Wiele już powiedziano o tej imprezie, która zapoczątkowana przez Nadbałtyckie Centrum Kultury 3 lata temu rozrosła się do mega rozmiarów. Porównać można ten kilkudniowy maraton jedynie do podróży w kapsule w kosmos (znalazłoby sie jeszcze kilka porównań, ale to jest fajne - przyp. Redakcji). Nie wiadomo, co każdemu zostanie w głowie z ponad stu koncertów zorganizowanych tuz przed Sylwestrem, ale wiadomo, że warto było wziąć udział w tym przedsięwzięciu.
Plusem jest to, ze na pewno nie będzie zapamiętany dym z papierosa. Impreza pokazała dużą różnorodność muzyczną Trójmiasta. Obok Przemka Dyakowskiego, Larrego Okey Ugwu zagrało też wiele gwiazd najmłodszego pokolenia oscylującego w niszach indie rocka, czy muzyki folkowej, co mnie bardzo ucieszyło. Na koniec zobaczyliśmy w gdyńskim klubie Ucho rewelacyjne pokazy teatralne, które zamknęły festiwal. Było kolorowo, muzycznie i eksperymentalnie. Szukając usilnie minusów, znalazłoby się może parę, ale i tak, jak na każdą wielką imprezę przystało, plusy przyćmiły obsuwy koncertowe, tłoki pod sceną i do szatni oraz lekki chaos w związku ze zmianami wykonawców na scenie. Dość powiedzieć, że przeważały głosy na tak. Mimo że ludzie nie zdzierali sobie gardeł, tak jak rok temu krzycząc "Metropolia jest OK!!!". Widać, że ta impreza przeszła naturalnie w krew trójmiejskiej publiczności i w trakcie występów formacji Apteka i Homo Sapiens, czy Dreadless Lions i Ikenga Drummers na twarzach publiki było widać szczęście.
Homo Sapiens w akcji w gdańskim Parlamencie. Jeśli masz kłopoty z "odpaleniem" filmu, wejdź tutaj
Trudno będzie przekazać, co działo się każdego dnia z osobna w jednym artykule. Skupię się, więc na jednym dniu w Uchu oraz wybranych fragmentach z sopockiego Sfinksa oraz gdańskiego Parlamentu.
Monkey Funks. Jeśli masz kłopoty z "odpaleniem" filmu, wejdź tutaj
W Uchu pojawiłem się tuż po znakomitej nocy dnia poprzedniego, gdzie zaprezentowało się kilka wyśmienitych trójmiejskich rockbandów, o czym wspominał mój redakcyjny kolega
W tym roku dwukrotnie festiwal Metropolia jest Okey odbył się w Uchu. Po raz pierwszy było to 28 grudnia o godzinie 17.30. Po raz drugi - na zakończenie festiwalu 30 grudnia. Impreza zakończyła się występem Asi Czajkowskiej z Teatru Okazjonalnego ok. 22.00. W klubie Ucho niewątpliwą gwiazdą (choć ich było aż nazbyt wiele) był zespół Dick4Dick. Niestety dostać się na te koncerty wcale nie było łatwo. Trzeba było uzbroić się w cierpliwość najpierw przed bramką (kolejka była na godzinę stania) oraz potem w związku z opóźnieniami koncerty zakończyły się ok. 3 nad ranem. Osobiście zawiodłem się, bo poprzedniego dnia miał wystąpić Dr Hackenbush w Sfinksie, ale niestety nie usłyszeliśmy tego super bandu podczas festiwalu. Za to było kilka niespodzianek in plus. M. in. Maszyna Do Mięsa pokazała się jak rok temu z bardzo dobrej strony. Sporo osób była też zachwycona występem formacji Loco Star. Spośród ok. stu zespołów nie dziwi fakt, że obok jazzu, indie, zobaczyć też można było formacje punkowe, jak Born in The PRL.
Ciekawiło mnie, jak wypadnie Kyst, który prezentował się już nie raz na scenie Ucha, czy to podczas Globaltiki, czy jako support. Z pewnością zespół wyróżnia się na trójmiejskiej scenie choćby brzmieniem gitar, które składają się na dość efemeryczną muzykę o alternatywnym charakterze. Podobnie sądziłem, że zaprezentuje się Mjut. Niestety, na skutek dość długiego oczekiwania na instalację sprzętu grupa wykonała tylko dwa utwory, po czym zeszła ze sceny. Szkoda, bo mogło być ciekawie. Najwięcej energii pod sceną pojawiło się, kiedy na scenie wystąpił Larry Okey Ugwu wraz z przyjaciółmi z Dreadless Lions. Wypadli na tyle dobrze, że zdawało się, że cały klub falował w rytmie reggae, co przy 500. osobach robiło wrażenie. Zwłaszcza z mojego strategicznego miejsca na balkonie nad sceną, co niestety uniemożliwiło zrobienie filmu.
Dreadless Lions - fot. Tomek Wilary
W skład grupy weszli:
Larry Okey Ugwu - wokal Grzegorz Zając - gitara Paweł Hulisz - trąbka Janek Mróz - keyboard Michał "Galago" Erszkowski - bass Jan "Galago" Erszkowski - perkusja oraz gościnnie saksofon - Przemysław Dyakowski
Jeszcze nie opadły emocje związane z roots reggae, a już na scenie pojawiał się co chwila obok prowadzącego Glenn z Monkey Funks, który zagrzewał publikę do wzmożonego aplauzu. Zanim jednak usłyszeliśmy rockowe brzmienie Red Hotów i Golden Life, na scenie zrobiło się tłoczno za sprawą Staroniewicz A'freak-an Project
Staroniewicz A'freak-an Project - fot. Tomek Cieślikowski
Na jednej scenie usłyszeliśmy, obok saksofonów Przemka Dyakowskiego i Wojtka Staroniewicza, instrumenty takich tuzów jazzu jak: Mackiewicz, Bukowski, Wojtczak, a w tle wystąpił po raz pierwszy tego dnia Larry. Przypomniało mi to inny koncert z Ucha, z którego relacja ukazała się również na łamach naszej gazety
Kolejność występowania zespołów nieco się poprzestawiała. Nastąpiła chwila na parę bardziej spokojnych formacji jak Krystyna Stańko i zespół Pullover z nową wokalistką. Niestety, Ewelinę zastąpiła dziewczyna przedstawiona jako jedna z laureatek Idola. Przyznam szczerze, że wolałbym usłyszeć ponownie te wokalistki w nieco bardziej przyjaznych klimatach akustycznych, w Blues Clubie, czy choćby w Bohema Jazz Cafe. W tym właśnie czasie kolejka do szatni była tak gigantyczna, że nie sposób było przedostać się przez wąski korytarz, w którym mieściła się bez mała setka palaczy nikotyny. Co mnie zdziwiło, zakaz palenia był prawie w 100 procentach przestrzegany, choć oczywiście zdarzały się wyjątki. Pozostaje mi więc polecić stronę zespołu i przejść do kapeli, które było znacznie lepiej słychać w hałasie ponad 500 osób zgromadzonych na sali.
Maksimum noisu i czadu dała też Maszyna do Mięsa. Jeśli masz kłopoty z "odpaleniem" filmu, wejdź tutaj
MySpace zespołu Maszyna do Mięsa
Paweł Paulus Mazur zapowiadał już tego dnia Goldenów, Monkey Funks i grającą indie-rocka Saluminesię. świetny występ Glenna znanego dotąd głównie z Blendersów oraz Żywej Środy w Papryce składał się głównie z nowatorskich wykonań coverów hitów Red Hot Chilli Peppers.
Monkey Funks - fot. Tomek Cieślikowski
Golden Life nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Grupa występowała już na Metropolia jest Okey. Podobnie i tym razem Adaś, Jarek, Jacek, Tomek i Karol pokazali na co ich stać. Dojrzałe granie (zespół gra już prawie 20 lat) i dynamika w połączeniu z charyzmą muzyków. Jedyny minus taki, że każdy zespół miał około 15 minut na prezentację, czyli dawało to trzy numery grane bez przerwy. Instalacja sprzętu każdorazowo trwała około 15. minut dodatkowych i choć nagłaśniająca firma robiła wszystko, co w jej mocy, nie dało się uniknąć obsuwy. Gwiazdą wieczoru miała być grupa Dick4Dick. Niedawno od grupy odłączył się Maciej Szupica zwany przez jej członków Wet Dickiem Juniorem, mającym spory wpływ na show w trakcie koncertów. Grupa jeszcze w tym samym tygodniu zagrała wielki koncert w Parlamencie, gdzie obok członków zespołów zagrali Leszek Mozdżer, Czesław Mozil oraz Gaba Kulka. Grupa wydała również popowo brzmiąca płytę i odeszła od garażowego brzmienia. Z jednej strony wielka szkoda, z drugiej nie ma co się dziwić, trzeba przecież zarabiać, a nie wypuszczać płyty za darmo w internecie. Dawniej mistrzowie alternatywy, na największym OFF festiwalu północnej Polski, jak można nazwać Metropolia jest Okey (odważna teza - przyp. Red.) tym razem w wersji bardziej popowej, odsłonili swoją nową twarz. Mają ich tak wiele, że nie sposób nadążyć za ich kolejnymi zabiegami upiększającymi.
Ja wolę jednak "starych" Dicków. Jeśli masz kłopoty z "odpaleniem" filmu, wejdź tutaj
Kolejny dzień, czwarty, po dwóch dniach w sopockim Sfinksie, muzyce klasycznej oraz Uchu, odbył się w Parlamencie. Klub bardziej przystosowany dla niepalaczy niż Ucho, po remoncie doskonały na zorganizowanie tam odsłony Metropolii. W klubie przeważała jednak ekipa z Gdańska i mało studentów z Gdyni i Sopotu dojechało tam na kolejny dzień festiwalu. Możliwe, że był to efekt istnego maratonu koncertowego i niektórym już najzwyczajniej w świecie mogło się znudzić imprezowanie bez końca i to przed Sylwestrem. Niemniej jednak należy tutaj wspomnieć o kilku wyróżniających się składach muzycznych, które pojawiły się na scenie. Pierwszym z pewnością jest reaktywowany zespół Homosapiens z Guzikiem na wokalu. Tego dnia wieczór poprowadził Filip Gałązka, który zapowiadając kolejne zespoły tracił już głos z emocji.
Paulus i Filip Gałązka zapowiadają - fot. Tomek Cieślikowski
1. Lullapop
2. Tour de Mars
3. Mananasoko
4. Marla Cinger
5. Karol Schwarz All Stars
6. Labolatorium Oniryczne Duo Denum
7. Duo Gremplina
8. Wojtek Mazolewski Quintet
9. Pu Pu Pi Du
10. Homosapiens
11. C 40 30
12. Są Gorsi
13. Ikenga Drummers
14. La Firynda
15. Majestic
16. Apteka
17. Robert Brylewski i Trudna Młodzież
18. Vulgar
19. Po Prostu
20. Radio Bagdad
21. Sound of Pixies
Na uwagę zasługuje fakt, że sporo składów było eksperymentalnych i roiło się w nim od gości. Część zespołów po prostu reaktywowała się specjalnie na ten festiwal, jak choćby "Są Gorsi".
Są Gorsi - fot. Tomek Cieślikowski
Doskonały koncert ponownie dała ekipa Larrego Okey Ugwu, który zwykle wyluzowany wystąpił na scenie obok swoich przyjaciół bębniarzy i od samego początku Ikenga Drummers dała powód do radości. Tym, którzy nie byli polecam filmik. Więcej na oficjalnej stronie zespołu.
Ikenga Drummers w Parlamencie. Jeśli masz kłopoty z "odpaleniem" filmu, wejdź tutaj
Uznanie w moich oczach zyskał też projekt Mananasoko Macieja Wojnickiego związanego z Nasiono Records oraz Karola Schwarza występującego tym razem jako Karol Schwarz All Stars. Na uwagę zasługują też młodzi, o których ostatnimi czasy sporo. Mowa m. in. o C 40 30 oraz Marli Cinger, która już w tym tygodniu wydaje swoją pierwszą płytę, efektem czego była jej wygrana w kilkuetapowym przedsięwzięciu Klubu Ucho, które tym razem zajęło się produkcją.
Marla Cinger - fot. Tomek Cieślikowski
Marla Cinger zaprasza na 8 stycznia do klubu Ucho na premierę albumu "Congs"
IGrupa C4030 w Parlamencie. Jeśli masz kłopoty z "odpaleniem" filmu, wejdź tutaj
Na zakończenie dodam, że występy zakończyły się grubo po północy rytmami Sound of Pixies oraz Vulgar. Nie zabrakło też Apteki. Kapitalnie, podobnie jak rok temu, zagrało Radio Bagdad. Nie jestem jednak przekonany do utrzymywania formuły festiwalu. Wiele zespołów miało okazję pokazać po raz pierwszy a wiele to tuzy trójmiejskiej sceny alternatywnej. Może warto by dokonać wstępnej selekcji i podzielić w jakiś sposób ilość wykonawców, przynajmniej na dwa trzy miejsca (jedne większe, drugie mniejsze). To, że impreza jest darmowa, spowodowało tylko, że pod sceną był niezły zgiełk. Sam zakaz palenia nie zadziałał do końca. Osoby pod sceną nie mogły czuć się do końca bezpiecznie. Samemu udało mi się pomagać w wynoszeniu osób, które mocno "zmęczone" koncertami zasłabły pod sceną. Przy takiej ilości osób musi być ratownik, który udzielał będzie pierwszej pomocy, a nawet karetka w pogotowiu.
Możliwe, że wprowadzenie drobnych opłat za wejście do klubów spowodowałoby, że część publiczności potrafiłaby bardziej docenić samych muzyków, a nie istnie woodstockową atmosferę (tyle, że tam działa niezawodny Pokojowy Patrol). Nie są to uwagi do klubów, tylko do organizatora, aby w przyszłym roku bardziej skupił się na bezpieczeństwie osób bawiących się pod sceną, mniej na oprawie muzycznej koncertów, bo i tak wiele zależy od przypadków, a bezpieczeństwo w przeddzień kolejnej wielkiej imprezy, jaką jest WOŚP liczy się najbardziej.
Metropolia jest Okey - Playlista
Więcej zdjęć w galeriach:
Metropolia jest Okey,Parlament, 29.12.2009 r., Foto: Tomasz Cieślikowski
Metropolia jest Okey - Ucho, 28.12.2009 r. Foto: Paweł Jóźwiak
Metropolia jest Okey, Ucho 28.12.2009 r. Foto: Tomasz Cieślikowski
Metropolia jest Okey - Sfinks 26.12.2009 r. Foto: Tomasz Cieślikowski
A tak było w Uchu w zeszłym roku
W Uchu usłyszeliśmy:
1. Emo Szczury
2. The Włodek
3. Mjut
4. Kevin Arnold
5. Gosia Szmuda i Tio
6. Born In The Prl
7. Kyst
8. Pullover
9. Monkey Funks
10. taroniewicz A'freak-an Project
11. Mordy
12. Krystyna Stańko
13. Loco Star
14. Saluminesia
15. Dreadless Lion
16. Golden Life
17. Maszyna Do Mięsa
18. Wojtczak/Mazolewski/Gos - Freeyo
19. Drewno From Las
20. Dick4Dick