II ranking aktorów Wielkiego Miasta
Katarzyna Wysocka, Piotr Wyszomirski
Zobacz także: I ranking aktorów Wielkiego Miasta (za rok 2009)
W rankingu uwzględniono wszystkie premiery teatrów repertuarowych roku 2010. Obiektywnie zabrakło wyróżnionych w zeszłym roku Piotra Domalewskiego i Grzegorza Falkowskiego, subiektywnie nie wszyscy odtwórcy dużych ról znaleźli miejsce w zestawieniu. Świadomie podajemy dodatkowe adresy internetowe, aktorzy mogą dzięki nim tworzyć swój wizerunek i ułatwiać kontakt z publicznością. Do opisu aktorów i aktorstwa Wielkiego Miasta powrócimy w osobnym artykule, bo bardzo subiektywny siłą rzeczy ranking zdecydowanie nie wyczerpuje zagadnienia.
Aktorka wzbudzająca różne opinie. Bardzo pracowita, bardzo sprawna fizycznie i warsztatowo prowadzi swoje postacie na skraj perfekcji charakterologicznej. Uznanie wzbudziła w „Orgii” dynamicznością i wulgarnością biorącymi swój początek z niezgody na zło i niezawinione cierpienie. W „Zawiszy Czarnym” zadziwiała sprawnością fizyczną i swobodą nieokrzesanego Manduły. Wciąż jednak nie czerpie z grania energii do tworzenia postaci wyjątkowych dramaturgicznie, przyciągających uwagę głębią, nie tylko fizycznością.
Nadal w poczekalni rankingowej. Nie czuje się w jego grze świeżości i czaru, dla którego przychodziło się niegdyś na spektakle z jego udziałem. Gra poprawnie, z lepszymi momentami, jak w „Balu manekinów”, jednak nie urzeka. Umiał zatrzymać grę, popracować nad gestem, przykuć uwagę zarówno postaci scenicznych, jak i widza. Jako jedyny swoją grą nawiązał do wynaturzenia, jakie wiązało się „manekizacją” ludzi i personifikacją manekinów. Więcej
Piętnastominutowa scena walki przejdzie na pewno do anegdotycznych opowieści trójmiejskiego świata teatralnego jako przepyszna migawka tego, co w teatrze osiągnąć można, a nawet trzeba – zahipnotyzować widza. Więcej
Jak głosi legenda Charlie Chaplin wziął kiedyś udział w konkursie na sobowtóra siebie samego i zajął w nim... trzecie miejsce. Nie dość tego - jego ciało zostało po śmierci wykradzione z grobowca. Odnalazło się po trzech miesiącach, a Chaplin został pochowany ponownie, tym razem w pancernej trumnie, zalanej dla pewności betonem. Nieskończona ilość anegdot i możliwości współgra z faktem, że najlepszą rolą roku była rola niema w wykonaniu tancerza, który zagrał oczywiście... Charlie Chaplina. Leszek Bzdyl, choć przebywał na scenie, a właściwie ringu, tylko kilkanaście minut, był przez kwadrans na poziomie zarezerwowanym dla legend. Do tego „Le sacre” macierzystej Dady von Bzdulow oraz „Makbet Remix”.
Strona Leszka Bzdyla na Facebooku
W ostatnim sezonie jako Izabela Łęcka u Kościelniaka nie przekonała do swojej roli, stojąc trochę z boku, jakby przyglądając się tej postaci. Wojciech Kościelniak pokazał głównie demoniczność Izabeli Łęckiej, szczególnie poprzez charakteryzację. Pozbawił postać delikatności i klasycznej elegancji, a uwypuklił potrzebę dominacji poprzez awangardowy „szkielet” stroju i fryzury. Dało to efekt niezwykłej oziębłości Łęckiej. Więcej
Aktorka, która powinna znajdować się już w innym miejscu artystycznych odsłon, nie rozwinęła w zeszłym roku skrzydeł, angażując się powierzchownie, choć poprawnie. Potencjał tej uzdolnionej, energetycznej aktorki czeka na wybuch.
Oficjalna strona Reni Gosławskiej
Aktorka poszukująca, angażująca się w różne przedsięwzięcia teatralne. W offowym Teatrze Stajnia Pegaza zagrała studium przypadku Marilyn Monroe, gasnącej już i wypalonej artystycznie, która dramatycznie poszukuje akceptacji. Umiejętności wyniesione zapewne od Piotra Tomaszuka z teatru Wierszalin, zbudowane na grze ciała, na przepływie energii, wydobywanej z intuicyjnego przeżywania roli , pozwoliły aktorce stworzyć kreację zasługującą na uznanie. Można już chyba powiedzieć, że Weber tworzy na scenie aurę, o którą trudno we współczesnym świecie teatralnym. Z przyjemnością patrzy się na operowanie środkami wyrazu, mimikę, z charakterystycznym spowolnieniem gestu, aby przedłużyć znaczenie wypowiadanych słów. Więcej
Niespokojny duch aktorki znalazł wyraz w założeniu Fundacji BOTO, której jednym z założeń jest aktywna realizacja twórcza, w tym aktorska.
Uzdolniona i poszukująca aktorka Teatru Miniatura stworzyła bajkowo demoniczną i niezapomnianą rolę królowej Mordeny w „Dzikich łabędziach” Krystyny Jakóbczyk. Umiejętnie sportretowała zło, pozwalając sobie na sceniczną swobodę. Wyrazista, plastyczna i najbardziej sprawna aktorka... Wyróżniała się głosem, scenicznym obyciem, swobodą artykulacyjną oraz pomysłem na postać, gdzie szaleństwo i atawistyczne skłonności stanowiły bazę. Więcej
W świetle wielu przykładów aktorów wywodzących się z teatru lalkowego, można śmiało powiedzieć, że wielu z nich ma znacznie wykraczające ponad przeciętność uzdolnienia i wizje artystyczne, które powinny znajdować ujście w teatrze dramatycznym.Więcej
Choć możemy go zobaczyć tylko w jednej roli (króla Artura w „Spamalocie”), nietrudno zrozumieć dlaczego chłopak z Bytowa zrobił międzynarodową karierę i osiągnął największy sukces w historii polskiego musicalu. Profesjonalne podejście do zawodu widoczne jest w każdym calu. Jako jeden z bardzo niewielu aktorów, nie tylko musicalowych, radzi sobie z językami obcymi, w czym może być, jak na razie, niedościgłym wzorem dla większości młodszych koleżanek i kolegów.
Oficjalna strona Jerzego Jeszkego
The show must go on ! Wywiad z Jerzym Jeszke, gwiazdą musicalu "Spamalot"
Rekordzista facebookowych znajomości. Rozpoznawalny dzięki małym scenkom i etiudom. W „Spamalocie” błysk rzucił na granego przez siebie Herberta, geja o czarującej aparycji, walczącego o rację bytu w nieprzychylnym świecie konwenansów. Zbyt mało, aby powiedzieć, że po „Majferce” rozwinął skrzydła, a może tylko nie ma szczęścia w obsadach rzadkich przecież premier w Muzycznym.
Strona oficjalna Marka Kaliszuka
Po premierze "Nie strzelajcie do pianistki" pisaliśmy: budzi szacunek solidna praca całej ekipy, a jej zwieńczeniem jest kreacja Wiolety Karpowicz, która potwierdza, że w niektórych aktorach po wydziale lalkarskim drzemią wielkie możliwości. Aktorka przykuwała uwagę skromnymi środkami wyrazu, nie potrzebowała rekwizytów, by wyzwolić ekspresję czy „zaczepić się” scenicznie.Więcej
Kolejna aktorka z teatru dla dzieci, która ma ambicje i której możliwości są zdecydowanie większe, niż szanse, jakie uzyskuje w macierzystym teatrze. Nie poddaje się, walczy, poszukuje – mamy nadzieję, że wygra.
Zamknęła sezon dwiema znakomitymi rolami. Jako matka Evity w „Evie Peron” zagrała przejmująco samotną kobietę, obarczoną własnym rozgoryczeniem i dyktatorskimi skłonnościami córki. Przykuwała uwagę przygotowaniem roli zbudowanej na różnorodności i przemienności stanów emocjonalnych, na wydobyciu z postaci tragizmu. W spektaklu „Nasi najdrożsi” jako Dulcie Barker, ponownie jako matka, dotarła do swoistej granicy, kiedy widz odczuwa współczucie dla postaci, której przeznaczono życie obarczone wiecznym cierpieniem i niepokojem. Widać dojrzałość i dbałość zawodową aktorki oraz stałą ochotę do poszukiwań środków wyrazu.
Rafał Kowal stawał na głowie („Scenariusz dla trzech aktorów”), by jego Teatr Miejski wybił się na oczekiwany oraz zapowiadany poziom i pierwszą połowę roku zamknął bardzo dobrą rolą :
Rafał Kowal (Ficsur) stworzył kreację, wcielając się w najbardziej tajemniczą postać tragikomedii. Dla mnie to diabeł, żeruje na Liliomie, uruchamia jego najmroczniejsze instynkty. Kowal po raz kolejny imponuje przygotowaniem scenicznym, odważnie wykorzystuje pełną paletę środków aktorskich. Więcej
To, co się stało w ciągu trzech, jesiennych tygodni (między 22.10 a 12.11), czyli w ostatnim akordzie agonii Miejskiego Villqista, powinno być przestrogą dla dyrektorów, reżyserów i aktorów. Kowal zagrał dwie duże, bardzo zbliżone do siebie role (Henryka w „Ślubie” Gombrowicza i główną we „Wszystko, co chcielibyście powiedzieć po śmierci ojca, ale boicie się odezwać” Bogacza). Włożył równie ogromny, co daremny wysiłek, powielał się, wypalał, konał na oczach garstki widzów.
Aktorka o stu twarzach, może dopisać kolejny sukces do swej licznej kolekcji. Jej fotografka Hollundrowa ma włosy śpiewaka ulicznego z „Dyzmy", ale lepsze skojarzenia to Melanie Griffith z „Dzikiej namiętności". Więcej
Lubi tworzyć postacie wyróżniające się precyzyjnym doborem szczegółów i tworzące aurę scenicznej tajemniczości. W „Liliomie” wykreowała postać skupioną na własnych doznaniach i koncepcjach świata, w „Fantazym” „kąsała” tekst, w obu spektaklach rozsmakowując się w postaciach wycofanych i trudnych do jednoznacznego zdefiniowania. Przez cały sezon, szczególnie latem, utrzymywała teatr przy życiu, przypominając nieśmiertelne piosenki Edith Piaf.
Piotr Michalski, ku uciesze okolicznych, ale ze stratą dla swego talentu, kolejny rok spędził nad morzem. W złożonej sytuacji Teatru Miejskiego był postacią najjaśniejszą – obie swe role, niezasłużenie niezauważone, może zapisać po stronie zysków. „Kamienie w kieszeniach”, solówka w duecie z Grzegorzem Wolfem, to kawał dobrej roboty aktorskiej, a rólka w finale „Liliom” to smakowity deserek. Warto jeszcze odnotować głos w „Makbecie Remiksie” Roberta Florczaka, lokalnej superprodukcji na okazję Festiwalu Szekspirowskiego.W drugiej połowie roku wypadek unieruchomił tego jednego z najzdolniejszych aktorów naszych scen. Najwyższy czas, by pójść śladami innych, wyróżnionych aktorów w naszym zestawieniu, czyli Piotra Domalewskiego, Grzegorza Falkowskiego czy kolegi z zespołu, czyli po prostu więcej
Aktor obsadzony w spektakularnej dla historii musicalu „Lalce” w roli Wokulskiego zagrał miękko, choć pokazał ostatecznie człowieka silnego, który nie pogodził się z kołtunerią i zakłamaniem bogatych. To jedna z najciekawszych i najtrudniejszych ról w historii polskiego musicalu. Więcej
Aktor budował rolę na znakomitej koncepcji Kościelniaka, przez co nie mógł zmierzyć się w pełni z wyzwaniem, jakim mogła być postać kupca - w teatrze muzycznym przedstawiona dramatycznie. Zabrakło odwagi i rozmachu, które dominowały w poprzednim sezonie. W „Koncercie sylwestrowym” bawił się i widzów, choć roli wiodącej nie dostał. Czekamy na słuszne i krzepiące objawienia tego utalentowanego wszechstronnie solisty gdyńskiego teatru.
Przebojem wdarł się do Teatru Muzycznego w Gdyni, powiększając międzynarodową kolonię wykonawców i szybko zaskarbił sobie sympatię widzów i uznanie krytyki (m.in. Jacka Sieradzkiego). Wszystkie role (Suzina w „Lalce” oraz Historyka w „Spamalocie” i epizod w „Zdrowie na budowie”, czyli II części Koncertu Sylwestrowego) wykorzystują to, co Polacy uwielbiają: komplikacje obcokrajowców z językiem polskim. Reznikow jest jednak zdecydowanie wszechstronniejszym aktorem i z wielkim zainteresowaniem czekamy na „nierosyjskie” role. Co nieczęste i warte podkreślenia: to także artysta zaangażowany: aktywnie działa i śmiało zabiera głos na temat aktualnych wydarzeń politycznych w swojej ojczyźnie, czyli Białorusi.
[Wideo] Gdynia z Białorusią. Aktor przeciw reżimowi
Dariusz Siastacz jako Liliom udźwignął rolę, w której łatwo było się potknąć. Jest przekonywującym draniem, ale i porusza do głębi, gdy obserwujemy jego z góry skazaną na porażkę szamotaninę z przeznaczeniem. Wynosi postać do poziomu antycznej tragedii, jest bezczelny, zwierzęcy, nerwowy, ale też skupiony, momentami zadziwiony, dotyka tajemnicy. Po słabszym okresie mamy jakby nowego Siastacza - odważnego, zdolnego do przekroczeń i niespodzianek więcej
Jeden z aktorów, na których „się chodzi” jubileusz pracy twórczej obchodził przy okazji „Fantazego”, ale to rola w niesprawiedliwie niezauważonym „Liliomie” wykatapultowała go do stołecznego Teatru Powszechnego i Siastacz, niczym bohater „Leniuchów z żyznej doliny”, opuścił miejsce, które od dawna opuścić powinien. Czekamy na doniesienia, że głos, który zniewalał nad Bałtykiem, przyspieszy pulsowanie krwi w stolicy.
Popisowo zaśpiewała w „Spamalocie”, bawiła publiczność, uwodząc dziewczęco i dojrzale. Smakowicie skalowała głos, wcielając się w różne postaci polskiej i światowej sceny muzycznej, a timbre jej głosu znakomicie nadawałby się na scenę nowoorleańską. Czarowała nie tylko nadprzyrodzonymi umiejętnościami Pani Jeziora, ale także powabem, kokieteryjnością, swobodą sceniczną i doświadczeniem wokalnym. Więcej
Aktor zdecydowanie nietuzinkowy, który przyzwyczaił nas do ról charakterystycznych. Jako pierwszoplanowy król Artur w „Spamalocie” nie zaskoczył, ani nie przeskoczył wysoko zawieszonej poprzeczki montypythonowskiej, folgując przyzwyczajeniom i ogranym gestom. Więcej było w królu Tewjego niż mitycznego rycerza, którego mistrzowsko zagrał w innej obsadzie gdyńskiego „Spamalota” Jerzy Jeszke. Niezauważenie zagrał w „Lalce” Kościelniaka. Jako reżyser i choreograf „Koncertu sylwestrowego” , ale tylko drugiej jego części, zasługuje na najwyższe laury i laudacje. Z wielkim wyczuciem muzycznym i tanecznym stworzył niepowtarzalne przedstawienie w oparciu o znane polskie szlagiery, poddające rozbudowę Teatru Muzycznego zabawnie w wątpliwość.
Andrzej Śledź niczym Tommy Lee Jones w Batmanie Forever po uzyskaniu najwyższego stopnia wtajemniczenia w Ministerstwie głupich kroków wskoczył, po wielu uroczych upadkach i powstaniach, na pudło mistrzowskie, robiąc sobie samemu najlepszy prezent na jubileusz 30-lecia pracy twórczej. Jako jeden z niewielu lokalnych aktorów, a w tym wieku absolutnie poza konkurencją!, Śledź wykorzystuje z perfekcją zapomniany przez wielu aktorów instrument, jaki posiadają, czyli... ciało. Łęcki Śledzia w arcydziele Kościelniaka to nie aktorstwo gadane, psychologia stołowa i łamanie się ze zwietrzałymi mitami czy aniołami-nielotami, ale nasza, rewelacyjna odpowiedź na "Adrenalinę", to aktor pod wysokim napięciem, haj woltydż nadbałtyckich scen.
Benefis Andrzeja Śledzia i Jacka Westera, cz. 1, cz.2
24 kwietnia, dwa tygodnie po tragedii smoleńskiej, odbyła się premiera „Orgii” Pasoliniego/Rubina. Marek Tynda potwierdził w niej opinię aktora, który potrafi unieść największe ciężary. Świetny głos, kontrolowana nonszalancja, wyobcowanie, ale i dyscyplina oraz uważność – na naszych oczach rozwija się wielki dramatyczny talent, który może sprostać największym wyzwaniom i od którego można rozpoczynać budowę obsady nowoczesnego spektaklu. Oby tylko miał godne propozycje. Do najlepszej w sezonie dramatycznym roli w „Orgii” dorzucił zauważalną w „Zawiszy Czarnym” i baletową w „Charlie bokserem”.
Aktor z ogromną sceniczną energią, zdominował spektakl „Gdyby do szkoły chodziły anioły”. Popisowo uwodził widzów śpiewem i zaangażowaniem, z lekkością wchodził w różne tonacje i rytmy. Komiczny pazur pokazał również w „Spamalocie”, grając Concorda i giermka Lancelota. Intuicyjnie wyczuwa scenę, pozwalając sobie na swobodę i lekkość wpisane w konwencję przedstawienia.
Aktor wyróżniony i wyróżniający się w „Lalce” Kościelniaka (Magazynier vel Bies). Znakomicie poradził sobie w roli łącznika scen i personifikacji dylematów Wokulskiego. Odegrał decydującą rolę kontekstową spektaklu. Widać u niego zdolności improwizacyjne oparte na komediowym zacięciu. Pokazał je szczególnie w „Spamalocie” jako arturiański rycerz nie radzący sobie ze strachu z fizjologią. Żabka przykuwa uwagę na scenie, dlatego z dużą przyjemnością wyszukuje się tego aktora w obsadzie spektakli.
W minaturach zdjęcia autorstwa: Pawła Manasterskiego (Teatr Muzyczny), Tomka Kamińskiego (Teatr Wybrzeże), Joanny Sierchy i Waldemara Chuka (Teatr Miejski).
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl