Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Nasz autor

obrazek

Zbigniew Radosław Szymański
(ostatnie artykuły autora)

Urodzony w tych szczęśliwych czasach, gdy Gdynia nie była jeszcze Gdingen a już na szczęście nie Gotenhafen. Żyje do dz...

Dwugłos pokwietniowy

Opublikowano: 06.05.2010r.

Nasi radni, mimo wielu okoliczności tłumaczących, wywiązali się i przesłali swe felietony. Na kwietniowej sesji było inaczej i uszanowaliśmy to, nie przedstawiając Fotoplastikonu zaraz po sesji. Będzie za to w weekend.

 

 

 

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski*

KWIETNIOWA ZADUMA

 

 

Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

Kwietniowa sesja to zawsze czas szczególny, z uwagi na uchwałę absolutoryjną i czas podsumowywania poprzedniego roku budżetowego i jak co roku, pewien teatr, związany z rozdanymi przez wyborców rolami: ci, którzy z ich woli sprawują władzę i decydują o priorytetach w rozwoju miasta i – co za tym idzie – wydatkach, koncentrują się na wskazaniu pozytywnych aspektów minionego roku, ci, którym wyborcy przyznali miejsce w ławach opozycji, starają się poddać budżet krytycznej ocenie i wskazać powody, dla których nie mogą jego wykonania skwitować pozytywnie.

Na tę coroczną szczególność nałożyła się jednak tym razem okoliczność zupełnie wyjątkowa, determinująca nastrój na sali i w naturalny sposób przesądzająca o stylistyce wydarzeń podczas obrad- to oczywiście wydarzenia 10 kwietnia. Każdy z radnych przeżył je na swój sposób i musiał zmierzyć się z indywidualną traumą, natomiast rada jako organ samorządu i zbiorowość również musiała zachować się w stosowny sposób. Z jednej strony potrzeba każdego z nas dania świadectwa, z drugiej zaś świadomość narzędzi, którymi dysponuje samorząd i pewnej symboliki, którą może się posłużyć – to wszystko przesądziło o charakterze i nastroju sesji. Sam jej wystrój, stonowany ale nie martyrologiczny, wprowadził na sali nastrój powagi i zadumy. Zadumie tej służyło również przypomnienie sylwetek wszystkich ofiar smoleńskiej katastrofy, przygotowane przez radną Beatę Łęgowską. O ile minuta ciszy bywa gestem niepełnym i nie do końca czytelnym, o tyle te 6 minut było mocnym i symbolicznym akcentem, podkreślającym skalę i rangę sytuacji. I pewnie każdy z nas mógł w tej ciszy po raz kolejny przeżyć te ciężkie chwile, zmierzyć się z własnymi myślami i pewnie wspomnieniami. Dla mnie szczególnie mocne były te związane z osobą Lecha Kaczyńskiego jako mojego wykładowcy i surowego egzaminatora z prawa pracy (dwa wpisy w indeksie nabrały teraz dla mnie symbolicznego znaczenia), a także Macieja Płażyńskiego – mniej jako polityka, a bardziej ostatnio jako szefa „Wspólnoty Polskiej”, członka naszego zresztą, pomorskiego oddziału stowarzyszenia, przyjętego kilka lat temu między innymi i moją decyzją. Wspomnień, skojarzeń i myśli oczywiście było i jest więcej, ale te właśnie są najmocniejsze i najczęściej powracają do mnie. Powróciły także wtedy.

Ważne były też kolejne gesty, poparte przez radę miasta jako całość, idące w poprzek przynależności partyjnej i sympatii politycznych: wspólna deklaracja woli ufundowania pamiątkowej tablicy (najprawdopodobniej w kaplicy katyńskiej przy kościele NMP), wniosek o nadanie w najbliższym czasie ulicom, placom lub skwerom nazw upamiętniających osoby pełniące ważne funkcje publiczne, działające na Pomorzu, które zginęły pod Smoleńskiem i wreszcie – dwie uchwały nadające nowe nazwy konkretnym miejscom w Gdyni. Mamy zatem Promenadę prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego – naszego honorowego obywatela i mamy także park Marii i Lecha Kaczyńskich. Jako autor uzasadnień do obu tych uchwał cieszyłem i cieszę się z tego, że przeszły one jednogłośnie i udało nam się uchronić ten gest od doraźności politycznych i partyjnych ocen, choć martwi mnie wielość negatywnych reakcji zwykłych gdynian, obserwowanych na różnych forach. Tu i ówdzie podjąłem jak zwykle naiwną próbę rozmowy i wyjaśniania powodów decyzji rady. Niestety, wielu osobom niełatwo uwolnić się od myślenia typu: „nigdy nie lubiłem Kaczora i dlatego podoba mi się ta decyzja” i jak to często bywa, dyskusje niezbyt mają sens. Miałyby wtedy, gdyby ktoś, głoszący takie tezy, miałby ochotę otworzyć się na argumenty. W tym miejscu chciałbym przytoczyć fragment uzasadnienia podjętej przez nas uchwały, by pokazać kontekst naszej decyzji:

W czasach kryzysu rodziny, nietrwałości związków a także niejednokrotnie podważanego sensu małżeństwa jako instytucji, Maria i Lech Kaczyńscy byli przykładem siły i znaczenia udanego małżeństwa, wspierającego się nawzajem, lojalnego i dającego sobie nawzajem energię do działania, co podkreślają wszyscy, którzy mieli okazję zetknąć się z nimi. Ich związek i wzajemna relacja, okazały się bardzo silnym, inspirującym i budzącym szacunek przykładem. Dla mężczyzn – męża, doceniającego żonę, szanującego ją i dbającego o nią niezależnie od pełnionej funkcji, dla kobiet – żony cierpliwej, wyrozumiałej i ciepłej, ale gdy trzeba – stanowczej i gotowej do reakcji, nawet jeśli ktoś gest poprawienia mężowi krawata, chciałby zrozumieć w inny sposób niż przejazd troski o wizerunek męża. Żony gotowej do poświęceń i zdecydowanej, by mężowi towarzyszyć zawsze i – zgodnie z obietnicą – do końca życia, nawet gdy kończy się ono tak dramatycznie i nieoczekiwanie. Upamiętniając pamięć Pary Prezydenckiej przez nazwanie jej imieniem tak chętnie odwiedzanego przez gdynian i gości skweru, Rada Miasta pragnie wyrazić swój szacunek dla przekonującego świadectwa, jakie dali jako małżeństwo i rodzice Maria i Lech Kaczyńscy. Wybór miejsca jest nieprzypadkowy, gdyż niejednokrotnie to właśnie ten skwer był miejscem małżeńskich spacerów Pary Prezydenckiej – miejscem lubianym, miejscem, do którego z przyjemnością powracali, a któremu obecnie będą patronować.”

Foto:Piotr Wyszomirski

 

Ważny to był czas i niezwykły, ten kwiecień. Tak jak dla mnie oczywistym było, że trzeba pojechać do Warszawy i oddać hołd prezydenckiej parze mimo całonocnego czekania, tak jak czułem potrzebę pojawienia się w Bazylice Mariackiej, by pomodlić się przed nagrobkiem Macieja Płażyńskiego, tak jak jako rodzic uważałem, że należy pojechać z córkami w miejsca, gdzie gromadzą się ludzie i zapalić znicz, a potem pojechać gdzieś, gdzie jest telewizor, by choć w taki sposób uczestniczyć w pogrzebie Prezydenta RP, tak samo uważam, że należało, będąc samorządowcem, dać pewne świadectwo. I mało jest takich chwil, gdy uważam, że rada miasta jako całość, stanęła w pełni na wysokości zadania i dała przykład i świadectwo – a tę sytuację właśnie tak oceniam.

I być może też ten niezwykły, trudny czas sprawił, że i sesja miała w sobie inną dynamikę, pewnie rozczarowującą dla łowców sensacji. I to pewnie kontekst miał wpływ na to, że debata nad absolutorium nie rozgrzała nikogo do czerwoności, a i soczystych porównań i bon motów do wykorzystania w mediach zabrakło. Wreszcie, ta sytuacja sprawiła, że co niektórzy łowcy sensacji próbowali uczynić nią fakt podpisania przez część radnych list poparcia dla Jarosława Kaczyńskiego i budować teorie spiskowe („radni PiS milczeli podczas dyskusji absolutoryjnej – zapewne za cenę poparcia kandydatury Jarosława przez środowisko Samorządności”). Cóż poradzić: jedni słyszą na filmie dobijanie rannych i dialogi polsko- rosyjskie, inni na sesji widzą pakty polityczne w skali mikro – żyjemy w wolnym kraju

Cóż wybrzmiało w debacie absolutoryjnej? Przede wszystkim echa kryzysu gospodarczego i jego wpływ na sytuację Gdyni, kwestia upadku stoczni no i oczywiście przypomnienie zrealizowanych lub wciąż realizowanych, wolniej w stosunku do pierwotnych założeń, inwestycji. Natomiast, szczególnie na tle zjawisk ogólnopolskich oraz spowolnienia strumienia funduszy europejskich płynącego na projekty inwestycyjne, sytuacja w Gdyni zasługuje na pozytywną ocenę i niesie spory ładunek optymizmu, szczególnie jeśli chodzi o tę trudniejszą stronę, przychodową. Nie nastąpiło żadne załamanie, jeśli chodzi o wpływy z podatków, a to najważniejszy pomiar kryzysowości sytuacji w mieście, a wymiana opinii na temat wykonania budżetu dotyczyła raczej kwestii niuansowych i pojedynczych wątków i jak na rok wyborczy, była zadziwiająco stonowana i wyważona. Głosowanie, zamykające tę debatę, również nie wywołało szczególnych emocji.

Inne projekty uchwał również emocji nie wywołały, co nie znaczy, że nie są warte odnotowania. Myślę, że warto wspomnieć choćby o kilku z nich: po pierwsze, o tej, na mocy której Gdynia, jako pierwsze miasto w Polsce, przyjęła do stosowania Deklarację Barcelońską, stanowiącą katalog siedemnastu zobowiązań samorządu, związanych z polityką w stosunku do osób niepełnosprawnych. Jak zwykle tego rodzaju dokumenty, Deklaracja sformułowana jest na wysokim poziomie ogólności a dużą część z zawartych w niej postulatów Gdynia od dawna systematycznie realizuje i rozwija, ale warto na takie wyzwania jak pełny udział osób niepełnosprawnych w życiu miasta, patrzeć systemowo i nie zapominać o tych obszarach, na których tych działań póki co, nadal jest zbyt mało. Przyjęcie tej uchwały krótko przed kolejną galą konkursu „Gdynia bez barier” jest ważnym sygnałem i deklaracją ze strony gdyńskiego samorządu.

Kolejną z uchwał podjętych na sesji, której nie towarzyszyły dyskusje, wojownicze okrzyki czy zawieszane w powietrzu dramatyczne pytania – a jednak niezmiernie ważną, była uchwała w sprawie wyrażenia zgody na bezprzetargowe wydzierżawienie na okres 30 lat nieruchomości przy Alei Zwycięstwa 138. Uchwała ta otwiera bowiem drogę do uzyskania tytułów prawnych do nieruchomości mieszkańcom tzw. ogródków działkowych położonych na tym terenie – ogródków, które w większości dawno już stały się miejscami życia i pracy dla wielu setek mieszkańców Gdyni i jest częścią dużej układanki, nad którą głowią się mieszkańcy, władze Gdyni oraz Polski Związek Działkowców. Jesteśmy na dobrej drodze, co potwierdza również niestrudzona w swych bojach o szczęśliwy finisz tych starań pani Hanna Lorkowska – Osicka, motor napędowy i siła sprawcza tego tematu.

Warto też nadmienić o kolejnej z uchwał umożliwiającej wykupy gruntów pod duże zadanie inwestycyjne, czyli budowę sieci wodociągowej i kanalizacji sanitarnej na obszarze Wiczlina. To te działania, których mieszkańcy często nie doceniają, nie widząc ich realnych efektów, o których jednak warto wspominać, bo to dzięki nim późniejsze rytualne wbicie pierwszej łopaty, czy pierwszej łychy koparki jest w ogóle możliwe..

Tyle o sesji i kontekście, w którym się odbywała. Czy następne będą w podobnym, spokojnym tonie i nastroju? Śmiem wątpić. Kampania wyborcza, której nadejście było oczywiste, rozpoczęła się bowiem znacznie wcześniej niż planowaliśmy i zapewne wpłynie także na atmosferę i dynamikę zdarzeń na Sali 105. Wierzę głęboko, że jako radni będziemy potrafili w dyskusjach o mieście i kierując się wspólną troską o jego losy i rozwój, zachować także szacunek do siebie nawzajem. Są takie chwile, gdy widać wyraźnie, co w życiu jest najważniejsze, a co istotne jest tylko pozornie i znika w zetknięciu z wartościami istotnymi.

 

*Zygmunt Zmuda Trzebiatowski jest radnym okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia). Reprezentuje Samorządność.

trzebiatowski.blox.pl

 

Dwugłos

Marcin Horała*

 

Ciężki czas dla lokalnego felietonisty

 

Marcin Horała

Ciężki to czas dla lokalnego czegokolwiek – polityka, dziennikarza, felietonisty. Głowę zaprzątają sprawy zupełnie nie-lokalne. Jeszcze nie otrząsnęliśmy się ze smoleńskiej tragedii a już wskakujemy w rozpędzoną kampanię prezydencką.

Intelektualnemu wzmożeniu nie służy również koniec kadencji. Czasami mam poczucie że już wszystko powiedziałem, że to co słyszę z trybuny słyszę po raz kolejny. Najwyższa pora na nowe rozdanie, nowe wyzwania i nowe rozwiązania.

Myśli przed ostatnią sesją krążyły raczej po pewnym podsmoleńskim lasku a nie wokół problemów Gdyni. Starałem się o nich też pamiętać, nawet wziąłem sobie sprawozdanie z wykonania budżetu do poczytania w kolejce na Krakowskim Przedmieściu. Zapału nie starczyło jednak aby do zwykłej pracy radnego dorzucić przygotowanie erystyczne do sesyjnych polemik. Ta więc sesja była dla mnie z własnego wyborują niemą.

Foto:Piotr Wyszomirski

 

Inna sprawa że i mówić czasem się nie chce w sytuacji gdy – pomimo wielokrotnych tyrad – po raz czwarty przychodziło oceniać wykonanie budżetu w istocie tak samo dobrego i złego jak w poprzednich latach. Samorządność jest impregnowana na zewnętrzne opinie i tylko zbliżające się wybory wydają się dawać tu szansę na jakąś zmianę.

Milczenie moje wywołało za to niezamierzony wynik komiczny – mianowicie po Gdyni zaczęła krążyć plotka o porozumieniu między PiS a Samorządnością. Wydaje mi się czasem iż po prostu niektóre osoby wyraźnie minęły się z powołaniem i choć zajmują się różnymi innymi sprawami to z powołania są politykami. Skoro jednak polityki realnej nie uprawiają to zaczynają uprawiać politykę fikcyjną łącząc przypadkowe okoliczności i poszlaki w absolutnie fantasmagoryjne konstrukcje.

Uwagę obserwatorów zwróciłbym raczej na inny fakt – ponad 12 tysięcy podpisów zebranych pod kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego przez gdyński PiS. Jest to ponad dwukrotnie więcej niż zebrała Platforma Obywatelska pod swoim kandydatem. Zebranie takiej ilości podpisów nie byłoby możliwe bez dwóch okoliczności – mobilizacji i entuzjazmu elektoratu oraz sprawności organizacyjnej aparatu. Obydwu czynników lokalni komentatorzy nam odmawiali ostatnimi czasy, wieszcząc tym samym klęskę w wyborach samorządowych. Jak się okazuje pogłoski o śmierci gdyńskiego PiSu były mocno przesadzone. Zobaczymy jeszcze jaki będzie wynik wyborów prezydenckich w Gdyni, ale jak na razie wszystko wskazuje na to, że jesteśmy gotowi do sprawienia sporej niespodzianki.

 

 

*Marcin Horała w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość.

www.horala.pl

 

Wszystkie "Dwugłosy"