Parę miesięcy czekania i mamy zespół z powrotem, promujący album "Prąd stały, prąd zmienny", czyli tłumacząc na angielski AC/DC ;). Tym razem nie jest to koncept album ale za to lekki romans z elektroniką - pewną zajawkę tego dało się usłyszeć na solówce Spiętego "Antyszanty".
Fot. Tomasz Cieślikowski
Kto jeszcze nie słyszał nowej płyty L.C. mogę rozwiać wszelkie obawy - tak, słychać gitary. Szczególnie dają temu wyraz na koncertach gdzie gitary są wręcz podkręcone jeszcze głośniej niż dotychczas.
Fot. Tomasz Cieślikowski
Setlista została skonstruowana wyśmienicie,rozpoczęcie nowym kawałkiem, by później przemieszać numery ze swojej dyskografii - chociaż granie z Guseł odstawili już trochę. Siedmioosobowy skład płocczan nie próżnował, każdy z nich jest integralną częścią powodującą, że każdy dźwięk zatrybia z następnym.
Fot. Tomasz Cieślikowski
Co się działo na scenie? Po twarzach muzyków widać było, że świetnie się bawią i ludzi bawiących się podobnie, a to nie częsty widok. Było to jak zwykle pełne szaleństwo, energia kapeli udzielała się publice i docierała nawet do poziomu wyższych kondygnacji klubu.
Fot. Tomasz Cieślikowski
Takie emocje zapewniają tylko koncerty w klubach, gdzie widz stoi niemal twarzą w twarz z artystą. Reasumując, był to muzyczny wieczór z mocną petardą. Było wszystko, do czego Lao nas przyzwyczaiło.
Fot. Tomasz Cieślikowski
Miejmy nadzieję,że zespół nie będzie kazał nam czekać następne pół roku na swój show. Jest duża chrapka na obejrzenie Lao Che pod chmurką, trzymając w ręku złocisty trunek, a sprzęt foto zostawić odpoczywający w domowych pieleszach ;).
Więcej zdjęć w galerii:
Lao Che, Żak, 09.04.2010 r., Foto: Tomasz Cieślikowski