Trefl od pierwszych minut pokazał beniaminkowi, że na zwycięstwo w Ergo Arenie nie ma co liczyć. Nasi gracze wyszli na parkiet skoncentrowani i już po sześciu minutach prowadzili 15:4. Dobrze współpracowali ze sobą Adam Waczyński i Filip Dylewicz, którzy zaprezentowali publiczności kilka dwójkowych zagrań.
W końcówce kwarty na parkiecie pojawił się Paweł Kikowski, który od razu zdobył pięć punktów z rzędu, co pozwoliło sopocianom wygrać pierwszą kwartę 23:14. Niestety rzucający Trefla na początku drugiej kwarty złapał trzecie przewinienie i musiał wrócić na ławkę. Był to początek problemów naszego zespołu. Od stanu 32:19 rywale zdołali doprowadzić do stanu 33:30, głównie za sprawą dobre gry Tauscotta i Goffneya. Nasz zespół w tym czasie przez kilka akcji z rzędu nie był w stanie trafić do kosza.
Sytuację zmieniło dopiero pojawianie się na parkiecie jednocześnie Lorinzy Harringtona i Giedriusa Gustasa. Amerykanin rozgrywał, a Litwin mógł się skupić na zdobywaniu punktów. Gustas na spółkę z Filipem Dylewiczem ponownie wyprowadzili Trefla na wysokie prowadzenie, a obaj gracze tylko do przerwy uzbierali na swoim koncie 22 punkty.
Niestety tradycją staje się już sytuacja, w której nasz zespół rozgrywa bardzo słabo trzecią kwartę. Tym razem, po dwóch udanych akcjach nasza drużyna straciła 15 punktów z rzędu i zrobiło się już tylko 52:51. Z pomocą przyszedł jednak Dragan Ceranić, który przełamał niemoc Trefla i dał początek serii jedenastu punktów naszego zespołu. Po 30 minutach sopocianie znów kontrolowali wynik meczu prowadząc 63:51.
W ostatniej kwarcie rywali dobił Paweł Kikowski, który w tym fragmencie meczu zdobył 11 punktów. Rzucający Trefla trzykrotnie trafił z dystansu i od kilku spotkań widać, że kryzys z początku sezonu ma już zdecydowanie za sobą. Trefl szybko powiększył przewagę i ostatecznie odebrał przyjezdnym nadzieje na dobry wynik. Ostatecznie sopocianie wygrali 79:63.
Był to tak naprawdę mecz na przetarcie dla dwóch nowych zawodników Trefla. Choć obaj statystycznie nie wypadli najlepiej, to obaj robili to co do nich należało. Lorinza Harrington spędził na parkiecie 21 minut i w tym czasie całkiem dobrze radził sobie jako rozgrywający, choć zdarzały mu się jeszcze nieporozumienia z kolegami z drużyny. Slobodan Ljubotina z kolei spędził na parkiecie 9 minut, skutecznie broniąc i stawiając twarde zasłony w ataku.
Najskuteczniejszym graczem meczu był Filip Dylewicz, który zaliczył 23 punkty i 10 zbiórek. - Dziękuję kolegom, którzy kreowali mi pozycje, dzięki którym mogłem zdobyć tyle punktów - mówił skromnie na konferencji prasowej kapitan Trefla. W sumie uzbierał aż 29 punktów rankingowych i razem z Chrisem Burgessem z Zastalu uzbierał ich najwięcej w piątej kolejce TBL.
Poza Dylewiczem bardzo dobre spotkanie rozegrał także Dragan Ceranić. Środkowy Trefla zdobył 12 punktów i 14 zbiórek i nie miał sobie równych pod tablicami. 16 punktów dla Trefla zdobył także Paweł Kikowski, a 14 punktów i 4 asysty dodał Giedrius Gustas.
W drużynie przyjezdnej najlepszym graczem okazał się Kevin Goffney, który uzbierał co prawda 13 punktów, ale przez cały mecz miał problemy ze skutecznością. 12 punktów dodał Daniel Wall, który był głównym autorem pogoni Siarki w trzeciej kwarcie.
Trefl Sopot - Siarka Tarnobrzeg 79:63 (23:14, 22:20, 18:17, 16:12)
Trefl: Dylewicz 23, Kikowski 16, Gustas 14, Ceranić 12, Kinnard 6, Stefański 4, Ljubotina 2, Waczyński 0;
Siarka: Goffney 13, Wall 12, Truscott 10;