Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Dwugłos z 40. sesji Rady Miasta

Opublikowano: 25.02.2010r.

Jak zwykle inne i jak zwykle niebanalne spojrzenia dwóch radnych na te same wydarzenia.

Fajki na lotnisku, czyli Fotoplastikon z 40 Sesji Rady Miasta Gdyni

„Trzecie oko” bez uzależnień !



Zygmunt Zmuda Trzebiatowski*

CO TRZY SESJE, TO NIE JEDNA CZYLI O REZOLUCJACH, PARKINGACH I ROCZNICACH



Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

Przed nami zaledwie kilka jeszcze posesyjnych felietonów, a ponieważ ten jest pierwszym publikowanym w tym roku, chciałbym spróbować spleść w nich refleksje związane z trzema sesjami, które mamy już za sobą w roku 2010. O styczniowej nie pisałem wcześniej i myślę, że niekoniecznie zasługiwała na odrębne potraktowanie, natomiast na słowo komentarza zasługuje także uroczysta sesja z 10 lutego, no i wreszcie zwykła sesja, która odbyła się tydzień po tej rocznicowej.

Sesję styczniową i lutową łączy ze sobą przede wszystkim dość skromny porządek obrad i przewaga uchwał o charakterze formalnym i porządkującym, a także podjęte podczas obu tych sesji rezolucje Rady Miasta: styczniowa - dotycząca kwestii objęcia terenów stoczniowych specjalną strefą ekonomiczną i lutowa - dotycząca kwestii współpracy i współistnienia dwóch lotnisk w Trójmieście. Znam osoby, które wyrażają istotne wątpliwości co do celowości i skuteczności posługiwania się narzędziem, jakim jest rezolucja, natomiast, podobnie jak wielu innych samorządowców, uważam, że to często jedyne narzędzie włączania się przez radę do dyskusji o sprawach, które będąc istotne dla miasta, nie mogą być regulowane przez organy samorządu. Zatem, nie możemy bezpośrednio wpływać na decyzje parlamentarzystów, rządu czy innych podmiotów, natomiast powinniśmy głośno i precyzyjnie wyrażać nasze stanowisko, oczekiwania i obawy, nagłaśniając lub inspirując dyskusje na tematy ważne dla Gdyni. Rezolucja jest istotnym narzędziem, pod warunkiem, że podejmowana jest przez radę w sposób jednoznacznie przesądzający o poparciu wszystkich samorządowców dla poruszonych w niej kwestii – dlatego tak ważne jest budowanie konsensusu i poparcia dla niej, które pozwoli wszystkim obecnym na sali podnieść rękę z pełnym przekonaniem o słuszności decyzji. Jako osoba, która była odpowiedzialna za przygotowanie projektu rezolucji „stoczniowej”, wiem jak ważne jest w takim dokumencie każde słowo i precyzja wypowiedzi. Rada Miasta nie powinna przyjmować roli recenzenta innych osób, organów i instytucji, lecz precyzować postulaty, proponować rozwiązania lub wskazywać na istotne zagrożenia. Pisząc tekst rezolucji, poprawiałem go bodajże siedmiokrotnie, starając się konsultować jej treść z jak największą liczbą osób – dzięki temu jej ostateczna redakcja nie budziła zastrzeżeń i przyjęta została bez uwag.

