Dzień piąty, 23 kwietnia (piątek)
Godzina: 19.00
Hair, Teatr Muzyczny Capitol z Wrocławia, musical
Premiera: 24 stycznia 2010
Duża Scena Teatru Muzycznego w Gdyni
Czas: 160 minut, 1 przerwa
„Hair” opowiada o grupie młodych ludzi żyjącej w hipisowskiej komunie w East Village, dzielnicy Nowego Jorku. To nowojorski kontyngent „dzieci kwiatów”, zjawiska, które narodziło się nieco wcześniej w San Francisco i stamtąd rozprzestrzeniło się na całe Stany i Europę. Młodzi kontestują wszelkie autorytety, społeczeństwo, w którym żyją i wojnę w Wietnamie. Chcą zmieniać świat, szukają nowych dróg, zwracają się ku medytacjom i duchowości Wschodu, zapuszczają włosy, nurzają się w chmurach kadzidełek i trawy. Mieszkają byle gdzie, wolni, nieokiełznani, kolorowi i piękni. Ich filozofią jest pokój i miłość.
Liderem grupy jest Claude, jego przyjacielem Berger, są też inne barwne postaci: zakochana w nich obu Jeannie, która też kocha Claude’a, choć w zaawansowanej ciąży z kim innym, zaangażowana politycznie Sheila, biseksualny pacyfista Woof, czarnoskóry Hud... Chłopcy dostają – i palą – karty powołania do wojska, Claude nie chce spalić swojej, bo czuje się odpowiedzialny za kraj. Jedzie w końcu do Wietnamu, gdzie czeka go śmierć. Pojawia się pod koniec w wojskowym mundurze – niczym szekspirowski duch.
W 1970 roku, w czasie przygotowań do premiery w Bostonie, prokuratura usiłowała zapobieć wystawieniu spektaklu ze względu na kontrowersyjne sceny, między innymi palenie flagi amerykańskiej, a oliwy do ognia dolewała wszechobecna nagość, seks i liczne odwołania do narkotyków. Sprawa, wśród odwołań do Pierwszej Poprawki i prawa do wolności artystycznej wypowiedzi, trafiła w końcu do Sądu Najwyższego, który pozwolił zrealizować spektakl. Aż do połowy lat 70. podobne sytuacje powtarzały się w innych miastach USA, wreszcie z czasem – i w porównaniu do nowszych, coraz ostrzejszych obyczajowo produkcji – „Hair” stracił urok skandalu.
Po raz pierwszy w Polsce "Hair" wystawił w latach 90. gdyński Teatr Muzyczny. Na potrzeby wrocławskiej inscenizacji zostało przygotowane nowe tłumaczenie piosenek musicalu, którego podjęli się Agnieszka i Konrad Imielowie. - Zostało wykreślonych wiele sekwencji, które odnosiły się bardzo szczegółowo do realiów politycznych końca lat 60. w Stanach Zjednoczonych - mówił podczas wtorkowej konferencji prasowej, poprzedzającej premierę, reżyser spektaklu Konrad Imiela.
libretto i teksty piosenek: Gerome Ragni & James Rado
muzyka: Galt MacDermot
SPEKTAKL TYLKO DLA WIDZÓW DOROSŁYCH
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Premiera „Hair w Teatrze Muzycznym Capitol . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
REALIZATORZY:
Adaptacja scenariusza: Cezary Studniak
Reżyseria: Konrad Imiela
Tłumaczenie: Agnieszka & Konrad Imielowie
Scenografia: Michał Hrisulidis
Choreografia: Małgorzata Fijałkowska-Studniak, Jacek Gębura
Kostiumy: Mateusz Stępniak
Kierownictwo muzyczne: Adam Skrzypek
Choreografia walk: Maciej A. Maciejewski
Realizacja filmu: Wojciech Malina Malinowski
KRYTYCY:
„Jeden hipis (Łukasz Wójcik jako Woof) rozkłada ręce niczym Jezus na krzyżu i śpiewa o sodomii, gejach i lesbijkach. Inny (Adrian Kąca - Claude Bukow-ski), niczym trybik w korporacyjnej machinie, zakłada garnitur, a potem... ląduje w trumnie na amerykańskiej fladze. Tłum hipisów, niczym we flash mobie, rozbiera się do naga jak na komendę i, pod wpływem niewidzialnych strzałów, upada na scenie.
Jeśli kogoś nie interesuje era flower-power, a o wojnie w Wietnamie wie tylko tyle, że była, w "Hair" znajdzie subtelne odniesienia do współczesnej rzeczywistości socjopolitycznej i sporą dawkę groteski. Największą siłą spektaklu są ponadczasowe kompozycje, fantastycznie wykonane przez zespół aktorów i wokalistów z "Aquarius" czy "Let the Sunshine In" na czele. A właściwie każda inna scena zbiorowa.”
Marta Wróbel
Polska Gazeta Wrocławska
„Wrocławski "Hair" ma w sobie potencjał, który marnuje się w próbach uwspółcześniania na siłę i niepotrzebnym zmienianiu hipisów w artystów. Mam wrażenie, że nad spektaklem zaciążyła wymiana reżysera, dokonana niespełna miesiąc przed premierą (Cezarego Studniaka zastąpił Konrad Imiela). Zabrakło konsekwentnie realizowanego pomysłu. Z jednej strony akcja rozgrywa się w dość umownym czasie, z drugiej odwołania do wojny w Wietnamie pojawiają się wprost. Pomysł umieszczenia akcji w artystycznej pracowni nie okazał się wystarczająco pojemny. W efekcie o malarskich, aktorskich czy filmowych pasjach członków komuny dowiadujemy się raczej z deklaracji reżysera niż z samego spektaklu. Kamera w ręku Bukowskiego (Adrian Kąca) czy puszka ze sprayem Crissy (Ewelina Adamska-Porczyk) są mało znaczącymi rekwizytami. Ciekawie został za to naszkicowany dylemat Claude'a, który staje się w istocie wyborem drogi życiowej. Kiedy bohater po narkotycznej orgii zakłada garnitur zamiast munduru, nie wiemy do końca, czy ubiera się do firmy, czy do trumny.”
Magda Piekarska
Gazeta Wyborcza
„Aktorzy towarzyszą publiczności niemalże przez cały czas. Spotykamy ich jeszcze przed spektaklem w szatni, kręcą się w foyer, w przerwie przechadzają się między gośćmi, częstując np. kalarepką. Jakby tego było mało, w trakcie przedstawienia zaczepiają widzów, wchodzą na balkon po drabinie, biegają między rzędami. Taka bezpośredniość ma oddać atmosferę artystycznego skłotu, do odwiedzenia którego zostaliśmy niejako zaproszeni. W powietrzu unosi się zapach kadzidła i papierosowego dymu. Do tego barwna scenografia (według projektów przyznającego się do swojej fascynacji kulturą hipisów Michała Hrisulidisa) i pstrokate stroje aktorów, niekiedy wręcz nieco karykaturalne (np. długowłose peruki). Wszystko razem sprawia wrażenie nadmiaru, przez co idea peace and love blaknie.
O czym ten spektakl tak naprawdę jest - o negacji zniewolenia? o miłości? o tolerancji? o odrzuceniu konsumpcjonizmu? czy o zgubnym działaniu narkotyków? Może właśnie chodzi o to, żeby tak jak na targowisku, każdy poszukał tu czegoś dla siebie. W tym aż do bólu hipisowskim entourage'u i artystycznych akrobacjach na dalszy plan schodzi jednak główna myśl amerykańskich twórców musicalu.”
Iwona Szajner
www.kulturaonline.pl