kolejne pasjonujące wątki, które dystansują w tej materii inne seriale, nawet te wymyślane przez samą panią Łepkowską. Oto przed lotem gen. Błasik miał kłócić się z pilotem Tupolewa. Nie oglądam ostatnio sowieckich mediów w Polsce, więc nie wiem czy już wyemitowano w tefałenie czy innej gadzinówce czarno biały film przemysłowy, na którym dwa cienie postaci aktywnie gestykulują, co imitować ma kłótnię. Poczekam zresztą na dalszy ciąg, kiedy to bohaterscy filmowcy z Mosfilmu zmontują dźwięk dla tego filmiku i dowiemy się wreszcie od jakich ch..ów nawymyślali sobie przed startem polegli pod Smoleńskiem oficerowie („polskie pany”). Z kolei inny czołowy aktor polskiej sceny, a zarazem stoczniowy skoczek ze znaną sobie wrażliwością wyrecytował u pułkownikowej Olejnikowej swoją najnowszą kwestię napisaną świeżutko przez jakiegoś generała, wskazującą winnego katastrofy. A właściwie winnych. Bo jest ich dwóch. Były prezydent z „onym drugim przybłędą”, czyli swym bratem Jarosławem. Teraz trzeba odczekać na ustalenia, kto bardziej jest winny. Na ile procent wina za katastrofę spada na Lecha Kaczyńskiego a na ile na Jarosława. Może w te ustalenia włączą się niezależne sondażownie, które już preparują kolejne sondaże przedwyborcze. Dzięki temu wiemy jaki zestaw literek będzie od jesieni udawał, że rządzi tubylcami i ich (ehe, ehe) majątkiem. W tych okolicznościach życzę PiSowi aby zajął drugie miejsce. Przy obecnych uwarunkowaniach geopolitycznych nic nie zapowiada aby Sekta Smoleńska uzyskała od jakiegoś Napoleona wsparcie w walce ze smoleńskimi zbrodniarzami. Więc po co pchać się w łapy umocnionych na wzór putinowski przez Donalda Tuska i Krzysztofa Bondaryka służb specjalnych? Żeby dać się wepchnąć w kolejną mgłę? Pozwólcie jeszcze pobawić się w politykę różnym tworzonym przez generałów ZEN – kom i „ludziom sukcesu”.

Łukasz Kołak