Bogatszy o styczniowe doświadczenia, patrzyłem z pewnym niepokojem na procedurę przyjmowania rezolucji na kolejnej sesji, tym razem w treści proponowanej przez radnych z Platformy Obywatelskiej. Niepokój wziął się stąd, że tej troski o wspólnotę myśli i celów wyraźnie tym razem zabrakło. Miałem wrażenie, że radni PO przygotowali tę rezolucję i niespecjalnie przejmowali się jej dopracowaniem, zakładając, że zapewne i tak nie zyska uznania większości radnych. Gdy okazało się, że na sali jest gotowość do pracy nad dokumentem i jego przyjęcia, radni PO zachowali się tak, jakby niezbyt byli zainteresowani takim przebiegiem sprawy. Jednej ze wskazanych poprawek nie byli w stanie zignorować, gdyż dotyczyła kwestii merytorycznej i prawidłowego określenia funkcji lotniska, z drugą zaś, z niezrozumiałych dla mnie powodów, nie byli w stanie się pogodzić. Pierwotnie zaproponowane zdanie: „Wzajemne oskarżenia i wytworzona atmosfera nie służą realizacji tak ważnych dla naszego regionu inwestycji zgodnych z zapisami Regionalnej Strategii Rozwoju Transportu Województwa Pomorskiego na lata 2007 – 2020, która wskazuje kierunki rozwoju transportu lotniczego w naszym regionie.”, zostało na wniosek radnego Marcina Wołka zastąpione zdaniem „Wytworzona atmosfera nie służy realizacji tak ważnych dla naszego regionu inwestycji zgodnych z zapisami Regionalnej Strategii Rozwoju Transportu Województwa Pomorskiego na lata 2007 – 2020, która wskazuje kierunki rozwoju transportu lotniczego w naszym regionie.” Widać, chęć recenzowania poczynań prezydentów Gdyni, Gdańska i marszałka województwa była nie do powstrzymania, tymczasem pozostaje pytanie o cel i sens podjęcia rezolucji o takiej właśnie treści. Ja oceniam, że dobrze byłoby, gdyby zachęcała ona adresatów do rozwiązywania problemu, a nie podejmowała próby recenzowania działalności poszczególnych osób. Hasło „wzajemne oskarżenia” taką właśnie próbą jest, tymczasem recenzja ta jest formułowana w oparciu o fakty prasowe, a każdy, kto kiedykolwiek wypowiadał się do prasy wie, jak często z jego wypowiedzi pozostały jedynie fragmenty, niekoniecznie te kluczowe i niekoniecznie we właściwym kontekście. Wolałbym zatem, by adresaci rezolucji zamiast analizowania kto kogo jako pierwszy i o co oskarżył (a zapewne istnieje tu poważna różnica w interpretacjach poszczególnych osób), odczytali istotny sens tej rezolucji, która mówi: „szkoda czasu, temat jest ważny, współpracujmy dla dobra wszystkich, o konkurencji mowy być nie może”. No, chyba, że nie taki był cel tej rezolucji, a najważniejsza była próba utarcia komuś nosa. Komu? Chyba wszystkim, stąd słowo „wzajemne”. Moim zdaniem, zabrakło tu potrzebnego dystansu, a zbyt wiele było syndromu ojcostwa, znanego autorowi każdego tekstu, któremu trudno zrezygnować z jakiejkolwiek frazy. Gdy ten syndrom dotknął radnego Szemiota, który właśnie sycił się swoim świeżym ojcostwem i narodzinami córki, byłem to w stanie zrozumieć, natomiast opór radnego Bzdęgi był mocno nieczytelny i trącił nieupoważnionym mentorstwem człowieka, który wie znacznie mniej niż uważa, że wie. Co ciekawe, lampka ostrzegawcza nie zapaliła się radnym PO także przy wypowiedzi radnego Marcina Horały, który również starał się przekonać do zmiany konfrontacyjnych zapisów, a jego trudno posądzić o przesadną atencję w stosunku do adresatów rezolucji. Nie podziałało. W końcu jednak, mimo starań radnych PO, rezolucja została uchwalona jednogłośnie.

Tyle analogii i porównań między sesjami styczniową i lutową. Jeśli chodzi o różnice, to w styczniu zapadła ważna decyzja o rozszerzeniu obszary Strefy Płatnego Parkowania i zmian w zasadach odpłatności za abonamenty osób niepełnosprawnych. Zatem w nieodległej przyszłości, parkometry pojawią się również na Kamiennej Górze oraz ulicach Wendy i św. Piotra w Śródmieściu, co w naturalny dość sposób dopełni obszaru objętego płatnym parkowaniem. Myślę też, że warto po upływie pół roku od wprowadzenia systemu płatnego parkowania pokusić się o pogłębioną analizę sytuacji i podsumowanie, ale to temat wart odrębnej publikacji – być może pokuszę się o nią niebawem, jeśli czasu i energii wystarczy. W ramach styczniowej sesji zmieściło się jeszcze uchwalenie dwóch planów miejscowych: dla Kaczych Buków i Wielkiej Roli, oraz podjęcie uchwał nadających medale im. E. Kwiatkowskiego. O tym za moment.

Sesja lutowa to z kolei zmiany budżetowe, przedłużenie na czas nieokreślony współpracy Gdyni z litewską Kłajpedą i wreszcie – uchwała dotycząca ustalenia stref wolnych od dymu tytoniowego. Ta ostatnia wymaga krótkiego choćby komentarza.

Po pierwsze, cieszę się, że powstał projekt i został przyjęty – nie ukrywam, że dla mnie osobiście brak uregulowań w tej kwestii był bardzo niekomfortowy, a niestety niektórzy potrzebują regulacji, bo wyczucia nie zawsze wystarcza. Dla mnie sytuacje zarówno „okadzania” innych stojących w wiacie przystankowej, jak i – a może szczególnie – dzieci na placach zabaw, są po prostu świadectwem całkowitego braku kultury i dowodem braku empatii. Skoro do tych nieistniejących elementów odwołać się nie można, pozostaje odwołanie do przepisów prawa – cieszę się zatem z tego, że będzie do czego.

Po drugie, cieszę się, że projekt, mimo pewnych wątpliwości dotyczących zarówno poziomu jego dopracowania, jak i braku sankcji, został uznany za warty poparcia – mieliśmy okazję rozmawiać o nim podczas dwóch spotkań klubu radnych i mimo pewnych obaw, większość z nas była przekonana, że warto zaproponowane zapisy wprowadzić. Kilka osób do końca pozostało nieprzekonanych, co odnotował zapewne każdy uważnie obserwujący wyniki głosowań podczas sesji.

Po trzecie, o ile nie dziwi mnie radość radnych z PO z dobrze przygotowanego, a w konsekwencji przyjętego przez radę rozwiązania, o tyle zdumiewa mnie ich zdziwienie tym faktem, zważywszy, że wszystkie komisje zaopiniowały go pozytywnie. Kiedy czytam w felietonie Mariusza Bzdęgi zdanie: „Na szczęście z odsieczą przyszła czwarta władza, której żywe zainteresowanie tematem zdopingowało Samorządność do pochylenia się nad zgłoszonym przez Bogdana projektem uchwały”, to resztki tego, co kiedyś było czupryną, jeżą mi się na głowie. Ciekawe, jakie to media interesowały się tematem, gdy pierwszy raz radny Szemiot pojawił się z projektem na mojej komisji, ciekawe też, jakie gazety pisały o tym, zanim klub „Samorządności” zdążył jeszcze w styczniu przedyskutować tę kwestię i ciekawe też, jakie artykuły poprzedziły posiedzenia komisji? Pan radny Bzdęga jest dość krótko radnym i pewnie nie pamięta sesji, gdy zatłoczone były korytarze urzędu i pełna galeria, a liczba dziennikarzy była kilkukrotnie wyższa niż w lutym, a radni „Samorządności” nie mieli żadnych problemów z obroną swoich racji i przekonań, głosując w sprawach budzących duże emocje części środowisk i co za tym idzie – mediów. Ja natomiast pamiętam kilka takich akcji i doskonale wiem, że nie dla podobania się mediom podejmowaliśmy i podejmujemy od wielu lat uchwały.

Po czwarte, jeśli w przyszłości radni PO zechcą jeszcze coś przygotować ( a w sumie czas po temu, bo trzy lata przyglądania się pracy w radzie wystarczy), to polecam, by zapoznali się z regulaminem obrad rady miasta, a życie stanie się prostsze. Wszak przyjęta przez radę uchwała mogła być już głosowana w styczniu, a dlaczego nie była? Po próbujący złożyć projekt w Biurze Rady Miasta przewodniczący klubu PO dopiero tam dowiedział się, że musi on być złożony najpóźniej 14 dni przed sesją, a nie tydzień, jak mu się wydawało. Był to styczeń 2010 – czwarty rok kadencji! Nie napawa to optymizmem. Potem oczywiście można rytualnie zwalić wszelką odpowiedzialność na „Samorządność”, która nigdy, która zawsze itd., ale może prościej byłoby od czasu do czasu przeczytać statut i regulamin obrad rady miasta?

No i kilka słów o uroczystej sesji rady z 10 lutego. Odbywa się ona według bardzo precyzyjnie ustalonego i niezmiennego od lat scenariusza, co mnie osobiście nieco męczy, nie zmienia to jednak faktu, że pewne emocje, które potrafi ona wywołać, są we mnie bardzo silne. Najczęściej wiąże się to oczywiście z osobami odznaczanymi Medalem im. Eugeniusza Kwiatkowskiego za wybitne zasługi dla Gdyni. Eugeniusz Wrochna, Kazimierz Małkowski i Mieczysław Krawczyk to zupełnie inne osobowości a każda z tych postaci odwołuje się do innych wartości. Pewnie najmniej znaną osobą jest właśnie pan Wrochna, a dla mnie patrzenie na jego wyprostowaną, nie pasującą do wieku sylwetkę, szczere, jasne oczy, słuchanie jego niezwykłego życiorysu a na koniec niezwykle skromnych podziękowań z „całego partyzanckiego serca” było wielkim przeżyciem i dużą lekcją. Drugim, dla mnie osobiście ważnym wątkiem było wymienienie przez prezydenta miasta w gronie osób zasłużonych dla Gdyni jako pierwszego - Antoniego Abrahama. To była nieświadoma odpowiedź na mój wewnętrzny monolog, który toczyłem obserwując sesję i smucąc się, że zbyt często mówiąc o Gdyni, jej budowie, powstaniu i osobach ważnych dla jej losów, pomija się rdzennych mieszkańców tej ziemi, że mówiąc o Eugeniuszu Kwiatkowskim, Tadeuszu Wendzie, Franciszku Sokole czy Franciszce Cegielskiej, pomijamy milczeniem Antoniego Abrahama, Augustyna Krauze, Jana Radtkego czy Elżbietę Skwiercz. Tym bardziej się cieszę, że mój niewypowiedziany monolog spotkał się z taką właśnie odpowiedzią i należne Tonie Abrahamowi miejsce w dziejach naszego miasta zostało podkreślone. Historia Gdyni nie jest jednowymiarowa i warto o tym pamiętać szczególnie w dniu jej urodzin.

