- Przemawiam tutaj do was nie jako polityk tylko jako obywatel, jako jeden z setek ludzi, dla których ta katastrofa była strasznym przeżyciem osobistym. Przemawiam także jako prawnik. Na jakiej podstawie fragment chodnika Krakowskiego Przedmieście został zamknięty (odgrodzony barierkami - red.) - mówił prezes PiS do ludzi, którzy zebrali się pod Pałacem Prezydenckim i do tych, którzy tak jak on, dołączyli do tłumu po mszy w archikatedrze pw. św. Jana Chrzciciela.
Prezes PiS: Ta sprawa musi zakończyć się z honorem
Jest druga sprawa - musimy walczyć o Polskę, ale nie możemy walczyć inaczej niż razem z Kościołem. I dlatego sprawa tego krzyża musi być załatwiona razem z Kościołem. Ja sobie wyobrażam, że jest to możliwe. Jest komitet budowy pomnika, który ma różne interesujące propozycje. Jest możliwość uzyskania takiego stanu, który będzie możliwy przyjęcia dla wszystkich, który będzie oddaniem honoru tym, którzy tutaj, można powiedzieć, walczyli, byli bici, obrażani, a także tym, którzy mają niekiedy inne poglądy - przemawiał na zaimprowizowanym podwyższeniu Jarosław Kaczyński otoczony przez "obrońców krzyża".
Prezes PiS zaapelował do Bronisława Komorowskiego, by podjął w tej sprawie decyzję i skłonił do jej podjęcia swoich politycznych przyjaciół. - Ta sprawa musi się zakończyć z honorem, mamy prawo tego od władzy oczekiwać - mówił Kaczyński. Na koniec prezes poprosił o spokojne rozejście się do domów uczestników manifestacji.
Policja: przepychanki, pyskówki, ale w sumie spokojnie
Według szacunków służb porządkowych, przed Pałacem było w sumie ok. 2 tys., wśród nich m.in. uczestnicy mszy św. w intencji ofiar, oraz "marszu pamięci". Przyszli też zwolennicy przeniesienia krzyża, który ustawiono przed Pałacem w trakcie żałoby po katastrofie, a także gapie.
Pod krzyżem odśpiewano m.in. hymn państwowy. Część osób skandowała "Krzyże do góry, różańce w dłoń. Bolszewika goń, goń goń...". Jak powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński, mimo kilku incydentów było dość spokojnie. - Dochodziło do utarczek słownych pomiędzy osobami, które się tu zgromadziły. Mieliśmy też jedną przepychankę - najbardziej agresywny z jej uczestników został przewieziony na komendę, kolejnego wylegitymowaliśmy. Był też incydent ze złamaniem krzyża, który przyniósł jeden z uczestników zgromadzenia - dodał Karczyński.
W katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem 10 kwietnia zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.