Smród, nekrofilia, żołnierze i trzy krzyże. "Premiera "Makbeta" w Operze Bałtyckiej
Katarzyna Wysocka
Niedzielna premiera zapowiadała się smakowicie. Szekspir w Gdańsku zdobył już zaszczytne lokum i serca mieszkańców Pomorza. Twórcy Międzynarodowego Festiwalu Szekspirowskiego zrobili wiele dobrego, dzięki czternastu wydaniom festiwalu wyedukowana została znacząco i uwrażliwiona spora liczba widzów. Marek Weiss wiele ryzykował zatem, wystawiając dzieło Szekspira krótko po dorocznym, gdańskim festiwalu z zamiarem wpisania go w dramatyczne wydarzenia strajków grudniowych. Z jakim skutkiem? Niektórzy przecierali oczy ze zdumienia, inni kręcili się w fotelu, nieliczni oklaskiwali każdą scenę, doceniając poszczególnych solistów. Standardowe reakcje uprzejmej publiczności (wśród której dostrzec można było między innymi arcybiskupa Józefa Życińskiego z „obstawą” ). Niektórzy uprzejmi nie byli i wyszli w przerwie (a może dlatego, że w całym budynku czuć było smród wydobywający się z instalacji sanitarnych?).
Instytucja stojąca na straży kultury wysokiej powinna z dbałością podchodzić do sztuki, szczególnie, jeżeli chodzi o widowisko teatralne, mające być kompozycyjnie jednorodne, klarowne i uniwersalne. „Makbet” w reżyserii dyrektora Opery Bałtyckiej zaskoczył prostymi rozwiązaniami choreograficznymi i scenicznymi, niejasną symboliką, nagromadzeniem niewyszukanych i niepotrzebnych gestów, wpisaniem Szekspira w siermiężną stylistykę teatralną, oscylującą między operą, targowiskiem a szkółką niedzielną. Może William ze Stratfordu nie poczytałby tego za ujmę, jednak współczesny odbiorca tragedii szekspirowskiej pogubił się niewątpliwie. Zobaczyliśmy bowiem umundurowane (coś jakby rezerwa lub partyzantka, a nie regularne wojsko) postaci dramatu, z Makbetem i Banco (Daniel Borowski) na czele, Lady Makbet w urojonej ciąży wywołanej potrzebą zbrodniczej władzy, ciąży pasożytującej na ofiarach, w tym przez kontakt z trupem Dunkana, staliśmy się świadkami stoczniowego powstania w pakiecie z bogoojczyźnianą retoryką, trzema krzyżami i stoczniową bramą. W opozycji do tych realności stanęły czarownice w…halkach, tenisówkach i kapciach, tyleż straszne, co wzbudzające uśmiech i politowanie.
foto: mat.promocyjne Opery Bałtyckiej
Pochylona scena, schody i zapadnie w tym przedstawieniu spowalniały tempo. Aktorzy wielokrotnie wchodzili na scenę zbyt późno, rozbijając rytm spektaklu. Do ciekawej wizualizacji doszło w momencie wejścia na widownię damskiego i męskiego chóru oraz wszystkich solistów. W trakcie „nadawania” ponadczasowych znaczeń poprzez śpiew indywidualny i zbiorowy dokonywała się dokładna „lustracja” widzów i aktorów. Był czas na weryfikację mody i urody ( wielu aktorów w momencie zetknięcia z publicznością nie umiało utrzymać roli ). Chóry damskie i męskie nie zaskoczyły nowymi rozwiązaniami choreograficznymi, wykorzystując najprostsze gesty do oddania nastroju i patosu zdarzeń.
Perłami samymi w sobie okazały się oczywiście muzyka Giuseppe Verdiego oraz partie solowe Makbeta (Vittorio Vitelli, baryton) i Lady Makbet (Katarzyna Hołysz, mezzosopran). Oboje popisowo śpiewali, uzupełniając się energią i siłą przekazu. Hołysz pokazała wyjątkowe umiejętności głosowe, perfekcyjnie wykonując jedną z najtrudniejszych operowych partii kobiecych. Vitteli, gwiazda mediolańskiej La Scali, zyskał uznanie za czystość i barwę śpiewu, aktorsko radząc sobie średnio. Oboje posiedli umiejętność skupiania uwagi dzięki wyrazistości scenicznej i zaangażowaniu oraz podstawowej wręcz potrzebie opowiedzenia tragicznej historii szaleńców, których los stawiał przed ciągłymi wyborami. Namiętne i atawistyczne czerpanie przyjemności z panowania nad innymi wbrew porządkowi boskiemu i ludzkiemu to zasadnicze elementy tej historii. Wespół z nimi podążały: łamanie charakterów, zaszczepianie lęków, podburzanie, delektowanie się krwawymi zdobyczami, eliminowanie przeszkód i ustawiczna gotowość do nieuczciwości i zbrodni. Motywem przewodnim Verdi i Weiss uczynili odwieczną prawdę zbrodniarzy: cel uświęca środki, a każda władza musi żywić się ofiarami. U Szekspira człowiek jest wpisany w porządek przeznaczenia, gdzie odebrać mu można siły i rozum i gdzie nie ma nadziei. U Weissa nadzieja jest, w modlitwie i idei ruchu społecznego szukającego sprawiedliwości. Szekspir poruszająco zbudował dzieło o odwiecznej tęsknocie za mitem i mirażem władzy absolutnej, z wszelkimi konsekwencjami dla humanizmu. Wydaje się, że reżyser gdańskiego „Makbeta” zdołał jedynie wyłowić detale tych odwiecznych dylematów i sprowadzić je do banału. Zabieg kolażu Szekspira i sierpnia 80. okazał się wyłącznie przykładem dostosowania sztuki do okresowego, rocznicowego zapotrzebowania, był zrobiony ku zadowoleniu tych „co wiedzą mało. I mniej niż mało. I wreszcie tyle co nic” (nieustannie aktualny „Koniec i początek” Wisławy Szymborskiej).
Szekspir i Verdi wyszli z premiery obronną ręką – zyskali już pośmiertną sławę. W jakim kierunku zmierza reżyser Marek Weiss, wie tylko on właśnie.
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Premiera "Makbeta" w Operze Bałtyckiej: fragment finału(audio) i ukłony . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Giuseppe Verdi - Makbet
premiera w Operze Bałtyckiej 5 września 2010
libretto Francesco Maria Piave na podstawie tragedii Williama Szekspira pod tym samym tytułem
inscenizacja i reżyseria: Marek Weiss
Projekcje - Marek Zygmunt
Wykonawcy: (5, 7, 9, 11 września 2010)
Makbet: | Vittorio Vitelli (5,7,9.09), Leszek Skrla (11.09), |
Lady Makbet: |
Katarzyna Hołysz (5,7.09), Magdalena Meziner (9,11.09), |
Banko: |
Daniel Borowski (5,11.09), Adam Palka (7,9.09), |
Makduf: | Paweł Skałuba (5,7,11.09), Adam Zdunikowski (9.09), |
Malkolm: | Aleksander Kunach, |
Dama Lady Makbet: | Karolina Sikora (5,9.09), Ewelina Wojciechowska (7,11.09), |
Zbir / Lekarz: | Piotr Nowacki (5,9.09), Andrzej Malinowski (7,11.09), |
Chór i Orkiestra Opery Bałtyckiej
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl