Wigilia gdyńska
Zbigniew Radosław Szymański
Stoły rozstawić, ustroić choinkę,
Karpia oprawić, srebrną jego łuskę
Na dnie portfela złożyć, szczęścia prymkę
Znajdzie, kto srebrną posiadł karpia duszę.
Bo szczęście, to jest pod prąd rzeki płynąć
Szukając sieci, kresu naszych losów.
Ku przeznaczeniu życie swoje minąć,
Ciesząc potomnych wianem swoich przodków.
A tak niewiele, tak niewiele trzeba,
By wigilijny stół świecił pustkami.
Wystarczy wydrzeć skrawek ziemi z nieba
I Boga ostrzem grzechów naszych zranić.
Wystarczy żeby ta, co rodzić miała,
Płód chciała spędzić – wszak to dzisiaj łatwe.
I już nie spotkam w hostii Jego ciała,
Już nie będziemy dzielić się opłatkiem.
Tylko szaleństwo Krzyża nas wyzwala,
Czekamy więc dziś tego, kto w nim zaśnie.
Wpatrzeni w gwiazdę, którą nam zapala
Ojciec, co męki Krzyża zesłał straszne.
Lecz tak być musi. Czas zatoczy koło.
Karp srebrną łuską mignie w nurcie rzeki.
Przed wigilijnym znów siądziemy stołem
Jego i naszej dziś niepomni męki.
Stół już od dawna stoi przystrojony,
Matka przy stole syna swego czeka.
Choć Bóg w Betlejem już dawno zrodzony,
Wciąż przy tym stole brakuje człowieka.
Brakuje tego, który w noc grudniową
Szedł ulicami Gdyni, kromkę chleba
Za pracę swoją dostawszy mozolną
Niósł Tobie Matko, aż doniósł do nieba.
Nie zwlekaj Matko, tego co zrodziłaś
Do krzyża salwy przybiły hufnale.
W opłatku pamięć o nim dziś się skryła,
Przyjmij opłatek – pusty- na stole staw talerz.
Gdyńska szopka z piasku. Foto:Bogusław Pinkiewicz za: swietojanska.blogspot.com