Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Lady Melancholia, czyli... jeszcze w zielone gramy...

Opublikowano: 10.11.2010r.

Po niedzielnym koncercie

Lady Melancholia, czyli... jeszcze w zielone gramy...

 

Kiedy jesień listopaduje ku grudniowi, w Trójmieście pojawia się zawsze Magda Umer.

Dawnymi czasy były to m.in. Spotkania Jesienne w legendarnym KSW Żak, a w minioną niedzielę dostawę poezji z komponentą melancholii zrealizował gdyński Teatr Gościnny, czyli kobieta – instytucja – Ewa Lamża. Do Teatru Miejskiego zatem pospieszyło pokolenie, które zawsze będzie się określać przewrotnym przymiotnikiem – „średnie”...Ba! Do tego pokolenia przynależy Lady Melancholia, która śpiewa ważne, mądre, ale jak i objawia sama z humorem – niewesołe piosenki. Dało się zauważyć ewidentną przewagę kobiet na sali wypełnionej na „full” razem z „jaskółkami”, gdzie koczowało dziennikarstwo trójmiejskie. Z aplauzem przeto został przez panie przyjęty zręczny sztafaż sceniczny Magdy, kiedy to na powitanie przekonywała fanki (acz nie tylko), iż jest „najstarsza” z całego ansamblu muzycznego na scenie. Nawet nad towarzyszącym jej od ponad 30-tu lat pianisty – Wojciechem Borkowskim – miała przewagę – wiekową. ;)

„Jak zatrzymać chwilę tę – jak jej nie dać odejść w mgłę?..” To była pierwsza piosenka do słów Jeremiego Przybory. Potem śpiewała to, co Gałczyński napisał Srebrnej Natalii – „chciałbym oczu twoich chmurność ocalić od zapomnienia”.

„Chmurność oczu – moje życie” – padło ze sceny tak niespodzianie, jak jakby mimowolnie... I kontynuowała w tym klimacie „Artysty smutny walc” – Wojciecha Młynarskiego – „kiedy w końcu będziesz sam”.

Bo nic tak nie leczy smutnych ludzi jak smutne piosenki o miłości. Bo jak przekonywała w jednej z piosenek z tekstem Andrzeja Poniedzielskiego – „zawsze nam chodziło – o miłość!..”. Na otwartej dłoni drży kolorowy pompon świata – ale już widać chce - ktoś misternie nas zaplatać. W uczucie...W inną miłość. I popłynął walc z „Nocy i dni” - ...”pokochaj mnie z całych sił”. A potem Włast & Petersburski – „Już nigdy”. Uwodzeni słuchacze musieli się w tej atmosferze zgodzić z Agnieszką Osiecką, że „w taki wieczór każdy kogoś kocha, albo mu się zdaje, że tak jest”. I tak dopowiadała Magda Umer – Agnieszce – wersety o przemijaniu miłości.

- Aby coś mogło przeminąć, musi się to coś pojawić. Są tacy ludzie, którzy nie mają czego żałować, bo nic się nie pojawiło...Przekonywała subtelną ironią Jonasza Kofty – „szkoda róż – szkoda nas – spoza chmur nie ujrzymy już gniazd”. Zresztą nie każdemu to gniazdo bywa niezbędne. No cóż – samo życie to trochę szaber – rzadko czyste jest...Wtedy ci potrzebna szklaneczka whisky i...już niebytu ciepły plusz – jest tuż...Umer dowiodła, że w jej interpretacji Jan Kochanowski - to nieprzemijająca zaduma na życiem w „ śnie, który uczysz umierać człowieka i ukazujesz znak przyszłego wieka...”

„Jeszcze czynny GS – więcej piwa niż łez”. Któż nie zna tej piosenki napisanej przez Agnieszkę Osiecką pospołu z Bułatem Okudżawą? Wszyscy znają, ale kto z młodych wie dzisiaj co znaczy skrót GS? I młoda adeptka studia piosenki prowadzonego przez Magdę Umer w Teatrze Polonia – wyśpiewała – jeszcze czynny dżi es – tak jak jej współczesna wyobraźnia podpowiedziała... I...wtedy Magda Umer pomyliła się w tej piosence takoż, acz jeno w tekście – i musiała śpiewać od początku...A publiczność tego wieczoru była w stanie jej wszystko wybaczyć. Bo potem nastąpiła tzw. sekwencja modlitewna, jak ją nazwała Magda, czyli blok zaśpiewany bez zapowiedzi, a złożony z perełek tekstowych Osieckiej, Przybory, Grechuty i Kofty. Z takim jakby crescendo – życie nie stawia pytań – życie po prostu jest – czasem zębami zgrzyta, a czasem łasi się jak pies. A Ty, który wszystko wiesz – znasz wszystkie kwasy i zasady – powiedz nam – jak to jest – po tamtej stronie lady..?

A w deszczową niedzielę jesienną, po drugiej stronie teatralnej lady stała Lady Melancholia – Magda Umer.

Szkoda tylko, że na tę ladę, nikt po feerii braw, nie rzucił kwiatów. Ale to drobiazg. W powietrzu unosił się jakby zapach groszków i...poezja...

Tadeusz Buraczewski

2010-11-09




Autor

obrazek

Tadeusz Buraczewski
(ostatnie artykuły autora)

ur. w I-szej połowie ub. wieku w Tykocinie. Zwolennik logiki realizmu satyryczno - publicystycznego jak i zamordyzmu oświeconego. Ironista. Inżynier - energetyczny absolwent Politechniki Gdańskiej.