Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nierówna walka o prezydenckie fotele w Trójmieście

Opublikowano: 26.08.2010r.

Prezydenci Adamowicz i Szczurek nie mają rywali, którzy mogliby im zagrozić w listopadowych wyborach. PiS i SLD wystawią kandydatów, ale tylko by ich wypromować, a nie wygrać. Zmiana prezydenta może nastąpić jedynie w Sopocie.

 

Na trzy miesiące przed wyborami samorządowymi Prawo i Sprawiedliwość nie ma kandydata na prezydenta Gdańska, choć politycy tej partii zapowiadali, że przedstawią go już na początku tego roku, żeby dał się dobrze poznać gdańszczanom. Nikt z czołowych polityków PiS w Gdańsku nie chce podjąć się tej misji, bo zdają sobie sprawę, że jest skazana na porażkę. PO i prezydent Paweł Adamowicz mają tu wysokie poparcie. - Nikt się nie pali, bo kto by miał ochotę na kopanie się z koniem - stwierdza Jacek Kurski, europoseł PiS, który kilka miesięcy temu zadeklarował, że jest gotów kandydować na prezydenta Gdańska. - Ja też się nie palę, bo realizuję się w Parlamencie Europejskim, ale jestem do dyspozycji partii i jeśli nie będzie innego kandydata to wystartuję.

Tymczasem działacze PiS nie chcą, by Kurski kandydował, podobno przeciwny temu jest także prezes Jarosław Kaczyński. - Niech europoseł pilnuje swojego regionu wyborczego - stwierdza Hanna Foltyn-Kubicka, szefowa PiS w Gdańsku.

Chętnych brak, nie tylko dlatego, że szanse pokonania Pawła Adamowicza są nikłe, ale również z powodów finansowych. Kandydat na prezydenta musi bowiem z własnej kieszeni wyłożyć na kampanię kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ostatecznie może się więc okazać, że będzie to musiał zrobić Kazimierz Koralewski, szef PiS-u w radzie miasta Gdańska.

SLD, w koalicji z innymi lewicowymi ugrupowaniami, wystawi w Gdańsku Jolantę Banach. Kilka lat temu wystąpiła z Sojuszu i razem z Markiem Borowskim założyła Socjaldemokrację Polską. Mimo że od lat nie udziela się na scenie politycznej, to nadal jest najbardziej rozpoznawalną twarzą lewicy w naszym regionie. Przebić jej kandydaturę mogłaby tylko Jolanta Senyszyn. - Byłaby świetnym kandydatem zarówno na Gdańsk, jak i Gdynię - potwierdza Jarosław Szczukowski, szef SLD na Pomorzu.

Tymczasem Senyszyn prawdopodobnie wystartuje na prezydenta Krakowa. Tamtejsze SLD ma bowiem wątpliwości, czy poprzeć obecnego prezydenta Jacka Majchrowskiego. - Rozważana jest moja kandydatura, związałam się już z tym miastem, mam tu mieszkanie, jestem europosłanką z Małopolski - mówi nam prof. Senyszyn.

Tak czy owak, kandydatka lewicy nawet ze znanym nazwiskiem, również nie ma zbyt dużych szans na wygranie w mateczniku PO.

Podobnie sytuacja wygląda w Gdyni. Miastem rządzi Wojciech Szczurek i pewnie w listopadzie znowu okaże się bezapelacyjnym zwycięzcą. Tam za to PiS nie cierpi z braku kandydatów, ale raczej z ich nadmiaru. Chęć kandydowania wyraziła już czwórka działaczy - poseł Zbigniew Kozak, radna sejmiku Katarzyna Stanulewicz, radny Gdyni Marcin Horała oraz Roman Dambek, prezes Kaszubsko-Kociewskiego Stowarzyszenia im. Gryfa Pomorskiego. - Oni chcą kandydować, ale nie po to, żeby wygrać ze Szczurkiem, bo to niemożliwe, ale żeby umocnić swoją pozycję w partii i znaleźć się na dobrym miejscu na liście w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych - mówi nam anonimowo jeden z działaczy PiS.

O tę samą stawkę gra Andrzej Różański, o którym wiadomo już, że będzie kandydatem SLD na prezydenta Gdyni.

Różański pięć lat temu był posłem, zasłynął tym, że zasiadał w komisji śledczej w sprawie PKN Orlen. Od tamtego czasu znajdował się jednak w politycznym "niebycie" i teraz próbuje na nowo wypłynąć.

Najciekawiej zapowiada się rywalizacja w Sopocie, gdzie wiadomo już, że walka rozegra się między obecnym prezydentem Jackiem Karnowskim, a jego niedawnym zastępcą Wojciechem Fułkiem. Ostatni sondaż GfK Polonia pokazał, że Fułek miałby szanse pokonać Karnowskiego w drugiej turze wyborów. Byłby to pierwszy przypadek w Trójmieście, że wyborów bezpośrednich nie wygrywa urzędujący prezydent. Swoich kandydatów w Sopocie wystawi też PiS i SLD, ale ich nazwiska są jeszcze nieznane i raczej nie mają szans na nawiązanie rywalizacji z dwójką głównych kandydatów.

Termin wyborów samorządowych nie został jeszcze ogłoszony. Prawdopodobnie odbędą się one 14, 21 lub 28 listopada.

Za: trojmiasto.gazeta.pl