Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Polecane

Jacek Sieradzki: Rezygnuję. Rozmowa z dyrektorem festiwalu R@Port

VI ranking aktorów Wielkiego Miasta

Kto wygrał, kto przegrał: teatry i festiwale. Podsumowanie roku teatralnego na Pomorzu cz.3

Nasyceni, poprawni, bezpieczni. Podsumowanie roku teatralnego 2014 na Pomorzu, cz.2

Podsumowanie roku teatralnego 2014 na Pomorzu, cz.1: Naj, naj, naj

Niedyskretny urok burżuazji. Po Tygodniu Flamandzkim

Na8-10Al6Si6O24S2-4 dobrze daje. Po perfomansie ‘Dialogi nie/przeprowadzone, listy nie/wysłane’

Panie Jacku, pan się obudzi. Zaczyna się X Festiwal Polskich Sztuk Współczesnych R@Port

Wideoklip - niepokorne dziecko kinematografii i telewizji. Wywiad z Yachem Paszkiewiczem

Empire feat. Renia Gosławska - No more tears

Na co czekają więźniowie ? Beckett w Zakładzie Karnym w Gdańsku-Przeróbce

Zmiany, zmiany, zmiany. Podsumowanie roku teatralnego 2012 na Pomorzu

Debata w sprawie sprofanowania Biblii przez Adama Darskiego (Nergala)

Jakie dziennikarstwo poświęcone kulturze w Trójmieście jest potrzebne ?

Dość opieszałości Poczty Polskiej. Czytajmy wiersze Jerzego Stachury!

Brygada Kryzys feat. Renia Gosławska & Marion Jamickson - Nie wierzę politykom

Monty Python w Gdyni już do obejrzenia!

Kinoteatr Diany Krall. "Glad Rag Doll" w Gdyni

Tylko u nas: Dlaczego Nergal może być skazany ? Pełny tekst orzeczenia Sądu Najwyższego

Obejrzyj "Schody gdyńskie"!

Piekło w Gdyni - pełna relacja

Pawana gdyńska. Recenzja nowej płyty No Limits

Kiedy u nas? Geoffrey Farmer i finansowanie sztuki

Wciąż jestem "Harda" - wywiad z bohaterką "Solidarności"

Wielka zadyma w Pruszczu Gdańskim

Podróż na krańce świata, czyli dokąd zmierza FETA ?

Co piłka nożna może mieć wspólnego ze sztuką ?

Eksperyment dokulturniający, czyli „Anioły w Ameryce” na festiwalu Open’er

Szopka świętojańska za rok 2010

Opublikowano: 31.12.2010r.

Jak co roku „Gazeta Świętojańska”, na co dzień układna i wazeliniarska, pozwala sobie na kilka chwil psotnego rozluźnienia w postaci utworu okolicznościowego i oczekiwanego. Tegoroczna szopka postanowiła nadążać za trendami i oczekiwaniami odbiorców, dlatego taka dziwna, jakby mniej szopkowata, ale nie kreolska, jeno nasza, gdyńska, swojska.

Czytaj wszystkie szopki z lat 2006-2010

Właśnie teraz,  gdzieś w czasoprzestrzeni

Już pierwszy rzut oka nie pozostawiał złudzeń: planeta ginęła. Metr po metrze zapadał się Xymox, ostatnia przystań wolnych istot. Za potężną szybą i na ekranach w setkach kabin „Explorera” koniec najpiękniejszej cywilizacji oglądali ostatni potomkowie jedynej, zrealizowanej utopii. Gdyby ktoś miał wybrać ścieżkę dźwiękową do tej sceny, ostatecznie postawiłby na Vangelisa z „Blade runner”.

-15 minut do odlotu – metaliczny głos we wszystkich głośnikach beznamiętnie informował o nadchodzącej apokalipsie. Powaga sytuacji doprowadzała do katatonii, nikt nie był w stanie nic zrobić, czas materializował się niczym kamień samobójczego topielca...

14:45 do katastrofy

- Mamy coś ! - krzyk młodego analityka rozdarł ciszę na strzępy.

Do setek tysięcy ciał wygnańców wróciło krążenie. Ekrany aż uginały się pod ciśnieniem wołającego o pomoc wzroku.

- Nasze sondy odkryły warunki życia w praktyce w całości nam odpowiadające – wypluwał słowa podniecony odkrywca.

Na ekranach w błyskawicznym tempie pojawiały się setki zdjęć, wykresów, zapisów.

- To niezwykłe. Mamy dużo czasu, ale do misji potrzebuję  najodważniejszych. Trzeba zejść do ... - admirał na chwilę zawiesił głos - do dziewiątego kręgu ! Nie każdy wytrzyma tak głębokie zanurzenie w czasie...

Na pulpicie admirała ekrany rozgrzały się do granic wytrzymałości – tysiące śmiałków prawie w tej samej chwili odpowiedziało na apel dowódcy. Po kilkunastu sekundach wszyscy ujrzeli składy dziewięciu sekcji, które miały odbyć podróż w czasoprzestrzeni.

-Nigdy tak głęboko nie zeszliśmy. Nie wiem, co was czeka poza siódmym kręgiem, ale nie mamy wyjścia. Od was zależy przyszłość nas wszystkich.

13:59 do katastrofy

Dziewięć trzyosobowych zespołów wyruszyło na pokładzie kosmicznego krążownika. Specjalistyczna aparatura przenosiła śmiałków w kolejne kręgi czasu, w których przebywali coraz dłużej, ale też czyhało na nich rosnące w postępie geometrycznym niebezpieczeństwo. Po siódmym kręgu, kiedy byli już zdani tylko na instynkt i przeznaczenie, centrala straciła z nimi kontakt. Załoga „Explorera” czekała w napięciu na ostatnią szansę, nie zdając sobie sprawy z grozy sytuacji. Do dziewiątego kręgu miała dotrzeć tylko jedna załoga.

-Jesteśmy prawie na miejscu. Przed nami Ziemia, mała planeta Układu Słonecznego. Musimy wybrać konkretne miejsce lądowania – spokojnym głosem poinformowała kapitan Iron.

- Macie jakieś pomysły ? - zapytał Zion.

- Może trochę przypadku ? - zaproponował Lion, trzeci uczestnik misji.

- Nie możemy pozwolić sobie na przypadek, zbyt ważną mamy misję – zamknęła dyskusję Iron. Łączę się z Pytią I.

Na ekranie pojawiła się głowa zanurzona w żelu. Po chwili usta głowy poruszyły się kilka razy i na ekranie pojawił sie napis:

Chcę, żeby w letni dzień
w upalny letni dzień,
przede mną zżęto żytni łan,
dzwoniących sierpów słyszeć szmer
i świerszczów szept i szum
i żeby w oczach mych
koszono kąkol w snopie zbóż.

-Mam! To Polska, a konkretna lokacja to... chwilka, chwilka... słowo kluczowe: świerszcz.. mam! Lądujemy w Gdyni ! - Iron ustawiła współrzędne i włączyła oprogramowanie. Przez otwór w kręgosłupie popłynęły kablem miliardy danych: słowa, zdjęcia, filmy, daty – Lion i Zion niczym Lilou w „Piątym elemencie” wchłonęli całą wiedzę o niezwykłym kraju i mieście.

- Czekam na was. Jesteście niewidzialni dla mieszkańców tej krainy, ale proponuję, byście przybrali postać napotkanych egzemplarzy, przez co będziecie mogli wejść w interakcję z pozostałymi. Zbierzcie niezbędne informacje jak najprędzej, ale nie spieszcie się – musimy mieć pewność, że „Explorer” powinien przybyć właśnie tutaj.

11:01 do katastrofy

Układ Słoneczny, Ziemia, Polska, Gdynia. Około miliona osób już przybyło na Ceremonię, a kolejne tysiące, jeśli nie miliony, zmierzały w jedynym tego dnia kierunku. Tłum otoczył skromny budynek Urzędu Miasta, który na tę okazję został nieco zmieniony: balkon od alei Piłsudskiego powiększono i mocno wyciągnięto do przodu, tworząc potężny taras, na który wiodły schody od ulicy Świętojańskiej, zejście następowało lekko zakręconymi schodami na ulicę Bema. Prawie cała fasada od strony Piłsudskiego była zasłonięta płótnem, na tarasie, tuż pod płótnem, lśniła ogromna muszla perłopławu wysadzana nadroższymi kamieniami. Po obu jej bokach majestatycznie odbijały światło reflektorów bogato zdobione stalle, czekające na najwyższych przedstawicieli Grupy Bilderberg. Podniecenie udzielało się wszystkim: i widzom, i organizatorom, którzy dopinali ostatnie szczegóły w budynku.

- Pani, mam złe wiadomości – ze strachem wymamrotał niski urzędnik i zanim wypowiedział ostatnie słowo już żałował, że w ogóle się odezwał.

- Złe??? - jak śmiesz w takim dniu, nie zdążymy tego zmienić, Ceremonia leci na żywo ! Strzelała słowami w urzędnika jego szefowa, ubrana w charakterystyczny toczek na głowie i piękną kreację bałtycką, czyli syreni strój, eksponujący co trzeba. Co się stało ?

- Lotnisko w Gdańsku zamknięte. Podobno jakiś wulkan wybuchł i zawieszono wszystkie loty w Europie. Nasi goście jeden po drugim przesyłają telegramy z gratulacjami i przeprosinami – mówił z zamkniętymi już oczami wystraszony urzędnik.

- Znowu ten Gdańsk, wietrzę spisek, jak zwykle... Czy ktokolwiek przybędzie?

- Tylko dwóch, bo mają blisko i bardzo chcą...

- Niech zgadnę... Władek i Olek?

-Tak, Łukaszenka i Putin

- Dobre i to. To najwięksi demokraci w Europie, tylko oni uzyskali lepsze wyniki. Poczekajmy jeszcze chwilkę, może jakieś występy ?

 

Lion i Zion bardzo dokładnie zwiedzili całe miasto i bogaci w trudną i zaskakującą wiedzę dotarli pod Urząd. Po krótkiej selekcji wybrali dwa tubylcze egzemplarze i niczym zły robot w drugim Terminatorze lub agenci w Matriksie, ale bez tanich efektów, weszli w ciała dwojga mieszkańców dzielnicy Witomino, stojących w dobrym punkcie widokowym, czyli na wysokości U7. Z ogromnym zaskoczeniem zczytali matryce witomińskich mózgów. Roiło się w nich od nieprawdziwych danych na temat miasta i jego ważnych osób. Połączyli się z Iron.

- Wiem, wiem. Widzę to, co i wy. Przeskanowałam pod tym kątem całą zawartość katalogu „Polska” i poszukałam w kontekstach. Znalazłam hasła, przez które przefiltrowałam wasze dane. Uzyskałam bazowe terminy i odniesienia: wolność, socjalizm, propaganda, kult jednostki, UB, kłamstwo, prowincja, Jacek Milewski to główne, nad którymi pracuję. Rozmawiajcie z innymi, przechodźcie w inne ciała, potrzebujemy więcej danych. Coś dziwnego dzieje się w tym miejscu.

Zgasły wszystkie reflektory. Fanfary zapowiedziały niezwykłe widowisko na niebie:lasery, fajerwerki i helikoptery rozpoczęly noc, po której nic już nie było takie, jak przedtem. W finale blisko półgodzinnego pokazu, który bezwzględnie rozwijał się mimo tysięcznych omdleń  zachwytu, światła wbiły się w muszlę perłopławu. Nastąpiło wielkie otwarcie, feeria barw i kaskada dźwięków towarzyszyły ujawnieniu zawartości muszli. W jej centralnym miejscu leżał odwócony tyłem Wojciech Szczurek, otaczali go najbliżsi współpracownicy ubrani w a la rzymskie togi. Po bokach przebrani za egipskich eunuchów radni z ogromnymi wachlarzami, w sumie ogromny przepych, ale też bezguście. W czasie podniebnego widowiska, z braku Obamy, Merkel, Sarkozy'ego i pozostałych, stalle zajęli miejscowi deweloperzy i biznesmeni zawsze wygrywający przetargi, dworscy dziennikarze i urzędnicy do specjalnych zadań objętych klauzulą tajności. Obniżyło to nieco dyplomatyczną rangę zdarzenia, ale zapełniło siedziska na tarasie.

Jerzy Zając, prawa ręka szefa wszystkich szefów, a czasami nawet więcej

Szef Urzędu jak zwykle schludny, kulturalny, wzór cnót i do naśladowania. Żyjący topos gdynianina klasnął w dłonie i jak zwykle piękną, staranną i śpiewną polszczyzną rzekł:

W tym roku szopka będzie prowadzona przez Urząd i krótka. Z dwóch części będzie się składać: kulturalnej i politycznej, ale bez przesady – streszczać ma się, bo Ceremonia czeka !

Już ponad milion gardeł skandowało: Jurek!Zając! Jurek!Zając! Jednak, gdy skandowanie przedłużało się, do akcji weszli rugbyści ze Stadionu Narodowego i szybko zapanowało skupienie oraz cisza strachu.

Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego

Wchodzi na taras w towarzystwie 135 tancerek, których pozazdrościłby mu nawet Moulin Rouge

-Teatr mój widzę ogromny, a już niedługo jeszcze większy. Dwóch jest reżyserów musicalu i nazwiska obu zaczynają się na literę "K" ! Znalazłem świętego Graala i składam ci go panie w ofierze.

Wydawało się przez chwilę, że Szczurek nawet odwrócił się na chwilę, Zając wskazał wzrokiem kontener , w którym tego wieczora składowano prezenty. Korwin nieco zdziwiony nie potrafił zbezcześcić daru, więc podrzędni inspektorzy wyrwali mu go z rąk i zaprowadzili do schodów na Bema.

Jerzy Jeszke, aktor

Gwiazda „Spamalota”, najsłynniejszy, polski aktor musicalowy. Wygłasza kwestię, po czym w rytm stukających orzechów kokosowych zbiega z tarasu

-Jakem król królewskie życzenia ci składam o Panie. God save the king !

Wojciech Kościelniak, reżyser

Reżyser „Lalki”, najlepszego spektaklu teatralnego w całej Metropolii.

-Rację ma Maciek – dwóch nas jest na "K". Mam dla Ciebie Panie marzenia o wielkiej miłości niespełnionej...

Jakoś tak dziwnie na tarasie się zrobiło, nawet Zając nie wiedział, co zrobić z takim darem, więc puścili Kościelniaka luzem.

Renia Gosławska, Rafał Ostrowski i Andrzej Śledź, aktorzy Teatru Muzycznego

Renia trochę się męczy w gorsecie, Rafał ciągle wchodzi po drabinie, a Śledź pada i wije się jak Tommy Lee Jones w Batmanie

-Gdynia to miasto z morza i marzeń. Tu się polski musical zaczął i tutaj najlepiej rozwija. Zaszczyt to dla nas grać tu i śpiewać.

Następna postać na taras... wleciała.

Ingmar Villqist, dyrektor Teatru Miejskiego

Sandały, krótkie, skórzane, bawarskie spodenki z szelkami, na których ma umocowane skrzydełka świerszczyka polnego.Co chwila przystaje, jodłuje pod Rammsteina, obok niego anonimowi pracownicy teatru a to biczują go, a to lekko podgryzają, a to nacinają skórę nożykami do obierania warzyw. Broczy już krwią dość mocno, ale wygłasza kwestię z godnością i po śląsku

-Dzięki Ci Panie za to doświadczenie. Rozłożyłem teatr Twój na łopatki dokumentnie, ale ile inspiracji z tego będzie ! Nikt tak nie dba o artystów, jak ty o Złotousty !

Odlatuje, ale przystaje na chwilę nad kontenerem niczym Harrier, coś zrzuca nie najpiękniej pachnącego i odlatuje na Bema, gdzie już na niego czekają anonimowi pracownicy teatru z ogromnymi łapkami na świerszcze.

Jacek Żakowski, dziennikarz ze stolicy

Wpada na imprezki do Gdyni, nie wie dokładnie o czym mówi, ale chętnie inkasuje za to niemałe pieniądze

-Panie Wojtku, wiele w życiu widziałem, ale jeszcze nigdy nikt mi nie płacił za nic, a nawet za jeszcze mniej. Chałtura w Gdyni, to jest to ! Żyj wiecznie!

Dariusz Siastacz, gwiazda Teatru Miejskiego

Przeniósł się do Teatru Powszechnego w Warszawie, ale na wyjątkowe okazje wpada nad morze

-Wolę być Złym w Warszawie, niż najlepszym tutaj. Jednak wspominam was miło, kawał życia tu zostawiłem, niejeden wzlot i upadek...

Paweł Azja Demirski & Monika Strzępka, zwycięzcy absolutni tegorocznego R@portu + uśmiech Macieja Nowaka

Dresy, niedbały chód i mowa, ale zawsze zaczynają lewą nogą

-Gdynia nam się kojarzy już nieźle. Następną sztukę napiszę o Was: Był sobie Wojtek, Wojtek, Wojtek i Wojtek, a Monika rozniesie tekst i bohatera na strzępy.

