Michał Hlebowicki w Sopocie spędził w sumie trzy lata, występując w czterech sezonach polskiej ligi. Po raz pierwszy trafił do nas w sezonie 1998/99, kiedy przyjechał do Trójmiasta z opinią jednego z najzdolniejszych graczy młodego pokolenia. Po raz drugi kontrakt z Treflem podpisał dziesięć miesięcy temu, w styczniu, po czym bardzo szybko stał się ważnym ogniwem drużyny trenera Muiznieksa, i walnie przyczynił się do wywalczenia czwartego miejsca.
- Z żalem opuszczam Sopot, w którym spędziłem mnóstwo wspaniałych chwil i w którym zostawiam grupę naprawdę bliskich kolegów - powiedział nam wyraźnie wzruszony Michał. - Nie była to łatwa decyzja i podjąłem ją po wielu dniach zastanowienia, bo wciąż czuję się gotowy do gry na wysokim poziomie, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że w obecnej chwili moje miejsce jest przy mojej żonie i dzieciach. Będę trzymał kciuki za Trefla Sopot i jestem przekonany, że nawet beze mnie drużyna będzie w stanie osiągnąć w tym sezonie cele sportowe, które klub przed nią postawił. Proszę tylko pozdrowić ode mnie wszystkich kibiców Trefla, w tym szczególnie Pana Prezydenta Jacka Karnowskiego i podziękować im za wsparcie, które od nich otrzymałem wracając do Sopotu.
- Michał zawsze był i będzie częścią Trefla i sopockiej koszykówki - dodał prezes Trefla Sopot, pan Kazimierz Wierzbicki, który spotkał się dziś z zawodnikiem przed jego powrotem do domu. - Wiadomość o jego odejściu przyjmujemy ze smutkiem, ale i zrozumieniem, gdyż wiemy, że są w życiu rzeczy ważniejsze od sportu, a do takich należy z pewnością dobro rodziny i najbliższych. Nawet w trudnej sytuacji, w jakiej Michał znalazł się w zeszłym i obecnym sezonie, zawsze pracował jak profesjonalista, będąc wzorem dla młodszych graczy. Za to, jak i za wiele innych dobrych rzeczy, które uczynił dla naszej drużyny, należą mu się ogromne podziękowania.
W imieniu klubu i zawodników drużyny dziękujemy Michałowi za zaangażowanie, jakie włożył w grę w barwach sopockiego Trefla. Życzymy mu wszystkiego najlepszego i liczymy, że wprawdzie straciliśmy świetnego zawodnika i dobrego kolegę, ale jednocześnie zyskaliśmy wiernego kibica za granicą naszego kraju, w Rydze.