Powraca afera „RATUSZ” i to od razu w dwóch odsłonach. Władze Gdyni postanowiły złożyć do sądu zażalenie na decyzję prokuratury o odmowie wszczęcia postępowania w sprawie zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa ( pisaliśmy o tym tutaj) . Jeśli sąd podtrzyma decyzję prokuratury i nie nakaże jej wszczęcia postępowania, władzom Gdyni pozostanie chyba już tylko Strasburg.
Uzyskaliśmy też odpowiedzi na pytania zawarte w poprzednim artykule.Według Joanny Grajter, Rzeczniczki Urzędu Miasta Gdyni, osobą, która wydała Straży Miejskiej polecenie konfiskowania „RATUSZA”, był dyrektor Urzędu Miasta, Jerzy Zając. Skonfiskowano ok 200 egzemplarzy „RATUSZA”. Nie potwierdziły się informacje jakoby „RATUSZ” miał być palony przez urzędnika.
Równolegle do inicjatyw urzędowych z własną wystąpili przedstawiciele Stowarzyszenia SOS Gdynia, którzy zawiadomili Prokuraturę Okręgową w Gdyni o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Gdyni (pisaliśmy o tym tutaj). Prokuratura wszczęła postępowanie.
Komentarz od Redakcji
Smuci i zastanawia postawa władz gdyńskich. Smuci, bo poprzez brak poczucia humoru naszych „wybrańców” śmieje się z Gdyni już z pół Polski, a druga połowa pewnie niedługo dołączy, bo afera „RATUSZ” robi ogólnopolską karierę, głównie dzięki gdyńskim władzom, które stosują już pierwsze, na razie delikatne, formy dyskryminacji wobec osób, które są podejrzewane o Prima Aprilis. Ot taka nasza, gdyńska "demokracja" w praktyce, o której do tej pory tylko mówiono, a z którą zaczynamy się stykać namacalnie. Hasło „Gdynia z morza i marzeń” zostało skompromitowane i jak znam życie, najciekawsze dopiero przed nami.
Smuci także postawa gdyńskich strażników miejskich, którzy bezmyślnie wykonują polecenia urzędników. Pytanie: jak daleko moga się posunąć w swej bezmyślności ? nie zwiększa poczucia bezpieczeństwa w Gdyni. Straż Miejska ma i tak kiepską opinię, a teraz daje świadectwo czegoś groźnego. Łamanie prawa poprzez konfiskowanie obywatelom ich dobra, wystawia gdyńskim strażnikom najniższą ocenę. Czy następnym razem pobiją, bo takie dostaną polecenie ?
Działania gdyńskich władz przez niektórych są już nazywane jako podręcznikowe przykłady zarządzania strachem. My tak daleko się nie posuniemy, ale w mieście, w którym opinia publiczna nie ma możliwości wypowiedzenia się, jeśli nie będzie to opinia pozytywna dla władz, takie posądzenia nie dziwią.
Zastanawia nieznajomość prawa w naszym mieście. Nie tylko prawa zawartego w kodeksach, ale i tego w Konstytycji. Uzasadnione wydaje się stwierdzenie, że w Gdyni zbliżamy się do ograniczenia prawa do wolności słowa i wypowiedzi. Na razie dyskryminuje się tych, którzy mają odwagę do wyrażania własnego zdania. Kto następny ?
Zastanawia jeszcze na koniec, trochę z innej beczki, brak wyczucia pr-owego. Władze Gdyni, które wydają kolosalne pieniądze na promocję swego wizerunku , brnąc w gąszczu prokuratorskich i sądowych oskarżeń, ośmieszają się osobiście. Przedziwne to zachowania, szczególnie w roku wyborczym.
Ludzie czekają na nowe numery „RATUSZA” - zbioru dowcipów z klasą o naszej władzy i naszej rzeczywistości. Krążą po mieście niesprawdzone wieści o powrocie „RATUSZA”. Jak coś będziemy wiedzieć, to niezwłocznie poinformujemy, a autorów odnajdziemy i oczywiście zgłosimy do prokuratury, ale najpierw pójdziemy z nimi na piwo.
Piotr Wyszomirski
Więcej w naszym serwisie Afera "RATUSZ"