Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Zupełnie niezwykły zwykły plac zabaw - odpowiedź Marcina Horały

Opublikowano: 04.12.2009r.

W związku z dyskusją, jaka wywiązała się pod artykułem o nowym placu zabaw na Opata Hackiego, chciałbym w skrócie przedstawić kalendarium wydarzeń z mojej perspektywy.

Zupelnie niezwykły zwykły plac zabaw – Zygmunt Zmuda Trzebiatowski

Zamenhoffa i Opata Hackiego z subiektywnej perspektywy

Temat był mi znany długo zanim zostałem radnym miasta. Raz, że trafił do mnie jako radnego dzielnicy, dwa, że na Zamena mieszka kilkoro moich krewnych i znajomych. Dzieciństwo w jednym z tamtejszych bloków spędziła też moja żona. Los oszczędził mi zapoznania się z tym terenem osobiście w roli jego mieszkańca – informacje natomiast miałem na ten temat zdecydowanie z pierwszych rąk.

Chyba na pierwszym, a na pewno na jednym z pierwszych posiedzeń Komisji Gospodarki Mieszkaniowej w tej kadencji zapytałem o perspektywy inwestycji w tym rejonie prezydenta Stępę. Otrzymałem odpowiedź, iż obecnie (koniec 2006 roku) trwają prace przy analogicznych rejonie na Witominie i jak one się zakończą przyjdzie pora aby „pomyśleć” o Zamena. Będąc młodym, naiwnym, radnym zadowoliłem się taką deklaracją. Niemniej pracując nad stanowiskiem ówczesnego klubu PiS na temat projektu budżetu na rok 2007 umieściłem tam akapit o tym, iż brak w tym budżecie informacji o podejmowaniu nowych działań z zakresu rewitalizacji a powinny one zostać podjęte niezwłocznie wobec zbliżania się końca inwestycji na Witominie – i że obszarem kwalifikującym się do takich działań w pierwszej kolejności są okolice Zamena. Stanowisko, wraz ze wspomnianym akapitem, wygłosił w trakcie sesji ówczesny przewodniczący klubu Andrzej Denis.

W trakcie roku monitorowałem temat, utwierdzając się w przekonaniu, iż owe „pomyślenie” o wzmiankowanej okolicy nie przełoży się w realnym horyzoncie czasowym na jakieś konkretne działania. W końcu w sierpniu 2007 roku złożyłem interpelację (w załączeniu), chcąc uzyskać wiążącą deklarację na piśmie. No i dostałem (w załączeniu). W najbliższych latach inwestycja polegająca na zagospodarowaniu okolic Zamenhoffa i Opata Hackiego nie jest przewidziana w planach inwestycyjnych miasta.

Oczywiście nie pogodziłem się z takim podejściem do sprawy. Podczas prac nad budżetem na rok 2008 Komisja Gospodarki Mieszkaniowej, na mój wniosek, złożyła propozycję poprawki do wstępnego projektu budżetu, w której przewidziane byłyby środki na opracowanie dokumentacji projektowej rewitalizacji opisywanego terenu. Propozycja nie została uwzględniona przez prezydenta w ostatecznym projekcie budżetu. W efekcie podczas debaty budżetowej, prezentując tym razem osobiście stanowisko radnych PiS, wskazałem na brak działań rewitalizacyjnych w ogóle i w szczególności w odniesieniu do Zamena jako jedną z podstawowych wad budżetu.

Chcąc uniknąć występującego w poprzednich latach odrzucania poprawek, postanowiłem spróbować zgłosić temat do budżetu na wcześniejszym etapie jego tworzenia. W tym celu już w czerwcu 2008 roku zwołałem posiedzenie Komisji Gospodarki Mieszkaniowej, którego jednym z punktów było zgłaszanie propozycji do budżetu na następny rok. Oczywiście jedną z owych propozycji stało się przeznaczenie środków na rewitalizację terenu Zamenhoffa i Opata Hackiego.

Nie pamiętam dokładnie, ale mniej więcej w tym okresie dotarły do mnie pierwsze pogłoski, że w temacie „coś się rusza”. Konkretnie – że powstają jakieś grupy konsultacyjne, mają się odbywać spotkania dotyczące zmian na tym terenie. Bardzo się ucieszyłem, że rewitalizacja wydaje się ruszać. Tym większe moje zdziwienie, gdy we wstępnym projekcie budżetu na rok 2009 nie znalazły się żadne środki na ten cel. Obawiałem się, że konstrukcja słowotwórcza o nazwie „rewitalizacja społeczna” ograniczy się więc do tego, że grono ludzi spotka się i porozmawia – bez jakiekolwiek przełożenia na realne, namacalne działania. Dlatego ponownie podczas prac nad budżetem wnioskowałem o przeznaczenie środków finansowych na rewitalizację. Z mojej inicjatywy taki wniosek złożyły komisje Gospodarki Mieszkaniowej oraz Samorządności Lokalnej i Bezpieczeństwa. O ile wiem, podobny wniosek złożyła Komisja Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska na wniosek kolegi Zmudy-Trzebiatowskiego. Tym razem Pan prezydent przychylił się wreszcie do wniosków i środki na rewitalizację w budżecie się znalazły.

Na przełomie roku 2008/2009 od kilku już osób dostałem informacje o odbywających się spotkaniach. Ja nie byłem na nie zapraszany, ani nawet o nich informowany. Podobnie – jak wynikało z rozmów – inni radni opozycji z okręgu. Sprawa została opisana nawet w „Dzienniku Bałtyckim”, w którym to artykule kolega radny Zmuda-Trzebiatowski był łaskaw wypowiedzieć się, iż informowani byli radni zgłaszający zainteresowanie tematem.

Trochę się zbulwersowałem taką wypowiedzią – bo, jak to opisałem powyżej, tematem interesowałem się od wielu lat i to w sposób, który raczej nie mógł ujść uwadze. Stąd kolejna interpelacja (w załączeniu) w odpowiedzi na którą (w załączeniu) dowiedziałem się, że interesowałem się inwestycjami, a na razie rewitalizacja polega na dyskusjach a nie inwestycjach a dyskusjami zainteresowania nie zgłaszałem.

O czymkolwiek związanym z rewitalizacją Zamenhoffa i Opata Hackiego informowany jak nie byłem, tak nie jestem (mimo iż dotyczy już również drobnych inwestycji – patrz plac zabaw), o zaproszeniach na spotkania z „liderami lokalnej społeczności” nie wspominając. Najwyraźniej radni miasta do „liderów lokalnej społeczności” się nie zaliczają.

Ja natomiast robię swoje, w tym roku na jednej z komisji wnioskowałem o uwzględnienie w budżecie środków na dokumentację projektową inwestycji w tym rejonie – na kolejnej odstąpiłem otrzymując deklarację Pana prezydenta Stępy, że środki takie znajdują się w paragrafie pod ogólną nazwą „przygotowanie dokumentacji przyszłościowej”.

Wygląda na to, że proces rewitalizacji rejonu Zamenhoffa i Opata Hackiego ruszył. Na razie wprawdzie powoli i bez angażowania znaczących środków – ale myślę, że z czasem będzie nabierał coraz poważniejszych kształtów. Skoro na przykład będzie wykonana dokumentacja projektowa, to trzeba będzie rozpocząć jej realizację w terminie jej ważności. Tematu trzeba dalej doglądać i go podgrzewać, ale jestem dobrej myśli.

Wnioski natury ogólniejszej z całej sprawy nasuwają się dwojakie. Po pierwsze. aktywny radny opozycji ma czasem paradoksalnie większe szanse wpływania na gdyńską rzeczywistość, niż szeregowy radny Samorządności. Z takim szeregowym radnym bez wpływów (który często mandat zawdzięcza wciągnięciu przez listę) nikt w urzędzie się nie liczy, a już na pewno nie przyjmuje od niego poleceń, ani nawet sugestii – i tu jego sytuacja jest tożsama z radnym opozycji. Natomiast radny opozycji może złożyć interpelację, zabrać głos na sesji, zainteresować media – słowem sprawę nagłośnić. A nasza gdyńska władza cechuje się wyjątkową dbałością o własny wizerunek i jeżeli uzna, że jakiś problem jest dość nagłośniony, żeby zaszkodzić owemu wizerunkowi – może się nawet wziąć za jakieś rozwiązywanie owego problemu. Wiem, że temat Zamenhoffa był już zgłaszany wielokrotnie w poprzednich kadencjach, również przez radnych należących do układu rządzącego – i nic. A więc zmiana stanowiska władzy od „nie robimy nic” (patrz odpowiedź na interpelację z 2007 roku) przez „coś robimy, ale tylko dyskusje i spotkania bez realnych działań i pieniędzy (wstępny projekt budżetu na 2009 rok) po obecne podejście „organizujemy społeczność, robimy drobne inwestycje, przygotowujemy dokumentację pod następne” – prawdopodobnie wynika z nagłośnienia i konsekwentnego „podgrzewania” tematu, w tym przez niżej podpisanego. Parafrazując amerykańskie powiedzonko: do tej decyzji gdyńska władza została zaciągnięta siłą mimo kopania i krzyków („dragged to this decision kicking and screaming”)

Pod drugie wniosek jest taki, że obowiązuje nadal doktryna (podobno zwerbalizowana wiele lat temu na posiedzeniu klubu Samorządność), iż wnioski radnych opozycji są z definicji niesłuszne i niemerytoryczne. Jeżeli nawet jakaś inicjatywa opozycyjna jest tak oczywiście dobra, że głupotą byłoby jej nie realizować – to należy realizować tak, żeby Samorządność (a jeszcze częściej osobiście prezydent Szczurek) posiadała całkowity monopol na dyskontowanie pozytywnych skutków w oczach społeczeństwa. Takim przykładem było opracowanie studium komunikacyjnego Śródmieścia, opracowane na polecenie prezydenta wkrótce po tym jak głosami Samorządności odrzucono opozycyjny projekt uchwały zobowiązującej do dokładnie takiego działania. I tak samo interpretuję całkowite odcięcie radnych opozycji od procesu rewitalizacji (co jest szczególnie kuriozalne w sytuacji, gdy jego założeniem ma być mocne osadzenie w szerokich społecznych konsultacjach).