Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nasz autor

obrazek

Piotr Wyszomirski
(ostatnie artykuły autora)

Każdy ma swoje Indie gdzie indziej...

Dwugłos, sezon V: Po raz pierwszy w pełnym składzie

Opublikowano: 08.02.2011r.

Zapraszamy do lektury jednej z ulubionych przez Czytelników rubryk naszej gazety.

 

 

 

Czytaj wszystkie "Dwugłosy"

Debiut z poślizgiem**

Łukasz Cichowski*

 

Witam wszystkich bardzo serdecznie. Za namową redaktora Piotra Wyszomirskiego zdecydowałem się w bieżącej kadencji dzielić z Państwem moimi przemyśleniami i spostrzeżeniami związanymi z pracą w Radzie Miasta. W sposób możliwie jak najbardziej zwięzły i strawny zamierzam przedstawiać zarówno moje własne inicjatywy, jak i najważniejsze wydarzenia, uchwały jakimi zajmowała się Rada podczas ostatniej sesji. Postaram się, aby w moich felietonach nie zabrakło także mojej własnej, subiektywnej oceny tego wszystkiego, co dzieje się w Radzie Miasta. Z tego punktu widzenia trochę szkoda, że nikt z rządzącej ekipy nie zechciał dołączyć do naszego pisania posesyjnych felietonów, gdyż wtedy zapewne dyskusja byłaby o wiele bardziej ciekawa.

Tym samym z lekkim opóźnieniem inauguruję moją redakcyjną przygodę na łamach ,,Gazety Świętojańskiej”. Zostałem trochę na starcie, w środę mieliśmy już IV Sesję RM, dlatego teraz szybko streszczę trzy poprzednie, na których trochę się działo.

Sesja inauguracyjna to oczywiście uroczyste ślubowanie radnych. Nie będę ukrywał, że bardzo miła dla mnie chwila, którą pewnie zawsze będę pamiętał. A potem… potem było już tylko gorzej. Wybór Przewodniczącego Rady Miasta to wg mnie klasyczny przykład zakpienia z radnych (przynajmniej tych z opozycji, którzy nie byli świadomi planu, jaki został przygotowany) , a także z mieszkańców i ich wyboru. Niemożliwym było powołanie na to stanowisko Stanisława Szwabskiego podczas inauguracyjnej sesji, gdyż zgodnie z wolą wyborców nie uzyskał w normalnym trybie mandatu radnego. W związku z tym klub Samorządność zaproponował na to stanowisko Joannę Zielińską. Szanując wynik wyborów, a co za tym idzie bezdyskusyjne prawo zwycięskiej ekipy do wyłonienia ze swoich szeregów ,,szefa” Rady Miasta, z czystym sumieniem oddałem głos na tę kandydaturę. Glosując, byłem przekonany, że właśnie wybieram Przewodniczącą Rady Miasta. A tu nagle ,,zonk”- okazuje się, iż był to taki niewinny żarcik. To głosowanie to była fikcja, taka rozgrzewka, prawdziwe będzie za tydzień. Dla jednych to zabawne, dla mnie żenujące. Radnych okłamano, z wyboru mieszkańców zakpiono. Oczywiście w świetle prawa wszystko było ok. A standardy? Przyzwoitość ? Dobry obyczaj ?.

Tak na marginesie warto zauważyć, iż na następnej sesji przy powoływaniu Stanisława Szwabskiego na Przewodniczącego ośmiu radnych było przeciw. Opozycyjnych radnych jest siedmiu, a więc… odczucia kogoś z Klubu Samorządności były podobne. Tak trzymać tajemniczy Panie lub Pani radna.Więcej odwagi w głosowaniach jawnych.

Odnośnie monopolu Samorządności na wszystkie stanowiska w Radzie Miasta ciężko cokolwiek dodać ponad to, co pisał na ten temat Marcin Horała w swoim felietonie. Zwycięska ekipa ma do tego prawo, ale znów pytanie o te nieszczęsne standardy. Aby zobrazować sobie tę sytuację, wyobraźmy sobie, że w prezydium sejmu nie ma ani jednego przedstawiciela opozycji, podobnie w komisjach sejmowych - nikt z opozycji nie stoi na czele żadnej z nich. Sytuacja nie do przyjęcia. Teoretycznie jak najbardziej możliwa do wprowadzenia w życie, ale w praktyce dobry obyczaj nakazuje, by było inaczej.

Sesja trzecia była pierwszą sesja roboczą. Z rzeczy wartych odnotowania: dwa plany zagospodarowania przestrzennego. Pierwszy z nich de facto uratował Park Kiloński przed możliwą zabudową w przyszłości. Tak więc mieszkańcy Chyloni mogą być spokojni – park pozostanie w niezmienionym kształcie. Drugi plan, a właściwie jego zmiana, dotyczyła rejonu ulicy Waszyngtona i Hryniewieckiego. Przy okazji debaty nad tym planem wywołana została dość ciekawa dyskusja na temat filozofii funkcjonowania komunikacji i parkowania w centrum miasta. To już jednak temat na oddzielny felieton.

Wreszcie szczęśliwie dotarliśmy do miejsca, od którego teoretycznie powinienem zacząć, czyli ostatnia IV sesja Rady Miasta. Sesja szczególna, bo tzw. ,,budżetowa”. Jak łatwo się domyślić, głównym punktem było przyjęcie planu finansowego na najbliższy rok, tym razem w pakiecie z Wieloletnią Prognozą Finansową na lata 2011-2022 (przyjęcie takowej jest nowym wymaganiem wynikającym z ustawy o finansach publicznych). Budżet oczywiście został przyjęty głosami Samorządności, radni PIS-u wstrzymali się od głosu, a PO, czyli m.in. moja skromna osoba, głosowała przeciw. Dlaczego przeciw? Ano dlatego, że budżet nie był wystarczająco dobry, aby głosować za. Ktoś zapyta, dlaczego w takim razie nie wstrzymałem się od głosu? A dlatego, iż tak ważna uchwała jak ta, moim zdaniem wymaga jasnego określenia się – albo popieram albo nie, wstrzymanie się od głosu jest pewnego rodzaju ucieczką, wyrobieniem sobie alibi.

Teraz bardzo krótko uzasadnię dlaczego budżet, według mnie, nie był na tyle dobry, żeby go poprzeć. Jednym z kryteriów oceny budżetu jest porównanie go do budżetu roku poprzedniego. Biorąc pod uwagę także czynniki zewnętrzne, tj. np. ogólnokrajową sytuację gospodarczą, można zaobserwować pewne tendencje – pozytywne lub negatywne. Okazuje się, że mamy do czynienia z ogromną tendencję spadkową w odniesieniu do inwestycji ( 340 mln. zaplanowanych na rok 2010 i 267 mln. na 2011r.). Polska gospodarka nie jest w gorszej sytuacji jak w zeszłym roku, a może nawet jest w trochę lepszej kondycji. Cóż więc się zmieniło? Chyba tylko to, że w tym roku nie mamy wyborów. Drugi największy zarzut to coraz większy procent wydatków bieżących w strukturze wydatków ogółem. Niby taki szczegół, ale faktem jest , że coraz więcej środków zaczynamy po prostu przejadać. Wzrasta również obsługa długu publicznego – w stosunku do roku poprzedniego aż o ponad 200%. W budżecie zaplanowano mniej wydatków np. na oświetlenie ulic czy utrzymanie zieleni, mało wciąż wydajemy na modernizację ulic gminnych. Dla mnie osobiście także minusem tego budżetu jest brak wsparcia dla imprez kulturalnych organizowanych w dzielnicach, takich jak np. ,,Święto ulicy Chylońskiej”. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, jakie wynikało z odpowiedzi na moje apele ( interpelacja w tej sprawie, wniosek do Komisji Kultury, pismo do Prezydenta), iż imprezy dzielnicowe nie powinny być finansowane z budżetu Miasta. Nie zgadzam się na taki podział, że jak impreza nie odbywa się w centrum miasta, tylko na Chyloni, Pogórzu czy Pustkach Cisowskich, to nie może być umieszczona w Kalendarzu Miejskich Imprez.

Jeśli chodzi natomiast o Wieloletnią Prognozę Finansową to trzeba sobie szczerze powiedzieć, iż czeka nas wiele chudych lat. Praktycznie 10 chudych lat, z czego najtrudniejsze będą 2012-2015. Największym przejawem gorszych czasów będzie drastyczne zmniejszenie środków przeznaczonych na inwestycje. W krytycznym momencie będzie to zaledwie 135 mln. Nie ma jednak co załamywać rąk, trzeba sobie jakoś radzić. I Gdynia zapewne sobie poradzi. Tym bardziej, że z pewną dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, iż prognoza dotycząca 2014 r. się nie sprawdzi i będziemy mieli do czynienia z dużą większymi nakładami na inwestycje niż te prognozowane. Ten optymizm wynika z doświadczeń z przeszłości – intensyfikacja inwestycji odbywa się w cyklu czteroletnim – spiętrzenia miały miejsce w roku 2006, 2010 no i teraz zapewne w 2014:). Tym optymistycznym i nieco humorystycznym akcentem pozwolę sobie zakończyć mój chyba nieco przydługi inauguracyjny felieton.

Pozdrawiam i do usłyszenia za miesiąc. A nawet za mniej niż miesiąc, gdyż najbliższa sesja już 23 lutego.

www.lukaszcichowski.pl

*Łukasz Cichowski w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Platforme Obywatelską.

**Tytuł od Redakcji.

 

Marcin Horała

Budżet wyborczy i powyborczy

 

Ostatnia sesja to sesja przede wszystkim budżetowa. Pozwolę więc sobie na kilka uwag o budżecie miasta Gdyni – i to nie tylko tym z 2011 roku.

Tegoroczny budżet okazał się bowiem przede wszystkim koronnym argumentem w sporze o budżet zeszłoroczny. Oto w zeszłym roku zarzucałem, iż jest to budżet wyborczy, rozrzutny – co szczególnie razi w warunkach spowolnienia gospodarczego. Efektem takiego podejścia był skokowy wzrost zadłużenia miasta i skokowa wyprzedaż majątku.

Zazwyczaj wśród obrońców zeszłorocznego budżetu pojawiał się argument, że właśnie w trakcie spowolnienia samorząd musi napędzić gdyńską gospodarkę zwiększonymi inwestycjami. I tu pełna zgoda, zwłaszcza, że innym z efektów spowolnienia było obniżenie cen przez wykonawców – a więc wiele inwestycji można było wykonać znacznie taniej, niż jeszcze rok-dwa wcześniej. Stosując taką argumentację obrońcy budżetu 2010 spod znaków Samorządności nie dostrzegali słonia w menażerii. A tymże słoniem był radykalny (zbliżający się do dwucyfrowych procentów) wzrost wydatków bieżących. Co za tym idzie – wyraźne rozjechanie się wydatków bieżących z bieżącymi wpływami. Ocena gospodarza, który wyprzedaje części gospodarstwa i zaciąga kredyty żeby zwiększyć bieżącą konsumpcję, nie jest chyba trudna.

Jak już udało się przyszpilić jakiegoś reprezentanta Samorządności na tych wydatkach bieżących, o tłumaczył taki wzrost jakąś wersją gdyńskiego imposybilizmu – różne wypowiedzi można było wydestylować do stwierdzenia, że wydatki bieżące rosną, bo muszą. Takie są potrzeby i inaczej po prostu się nie da. Pozostało na takie dictum zamrzeć w grozie. Sytuacja, w której mamy stagnację dochodów miasta a wydatki po prostu muszą rosnąć o niemal 10% rocznie, musiała w kilka lat doprowadzić do bankructwa gminy.

Otóż w tym roku okazało się, że się jednak da inaczej. Że można utrzymać wydatki bieżące w ryzach, a nawet minimalnie je zmniejszyć - tak się stało w 2011 roku.

Ostatnim gwoździem do trumny argumentacji, iż zeszłoroczny budżet był, jaki był, ze względu na potrzeby miasta (i rok wyborczy nie miał tu nic to rzeczy) są wydatki na promocję. Otóż o ile inne wydatki bieżące w zeszłym roku rosły o kilka-kilkanaście procent – o tyle budżet na promocję wzrósł o kilkadziesiąt procent. Ostatecznie przekroczył 15 milionów. I co? I okazało się, że w roku bieżącym, nie wyborczym, można miasto promować za ponad 2 miliony mniej. Czy ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości?

Mamy zarazem uchwyconą konkretną liczbę. Te 2 miliony złotych to minimalna suma, jaką gdyńscy podatnicy zapłacili za budowę wizerunku naszej lokalnej partii władzy. Taka premiaa wyborcza za długoletnie sprawowanie urzędu. Jeżeli porównamy kwotę 2 milionów z tymi nędznymi mniej-więcej 160 tysiącami, jakie na kampanię wyborczą mogły wydać inne ugrupowania (i to tylko te mające kandydata na prezydenta – a i tak większość z nich nie zdołała wygenerować nawet takich sum). Jeżeli uświadomimy sobie, że budowa wizerunku rządzących odbywa się przez całą kadencję a te 2 miliony to tylko górka na intensyfikację propagandy w roku wyborczym… I że środki na budowę wizerunku znajdziemy nie tylko dziale „promocja” ale i chociażby w dziale „kultura” (imprezy!) i wielu innych… Jeżeli uświadomimy sobie te wszystkie okoliczności to świadomość, że przy okazji tej budowy wizerunku ugrupowania (a jednej osoby w szczególności) promowane jest też całe miasto – średnio pociesza.

Żeby jeszcze dobić (a po co czytelnicy mają się dziś poczuć zbyt przyjemnie) dodajmy, że tego rodzaju akcja uszła Samorządności całkiem na sucho. Wygląda na to, że świadoma opinia publiczna w skali naszego miasta nie istnieje. Co by nie mówić (a można powiedzieć wiele) o lizusostwie ogólnopolskich mediów wobec rządu – demolka finansów publicznych nie uszła mu na sucho i po cichu. Oczywiście, uczcijmy proporcje – jest to demolka znacznie większa i błędy znacznie poważniejsze niż te, z którymi mieliśmy do czynienia w Gdyni. Niemniej te gdyńskie były na tyle istotne, że przy normalnej lokalnej debacie publicznej nie powinny przejść tak całkiem gładko. A przeszły.

I tu pojawia się przede mną kolejna zagadka – po co? Po co to wszystko, po co świadoma wieloletnia budowa hegemonicznej pozycji, likwidacja lokalnej debaty publicznej, zamordowanie rady miasta jako miejskiego areopagu – po co, jeśli nie po to, żeby w chwili próby (jak kryzys) móc prowadzić politykę długofalowo korzystną dla miasta, mimo iż przejściowo niepopularną. Bo przecież – wyniki wyborów pokazały to niezbicie – i Samorządność jako partia i Pan prezydent osobiście mogli sobie pozwolić na znaczący spadek popularności, a mimo to spokojnie rządzić. Czy naprawdę trzeba było rozdymać wydatki w kryzysowym budżecie po to, żeby dorzucić jeszcze kilka procent do i tak już rekordowych wyników?

Pozostaje to do dla mnie zagadką politologiczno-psychologiczną. Czy my opozycja uważani jesteśmy za takich idiotów i debili, że nawet minimalne, liczone w ułamkach procentów, zwiększenie prawdopodobieństwa że będziemy mieli ciut więcej do powiedzenia w sprawach Gdyni – jest groźbą tak ogromną, że warto zapłacić miastu każdy koszt za choćby minimalne zwiększenie i tak dużej przewagi Samorządności?

Czy może dobro miasta jako takie w ogóle nie występowało w tych kalkulacjach? Liczyło się już tylko i wyłącznie śrubowanie rekordu, już nawet nie dla władzy samej w sobie ale dla bycia stale tym wyjątkowym, rekordowym, najlepszym, podziwianym w całym kraju? Dobrze jeżeli władze miasta są ambitne, ale zdecydowanie nie o takie ambicje by chodziło…

Czas i redaktor gonią więc może tylko zasygnalizuję, że do wad budżetu należy nadal maksymalizacja ucisku fiskalnego i postawienie na głowie hierarchii potrzeb. Oraz że przy wszystkich tych wadach niewątpliwie jest to budżet wyraźnie lepszy od fatalnego budżetu zeszłorocznego. Może jak się w przyszłości trafi jakaś nudna i nijaka sesja zamiast ją opisywać w felietonie wrócę do tematyki budżetowej.

www.horala.pl

*Marcin Horała w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość.