Polskie kino starzeje się. Po 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni
Piotr Wyszomirski
Recenzja na smsa: Bez olśnień.
Kino jako obiekt przestało być w Polsce magnesem kulturotwórczym, jest po prostu miejscem, gdzie się wp... popcorn i przerabia kino – wszystko jedno jakie. I ubolewam nad tym, że nie ma takiego obiegu, który by kreował miejsca i skupiał widownię inteligencką, która jest dosyć liczna, ale mam wrażenie, że jest rozproszona.
Przemysław Wojcieszek
Po ośmiu miesiącach od ostatniego Festiwalu do tegorocznego zgłoszono 39 fabuł kinowych, z których ostatecznie 20 zakwalifikowano do Konkursu Głównego ( Agnieszka Łukasiak wycofała swoje "Dwa ognie", wybierając Festiwal w Wenecji). W skali całego roku stajemy się potęgą ilościową, gorzej z jakością – mniej więcej 1/3 tytułów nie powinna przejść sita selekcji. Jak nigdy na Festiwalu było dużo kina rozrywkowego (głównie komedie), co każe zadać pytanie: czym ma być Festiwal ? Polska jest prawdopodobnie piątą kinematografią europejską, chyba nigdzie nie jest tak łatwo zrobić film jak u nas. Rodzime obrazy są coraz bardziej zaawansowane technicznie: lepiej sfotografowane, oświetlone i udźwiękowione. Bardzo źle jest natomiast ze stroną formalną: poza kilkoma wyjątkami nasze produkcje grzeszą od lat przewidywalnością i brakiem oryginalności, wiele z nich to po prostu filmy staroświeckie, operujące środkami wyrazu wyeksploatowanymi kilkadziesiąt lat temu. Starzy mistrzowie (Falk(69 lat), Majewski(79) oraz Jan Jakub Kolski (54), uciekli w historię najdalszą (II wojna światowa), młodzi estetyzują („Erratum” Lechkiego (35), „Matka Teresa od kotów” Sali), jedynym „buntownikiem” na placu boju pozostał Przemysław Wojcieszek (36) – szkoda, że z bardzo słabym filmem „Made in Poland”, który próbuje się za wszelką cenę niezasłużenie rangować.
Pojęcia „młody” i „stary” mają w kinie polskim szczególne rozwinięcie. Średnia wieku 20. filmowców startujących w Konkursie Głównym wynosi 51, 5 roku, a średnia wieku debiutantów ( w tym roku było ich sześcioro): 41, 8 ! Weteranem w tym roku był Janusz Majewski, honoru młodości broniła Anna Kazejak (31), reżyserka „Skrzydlatych świń”. Polskie kino starzeje się, młodzi są potrzebni jak tlen, ale samo zaklinanie i pragnienie nie wystarczy.Festiwal nie pozostawił po sobie tak dobrych obrazów jak poprzednie dwie edycje, ale na kilka dzieł warto będzie wybrać się do kina, nie czekając na wydanie na dvd. Najbardziej krzepi popularność polskiego kina – i w Teatrze Muzycznym, i w Multikinie były tłumy.
Zwyciężył film bezpieczny, z pewnością potrzebny w kontekście edukacji szkolnej i ze świetną rolą tytułową, ale przeciętny i przewidywalny. „Różyczka” Jana Kidawy-Błońskiego (57 ), na tle wydarzeń historycznych, czyli przesilenia marcowego, opowiada losy kilku postaci: tytułowej dziewczyny ( zasłużenie nagrodzona Magdalena Boczarska), jej partnera, kapitana UB Romana Rożka (Robert Więckiewicz) i jej przyszłego męża Adama Warczewskiego (Andrzej Seweryn). Linearnie opowiedziana historia wzrusza, ale nie wychodzi ponad szablony uproszczeń psychologicznych.
Jan Kidawa-Błoński (reżyser) i Włodzimierz Niderhaus(producent) filmu "Różyczka". Foto: Tomasz Hościło
Każdy werdykt Jury może być oceniany w dowolny sposób, ale zaskakuje zupełne pominięcie chyba najbardziej niepokojącego i tajemniczego filmu konkursu, czyli „Matki Teresy od kotów” debiutanta Pawła Sali(52) oraz zbyt niskie oceny dla najbardziej wzruszającego i, według piszącego, najpełniejszego filmu, czyli „Trzech minut.21.37” Macieja Ślesickiego (44). Niespodzianką, szczególnie po zeszłorocznym filmie „Moja krew, twoja krew”, był dojrzały i świetnie zagrany „Chrzest” Marcina Wrony (37). Pozostałe nagrodzone tytuły stanowiły czołówkę tegorocznego spotkania z polskim kinem, ale nie było obrazu bez zastrzeżeń, tak jak w poprzednich latach „Dom zły” czy „Mała Moskwa”. „Joanna” Feliksa Falka zastanawia wizerunkiem niemieckiego oficera oraz rozczarowuje zakończeniem (film jest przed premierą, więc jest szansa, że Falk wytnie finałową podróż bohaterki, co wyjdzie filmowi na dobre), irytuje wręcz obraz Rosjan i Niemców w „Wenecji” oraz brak realizmu sytuacyjnego (skąd ojciec Naumka wiedział o przyczynach śmierci swego syna?). Może powinno się jeszcze zauważyć „Skrzydlate świnie”, szczególnie 15 początkowych minut zapowiadało świetny, dynamiczny obraz trochę w stylu „Trainspotting” nawet. W tym przypadku też warto popracować nad zakończeniem i podarować sobie zbyt landrynkowaty happy end.
Najsmutniejszy jednak jest brak dyskusji. Na wszystkich konferencjach prasowych, na których byłem, twórcy byli zachwyceni swymi wytworami – niektórzy wręcz wniebowzięci. Kiedyś o filmy się kłócono, dziś już nie tylko autorzy są niczym mimozy–najmniejsza choćby negatywna wypowiedź publiczna powoduje wojownicze pomruki na sali. Nawet najbardziej zasłużeni krytycy, zanim powiedzą coś bez zachwytu, przepraszają. Najzabawniejsza była uwaga po filmie „Jutro będzie lepiej”, w której uznany recenzent wyraził wielkie zdziwienie, skąd w obejrzanym przed chwilą filmie pojawia się kromka chleba ze smalcem. - To była kromka chleba z cukrem !- zakrzyknęła sala, wbijając pytającego i zawstydzonego głęboko w fotel. Niezwykłe to doświadczenie, szczególnie, gdy przypomnę sobie długie i bezpardonowe pojedynki z Grzegorzem Królikiewiczem czy Andrzejem Żuławskim, w których nie brano jeńców, a polska sztuka filmowa liczyła się na świecie. II mała? średnia? ale na pewno: stabilizacja jak na razie swymi dokonaniami w kinie nudzi i rozczarowuje, ale nadzieja umiera ostatnia i czekam, aż znowu coś pier... (znaczy wystrzeli).
Kino nie jest przestrzenią wolności i obszarem eksperymentu artystycznego. W tej chwili zdecydowanie lepiej te oczekiwania spełnia polski teatr, który przeżywa kolejny złoty okres, ale jest sztuką dla garstki wybrańców i jego wpływ na rzeczywistość jest nieporównywalny z tym, jaki mógłby, ale wyraźnie nie chce mieć, film. Kino staje się letnie i nie widać powodu, by było lepiej. Salonowa poprawność zabija sztukę, a pomaga jej w tym kuriozalna zupełnie sytuacja w branży, a konkretnie wadliwa, delikatnie mówiąc, procedura oceny eksperckiej, która jest podstawą do przyznania dotacji z PISF * i która według niektórych działa w myśl hasła „ Ty mi pomożesz, to i ja ci nie zaszkodzę”. Tak jak każde środowisko twórcze, tak i filmowe jest niezwykle wrażliwe na punkcie swej wyjątkowości oraz jest oczywiście... pamiętliwe. Dlatego publicznie nie usłyszymy złego słowa o filmach, choćby były to chały urągające elementarnemu wyczuciu smaku i piękna. Ludzi i środowiska nikt nie zmieni, ale przynajmniej jak najszybciej trzeba zmienić system oceny eksperckiej !
Cieszy różnorodność gatunkowa, ale brakuje dobrego, odważnego kina demaskatorskiego. Polskie kino jest tchórzliwe – nie szuka przyczyn stanu rzeczy, tylko relacjonuje, informuje z reguły w kameralnej formie, o stanie wewnętrznym bohaterów. Kino moralnego niepokoju lat 70. i 80. było, mimo cenzury, zdecydowanie bardziej odważne. Czyżby wszystko dziś było super ? Przecież świat zwariował i codziennie stykamy się z wieloma przekroczeniami, które wystawiają nas (przynajmniej niektórych z nas) na próbę. W relacji z zeszłorocznej imprezy pisałem: Polskie kino, poza nielicznymi wyjątkami, jest tchórzliwe. Odwaga reżyserów ogranicza się do przedstawienia skutków transformacji ustrojowej (...). Dobrze, że powstają filmy o młodocianej prostytucji i umierających bokserach zawodowych, ale brakuje mi ciągle niebanalnych odczytań przyczyn stanu rzeczy. (...) kino nie próbuje nawet stanąć w szranki debaty społecznej, poddaje się bez walki, penetruje nisze, nie szuka absolutu, nie broni wartości i zasad. Od tego czasu niewiele się zmieniło, nadal niewyobrażalna jest np. ekranizacja „Doliny nicości” lub innego w diagnozie, ale równie bezkompromisowego, tekstu.
