Refleksja powyborcza: Co się stało? Nic się nie stało. Co ma utonąć, będzie wisiało.

Opublikowano: 01.08.2010r.

Choć od wyborów prezydenckich minęło już sporo czasu, to ich wynik ciągle jest analizowany. Zapraszamy do lektury niezwykle osobistej refleksji naszego... satyryka. Wypowiedź Autora nie pokrywa się ze stanowiskiem Redakcji, która zaprasza do przesyłania tekstów o naszej rzeczywistości, szczególnie tych, które ukazują ja inaczej od nas.





Co się stało? Nic się nie stało. Co ma utonąć, będzie wisiało.

Zbigniew Radosław Szymański



Tak, jeszcze tym razem nie zatonęło. Jeszcze raz wpełzło na tę swoją ,pożal się Boże, Platformę, by ujść sile żywiołu. A jak się przy tym puszyło? Platformę porównywało do Arki, dumnie przechadzało się po wałach przeciwpowodziowych, szło do powodzian rozdając wziątki, fraternizowało się z miejscową sitwą(„tak, tak panie premierze. To się naprawi. Kuzyn kuzyna ma wolne moce przerobowe, wystarczy tylko sypnąć kasą, czekamy na dotacje”.)

I dotacje się znajdą. Kuzyn kuzyna naprędce coś tam załata, suto podliczy dopisując do faktury datę urodzin wszystkich swoich pejsatych kuzynów a Noe z wdzięczności, że ktoś na tę jego dziurawą krypę zechciał wejść odpowiednie fundusze wyasygnuje.

Tak, to był prawdziwy dopust Boży, i to dubeltowy. Najpierw Tragedia Smoleńska, kompromitująca odpowiedzialnych za bezpieczeństwo urzędników , później potop kompromitujący manipulację z PKB, że niby to jesteśmy mocarstwem(na szczęście już nie moczarstwem), bo tak z wyliczeń fachowców wyszło. I kompromitujący kolejne rządy, które licząc zapewne na niedaleki koniec świata niczego dla zabezpieczenia kraju przed kaprysami pogody nie uczyniły.

Czasu zostało niewiele, 2012 rok tuż, tuż a tyle jeszcze zostało do sprzedania, przejęcia w prywatne ręce, wywiezienia z Polski. Co by tu jeszcze sprzedać panowie, co by tu jeszcze?.


Już żałoba posmoleńska wystraszyła Noego i jego ekipę. Na dodatek ten bezczelny Pospieszalski wszystko to zapisał kamerą i w telewizji publicznej bez cenzurowania wyemitował. Oj, trzeba się zająć telewizją publiczną, niech no tylko opadną wody potopu. Histeria i amok ogarnęły załogę Platformy, bo kto wie, czy będzie gdzieś jeszcze skrawek przyjaznej ziemi, gdy wody opadną.

Nerwy puszczały wybitnym przedstawicielom elit kulturalnych kraju, które to elity używając knajackiego , lumpowskiego języka zaczęły produkować godne rynsztoka aforyzmy. Przy nich, ten nieszczęsny Kompromitowski to prawie poeta.

Ech, jak by się pięknie żyło, gdyby nie ten upierdliwy Kaczor. Odstrzelić jakoś nie wypada, zwłaszcza, że do Rosji się nie wybiera a „Zieloni” protestują przeciwko odstrzałowi ptactwa. „Zieloni” pryszcz! Zobaczą zielone, czy jaki tam teraz kolor w modzie i ucichną. No, ale ten homo sovieticus nijak cicho siedzieć nie chce. Poczuł wreszcie, że był przez lata manipulowany i grozi odwetem. Zarządzono więc powszechną brankę elektoratu. Ściągnięto ludzi z urlopu, postraszono kogo i czym trzeba. Jak się głupiemu przez lata wmawiało, że białe jest czarne od rana do wieczora we wszystkich mediach, to nic dziwnego, że w końcu uwierzył.

Sam rozmawiałem ze stuletnią babcią, której media zrobiły wodę z mózgu(dziwne, bo jest głucha jak pień, czyżby działanie przy okazji reklam na podświadomość?). Wmówiono jej, że ktoś kto ukradł księżyc może zabrać też jej sztuczną szczękę. Nie dość, że będzie skazana na jedzenie kaszki manny to jeszcze nocą bezksiężycową do wygódki nie trafi.

Każda metoda na ogłupienie elektoratu była dobra. Noe wysłał Kompromitowskiego. na wyspy, by tam postraszył naszą emigrację zarobkową, że jak nie będą posłuszni, to im w Irlandii i Anglii stworzy drugą Polskę. Próbowano też wmanewrować w tę hecę samego Stwórcę.

Arcybiskup leżał krzyżem przed ołtarzem modląc się o PO-parcie dla ekipy Noego, zaś znany pisarz obiecał Najwyższemu, że jeśli tylko dokona cudu, on wykuje na pamięć całą Torę. Trudno się dziwić, że cud się zdarzył. Pan Bóg też umie liczyć i kalkulować. Co prawda obiecał sobie, zaraz po pierwszym odkupieniu ludzkości, że już więcej się wtrącać w sprawy tych nieudaczników nie będzie, ale tak jak wielki pisarz, napisawszy wielką powieść na niej nie poprzestał i nadal coś tam wydaje, tak i Pan Bóg pomyślał, że z czegoś trzeba żyć i na takie postmodernistyczne eksperymenty widać się zdecydował.

Strach zaglądnął w oczy skądinąd porządnym ludziom. Nawet moja ulubiona Gazeta Świętojańska dostroiła się do do tej orkiestry i zanudzała czytelników jednostronnymi wiadomościami z frontu walki o władzę. Kompromitowski panował w mediach niepodzielnie. Trzymał do chrztu cudem uratowane z powodzi przez dzielnych strażaków Pawlaka dziecko, stał na wałach posłusznie jak wałach, rozdawał na prawo i lewo wziątki, przyjmował zagraniczne delegacje, wymachiwał atrapą szabli podarowaną przez atrapę Kmicica, paradował w stroju gajowego, otwierał, zamykał, ściskał dłonie, nawet rymował przed kamerą co najmniej jak jakiś raper.

A Kaczyński? Jeżeli jakaś informacja o nim w mojej ulubionej Gazecie się ukazała, to oczywiście przedruk z TVN lub mediów związanych z koncernem Agora. Bardzo ważna informacja, która przez kilka dni zaśmiecała umysły czytelników, to np. wywiad z jakimś niedojdą partyjnym, Wierzejskim,(kto jeszcze pamięta kim on jest?) który dzieli się swoimi przemyśleniami twierdząc, że Kaczyńskiemu nie dałby nawet roweru do przypilnowania. Czy on czasem(Wierzejski) nie był w swojej partii skarbnikiem i co się stało z partyjnymi pieniędzmi? Pytam, bo sam byłem sympatykiem LPR-u i na tacę, na cele partyjne dawałem.

Po co to było Gazecie Świętojańskiej, dotychczas w miarę bezstronnej? Wstyd duży a zysk? No może się mylę, może nie bezzasadny jest limeryk, który już po Gdyni krąży:

 

Gdyńską Gazetą jest Świętojańska.

Czy też wykupi ją sitwa drańska?

Za owocowe wińsko

Zmieni w Jerozolimską,

Organ prasowy kibucu Gdańska?


Całe to zamieszanie okazało się zupełnie niepotrzebne. Te Komitety PO-parcia, a właściwie bardziej parcia na władzę, bez zastanowienia się po co, powstające jak grzyby po deszczu nie zrobiły niczego, co by się i tak bez ich pomocy dokonało. Jako naród jesteśmy znani z tego, że nie lubimy pracować, chętnie natomiast grzeszymy, licząc na to, że Pan Bóg nie dojrzy a jeśli nawet, to Papież Polak Jego tam w Niebie udobrucha. Nauczyliśmy się przez lata, że kradzież kradzionego nie jest grzechem, więc to wszystko, co przez lata PRL-u wspólnie zbudowaliśmy, w myśl hasła „Róbta(w domyśle: bierzta) co chceta”, bez skrupułów grabimy. Jeśli ktoś liczył na nagłą naszą poprawę, to był niepoprawnym idealistą. Ja się nawet nie upieram, że to źle. Z powodów naszego niefrasobliwego charakteru i wrodzonego lenistwa, tudzież niestety i matołectwa częściowo zawinionego przez nasz skompromitowany system edukacyjny, jesteśmy jacy jesteśmy. Rozumiem więc, że po smucie PRL-u nie pracą u podstaw nas mamić(podstawy zresztą okazały się nad podziw solidne, skoro nas od ponad 20 lat te podstawy karmią), nie prawem i sprawiedliwością,nie Dekalogiem.

Nam potrzeba manny z Nieba, wszystkiego czego musieliśmy sobie przez ten czas smuty odmawiać, wtedy, gdy inne narody miały tego w nadmiarze. Nam potrzeba wolności ale nie wolności od ale wolności do. Do wielkiego żarcia, nieustannego grilla, beztroskiej kopulacji, kosmicznej konsumpcji. Mamy mieć natychmiast i w nadmiarze. Panuje filozofia czołowego myśliciela Platformy Obywatelskiej Palikota, filozofia brzucha, gardzieli i lędźwi. Postaw się Polaku a zastaw się. Jeszcze trochę Polski do zastawienia w bankach zostało.

W naszej gdyńskiej rzeczywistości, to megalomania na skalę Sea Towers, niezliczonych festiwali, Literaturomanii, która w rzeczywistości jest manią do wielkich i łatwych pieniędzy, „Blizy”, która nie ma nawet tylu czytelników ile stron. Czy nas na to stać? Nie stać, skoro stale ekipa prez. Szczurka powiększa zadłużenie w bankach, ale po co się martwić. Przyjdzie inna ekipa, niech spłaca.

Czy w tej sytuacji może zostać zaakceptowany ktoś ,kto proponuje nam jedynie krew,pot i łzy?


Zostaliśmy omamieni przez upadający kapitalizm wizją powszechnego dobrobytu. Rozbudzono w nas niebywałe apetyty zmieniając z homo sapiens w homo consumens et ludens.

Nasza cieplutka III RP, ta poczciwina wytargowana przez prominentnych działaczy opozycyjnych z partyjnymi aparatczykami dawnego PRL(cieplutka ciepłem słońca Egiptu i plaż Tunezji) ,miałaby być zastąpiona przez IV RP.?

IV RP. to było wyzwanie na miarę pontyfikatu Jana Pawła II, to był projekt zbyt poważny dla zdeprawowanych mieszkańców Przybrukselskiej Guberni. Dano nam atrapę wolności, atrapę dobrobytu i kapitalizmu. Niby to atrapa, ale w takiej przykładowo Ameryce w domkach z tektury żyje się całkiem znośnie, uważamy i żyjemy.

IV RP. to było wyzwanie poważne a nam potrzeba kabaretów, Palikotów, wesołkowatych błazenków z tytułami profesora. Ani mru mru o wyprawie na Mont Everest. Nasze szczyty, to co najwyżej Kopiec Kościuszki.

Nie była ta walka trzeciej z projektem czwartej łatwa. Przyznaję. Kanał telewizyjny wykupiony przez wróżki cieszył się niezwykłym popytem. Dzięki czemu przestały mnie nękać esemesami : „zadzwoń koniecznie, poznasz przystojnego bruneta”.Media korzystając zapewne z ich rad już w sobotę, na początku ciszy wyborczej podawały wyniki wyborów.

Cisza jak wszystko w państwie demokratycznym nie dla każdego. W komentarzach do limeryków Lwa Limerykowicza nijaki „zbis” umieścił swój limeryk w którym zupełnie przypadkowo bohaterami są gajowy Bronek i Jarek. Powisiał ten komentarz kilka godzin, nim czujny cenzor nie doszukał się w nim agitacji wyborczej i nie zdjął. No ale czy można się dziwić czujności Naczelnego, nad którego biurkiem wisi cytat z listu św. Jakuba Apostoła: „Jeśli kto nie grzeszy mową, jest mężem doskonałym, zdolnym utrzymać w ryzach także ciało. Jeżeli przeto zakładamy koniom wędzidła do pysków, by nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem”

Autor zapewnia, że nie z takimi cenzorami w życiu sobie poradził, więc ta radosna działalność Gazety to amatorszczyzna tym bardziej, że innych psikusów Redakcja nie zauważyła.

Czy mógł zbawca narodu w takich warunkach nie wygrać? Czy mogliśmy naszych niezastąpionych wykształciuchów i nasze umilacze szarego życia(media) zawieść? Można było nie ulec harcom naszych Stańczyków, którzy zabawiali nas na miarę swojej erudycji(„Czy chcesz, by pierwszą damą była kotka?”- Ja widząc wybrankę narodu przyznaję, że chciałbym) ?

Strzeliły więc w niedzielę wieczorem, dobrze zamrożone(wszak 5 lat leżakowały) korki od szampana. Radość była ogromna. Już się socjologowie zastanawiają , o ile wzrośnie za 9 miesięcy przyrost naturalny. Ewentualnie nienaturalny, ten „in vitro', bo nowy prezydent musi jakoś spłacić zaciągnięty u postkomuny dług.

Pewien utalentowany autor, sam zresztą również śpiewający, tekstów piosenek poetyckich (ba, powiem nawet że wierszy, bo wbrew opinii naszych rodzimych twórców poezji wysokiej twierdzę, że jeśli poezja przetrwa, to nie dzięki ich hermetycznym wierszom, ale właśnie dzięki autorom poezji śpiewanej, którzy wracają do źródeł, z których poezja się wywodzi) na swoim blogu dziękuje wszystkim, którzy wybrali jak wybrali, pisząc: „Mam nadzieję, że na plaży nadal będą się opalać szczęśliwi ludzie, bez strachu, że jutro wbrew własnej woli zostaną przestępcami”.

Przyznam, opalam się czasem na plaży ale moim jedynym strachem jest czy nie nabawię się krętka złocistego, zakażenia mózgu czy innego plugastwa, wszak nie wiadomo, kto przede mną leżał. Nie wiem czego się boi pan Waldemar? Może podbierał z plaży piasek dla swych kotów? A może ma na sumieniu ten pierwszy milion, który trzeba ukraść? Spokojnie, panie Waldemarze, to już dawno objęła amnestia, ale na następny milion wypadałoby jednak zapracować.

Jeśli się nagrzeszyło, to trzeba iść do spowiedzi. A jeśli naruszyło nasz chory Kodeks Karny to z honorem trzeba przyjąć karę, nie ważne, czy to będzie 6 rano, czy tez inna godzina. Posiedzisz obywatelu to się wyśpisz.

W czasach mojej młodości, w międzywojennym dwudziestoleciu nawet świat przestępczy miał swój kodeks honorowy i karę przyjmował z godnością.


Dziwne są doprawdy drogi rozumowania naszych poczciwych twórców. Ten sam pan Waldemar nie tak dawno rozsyłał wśród znajomych drogą emailową szkaradny nekrofilski wierszyk innego autora tekstów, pana Mogielnickiego, nawiązujący do tragedii smoleńskiej, z komentarzem; „ostre ale...”

Ale słuszne, pewnie puszczał do znajomych oko. Bo nas żadne zasady etyczne nie obowiązują. My jesteśmy ponadto. My to innych pouczać, ale wara nas.

W komentarzu do podziękowań pana Waldemara za PO-prawne głosowanie wierny ordynans blogera a przy tym ordynus, zwany po nekrofilskich wpisach na różnych forach internetowych(Nasza Klasa) po tragedii smoleńskiej, ordynatorem prosektorium, usłużnie melduje: „Melduję, zadanie wykonane!”. No to sobie rzeczywiście stawiacie panowie godne Was zadania.

Czy można się dziwić, że ludzie wolą żyć w ciepłej ułudzie? Przed wojną też nas karmiono zapewnieniami, że nie oddamy ani guzika. I co? Guziki po nas do dzisiaj zbierają. Tak i teraz, jeszcze raz udowodniliśmy, że Polak tak mądry przed szkodą jak i po. Omamili nas polichromią rzeczywistości. Wcześniej czy później ta warstwa tapety odpadnie, tylko wtedy może być za późno na konserwację naszej mądrości. Zamieniliśmy etykę na estetykę. Miłe to dla oka, jak np. zdjęcia, którymi pan Waldemar swoje wynurzenia ilustruje. A etyka, moralność? Kto by sobie tym dzisiaj głowę zawracał. Pamiętając słowa obecnego, od niedzieli 4 lipca,- niestety prezydenta,- pozwolę sobie na refleksję:


Jaka wizyta, taki i zamach”

Idąc słów tropem owego chama:

Kiedy wybiera byle konfident,

Jacy wyborcy, taki prezydent”.

Widzę już to oburzenie czytelników: „Znów nas straszy. Co ma utonąć, będzie wisiało”.

Każdy wszak jeszcze pamięta wierszyk „ A jesienią zamiast liści będą wisieć.... itd”.

 

Niepotrzebnie się srożysz czytelniku. Jeszcześ nie utonął a jesieni, kto wie czy doczekamy. Miej jednak zawsze w pamięci słowa Noblisty wyryte na rdzewiejącym pomniku ofiar Grudnia w Gdańsku, z wiersza „Który skrzywdziłeś”, i:

 

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.

Możesz go zabić – narodzi się nowy.

Spisane będą czyny i rozmowy.


Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy

I sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta.


Nie, nie poeta będzie wymierzał sprawiedliwość. Judasze wymierzą ją sobie sami . Już wymierzyli wybierając Bronisława hr. Komorowskiego na prezydenta Najjaśniejszej. Sam się elektoracie ukarałeś.

Wracając do tytułu;- czy stało się coś wielkiego? Moim zdaniem nie. Po raz kolejny pokazaliśmy naszą małość wobec wyzwań epoki. Wobec nauk Jana Pawła II, długu zaciągniętego wobec Solidarności, tej pisanej z dużej litery i tej z małej. Uwiodła nas nasza złota wolność, liberum veto , wymachiwanie atrapą szabelki. Czy to jest coś wielkiego? Nie to jest nasza- niestety- od stuleci codzienność. Nasza wielkość dla jednych,czcicieli brzucha i lędźwi, małość dla myślących.

Stało się też coś dobrego. Znaczna część elektoratu pokazała, że nie poddaje się łatwo manipulacji, że potrafi myśleć niezależnie i pro-państwowo, przy czym państwem dla nich nie malowana Unia Europejska a z krwi i kości Polska. Dla różnej maści wesołków, czy to powiatowych czy Wojewódzkich, blogerów, ordynusów to nie do końca podtopione utopce, ale zapewniam , że ta wasza dryfująca ku zagładzie Platforma prędzej czy później spocznie na dnie, zaś nasza Arka, może nie tak atrakcyjna, jednak solidnie i w oparciu o nauki przodków zbudowana, dowiezie nas wreszcie do wytęsknionego przez całe pokolenia portu.





Autor

obrazek

Zbigniew Radosław Szymański
(ostatnie artykuły autora)

Urodzony w tych szczęśliwych czasach, gdy Gdynia nie była jeszcze Gdingen a już na szczęście nie Gotenhafen. Żyje do dziś, za co siebie codziennie gorąco przeprasza. Za swoją patriotyczną postawę w podnoszeniu wpływów z akcyzy obdarowany partyzanckim przydomkiem "200 gram". Poeta i ponuryk*.Wydał 3 tomiki wierszy: "Słowa śpiącego w cieniu gilotyny"(2001), "Oczy szeroko zamknięte"(2005) oraz "Piąta strona świata" (2009).Pisze także limeryki, fraszki satyry. Jego "plujki" nie oszczędzają nikogo, nie wyłączając autora. * Ponuryk - satyryk piszący satyry tak ponure, ze po ich lekturze tylko siąść i zapłakać.