Spotkanie w Poznaniu miało pokazać nowe oblicze zespołu trenera Muiznieksa i tak też się stało. Trefl zagrał zdecydowanie najlepsze spotkanie w tym sezonie w defensywie i dało mu to zwycięstwo w bardzo ważnym meczu z PBG Basket Poznań. Po dwóch wyjazdowych porażkach, nasz zespół wygrał w końcu mecz poza Ergo Areną.
Sopocianie prowadzili przez większą część spotkania, chociaż ich przewaga nie była większa niż kilka punktów. Najwyższe prowadzenie nasi zawodnicy osiągnęli w połowie czwartej kwarty, gdy doprowadzili do wyniku 50:59. To był kluczowy moment meczu, a jego głównym aktorem był Lorinza Harrington.
Amerykanin po mistrzowsku rozegrał czwartą kwartę spotkania. Wcześniej nie błyszczał, ale gdy drużyna potrzebowała tego najbardziej, wziął sprawy w swoje ręce. W ostatnich 10 minutach nie tylko zdobył swoje wszystkie 11 punktów, ale także nienagannie rozgrywał piłkę i zaliczył ważny przechwyt w ostatnich minutach meczu. Bezbłędnie wykonywał także rzuty wolne, które nie dopuściły do emocjonującej końcówki spotkania.
Na wyróżnienie w tym spotkaniu zasługuje jednak tak naprawdę cała drużyna. Trefl był doskonale przygotowany taktycznie do meczu z PBG Basketem. Czołowy strzelec ligi, Eddie Miller zdołał oddać w tym spotkaniu dziewięć rzutów, z których trafił zaledwie dwa. Adam Waczyński i Paweł Kikowski nie zostawiali mu nawet centymetra wolnego miejsca.
Pod koszem z kolei udało się zatrzymać Patricka Okafora i Vladimira Ticę. Co prawda, gdy obaj zawodnicy przebywali na parkiecie w drugiej kwarcie, seryjnie wymuszali przewinienia naszych zawodników, ale nie potrafili zamienić tego na punkty. W sumie zdobyli 17 punktów i choć nie jest to zły wyczyn, to należy zwrócić uwagę, że praktycznie cała taktyka była ustawiona pod tych zawodników.
Pod drugim koszem Trefl zagrał dwie różne połowy. W pierwszej nie potrafił umieścić piłki w koszu zza linii 6,75m. Na szczęście dużo punktów udało się zdobywać z pola trzech sekund w czym duża zasługa Dragana Ceraninicia i Filipa Dylewicza. Po zmianie stron nasi gracze trafili 5 z 9 rzutów za trzy oraz kilka trudnych rzutów z półdystansu. Warto dodać, że po kilku słabszych występach w trzeciej kwarcie, tym razem nasz zespół nie dał się zaskoczyć.
Statystycznie także nasi zawodnicy wypadli bardzo równo. Aż pięciu graczy zdobywało między 9, a 11 punktów. Praktycznie każdy dołożył swoją cegiełkę do tej wygranej. Piłki w koszu nie umieścili tylko Slobodan Ljubotina oraz Michał Hlebowicki, który z powodu kontuzji w ogóle nie pojawił się na parkiecie. W innych elementach sopocianie także byli górą. Cieszyć powinna przede wszystkim wyraźnie wygrana walka o zbiórki.
- Było to bardzo trudne spotkanie dla naszej drużyny i tego się spodziewaliśmy po meczu Basketu z Asseco Prokomem w zeszłym tygodniu. Bardzo zależało nam na tym, aby w końcu przełamać tą niemoc w meczach wyjazdowych. Mam nadzieję, że to spotkanie to pierwszy krok w lepszym kierunku - powiedział po spotkaniu Filip Dylewicz.