Ze zdrowo już ponad miliona widzów nikt nic nie zrozumiał, bo nie było ani profesora Ciechowicza, który zwiedzał teatru okolice, ani Joanny Chojki z domu Puzyny, która zastanawiała się niczym Helen Mirren w filmie Greenawaya, jak przyrządzić złapanego przed chwilą Villqista. Nagle w uchu Jerzego Zająca odezwał sie paniczny krzyk:

-Alarm !!! Alarm !!! Wszyscy do sali 105 !!!

Sala posiedzeń Rady Miasta pęczniała od nadciągających urzędników i funkcjonariuszy. Przybywali strażnicy miejscy, policjanci, strażacy, ratownicy pogotowia ratunkowego, morscy, a nawet jeden górski. Zając już bez hamulców, był sobą:

-Co jest k... Co to za alarm ??? Czy wy do [...] [...][...] [...] wiecie, jaki jest dziś dzień ??? Kto do [...] [...]a krzyczał???

-Panie dyrektorze... robaczywa gazeta znowu zaatakowała RATUSZEM ! - krzyknął odważnie młody urzędnik wydziału jakiegoś.

-Fałszywy RATUSZ znowu ??? Tęgi głupek jeszcze nie nauczył się, kto tu rządzi ??? Prawnicy ? Straż? Promocja? Prasówka? - zapytał krzykiem Zając.

-Przygotowaliśmy już pismo do prokurator i od razu do sądu, bo prokuratorka może odrzucić – spokojnie poinformował prawnik urzędowy.

-Wszyscy na baczność, wezwaliśmy posiłki – poszli na całe miasto. Konfiskujemy, co popadnie – dorzucił komendant.

-Ciężko im już popsuć opinię. Zastosowaliśmy już tyle czarnego pr-u w stosunku do robaczywej gazety, że nie mają czego szukać w tym mieście. Nikt nie zamieści u nich reklamy, są skończeni.

Rutynowe meldunki przerwał głos młodego urzędnika

-Tak nie można ! To, co robicie, jest niemoralne! Bezprawne!

Sala zamarła, Zając przetarł okulary z niedowierzania.

-Ja śnię ? Kto tu [...][...][...] śmie zarzucać nam bezprawne postępowanie ? Zabrać mi go stąd, od jutra chłopie nie pracujesz w Urzędzie...

-To jest skandal ! Okłamujecie ludzi za ich pieniądze ! - krzyczał już drugi urzędnik.

W Zająca wstąpił szał, ludzie odsunęli się ze strachu.

-Zabrać ich, ale już ! Dyscyplinarka ze skutkiem natychmiastowym !

Strażnicy miejscy wyprowadzili dwóch niesfornych urzędników z budynku. Po chwili Lion i Zion zamienili się w strażników, a swoim poprzednim postaciom wykasowali pamięć całego zdarzenia.

- Panowie, wracajcie szybko do 105. Pan dyrektor Zając o was pytał ! -  z uśmiechem  poinformował urzędników Zion.

Urzędnicy wystrzelili jak z procy w kierunku magistratu.

-Lion, to chyba nie jest dobre miejsce. Szukajmy innego, póki mamy czas – rzekł mocno zafrasowany Zion.

-Spokojnie, mam pomysł. Będzie dobrze – uspokajająco odpowiedział partner z misji.

10:59 do katastrofy

Na tarasie rozpoczęła się polityczna część szopki.

Wiesław Byczkowski, kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta Gdyni

PO ma ponad 50% poparcie w Gdyni, ale kandydat tej partii w wyborach na prezydenta miasta uzyskał tylko 6% . Byczkowski w stroju Czarnego Rycerza ze Spamalota po ostatniej bitwie.

-Wojtuś, nie pękaj. Te twoje 88% to jest nic, proPOnuję ci godne rozwiązanie – uznajmy, że był remis !

Rechot tłumu trwał kilka minut, nawet nie słyszano kwestii drugiego kandydata, Andrzeja Różańskiego z SLD. Gdy tłum doszedł do siebie na taras wpadł jakiś człowiek dziwny z kamerą, aparatem, w adidasach, maską na twarzy i płetwach na stopach

Jacek Kazimierz Urban, nowoczesny kandydat na prezydenta Gdyni

Tłum jeszcze mocniej wystrzelił, także kolejni bohaterowie, czyli Zbigniew Kozak i Marcin Horała z PiSu nie zdołali dostać się do głosu. Horała dostał się chociaż do Rady Miasta i uratował honor ugrupowania.

Jacek Karnowski, prezydent Sopotu

Niosą go w lektyce Jerzy Buzek i Donald Tusk

-No, Wojtek, szacun za wynik, ale to żadna sztuka, gdy ma się takich rywali jak ty. Ja oczywiście daję słowo, że to ostatnia moja kadencja. Potem się zobaczy, może jeszcze kilka, ale to muszę dać słowo.

Wojciech Fułek, przegrany kandydat w wyborach na prezydenta Sopotu

Idzie z tortem „Kocham Wojtka”

- Dzięki Wojtku za wsparcie, ale kto wie, czy to nie był błąd? Sopot nie lubi Gdyni, więc twa pomoc raczej niedźwiedzią była przysługą, ale walka się nie skończyła.

Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska

-Pozdrowienia od Budynia z tysiącletniego grodu. Był taki lekki dyg w czasie wyborów, bo jakiś dowcipniś za mnie się podszywał, ale jednak wygrałem na luzie.

Jerzy Zając

Zdecydowanie

-Dość już tych pierdół, czas zacząć ceremonię.

Zgasły światła, punktowe światło padło na muszlę, w której Wojciech Szczurek odwrócił się przodem do widowni. Reflektory zalały całe płótno na magistracie. Przemek Dyakowski zaczął grać na saksofonie i urwał w najwyżsyzm momencie. Nastąpiły salwy armatnie i płótno opadło na taras, za muszlę. Oczom wszystkich pojawił się niezwykły widok: wspaniałe neony, które ułożyły się w magiczną liczbę:

888

Tłum dosłownie kwiczał z zachwytu, choć generalnie nie kumał, o co chodzi. Tylko nieliczni świadomi początkowo zaskoczeni, zdziwieni, po czym ze zrozumieniem i radością neofity gonili w zachwycie tych, którzy rżeli od początku. Biły wszystkie dzwony kościelne w Gdyni, na tarasie grał na fortepianie Leszek Możdżer, a zachwyt przekraczał normy BHP. Boski Szczurek z mikroportem przy ustach rozpoczął przemowę swym charakterystycznym, kaznodziejskim tonem:

-Dzięki Wam jestem Bogiem! Gdynianie, ponad 80 tysięcy waszych głosów i blisko 88% poparcia złożyło się na ten numer. Jestem Bogiem...

Nagle niebo rozstrzelały błyskawice. Na tarasie wylądował, niczym w Spamalocie, z rakietowymi silniczkami u stóp, Bóg.

-Lion – uciekajmy stąd. To szaleństwo!

-Spokojnie, zobacz teraz-uspokajająco po raz kolejny odezwał się przyjaciel.

Lion zniknął, a Szczurek po chwili pomachał do Ziona ręką i jakby specjalnie do niego się uśmiechnął.

- Wojtku, nie bluźnij ! Bóg jest tylko jeden ! - starotestamentowo zagroził Bóg.

- Tak, w Gdyni jest tylko jeden Bóg i jedna religia. W imię ojca, syna i Arka Gdynia !

Tłum oszalał. Na przemian skandował: Wojtek i Arka Gdynia. Bóg oniemiał ze zdziwienia – nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji. Zdegustowany trwał tak przez chwilę, po czym odleciał na swoich rakietowych silniczkach u stóp z powrotem do nieba. To, co zaczęło sie teraz na tarasie i przeniosło na blisko już dwumilionową widownię, przerastało wyobraźnię Freddiego Mercury'ego, autora najbardziej zwariowanych imprez w historii świata, przy których ekscesy Kaliguli wzbudzały jedynie uśmieszek politowania...

...

Zion był w rewelacyjnym nastroju. Zauważył, że bluzka Iron miała odpięty co najmniej jeden guzik za dużo.

-Wiesz, Iron...

-Wiem, kochany. Mamy dużo czasu, wracamy z dobrymi wieściami na Xymox. Nie musimy się spieszyć, nastawiłam autopilota – odpowiedziała piękna kapitan i przylgnęła ustami do ust młodego porucznika. Zanim pociągnął ją ku sobie, zdążyła jeszcze włączyć muzykę...

Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska

Iron , Lion , Zion - Bob Marley . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj


Więcej o humorze i satyrze



Autor

obrazek

Piotr Wyszomirski
(ostatnie artykuły autora)

Każdy ma swoje Indie gdzie indziej