Trzeci i ostatni wątek – zaskoczyło mnie, prostego chłopaka z Chyloni, że wysłuchanie koncertu złożonego utworów Fryderyka Szopena, może być prawdziwą przyjemnością, a nie – czego się spodziewałem – jedynie ponurym obowiązkiem. W roku szopenowskim obiecałem sobie zatem solennie, że postaram się dużo pełniej niż do tej pory otworzyć na tę twórczość, wiedząc już, że może być to doznanie bardzo miłe sercu i duszy – do czego i Państwa namawiam.

*Zygmunt Zmuda Trzebiatowski jest radnym okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia). Reprezentuje Samorządność.



trzebiatowski.blox.pl

Dwugłos

Marcin Horała*


Krótko o paleniu i mediach



Marcin Horała

Ostatnia rada sesja upłynęła przede wszystkim pod znakiem rezolucji w sprawie lotnisk oraz uchwale ws. zakazu palenia w określonych miejscach publicznych. W swoim felietoniku pozwolę sobie skupić się na tej drugiej.

W uzasadnieniu zarówno tym załączonym do uchwały, jak i przedstawianym z trybuny oraz w mediach, radni koncentrowali się na aspekcie zdrowotnym uchwały. To, że palenie szkodzi, nie jest dla mnie argumentem rozstrzygającym. Uważam że dorosły człowiek w pełni władz umysłowych ma pełne prawo szkodzić sobie ile chce. Jego zdrowie, jak chce niech się truje.

Argumentem rozstrzygającym jest nie zdrowie, ale wolność. Wolność ludzi, którzy po prostu sobie nie życzą wdychać cudzego dymu. Ktoś taki może sobie po prostu odejść od palacza na kilkadziesiąt metrów – ale są takie miejsca publiczne w których odejście na kilkadziesiąt metrów powoduje duże utrudnienie lub niemożliwość skorzystania z jakiejś funkcji danego miejsca. Autorzy uchwały trafnie wskazali tu na przystanki, place zabaw i plażę i słusznie objęli je zakazem palenia. Teoretycznie można by te sprawy pozostawić oddolnej regulacji społecznej – każdy sobie pali do momentu aż ktoś poprosi, żeby tego nie czynił. Niestety praktyka społeczna pokazuje, że nie zawsze taka grzeczna prośba działa. I co ma wtedy zrobić ten niepalący? W milczeniu znosić naruszenie swojej wolności czy może pobić się z palaczem? Obie opcje są zdecydowanie niewskazane i dobrze, że od teraz w ochronie swojej wolności będzie mógł się odwołać do prawa.

Właściwie sprawa jest dość banalna i drobna jeżeli chodzi o znaczenie w skali miasta. To, co w niej najciekawsze, to jej recepcja społeczno-medialna. Otóż w kuluarach rady kłębili się dziennikarze mediów wszelakich w liczbach rekordowych za mojej pamięci. Kilku kolegów radnych, w tym i niżej podpisany, mieli okazję zaistnieć medialnie. I skąd takie zainteresowanie, a wręcz podniecenie mało w sumie istotną uchwałą? Czyżby dlatego, że żeby zrelacjonować budżet, absolutorium czy miejscowy plan zagospodarowania – sprawy znacznie ważniejsze – trzeba jednak wiedzy i pracy. A zakaz palenia na przystanku każdy skuma, materiał zrobi się sam, starczy ustawić radnych, żeby pogadali i dokręcić przebitki z ludźmi palącymi papierosy. Zaiste symptomatyczne to i bardzo przykre. Bo jeżeli lokalne media w swojej masie nie relacjonują na poważnie prac samorządu – a koncentrują się na ciekawostkach – to w przestrzeni publicznej istnieje tylko jedna narracja na temat prac samorządu. Urzędowa narracja, dodajmy.

Na zakończenie krótkiego tym razem felietoniku chciałbym skomentować fenomen politologiczny, to znaczy przyjęcie uchwały zaproponowanej przez opozycję. Tu muszę przyznać, że jestem dobrym prorokiem bo od zawsze mówiłem że Samorządność jakąś uchwałę nam – opozycji – przyjmie, jak będą zbliżać się wybory. Żebyśmy potem nie mogli zarzucać, że wszystko z automatu jest odrzucane. Miałem tylko cichą nadzieję, że z tym przyjęciem padnie na jakąś ważniejszą kwestię, np. reformę rad dzielnic. Pech chciał, że trafiło na palenie, a limit przyjętych uchwał opozycji w tej kadencji został wyczerpany.

*Marcin Horała w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość.

www.horala.pl