Hałas
11 Sierpień 2010
Wakacje i konieczność wypoczywania w pięknych miejscach globu jest zajęciem wymagającym coraz więcej przygotowań,wysiłku, pieniędzy i rezygnacji ze sposobu i procedur życia, do których się jest przywiązanym. Potężny przemysł turystyczny sprawia, że coraz większe tłumy podbijają nieznane lądy i odludne miejsca w poszukiwaniu ciszy i spokoju, co powoduje, że cisza i spokój są ostatnią atrakcją, jaką można w takich rejonach się cieszyć. Dla mnie prawdziwym koszmarem, który nieodłącznie zaczyna kojarzyć się z wakacjami jest totalny hałas serwowanej przez różne punkty usługowe prymitywnej muzyki. Niby jesteśmy już przyzwyczajeni w ciągu całego roku do tego, że w każdym sklepie puszczają jakiś łomot, w lokalach, gdzie czasami chciałoby się pogadać z umówioną osobą puszczają łomot, na klatce schodowej w dowolnej kamienicy zawsze znajdzie się ktoś, kto aktualnie puścił sobie łomot, a to, co dobywa się niekiedy z samochodów dniem i nocą, to już nawet nie łomot, tylko artyleryjska kanonada . Powinniśmy więc oswoić się z tym, że wszędzie krzątaninie naszych bliźnich towarzyszy jakiś prosty rytm i prymitywna melodia. A już ci nieszczęśnicy, którzy zamieszkują okolice zabytkowych rynków, czy parków z miejscami przeznaczonymi na koncerty, mogą zapomnieć o ciszy i normalnych godzinach snu. Zezwolenia wydawane przez urzędników na takie imprezy służą odfajkowaniu przez nich działalności kulturalnej i żadne protesty okolicznych mieszkańców nie mają znaczenia. Zresztą jacy mieszkańcy wychylą się zbiorowo, żeby taki protest przeprowadzić drogą urzędową? Co ma w ogóle do gadania jakiś mieszkaniec, kiedy w grę wchodzą nadrzędne interesy magistratów? Tolerujemy więc imprezy pod gołym niebem, czyli pod naszymi oknami. Tolerujemy ich monstrualne nagłośnienie, bo taki koncert to wspólne dobro kulturalne, czyli coś pełnego rzekomo wyższych wartości. To bez znaczenia, że większość takich imprez wciskają magistratom agencje i artyści uprawiający sztukę pozbawionej skrupułów chałtury. Któż zajmie się oceną, gdy korzystają z tego tłumy? Kto powstrzyma tłumy? Nikt? No dobrze, w takim razie nie ma co lamentować w sprawie hałasu na co dzień. Można przecież wypocząć od niego podczas urlopu w jakimś odludnym miejscu. I tu czeka nas niespodzianka! Odludne miejsca są jeszcze na Antarktydzie, Grenlandii, północnych wybrzeżach Kanady i Syberii. W pozostałych zawsze możecie natrafić na nieduży bar, gdzie tubylcy i turyści popijają piwo i oglądają futbol w telewizji satelitarnej. Żeby się im nie nudziło puszczany jest z potężnych głośników, które są ambicją każdego zdaje się barmana, łomot do późnych godzin nocnych. Jego zabójczy żywioł niesie się po wąskich średniowiecznych uliczkach, po lasach i łąkach a także wodach słodkich i słonych. Nie ma przed nim ucieczki, nie ma ratunku. Jedyny sposób, to posiedzieć kilka wieczorów w pobliżu głośnika i ogłuchnąć jak większość populacji. Ale jak wtedy zrealizować jakieś dzieło Mozarta, czy Verdiego? A może nie zadawać już dzisiaj takich pytań? Skoro głuchota jest normą, to twórcom operowym i baletowym, nie wspominając innych, też mogłaby nie przeszkadzać w pracy. A może od dawna nie przeszkadza i tylko ta wyalienowana mniejszość słyszących marudzi i lamentuje nie wiedzieć czemu. Na szczęście ich czas dobiega końca. Świat dźwięków zdominują głośniki a niepotrzebne nikomu rozmowy, czułe szepty i delikatne flażolety zajmą odpowiednie gabloty w muzeach.
za: http://www.operabaltycka.pl/blog/
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl