Julia Marcell to wielka muzyczna nadzieja tego sezonu. Piosenkarka, pianistka i skrzypaczka, również autorka tekstów i muzyki. Artystka mieszkająca od dwóch lat w Berlinie. Jest też pierwszą Polką, która nagrała album dla wytwórni Sellaband. To internetowy projekt promocji młodych wykonawców, dzięki któremu łatwiej jest im wydać własny album. Całość odbywa się poprzez stronę internetową sellaband.com, na której to ludzie z całego świata mogą posłuchać artystów promowanych przez wytwórnie i okazać im swoje wsparcie poprzez wpłatę najdrobniejszej nawet sumy na konto. Po uzbieraniu 50 tys. dolarów label finansuje nagranie, wydanie oraz częściowo promocję albumu. Zatem dzięki datkom internautów Julia Marcell mogła wydać swój debiutancki krążek pt. „It Might Like You”, którego producentem był Moses Schneider.
Foto: Paweł Jóźwiak
Julia Marcel tak mówi o sobie i swoim wydawnictwie: „Mam na imię Julia i piszę piosenki. Nazwałam styl, w którym tworzę. Classical Punk – klasyczne są tu inspiracje, punkowe jest wykonanie. W większości moje piosenki to historie – staram się, aby były proste, by każdy je zrozumiał, ale nie zbyt proste, aby każdy zrozumiał je na swój sposób. Te piosenko – historie bardzo się różnią, więc dla zbalansowania rzeczy lubię używać skromnego instrumentarium – naturalne, ograniczone dźwięki, drewno, struny, palec uderzający w klawisz i głos: szepczący, łamiący się, oddech- taki świąt dźwięków mnie inspiruje” - czytamy w broszurze festiwalowej.
Sopocki występ w Versalce zgromadził bardzo duże grono odbiorców, bo w tym przypadku trudno jeszcze mówić o fanach artystki. Miłośnicy muzyki alternatywnej z Trójmiasta byli bardzo ciekawi występu artystki, z którą wiąże się tak duże nadzieje. Nawet opiniotwórczy, brytyjski „The Guardian” uznał Marcell za jedną z artystek określanych mianem „ludzi jutra”. Po występie zespołu supportującego koncert Polki, notabene dość jednolitego i momentami nudnego, na scenie wreszcie pojawiła się w towarzystwie tylko trzyosobowego zespołu gwiazda wieczoru. Na co dzień Julii Marcell towarzyszy nawet siedmioro muzyków, a podczas nagrywania wspomnianego wyżej albumu liczba ta wzrastała do dziewięciu. Wokalistka po paru piosenkach usprawiedliwiła nieobecnych, tłumacząc to wszech obecną grypą. Dlatego między utworami na scenie panował duży ruch, a muzycy towarzyszący zmieniali instrumenty dość często. Wiolonczelistka akompaniowała Marcell również na cymbałkach i bębnie, którym dzieliła się w paru utworach z Thomasem Merkelem, pierwotnie kontrabasistą zespołu.
Foto: Paweł Jóźwiak
Występ Julii Marcell na pewno nie zaskoczył, ale też nie rozczarował. Być może z powodu dość dużego szumu medialnego wkoło artystki, tego, że większość utworów zainteresowani tym koncertem znali już z jej profilu w serwisie myspace lub You Tube. Nawet zagrany na bis cover zespołu Jacka White’a „Seven Nation Army” nie był żadnym zaskoczeniem. Julia Marcell to po prostu bardzo świeży powiew młodej energii, muzyki lirycznej, jednak czasem szorstkiej w wykonaniu. Myślę, że miłośnicy tego typu wrażliwości na pewno wyszli usatysfakcjonowani w niedzielny wieczór z sopockiej Versalki.
Więcej zdjęć w galerii:
Julia Marcell, All About Freedom, Versalka, 22.11.2009, foto: Paweł Jóźwiak
Julia Marcell na All About Freedom, Verslaka, 22 listopada 2009