Konflikt między Meringiem a miastem rozpoczął się w 2006 roku, kiedy to prezydent miasta wystąpił do właściciela Tarasów z wnioskiem o wydanie dzierżawionego obiektu. Gotowy był już projekt budowy Centrum Haffnera, który czekał na swoją realizację. Restaurator nie zgodził się jednak na to, gdyż jego umowa dzierżawy była ważna do marca 2008 roku.
- Miałem też zapłacony w całości czynsz do końca trwania umowy najmu - dodaje Ryszard Mering.
Podczas jednej z majowych nocy w 2006 roku, jak opowiada Mering, do jego lokalu wtargnęło kilkudziesięciu rosłych mężczyzn, którzy w kilkanaście godzin wynieśli cały sprzęt znajdujący się w restauracji. - Dzień później teren został ogrodzony i rozpoczęła się rozbiórka obiektu - mówi Mering. - Nie mogliśmy już wejść do środka.
Restaurator uważa, że ze swojego lokalu przez magistrat został wyrzucony siłą.
- Złożyliśmy szybko sprawę do sądu o przywrócenie stanu posiadania, ale prace rozbiórkowe były tak intensywne, że po kilku dniach nie było już czego przywracać. Wiem, że rozbiórki dokonano na polecenie prezydenta Sopotu - mówi Ryszard Mering.
Władze miasta sprawę widzą inaczej.
- Rozpoczęła się inwestycja na tym terenie i zgodnie z ówcześnie obowiązującym prawem umowa najmu została skutecznie rozwiązana - twierdzi Magdalena Jachim, rzecznik prezydenta Sopotu.
Mering złożył sprawę do Wydziału Gospodarczego Sądu Okręgowego w Gdańsku. Sędzia wydał wyrok zaoczny, w którym uznał racje restauratora i zasądził 6, 566 mln złotych odszkodowania wraz z ustawowymi odsetkami od miasta. Odsetki wynoszą niecałe 12 procent rocznie. Sąd nadał wyrokowi rygor natychmiastowej wykonalności.
Miasto złożyło jednak sprzeciw wobec tej decyzji i jednocześnie wniosek o zawieszenie rygoru natychmiastowej wykonalności. Według nich, gdyby sąd rygoru nie zawiesił, to w finansach gminy nastąpiłaby "niepowetowana szkoda". Wpłynęłoby to, zdaniem urzedników, niekorzystnie na finansowanie niektórych miejskich inwestycji. Sąd uznał te argumenty i przychylił się do wniosku miasta.
Sprawa została przeniesiona do Wydziału Cywilnego i toczyła się tutaj do grudnia 2009 roku. Wtedy jednak została zawieszona.
- Wnioskodawcą zawieszenia postępowania był pan Mering, a miasto wraz z Państwową Galerią Sztuki
[która była zarządcą całego obiektu, w którym działały Tarasy - red.], wyraziło na to zgodę. Miasto jest zainteresowane polubownym załatwieniem sprawy, ale do tego muszą dążyć obie strony. Czekamy na jakąkolwiek propozycję pana Meringa - zapewnia Anna Dyksińska z Biura Prezydenta Sopotu.
Były restaurator z kolei przyznaje, że próbował "dogadać się" z miastem.
- Zaproponowałem, żeby zapłacili mi tylko te 6,5 mln złotych. Bez odsetek. Miasto się jednak na to nie zgodziło - tłumaczy Mering.
- Czekamy na rozsądną propozycję - ripostuje Anna Dyksińska.