Krótki słownik 35 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych
ABC
Honorowa obywatelka meksykańskiego miasta Tampico dodała blasku Festiwalowi. Nawet złośliwcy muszą przyznać, że nasza gwiazdka w Hollywood ma klasę i wdzięk, a jej pobyt w Gdyni był zjawiskiem socjologicznym.
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Alicja Bachleda-Curuś w Gdyni 3/3 . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Bertolucci
Alessandro, bratanek Bernardo Bertolucciego, występuje w najgorszym filmie przeglądu, czyli „Fenomenie”. Rada dla filmowców, którzy chcą, by ich filmy przeszły przez sito komisji selekcyjnej następnych Festiwali: zatrudniajcie ziomków Bergmanów, Antonionich, Fellinich itp. Obecność w konkursie głównym: murowana!
Dzieci
Dawno tak wiele i tak dobrych nie było w polskim kinie. Największa gwiazda to oczywiście Marcin Walewski (13).
Dzień świstaka
W tym roku statuetkę dla najczęściej pojawiającego się aktora zdobył Janusz Chabior (47 l., 6 filmów). Nagrodę festiwalową zdobył za Made in Poland, które go wywiało z Legnicy do Warszawy, ale rewelacyjny był też w "Kołysance" (dziadek-wampir).
Formuła
Dotychczasowa chyba się już trochę wyczerpała.
Maj
Przesunięcie terminu Festiwalu z września na maj dawało nadzieję, że pogoda bedzie lepsza. Niestety – było, jak było. Może lipiec?
Malina
Konkurencja była mocna, ale stawiamy jednak na "Fenomena" debiutanta (sic!) Tadeusza Paradowicza (55).
Selekcja
Zbyt wiele filmów niezasłużenie trafiło do Konkursu Głównego. Warto zmniejszyć oka selekcyjnego sita, a pozostałe filmy wyświetlać w „Panoramie” lub np. „Salonie odrzuconych”.
Stachanowcy filmu
Mimo że od poprzedniego festiwalu minęło tylko 8 miesięcy, znalazło sie kilku reżyserów, którzy po raz kolejny zaprezentowali swoje filmy. O dziwo – z reguły ze zdecydowanie lepszym efektem ( Falk: Enen/Joanna, Wrona – Moja krew, twoja krew/Chrzest, Kolski: Afonia i pszczoły/Wenecja). Tylko Juliusz Machulski( 55, Ile waży koń trojański/Kołysanka) obniżył loty.
Stroiński
Krzysztof Stroiński (60) przeszedł drogę podobną do Janusza Gajosa. Potrafił wyrwać się z matni zaszufladkowania i stać się wiarygodnym odtwórcą najtrudniejszych ról.
Wojcieszek
Wielka nadzieja białych. Bardzo podnoszony przez krytykę, akurat zdecydowanie lepiej mówi o kinie, niż je robi – to na przykładzie „Made in Poland”. Mimo wszystko warto za niego trzymać kciuki.
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Konferencja po filmie "Made in Poland" 2/2 . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Żenada
Zachowanie Daniela Olbrychskiego w związku z decyzją Romana Gutka o rezygnacji z dystrybucji filmu "Nie opuszczaj mnie" Ewy Stankiewicz (43). Film autorki „Solidarnych 2010” jest słaby, ale zachowanie aktora jeszcze gorsze.
*W skrócie:by dostać środki z PISF, który daje 50% budżetu, a w przypadku debiutu może to być nawet 75%, trzeba uzyskać pozytywną ocenę pięcioosobowej komisji eksperckiej. Kiedyś głosowanie było utajnione i wystarczyła arytmetyczna większość. Dziś po głosowaniu dochodzi jeszcze do spotkania członków komisji, podczas którego np. jedna osoba, która głosowała inaczej niż pozostała czwórka, jest w stanie namówić pozostałych, by zmienili zdanie – takie nasze „12 gniewnych ludzi” w okrojonyn składzie.
Zobacz także:
35 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni - wszystkie artykuły
35 Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni-Playlista
Liczne galerie w dziale: Galerie
Jest spokojnie, jest bezpiecznie. Po 34 Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych