Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Dwugłos - zdążyli mołodcy!

Opublikowano: 31.12.2007r.

Mimo okresu świątecznego i zrozumiałego ulokowania czasu i emocji gdzie indziej, nasi dzielni radni : pp. Zygmunt i Marcin, zdążyli jeszcze z felietonem w tym roku.

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski*

O polityce i jej zgubnym wpływie na serca, dusze oraz struktury

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

Na ogół zdecydowaną większość swoich felietonów poświęcałem analizie poszczególnych uchwał podejmowanych przez radę, wskazując dlaczego są dobre, jedyne słuszne, mądre i ogólnie cacy, natomiast mój zacny współ(kontr?)felietonista Marcin wiódł rozważania politologiczno – ustrojowe z radą miasta jako tłem do nich, kontekstem ewentualnie materiałem do ilustrowania swych uczonych tez. Jako prosty chłopak z Chyloni, albo jak niektórzy mówią – humanista – nie śmiem zapuszczać się w rejony, po których buszuje mój kolega radny, gdyż mój umysł zdolny jest jedynie do opisu faktów i konkretów, gorzej zaś radzi sobie z uogólnieniami. Uznając tę swoją słabość jako bezdyskusyjną, nie mogę powstrzymać się jednak od refleksji na poziomie właśnie ogólnym. Nie powstrzymuję się więc i od niej rozpoczynam. Na sesję rady miasta 19 grudnia 2007 swoimi ciężkimi i ubłoconymi buciorami weszła Wielka Polityka. Weszła i zrobiła to właśnie, czego nie lubię, czyli doprowadziła do zachowań, które trudno tłumaczyć przy użyciu zasad i norm logiki (a wszak uczono mnie jej dzielnie) – zachowań dziwnych, tajemniczych, mrocznych i – dla prostego chłopaka z Chyloni trochę śmiesznych, a trochę żałosnych.

Uchwalanie budżetu to rytuał. Wiadomo jak jest: ekipa rządząca wychwala go pod niebiosa, a opozycja pochrumkując i chrząkając ze smutkiem wskazuje na jego niezliczone, urojone lub prawdziwe, słabości, tłumacząc, dlaczego musi głosować przeciw, lub w drodze łaski i życzliwości, wstrzymać się od głosu. Zatem role rozdane, kostiumy przygotowane, oracje przygotowane, czas start. Wystąpienie skarbnika jako referenta budżetu i moje skromne w imieniu „Samorządności” chyba pasowały do tego schematu (choć moje świadomie złamało tradycyjną konwencję – kto ciekaw, odsyłam na blog, gdzie zamieściłem je w całości), natomiast wystąpienie przedstawiciela Platformy Obywatelskiej – łagodnie rzecz ujmując – załamało mnie. Nie, nie srogą krytyką – na to wszak byłem nastawiony, a odporności mi nie brakuje (to wymóg dla felietonisty w „Gazecie Świętojańskiej”, gdzie redakcja nadal cierpliwie toleruje udział troli w komentarzach)- ale ŻENUJĄCĄ argumentacją. Brzmiała ona mniej więcej tak: „do budżetu nic nie mamy, jest jaki jest, mamy natomiast do trybu jego opracowywania. Naszym zdaniem powinien być inny, za mało jest udziału komisji, za późno, brak dyskusji itd. Wprawdzie nie zgłosiliśmy żadnych wniosków jak powinno to wyglądać naszym zdaniem, ale niebawem je zgłosimy. Tymczasem głosujemy przeciw budżetowi.”

Szczerze współczuję radnemu Tadeuszowi Szemiotowi, który jako szef klubu PO musiał tę absurdalną i całkowicie kosmiczną tyradę wygłosić i rozpaczliwie próbować obronić ten kuriozalny tok rozumowania. Niezwykle szanuję pana radnego, mam okazję owocnie współpracować z nim i cieszyć się wymianą myśli na swojej komisji i naprawdę współczułem mu tego dnia. Ewidentnie był o widać, że, jak mawiali klasycy „kiler dostał zlecenie” – jakiś Duży Miś kazał i tyle. Partia każe – wykonać! Nawet nie wiem, czy powinienem spierać się z tą absurdalną argumentacją. Szkoda mojego i czytelników czasu – polecam po prostu sprawdzenie, ile czasu poświęciły komisje na omawianie projektu budżetu w tym roku. Ile czasu trwało posiedzenie mojej – pamiętam zarówno ja, jak i pan radny Szemiot. On w przeciwieństwie do mnie, nie musiał się przejmować tym, że nie zobaczy tego dnia swoich dzieci – gdy wróciłem z komisji dawno już spały. Jakoś nie przypominam sobie, by ktokolwiek blokował, skracał, spłycał dyskusję, uniemożliwiał zadawanie pytań, formułowanie wniosków do budżetu, czy robił cokolwiek, co ograniczałoby dyskusję publiczną w tym zakresie.

Dwugłos

Gdy tylko pojawił się projekt budżetu, każdy mógł się z nim zapoznać. Dziennikarze wydzwaniali do radnych i prosili o opinię na temat tego materiału. Co wtedy mówiła Platforma? Gdzie były jej uwagi, wnioski i spostrzeżenia? Kto nie pamięta, tego zapraszam na mój blog – zamieściłem tam przedruk tego artykułu, autorstwa Szymona Szadurskiego.

A może myślicie Państwo, że chociaż na komisjach radni PO głosowali przeciw? Otóż nie – poza komisją gospodarki mieszkaniowej w dniu sesji, wszędzie indziej byli za lub wstrzymywali się od głosu. Radny Krzyżankowski podczas sesji wychwalał wręcz budżet w części dotyczącej ochrony zdrowia, czyniąc to z zaangażowaniem godnym przedstawiciela „Samorządności”, którym wszak nie jest. Tenże radny Krzyżankowski musiał kilkadziesiąt minut później, w imię nakazu z góry i w zgodzie z absurdalną argumentacją klubu, głosować przeciw temu budżetowi. Jedni mówią, że gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze – być może mają rację. Tym razem jednak nie wiadomo o co chodzi, więc chodzi o politykę: małostkową, krótkowzroczną i żenującą, która zmusza moich zacnych kolegów do boksowania się z własnym sumieniem i gwałcenia własnego poczucia odpowiedzialności. Współczuję a jednocześnie po raz kolejny cieszę się, że nie należę do żadnej partii. A budżet oczywiście został przyjęty – zupełnie serio, oficjalnie i nieoficjalnie uważam, że jest niezły.

A propos nienależenia do partii – przed sesją Marcin wspomniał krótkim słowem o trudnej sytuacji w PiS. Nie wiedziałem jednak o tym, że wystąpienie klubowe PiS w sprawie budżetu będzie zarazem ostatnim, przynajmniej na razie. Następnego dnia klub bowiem przestał istnieć, w wyniku wystąpienia z partii radnych Andrzeja Denisa i Grzegorza Bonka. I znów, miotają mną sprzeczne uczucia: wcale nie cieszą mnie kłopoty PiS (kto zna mnie odrobinę i czytał moje wcześniejsze felietony, wie dlaczego) i zniknięcie tego klubu uważam za szkodliwą zmianę mapy politycznej Rady Miasta Gdyni i zarazem Gdyni, ale rozumiem powody tej decyzji i całkowicie je szanuję. Mamy więc w radzie 2 kluby i pięciu wolnych strzelców. Ktoś powie, co za problem: czy uszczuplony został ogromny potencjał mego Marcina Horały, czy ucierpiała wrażliwość społeczna i zaangażowanie Pawła Stolarczyka, lub milcząca refleksyjność Pawła Nogalskiego, czy wreszcie w jakikolwiek sposób ograniczono wnikliwe analizy Grzegorza Bonka czy Andrzeja Denisa? Niby nie, jednak jak wiadomo, całość to więcej niż suma jej części (znów mi ktoś wytknie „humanistę” – zapraszam, ale na usprawiedliwienie mam to, że to motto Komunalnego Związku Gmin, wywodzące się bodajże od Arystotelesa).

Zatem polityka rozjechała nam radę, czyniąc spustoszenie w głowach radnych PO i rozpraszając zwarte dotychczas szeregi radnych PiS. Znów czuję wielką satysfakcję, że miejscem gdzie dyskusja prowadzona jest w sposób szanujący uczucia i poglądy jej uczestników, jest klub „Samorządności”, a decyzje podejmujemy sami, nigdy zaś nie przychodzą faksem od partyjnych bonzów. Miesiąc temu radny Bzdęga prosił o radę, jak doprowadzić do zmiany decyzji Wojciecha Szczurka – polecam rzeczową, merytoryczną i przygotowaną dyskusję – to działa. Ale Mariusz wie o tym dobrze, stąd sukces jego poprawek do uchwalonych przez radę gminnych programów profilaktycznych, nieprawdaż?

Poza budżetem, innym punktem, który budził emocje (i słusznie), było uchwalenie miejscowego planu dla terenu obejmującego między innymi Skwer Tajnego Hufca Harcerzy. Plan ten był wynikiem niezwykle długiej i prowadzonej wieloetapowo, dyskusji między samorządem, właścicielem terenu, sąsiadami, potencjalnymi inwestorami, środowiskiem kombatanckim, harcerzami oraz stowarzyszeniami zainteresowanymi historią, tożsamością oraz architekturą miasta. Mamy więc plan, który umożliwi uporządkowanie tego miejsca, mam nadzieję, skasuje koszmarne budy z Fast- foodami, pozwoli na likwidację ślepych ścian szczytowych budynków okalających skwer oraz zabuduje tyły podwórek widocznych od Kamiennej Góry, a jednocześnie pozostawi publiczną funkcję placu, uszanuje pomnik i emocje z nim związane, oraz pozostawi prześwit w zabudowie i możliwość dojścia od Świętojańskiej do Kamiennej Góry czy teatru Muzycznego. Oczywiście, gdy krzyżują się postulaty tak wielu środowisk o tak sprzecznych niejednokrotnie interesach, bardzo trudno o kompromis, który zachwyca wszystkich – dlatego nie zachwyca. Ten plan jest potrzebny, jest w mojej ocenie dobry, tworzony był w warunkach szerokiej dyskusji społecznej, w toku której uwzględniono wiele głosów sprzeciwu (swego czasu na blogu prezentowałem niezwykle kontrowersyjną koncepcję zabudowy proponowaną przez firmę Redevco) i dlatego go poparłem, podobnie jak zdecydowana większość radnych.

Przed nami koniec roku. Gdy będziecie czytać nasze felietony, będę poza Trójmiastem i poza dostępem do sieci, dlatego już teraz życzę Państwu dużo szczęścia i osobistej satysfakcji w 2008 roku a nam wszystkim – twórczej i partnerskiej dyskusji, której jedynym celem będzie dobro naszego miasta. Nasz potencjał energii jest ograniczony – używajmy jej więc w dobrej sprawie. Jestem do Państwa dyspozycji, jak i wszyscy zapewne radni.

Do Siego Roku





*Zygmunt Zmuda Trzebiatowski jest radnym okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia). Reprezentuje Samorządność.

trzebiatowski.blox.pl

Dwugłos

Dwugłos

Marcin Horała*


Refleksyjnie…



Marcin Horała

Koniec roku skłania do refleksji. Kim jestem (Marcinem Horałą), gdzie znajduję się na mojej drodze życia (na krześle przed monitorem), dokąd zmierzam (jak skończę pisać - do sklepu na zakupy) i tak dalej. W dodatku koniec roku przyniósł trzy ważne wydarzenia (z czego jedno powagi wręcz śmiertelnej) – pierwszym było uchwalenie budżetu; drugim uchwalenie planu zagospodarowania skweru Tajnego Hufca Harcerzy; trzecim śmiertelne zejście klubu PiS w Radzie Miasta Gdyni.

Różne cyferki (w tym te w dacie) mogą mylić, niemniej budżet tak naprawdę jest taki sam, jak w zeszłym roku. Stworzony został według tej samej filozofii co poprzednio i ma taką samą charakterystykę.

Na poziomie ogólnym jest to budżet poprawny. Zadłużenie zostaje utrzymane na przyzwoitym poziomie. Kontynuowane są najważniejsze inwestycje. Pracownicy gminni otrzymają swoje wynagrodzenia i tak dalej. Jest więc dobrze… dopóki nie zajrzymy w szczegóły. A w szczegółach jest to nadal budżet do bólu kontynuacji. Co znaczy że również w obszarach gdzie wskazany byłby przełom przełomu nie ma.

Bez zbytniego wdawania się w szczegóły przypadek pierwszy z brzegu – drogi gminne. Temat bolesny, dotykający osobiście wielu mieszkańców, zarazem trudny ale możliwy do rozwiązania w skali miasta. Po 89 roku miasto miało ogromne potrzeby inwestycyjne, w większości bezdyskusyjne – Droga Różowa, Trasa Kwiatkowskiego, ul. Janka Wiśniewskiego. Te inwestycje powoli się kończą, a nowe nie są już moim zdaniem tak pilne żeby nie mogły np. poczekać rok dłużej (z resztą z dokończeniem Drogi gGyńskiej czy też Obwodnicą Północną i tak musimy czekać na decyzje i działania gmin ościennych). Nadszedł więc najwyższy czas – moim skromnym zdaniem – na przełom w dziedzinie dróg gminnych. Położenie na nie nacisku jako na dużą, priorytetową inwestycję miasta pozwoliłoby w kilka lat całkowicie rozwiązać problem dróg gruntowych w Gdyni (oczywiście z wyjątkiem dzielnic dopiero co, lub nawet jeszcze nie całkiem zabudowanych jak np. Wiczlino).

Tymczasem w budżecie mamy wzrost na papierze zaledwie z 8 do 10 milionów. Co więcej w poprzednim roku realnie z tych 8 milionów udało się spożytkować niecałe 5. Pozostałe inwestycje przeszły na następny rok, tak że realnie na nowe inwestycje na drogi gminne wydamy 6 milionów z hakiem. Trudno to nazwać przełomem nawet przy maksimum dobrej woli.

Teraz przykład jeszcze gorszy, bo regresu. Otóż – co jak się okazało nie wszyscy zauważają – tematem odrębnym od dróg gminnych jest rewitalizacja gminnej przestrzeni publicznej. Chodzi tu o zaniedbane tereny międzyblokowe, gdzie należałoby utwardzi dróżki, parkingi, wyznaczyć chodniki, zbudować place zabaw itp. Przez kilka lat etapami realizowana była rewitalizacja takiego terenu na Witominie w rejonie ulic Rolicznej i Strażackiej. Ta inwestycja się skończyła i niestety żadna nowa inwestycja tego rodzaju nie została podjęta. Wniosek Komisji Gospodarki Mieszkaniowej aby rozpocząć proces planowania (tylko planowania, tak aby nie obciążać nagle budżetu) analogicznej inwestycji w rejonie ulic Zamenhoffa i Opata Hackiego został przez prezydenta odrzucony. Przedstawiciel kolegium prezydenckiego na komisji argumentował tak: propozycja odrzucona bo po pierwsze Zamenhoffa nie znajduje się na liście priorytetowych dróg gminnych (co i nie dziwi, sam remont Zamenhoffa aczkolwiek konieczny faktycznie mógłby poczekać, natomiast jeżeli podejmowalibyśmy wieloetapowy projekt rewitalizacji całego terenu no to siłą rzeczy jednym z etapów powinien być remont ulicy, aby wszystkiego nie rozkopywać od nowa za parę lat) a po drugie dlatego że moce przerobowe dla opracowania projektów na przyszły rok są zajęte (co szkodzi spróbować, najwyżej się projekt przesunie w nowelizacji budżetu pod koniec roku na rok następny jak to zazwyczaj seryjnie ma miejsce – a raz wpisany już nie „ucieknie”). Tak że koniec końców Zamena pozostanie w stanie bagienno-stepowym (w zależności od pogody) jeszcze przez jakiś czas – a miasto na temat rewitalizacji przestrzeni publicznej się w przyszłym roku wypina.

Dwugłos

Żeby jednak nie było tak minorowo jedna jaskółka co wiosny nie czyni – bezpieczeństwo. W tym obszarze – aczkolwiek np. straż miejska pozostaje nadal w starej formule stawiającej sens jej istnienia pod znakiem zapytania –jednak mamy do czynienia z przełomikiem. Od przyszłego roku rozpocznie się poważna inwestycja w monitoring miejski, w trzy lata ulegnie on mniej więcej dziesięciokrotnej rozbudowie, i to niewątpliwie będzie miało odczuwalny wpływ na poziom bezpieczeństwa w Gdyni.

Na tych kilku przykładach poprzestanę bo o budżecie można by napisać książkę. Tak jak powiedziałem w wywiadzie dla telewizyjnego ramienia Gazety Świętojańskiej są plusy i są minusy. W zeszłym roku w geście dobrej woli na początek współpracy na te minusy przymknęliśmy oczy. W tym roku przymknąć oczu już się nie dało.

Refleksja nad zagospodarowaniem skweru Tajnego Hufca Harcerzy była szczególnie trudna. Poprzednie plany związane z tym kawałkiem Gdyni były dla mnie zupełnie nie do zaakceptowania (całkowita zabudowa, przeniesienie pomnika itp.). Teraz pojawił się projekt, który był lepszy od wszystkich poprzednio przedstawianych, ba – nawet lepszy od stanu obecnego, ale jednak nie pozbawiony dość poważnych wad (deficyt miejsc parkingowych a przede wszystkim zbyt wąski „korytarzowy” prześwit na Kamienną Górę). To jest zresztą kolejny przykład dylematu radnego nad nienajlepszym miejscowym planem zagospodarowania – plan ma wady, ale brak planu to z kolej totalna samowolka zwana zasadami dobrego sąsiedztwa. I jak w takim wypadku głosować? Ja się wstrzymałem, ale rozumiem zarówno głosujących za, jak i przeciw.

Zejście nieodżałowanej pamięci klubu PiS z kolej było wydarzeniem z punktu widzenia prac rady istotnym, ale zupełnie z radą niezwiązanym. Koledzy, którzy pożegnali się partią, podawali powody takiego kroku natury zarówno ogólnopolskiej jak i lokalnej, nie zgłaszali jednak zarzutów wobec funkcjonowania klubu. Ja osobiście powiem więcej – po początkowym okresie docierania praca przebiegała coraz lepiej i coraz lepsze przynosiła owoce. Niestety wiele przyszłych owoców pozostało zaledwie w formie pąków i kwiatów, gdy brutalny wiatr historii połamał delikatne drzewko klubu PiS w radzie miasta. Jak widać w chwili żałoby znajduję ukojenie w poezji i na tym pozwolę sobie skończyć i zamilknąć nad tą trumną.

Mijający rok to również pierwszy rok mojej pracy w radzie miasta. Starałem się uprawiać realpolitik choć czasami wypływałem na szerokie wody populizmu i ludowego trybunizmu. Z jednej strony udało się załatwić wiele konkretnych ludzkich spraw – z drugiej strony fundamenty, które chciałbym ruszyć pozostały nienaruszone a procesy, które chciałoby się zatrzymać mknęły naprzód. Czuję się trochę jak ci PRL-owcy satyrycy, którzy dopóki nie godzili w fundamenty i sojusze mogli do woli piętnować nieuprzejmych kelnerów i leniwe sprzątaczki. Pocieszenie czerpię z tego, że jednak w kilku sprawach udało się coś zrobić, a coś to już jest coś. Jak mawiają Amerykanie chodzi to, żeby „make a difference”. Pozostaję więc z uczuciem niedosytu i satysfakcji wymieszanych mniej więcej w równych proporcjach. Z resztą co się będę produkował – inni i tak ocenią. Przy okazji serdeczne pozdrowienia dla występującego pod tuzinem pseudonimów autora wpisów o tym jak to w radzie miasta nie żadnej opozycji. Może w nowym roku znajdzie pracę i ni będzie już całych dni spędzał wpisując komentarze.

Nowy rok to zawsze nowa nadzieja. Nadzieję więc mam i ja, a od czasu, gdy obserwuję na żywo postępy mojej córki, każdy nowy dzień niesie w sobie coś fascynującego. Życzę by Państwo, zarówno jako czytelnicy felietonów jak i jako mieszkańcy Gdyni, mieli ze mnie w nowym roku dużo pociechy. By Gdynia rosła w siłę a ludzie żyli dostatniej.

*Marcin Horała w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość.

www.horala.pl


Powiązane artykuły

- Wszystkie Dwugłosy

Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl