Refleksje sierpniowe:Gra w "oczko", czyli "Nie graj Wojtek!"

Opublikowano: 23.08.2010r.

Refleksja sierpniowa Zbigniewa Radosława Szymańskiego-godna uwagi i dyskusji. Zapraszamy do wypowiedzi obywatelskich.

 

 

 

 

Gra w „oczko”, czyli „Nie graj Wojtek!”

Zbigniew Radosław Szymański

 

Kiedy 30 lat temu do gry w oczko z wytrawnymi szulerami zasiadła grupa amatorów, nowicjuszy w szachrajskich sztuczkach, mieliśmy nadzieję, że tym razem śmiałość i bystrość umysłu a przede wszystkim śmiała wizja i altruizm graczy, którym kibicowaliśmy zwycięży. Niestety hazard wciąga. Gracze szybko zaakceptowali fakt, że gra się znaczonymi kartami i zamiast wyciągnąć w porę colta, jak zwykł to robić dzielny szeryf grany przez Gary Coopera(aktora, który nieco później spoglądał z plakatu wyborczego Solidarności) i zrobić to, co zrobili dzielni Rumuni, szybko doszli do wniosku, że oszustwo popłaca.

Przez 30 lat dawni amatorzy stali się zawodowcami, znacznie poszerzając repertuar szulerskich sztuczek. Mimo upływu lat ich zamiłowanie do hazardu nie zmalało, czego przykładem niedawna rozgrywka w Black Jacka, rozgrywka która wciąż trwa mimo faktu, że usłużna Komisja Sejmowa i Sąd, wmawiają nam, że żadna rozgrywka się nie toczy. Toczy i toczyć będzie dopóki te resztki Polski jakie jeszcze gdzieniegdzie się ostały da się dorzucić do puli.

Oczko, 21 punktów. 21 postulatów. Dzisiaj po latach zastanawiam się czy rzeczywiście była to przegrana szulerów, czy też obie strony tak daleko zapędziły się w sztuce blefowania.

Przypatrzmy się tym w pocie czoła ciułanym punktom. Postulat pierwszy to; „Zalegalizowanie niezależnych od partii i pracodawców związków zawodowych” .

Szulerzy, nie bez ociągania się, oddali ten punkt stronie przeciwnej, dobrze wiedząc, że w dalekosiężnych ich planach(ja oszustom i krętaczom inteligencji nie odmawiam) po rozgrabieniu wszystkiego co wspólne, związki zawodowe staną się już nie obrońcami praw pracowniczych ale obrońcami przywilejów i synekur swoich działaczy, wśród których znajdzie się pewnie miejsce dla emerytowanych byłych graczy. Dzisiaj zamiast dziesięciomilionowego związku zawodowego Solidarność mamy kilkadziesiąt kanapowych związków, w których ilość działaczy znacznie przewyższa ilość zrzeszonych w tych związkach pracowników.

 

Drugi punkt, czyli postulat „Zagwarantowanie prawa do strajku” wynikał z tego pierwszego. Kto będzie strajkował w zakładzie prywatnym? O ile w państwowym to wiadomo, „czy się stoi czy się leży”, o tyle w prywatnym wynagrodzenie zależy tylko od dobrej woli właściciela, czyli pracodawcy. Że są jakieś PIP-y, Sądy Pracy? Nie bądźmy naiwni. Pewnie każdy z nas(no chyba, że sam się stał pracodawcą, jak te miliony jednoosobowych firm) obserwował działanie tych służb, jak to po kontroli(oczywiście zapowiedzianej) wychodzą z kontrolowanych przedsiębiorstw z pełnymi siatkami różnych dóbr. Zagwarantowanie pracownikom prawa do strajku było jak najbardziej na rękę ówczesnej władzy nadając dotychczasowym, mniej lub bardziej spontanicznym, pojawiającym się cyklicznie mniej więcej co dekada przerwom w pracy, charakter zorganizowany.

Mogłoby się zdawać, że postulat trzeci: „Przestrzeganie zagwarantowanej w Konstytucji wolności słowa, druku i publikacji” powinien być pierwszym, głównym postulatem. Tu jednak wypada zastanowić się, czy teraz, gdy wolność słowa doprowadzona została do absurdu, czyniąc ze słowa, które ponoć było pierwsze, jego karykaturę , czy strona rządowa zgadzając się na ten postulat nie wykazała się istnym makiawelizmem?. Jakoś społeczeństwo, mimo istnienia cenzury było znacznie lepiej poinformowane o tym co się w Polsce i na świecie dzieje, dużo lepiej wyedukowane niż obecne, ogłupione nadmiarem niestrawnej słownej papki. No i dzieła tych cenzurowanych mistrzów słowa miały znacznie większy ciężar gatunkowy niż dzisiejsza radosna paplanina młodych, nieskrępowanych żadnymi ograniczeniami twórców. Szulerzy doskonale wiedzieli, że w nadmiarze informacji utopią prawdę. Tak więc ścisłe zastosowanie się do ówczesnej Konstytucji, która wolność słowa gwarantowała nie było niczym rewolucyjnym. Zresztą i ta Konstytucja(no może poza dodanym przez Gierka punktem o dozgonnej przyjaźni sąsiedzkiej) była znacznie lepsza niż obecna, jakżeż ułomna.

Punkt czwarty: „Przywrócenie do poprzednich praw ludzi zwolnionych z pracy po strajkach w 1970 i 1976 i studentów wydalonych z uczelni za przekonania, zniesienie represji za przekonania.” , wydaje się oczywistym. Nie można nikogo wykluczać z gry, bo każdy gracz to dla wytrawnego szulera gwarancja przyszłych zysków.

 

Podobnie punkt piąty: „Podanie w środkach masowego przekazu informacji o utworzeniu MKS oraz opublikowanie jego żądań” nie wydaje się żadnym ustępstwem, lecz zwykła pokerową zagrywką. Wiadomo było, że mimo kiepskiej, blokowanej przez władze telefonii, wiadomości ze Stoczni Gdańskiej rozchodziły się szybciej niż myśl ówczesnych decydentów. Prawdę zresztą można było poznać tak jak i obecnie otwierając gazety. Nie żeby ta prawda była tam drukowana in extenso, ale na zasadzie „jest dokładnie odwrotnie niż piszą”. Niestety, przez te 30 lat, zniesienie cenzury i informowanie o wszelkiej, często niewiele wartej dookolności uśpiło naszą czujność, co zaowocowało masowym ogłupieniem i zinfantylizowaniem naszych poglądów. Zamiast wyjść do ludzi i świata, by naocznie przekonać się gdzie jest pies pogrzebany wolimy włączyć telewizor i z puszką piwa w ręku koić sumienia informacją, że pies żyje i wesoło merda ogonem. Nie merda, to psem merdają.

Następny punkt, „Podjęcie realnych działań wyprowadzających kraj z kryzysu” został w stu procentach zrealizowany. Tzn. nie wiem czy pozbyliśmy się kryzysu. Nie wiem nawet czy jakikolwiek kryzys był, czy może był to, jak twierdził Jan Pietrzak ,tylko brat Ozyrysa, którego w szaty kryzysu ubrano by łatwiej manipulować wspólnym, podobno zrujnowanym, majątkiem. Stworzono pasożytniczą elitę zarabiającą grube miliony na rabunku tego co wspólne. Oczywiście te działania są rezultatem nie tamtych zamierzchłych czasów lecz ostatniego dwudziestolecia pookrągłostołowego. W tamtych czasach musiały nam wystarczyć chrupiące bułeczki ministra Krasińskiego. Realizacja tego punktu doprowadziła do całkowitej pauperyzacji społeczeństwa. Ze zbieraczy makulatury i butelek, które to zajęcie przynosiło godziwe zyski, zamieniono nas w zbieraczy puszek po piwie za które nawet moje ulubione nałogi trudno kontynuować. Obecnie to szumne wyprowadzenie kraju z kryzysu ,to zamienienie 40 mld. dolarów długu na 600 mld. co wzbudza zachwyt całego świata, bo głodomór nawet zadłużony jest jednak potencjalnym konsumentem.

Punkt siódmy: „Wypłacenie strajkującym zarobków za strajk, jak za urlop wypoczynkowy, z funduszu Centralnej Rady Związków Zawodowych(CRZZ)”, i ósmy: „Podniesienie zasadniczej płacy o 2 tys. zł” to oczywista fikcja a nie żadne ustępstwo. Gracze i ich kibice przerażeni, że i ta resztka, która im jeszcze w kieszeni została bedzie rzucona na stół, ani myślą upominać się o obiecane pieniądze. Zresztą nowa kasta szulerów, tak dobrze wyedukowana na sztuczkach poprzedników wpadła na znakomity pomysł, by zaspokoić żądania społeczne rzucając każdemu obywatelowi po świadectwie udziałowym. Pomysł wart Nobla, bo nie tylko nie musieli wydać niczego z kasy, którą zawładnęli ale jeszcze wyciągnęli od nas kilka groszy. Nam nie przybyło, im nie ubyło zaś główny pomysłodawca Lewandowski jest teraz jako europoseł przyjmowany entuzjastycznie na brukselskich salonach. I słusznie, bo to przekręt stulecia.

Kolejny punkt: „Zagwarantowanie wzrostu plac równolegle do wzrostu cen” szybko stał się zupełnie niepotrzebny. Wzrost cen, po początkowym szoku związanym z planem Balcerowicza nie jest aż tak wielki, bowiem hazard ma to do siebie,że lubi długie rozgrywki a zagłodzenie przeciwnika oraz kibiców, przy tym konsumentów, nie leży w interesie graczy.

Punkt dziesiąty: „Realizowanie pełnego zaopatrzenia rynku. Eksport wyłącznie nadwyżek.” to istne curiosum. Rynek przecież zaopatrzony był. Wystarczyło przejść się po sieci sklepów typu „Pewex”. Tyle, że tak jak wtedy, można było sobie jedynie o kupnie pomarzyć(ceny w dolarach), tak i teraz możemy towar pooglądać wyłącznie przez szybę. No może poza siecią tanich jatek w rodzaju „kałland”, gdzie możemy towar nawet dotknąć i bywa, że nie nabawimy się trądu.

Zniesienie cen komercyjnych oraz sprzedaży za dewizy w tzw. eksporcie wewnętrznym.”

Z tym problemem uporano się bardzo łatwo. Po prostu wszystkie ceny stały się komercyjne a o sprzedaż za dewizy sami się staramy chcąc dostać się do strefy euro.

Punkt dwunasty: „Wprowadzenie zasady doboru kadry kierowniczej na zasadach kwalifikacji, a nie przynależności partyjnej oraz zniesienie przywilejów Milicji Obywatelskiej, Służby Bezpieczeństwa i aparatu partyjnego.” zostawiam bez komentarza. Zwłaszcza dzisiaj, gdy działacze PO oraz ich mniej lub bardziej pejsaci kuzyni zawłaszczyli wszystko co tylko zawłaszczenia warte, gdy absolwenci wyższych uczelni obsługują kasy w marketach, każdy widzi jak jest. No chyba że całkiem oślepł czytając Gazetę Wyborczą i oglądając TVN.

O punkcie trzynastym: „Wprowadzenie bonów żywnościowych na mięso”, który przez jakiś czas rzeczywiście został wdrożony, wielu z nas dzisiaj w skrytości ducha marzy. Gdyby tak można było znowu kupić prawdziwą polską wędlinę, mleko, które da się nastawić na zsiadłe(młodym wyjaśniam, że to najlepszy środek na kaca), to niechby wróciły bony żywnościowe. Może zastanówmy się, czy nie przywrócić tych bonów na wyroby tak miłe podniebieniu, choć niezgodne z zabójczą normą europejską?

Punkt czternasty: „Obniżenie wieku emerytalnego- dla kobiet do 50 lat, dla mężczyzn do 55, lub zapewnienie emerytur po przepracowaniu w PRL 30 lat dla kobiet i 35 dla mężczyzn”

nigdy wprowadzony nie został. Co więcej jest przedmiotem kontrowersji do dnia dzisiejszego. Przeciwnicy szulerów sprzed 30 lat i ich uczniowie rozgrywają teraz swoją partię namawiając społeczeństwo by zechciało pracować in saecula saeculorum. Czyż to nie fascynujące patrzeć jak w tym wyścigu szczurów dziadkowie i babcie, na wózkach inwalidzkich, o kulach, czy też niesieni przez rodzinę, biegną do mety. Mety, którą zna tylko dobry(?) Bóg. To już nie zwykły hazard, to sport ekstremalny.

Poprawienie warunków pracy służby zdrowia” - tu może będę odrobinę demagogiczny, ale jako osoba wielokrotnie przez tę służbę doświadczona mam chyba do tego prawo- rzeczywiście dokonała się. No może poza krótkim epizodem, kiedy to min. Ziobro pozaszywał lekarzom kieszenie, co słusznie wzbudziło wściekłość zainteresowanych. I samych pacjentów, którzy ocalenia szukają nie w kunszcie lekarza, ale we wciśniętej w jego kieszeń kopercie.

Punkt siedemnasty:”Zapewnienie odpowiedniej ilości miejsc w żłobkach i przedszkolach” stał się bezprzedmiotowy, bo kto by w tym powszechnym pędzie do wygranej zabawiał się w płodzenie dzieci?

Podobnie zresztą ma się chyba sprawa z punktem osiemnastym: „Wprowadzenie płatnych urlopów macierzyńskich przez 3 lata”. Chociaż może się mylę, ale że w wieku rozrodczym przestałem być jeszcze w XIX stuleciu, mogę być nieobiektywny i niezorientowany.

Postulowane w punkcie dziewiętnastym:”Skrócenie czasu oczekiwania na mieszkania” to jeden z punktów zrealizowanych w stu procentach. Wystarczy tylko kupić od gminy za grosze dom z lokatorami, podnieść o kilkaset procent czynsz, wyrzucić przy pomocy hycli(komornik, firma windykacyjna) lokatorów i już mamy mieszkań na co najmniej kilka pokoleń.

Chociaż zmuszono wiele rodzin do bardzo długiej rozłąki z bliskimi, którzy wyruszyli w świat za chlebem, to niestety nie udało się zrealizować punktu dwudziestego: „Podniesienie diety z 40 do 100 złotych i dodatku za rozłąkę”. Ten dodatek muszą nasi gastarbeiterzy wypracować sobie sami. Najczęściej dzięki wspaniałomyślności służb socjalnych krajów w których udało im się znaleźć pracę.

Za to :”Wprowadzenie wszystkich sobót wolnych od pracy” udało się wyjątkowo. Ten dwudziesty pierwszy punkt, finał rozgrywki-”oczko” to chluba szulerów. Większość z nas ma wolne nie tylko soboty, ale cały ośmiodniowy tydzień. Cieszmy się, wszak idea wolności zawsze była nam bliska.

Kiedy dzisiaj po 30 latach czytamy postulaty uderza ich doraźność spleciona z tymi kilkoma naprawdę ważnymi punktami o znaczeniu ustrojowym. Widać wyraźnie, że to nie była rozgrywka uprzednio ze szczegółami przygotowana, lecz spontaniczne stracie starych hazardzistów z amatorami, przed którymi jeszcze wiele lat terminowania w szulerskim fachu. Dzisiaj wiemy, że nauka nie poszła w las, i że uczeń przewyższył mistrza. Ani ówczesna strona rządowa ani stoczniowcy reprezentujący ogół strajkującego społeczeństwa nie mieli gotowego scenariusza rozgrywki. Strona rządowa raz po raz przerywała partię udając się do centrali w Warszawie po instrukcje. Zgodziła się jak na owe czasy na wiele, jednak bardzo szybko okazało się, że to było tylko dobrze wyrachowane poddanie partii, by za lat niecałe dwa (stan wojenny) uderzyć skutecznie w przeciwnika i przejąć na następne kilkadziesiąt lat inicjatywę. Czy doradcy Solidarności i Jej główny rozgrywający tego nie widzieli? Myślę, że chyba nie. Wśród doradców było wielu prawych i sprawiedliwych patriotów. Co prawda przywódca strony społecznej okazał się po czasie postacią dwuznaczną i nawet zdecydowanym szkodnikiem, jednak jego rola w tej rozgrywce była ważna i zasługuje na uznanie. Czy działał na dwie strony jak sugerują dokumenty i świadkowie, tego pewnie już nie rozstrzygniemy. Coś jednak jest na rzeczy skoro nawet Matka Boska zdjęła z klapy żakietu znaczek z jego podobizną a fabryka produkująca długopisy z jego wizerunkiem zbankrutowała.

Nowością był fakt, że rozgrywka odbyła się bez kryterium ulicznego, i tu duża jego rola , że udało mu się powstrzymać graczy przed działaniami spontanicznymi. Jak uczy późniejsze trzydziestolecie, w którym społeczeństwo nieraz poniosło dotkliwy uszczerbek na zdrowiu, czy to strajkując, czy walcząc o prawdę i bliskie Polakom symbole(jak w przypadku obrony krzyża smoleńskiego) pogarda elit rządzących, nazywających strajkujących terrorystami nieraz doprowadziła do tragedii.

Do tragedii doprowadza także bierność władzy, która nie reaguje na społeczne niepokoje sądząc, że wyżebrane , dzięki pomocy usłużnych łże-mediów poparcie wyborcze daje im glejt do nieliczenia się z kimkolwiek. Przykładem może być niedawna śmierć głodującego w Pruszczu przed budynkiem Urzędu Gminy Remigiusza Thiede, o której to śmierci wójt Franciszek Koszowski.(radzę zapamiętać to nazwisko, czas rozliczeń już bliski) powiedział, „zmarł,bo krew go zalała po ogłoszeniu wyników wyborów”. Cynizm godny rządzącej koalicji, cynizm, który prawdopodobnie zostanie przez nią nagrodzony lukratywnym stanowiskiem. Jeszcze tylko do koalicji dokooptują sprzedajny SLD, gotowy wysłać bojówki przeciwko obrońcom smoleńskiego krzyża i będziemy mieli prawdziwy Front Jedności Narodu.

Kiedy wspominamy ten wspaniały sierpień sprzed 30 lat, tym co każdy zapamiętał najbardziej jest niebywała więź ludzka, solidarność, jaką społeczeństwo wówczas wykazało. Nigdy później już nie powtórzona, chociaż z jakąś namiastką tych dni mieliśmy do czynienia podczas niedawnej narodowej żałoby. Wszyscy w te sierpniowe dni biegaliśmy pod stocznię, czy do innych strajkujących zakładów pracy, dzieląc się jedzeniem, piciem, papierosami i alkoholem. To nie mogło ujść uwadze szulerów, którzy całe późniejsze trzydziestolecie poświęcili na niszczenie tej solidarności i Solidarności, egoizm(po trupach, byle skutecznie) czyniąc najważniejszą z wartości. Republika kolesi z kolejnymi rządami spod hasła „Teraz kurwa my!” z pogardą dla plebsu- nas- w ich oczach Talibów, którzy mają czelność upominać się o swoje wyśmiane przez Jasnogród wartości. Wszyscy pamiętamy te elity intelektualne opluwające własny naród przed światem, bo jak pisał Donald Tusk: „polskość to nienormalność”.

Czy w tej rozgrywce sprzed trzydziestu lat byli wygrani? Myślę, że byli, i kiedy oglądamy dzisiaj zadowoloną z siebie nową hewrę, a z drugiej strony widzimy grzebiących w śmietniku biedaków, często kombatantów tamtych sierpniowych wydarzeń, nie sposób nie zadumać się nad naiwnością ogółu społeczeństwa, które mimo nawoływań : „róbta co chceta!”, resztkami sił trzyma się swoich wpojonych przez przodków zasad. Że przegramy- co mówię- że przegraliśmy, Panie Przewodniczący Śniadek, wie pan pewnie od dawna. Chwała jednak Panu, że nie pozwolił się Pan wraz z tablicą z dykty na której wypisano 21 sierpniowych postulatów, i ze sztandarami Solidarności zamknąć w muzeum, co proponował dobrze wyedukowany w sztuce szulerskiej Wałęsa. Niech Pan jak najdłużej wraz ze swoim zapomnianym i marginalizowanym związkiem Solidarność tkwi jak wrzód na zadku tej zbrodniczej hewry swędząc boleśnie i przypominając o zdradzie ideałów. Myślę zresztą, że ta ostateczna, finałowa rozgrywka jest dopiero przed nami. Społeczeństwo powoli budzi się z letargu, co masowym zrywem sprzeciwu przeciwko szulerom podczas niedawnej narodowej żałoby udowodniło.

Można oczywiście udawać, że się nie widzi jak rosną nam nowe zastępy wytrawnych kręaczy i zamiast przystąpić do ostatecznej rozgrywki z nimi, zaufać oportunistycznemu hasłu: „nie graj Wojtek, nie przegrasz portek”, by zapewnić sobie, jak autor piosenek poetyckich Pan Waldemar, dobre samopoczucie w promieniach słońca(także słońca Peru), na orłowskiej(egipskiej, tureckiej, tunezyjskiej) plaży. Można zadowolić się tym, że „mój jest ten kawałek podłogi” chowając wzorem strusia głowę w piasek, tylko pytanie; co będzie, gdy i ten piasek zostanie sprywatyzowany i okaże się, że ta głowa także już nie Pana? Co Panu- nam- wtedy pozostanie?

 




Autor

obrazek

Zbigniew Radosław Szymański
(ostatnie artykuły autora)

Urodzony w tych szczęśliwych czasach, gdy Gdynia nie była jeszcze Gdingen a już na szczęście nie Gotenhafen. Żyje do dziś, za co siebie codziennie gorąco przeprasza. Za swoją patriotyczną postawę w podnoszeniu wpływów z akcyzy obdarowany partyzanckim przydomkiem "200 gram". Poeta i ponuryk*.Wydał 3 tomiki wierszy: "Słowa śpiącego w cieniu gilotyny"(2001), "Oczy szeroko zamknięte"(2005) oraz "Piąta strona świata" (2009).Pisze także limeryki, fraszki satyry. Jego "plujki" nie oszczędzają nikogo, nie wyłączając autora. * Ponuryk - satyryk piszący satyry tak ponure, ze po ich lekturze tylko siąść i zapłakać.