Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Trzecie oko - jeszcze jedno spojrzenie na pracę Rady Miasta

Opublikowano: 09.03.2007r.

Tym felietonem, mamy nadzieję stałym, naprawiamy małe faux pas i uzupełniamy "politycznie" spojrzenie na pracę Rady Miasta. Ponadto Mariusz Bzdęga stał się nolens lub volens bohaterem Dwugłosu, więc i kolejna okazja i dobrze sie składa:) Czytajcie, dyskutujcie - im mocniej i więcej, tym lepiej. I nieodzownie: have fun:)




Mariusz Bzdęga*


Radny bezradny?


Po ostatniej sesji obserwatorzy gdyńskiej sceny politycznej mogą powiedzieć: zaiskrzyło. Jest spór. Są emocje. Z sali obrad nie wiało nudą, a to głównie za sprawą radnych Platformy Obywatelskiej. Konflikt jako przyczyna zainteresowania obradami rady nie jest niczym nagannym. Pod warunkiem, że nie upraszczamy zagadnienia do relacji personalnych na linii radny X – prezydent Y. Przyczyna jest znacznie głębsza i bynajmniej nie wynika z potrzeb erystycznych pląsów w stylu KurskiNiesiołowski. Idąc dalej. Tu nie chodzi również o poprawki zaproponowane przez poszczególnych radnych. Poprawki są w tym wypadku treścią, a przyczyna konfliktu ma w swojej istocie formę. Formę istotną z perspektywy funkcjonowania miasta. Na ostatniej sesji byliśmy świadkami walki o sposób prowadzenia prac w naszej Radzie.

Konfrontacja to dość osobliwa. Po pierwsze niewyraźnie zarysowują się tutaj adwersarze konfliktu. Po jednej ze stron stoi grupa dążąca do uczynienia z Rady narzędzia całkowicie kontrolowanego przez władzę wykonawczą. W jej skład wchodzą: prezydenci, wysocy urzędnicy oraz część radnych, niezależnie od przynależności klubowej. Źródła takiego podejścia są skomplikowane i z pewnością nie do końca odgadnione.

Prezydenci nie są zainteresowani poważnym, merytorycznym udziałem Rady w procesie tworzenia lokalnego prawa. Przyczyna takiej postawy jest prosta: władza wykonawcza chce mieć jak najwięcej kontroli nad sytuacją. Prezydent Wojciech Szczurek wielokrotnie podkreślał, że w Radzie Miasta jest miejsce na debatę, ale na poziomie komisji. Po ostatnich doświadczeniach śmiem twierdzić, że twierdzenie Pana Prezydenta to fikcja. Od początku kadencji radni Samorządności nawet na komisjach głosowali blokiem praktycznie w każdej, nawet najdrobniejszej sprawie (istnieje jeden wyjątek od tej zasady), choć argumenty „za” wydawały się silne. Również na sesjach „działała” dyscyplina.

Wysocy urzędnicy również nie są zainteresowani zbytnią aktywnością radnych. Samorządowcy żądają jakichś uzasadnień, chcą zobaczyć strategie, zadają kłopotliwe pytania, polemizują. Kiedy argumentuję, że zostałem wybrany między innymi, by kontrolować ich pracę, robią wielkie oczy. Dla urzędników jedynym punktem odniesienia są prezydenci. Kiedy szef daje zły przykład pracownikowi, ten zaczyna popełniać te same błędy co zwierzchnik. Kiedy prezydent nie liczy się ze zdaniem radnego, z tym zdaniem przestaje się również liczyć urzędnik.

Wreszcie trzecia, najtrudniejsza do zidentyfikowania grupa. Sami radni. Tu przyczyny minimalizowania własnej roli są wielopłaszczyznowe. Konformizm, lęk przed politycznymi zwierzchnikami, grzech lenistwa, marazm i zwykły ludzki strach przed wystąpieniami publicznymi. Raz jeszcze podkreślę, te problemy dotykają wszystkich radnych, niezależnie od przynależności klubowej. Jednak najgłębiej jest nimi przesiąknięta Samorządność, którą zniewala wszechobecna dyscyplina partyjna.

Po drugiej stronie stoi również nie do końca zidentyfikowana grupa. Jak się Państwo domyślają, to ci spośród radnych, którzy są zainteresowani istotnym udziałem rady w procesie podejmowania wszelakich decyzji związanych z funkcjonowaniem miasta. W jej skład wchodzi większość opozycjonistów. Można pokusić się nawet o wymienienie kilku nazwisk: Szemiot, Horała, Geremek, Krzyżankowski . Dla nich Rada jest jedyną możliwością wpływania na procesy zachodzące w mieście. Nie daję głowy, że każdy z jedenastki radnych opozycji to bojownik gotowy ścierać się z władzą wykonawczą o swoje ustawowe prawa. Jedno jest jednak pewne: ani PiS-u ani Platformy nie gnębi choroba dyscypliny klubowej, o czym sam się dobitnie przekonałem podczas jednego z głosowań (w grudniu na sesji większość moich kolegów z PO głosowała z Samorządnością, choć ja na forum Rady optowałem za wstrzymaniem się od głosu). Stawiam również tezę, że znaczna część radnych Samorządności posiadających w miarę niezależną pozycję, cywilną odwagę i wreszcie własny rozum, może być w pewnym stopniu zainteresowana w miarę swobodną możliwością wyrażania swoich opinii na forum rady, pomimo zgoła innego stanowiska władzy wykonawczej. W granicach politycznego rozsądku osoby te byłyby skłonne w niektórych sprawach głosować zgodnie z własnym sumieniem. Do tego potrzebne jest jednak zdjęcie kagańca dyscypliny partyjnej.

W kampanii wyborczej Platforma Obywatelska szła z hasłami odzyskania dla mieszkańców Rady Miasta. W poprzedniej kadencji Rada cierpiała ze względu na brak osobowości. Nie było miejsca na poważną debatę. Nie uświadczyliśmy konstruktywnej opozycji. Władza wykonawcza podporządkowała sobie władzę uchwałodawczą. Władza uchwałodawcza straciła realny wpływ na przebieg wydarzeń. Jej rola została zmarginalizowania. PO Gdynia jako fundament swojej filozofii samorządowej wpisała zmianę tego stanu rzeczy. W filozofii Platformy należy podkreślić słowo „odzyskać”. W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych Rada wyglądała zupełnie inaczej. Było to miejsce konstruktywnych sporów, czasem kłótni. Ale na skrzyżowaniu ludzkich egoizmów rodziły się dobra wspólne. Dziś ponownie pragniemy uczynić z Rady miejsce, w którym radni mają realny wpływ na stanowienie miejscowego prawa. Można cynicznie powiedzieć: „mieszkańcy odmówili Wam tego prawa”. Zgoda. Przegraliśmy wybory. Tylko czy to wystarczająca podstawa, by każdy z pomysłów opozycji był z góry odrzucany?

Wróćmy do sesji. O co poszło? Każdy spór ma swoją przyczynę oraz punkt zapalny, swoistą beczkę prochu, która często wybucha w najmniej oczekiwanym momencie. Wybuch nastąpił w chwili, kiedy dwóch radnych PO Gdynia (Bogdan Krzyżankowski i piszący te słowa) zdecydowało zgłosić szereg poprawek do gminnych programów przeciwdziałania alkoholizmowi i narkomanii. Historia walki o poprawki do programów to historia drogi przez mękę. Podczas analizy materiałów przygotowanych na sesję Rady Miasta uwagę radnych PO zwróciły stosowne projekty. Podczas analizy dokumentów nie znaleźliśmy ani słowa o diagnozie problemu. Cele wynikały z powietrza. Dodatkowo okazało się, że Gdynia nie posiada strategii rozwiązywania problemów społecznych, choć obliguje ją do tego ustawa o pomocy społecznej. Programy były przez to niepełne. Już na pierwszy rzut oka kilka spraw można było poprawić. Po konsultacjach ze środowiskami terapeutycznymi klub PO przygotował kilka istotnych innowacji. Część została zgłoszona na Komisji bezpieczeństwa, reszta na Komisji zdrowia. Spodziewaliśmy się, że niektóre przepadną, ale nikomu nie przyszło do głowy, że Pani Prezydent Ewa Łowkiel zarekomenduje radnym Samorządności do odrzucenia dosłownie wszystkie. Od radnych Samorządności zażądano głosowania zgodnie z dyscypliną klubową. Nie w każdym wypadku podjęto z nami polemikę. W pewnej chwili prezydent po prostu wyszła z sali obrad. Radni Samorządności po odrzuceniu kilku poprawek zdecydowali o przeniesieniu posiedzenia komisji na inny dzień. Jak się później okazało, spotkaliśmy się tylko po to, by i tak odrzucić zgłoszone przez nas poprawki. Dyscyplina klubowa na poziomie komisji, brak dialogu z opozycją, odrzucanie poprawek w oparciu o względy polityczne, a nie merytoryczne. Tak nie powinna wyglądać praca w radzie miasta.

Również na sesji Samorządność głosowała dyscypliną. Na początku miano do nas pretensje, że wnosimy poprawki bez przepracowania ich na komisjach (między innymi moja autorska poprawka poświęcona ulgom dla doktorantów na przejazdy autobusowe). Nie polemizowano z uzasadnieniem. Dyscyplina zadziałała. Poprawka przepadła. Później miano do nas pretensje, że poprawki do programów alkoholowych i narkotykowych „pchaliśmy” na komisach. I te poprawki przepadły. Dyscyplina zadziałała. I jak tu w takich warunkach pracować?

Przez ostatnie miesiące ulubioną opinią radnych Samorządności formułowaną w stosunku do radnych Platformy było twierdzenie, że jesteśmy nowi, nie doświadczeni i z pewnością dlatego popełniamy pewne błędy, a nasze stanowiska są nie do końca przemyślane. W tym miejscu pragnę podziękować radnym Samorządności za przyspieszony kurs o nazwie: „Co to znaczy być radnym opozycji w Gdyni”. Na komisjach nas przegłosujecie. Na sesjach nas przegłosujecie. Bez względu na to co mówię i jak mówię, zostanę przegłosowany. Mój problem to moja opozycyjność. Mimo wszystko, po kilku dniach ciężkiej pracy nad projektami uchwał chcę, aby prezydenci mieli przynajmniej czas by mnie wysłuchać. Nie zgadzam się z marginalizowaniem mojej roli w imię politycznych interesów grupy rządzącej.

Przyznaję, brzmi to jak wyznanie osoby bezradnej wobec zastanej rzeczywistości. Aby nie wyjść na politycznego impotenta, pragnę wyrazić przekonanie, że na bank PO Gdynia będzie nadal robić swoje. Niezależnie od okoliczności. Poza tym, być może w oparciu o splot przypadkowych wydarzeń, wyciągnąłem zbyt pochopne wnioski. Pożyjemy – zobaczymy.

Na koniec chciałbym odnieść się do wirtualnego konfliktu między mną a Panią Prezydent Ewą Łowkiel. Przykro mi to pisać, ale mam nieodparte wrażenie, że koledzy radni Horała i Trzebiatowski specjalnie wyolbrzymiają problem i podkręcają atmosferę (najgłębsze ukłony w kierunku kolegi Horały). Znacznie bliżej mi do diagnozy radnego Trzebiatowskiego. To normalne, że ludzie się spierają o rzeczy ważne. Często zdarza się, że źle odczytują swoje intencje. Bywa i tak, że w trakcie dyskusji pojawiają się nie zawsze dobre emocje. Robienie z tego afery, śmichy chichy lub szukanie zbyt daleko idących podtekstów jest nieuzasadnione. W przyszłości proszę zwracać większą uwagę na to co mówię, a nie do kogo.


Mariusz Bzdęga w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 3. (Działki Leśne, Grabówek, Leszczynki, Witomino - Radiostacja, Witomino - Leśniczówka, Chwarzno – Wiczlino.).Reprezentuje Platformę Obywatelską.

www.mariuszbzdega.pl



Autor

obrazek

Mariusz Bzdęga
(ostatnie artykuły autora)

Radny Miasta Gdyni (2006-2010) z okręgu 3. (Działki Leśne, Grabówek, Leszczynki, Witomino - Radiostacja, Witomino - Leśniczówka, Chwarzno - Wiczlino.).Reprezentuje Platformę Obywatelską.