Przechodnie, którzy rankiem 12 listopada 2008 r. śpieszyli do biur na Manhattanie, nie przeczuwali, że tego dnia wezmą udział w wielkiej medialnej mistyfikacji. Przy wejściach do metra czekali na nich gazeciarze w koszulkach "New York Timesa" rozdający specjalne wydanie tej opiniotwórczej gazety. Ludzie machinalnie brali egzemplarze i szli dalej. Dopiero kiedy zaczynali czytać, stawali jak wryci. Wielki tytuł na pierwszej stronie informował o zakończeniu wojny w Iraku i wycofaniu amerykańskich wojsk. Na zdjęciu widać było helikoptery odlatujące z bazy w Bagdadzie.
W środku było jeszcze więcej równie zaskakujących informacji. "Times" donosił o przegłosowaniu w Kongresie ustawy wprowadzającej powszechny bezpłatny system opieki zdrowia i o anulowaniu Patriot Act - kontrowersyjnej specustawy przyjętej po ataku na WTC, która umożliwiła m.in. powstanie więzienia w Guantanamo. Dopiero kiedy czytelnicy bliżej przyjrzeli się gazecie, odkrywali, że datowana jest na... lipiec następnego roku. A zamiast tradycyjnej dewizy "Timesa": "All the news that's fit to print" ("Wszystkie wiadomości, które nadają się do druku"), na pierwszej stronie widnieją słowa "All the news that we dream to print" - "Wszystkie wiadomości, o jakich wydrukowaniu marzymy".
Twórcami tej mistyfikacji - jednej z największych w historii prasy - byli artyści z grupy The Yes Men. Wywodzą się ze środowisk alterglobalistycznych. Od 2000 r. podszywają się pod przedstawicieli światowych korporacji, globalnych instytucji i agend, aby wyśmiewać i kompromitować neoliberalny establishment. Ich akcje są połączeniem happeningu i partyzantki społecznej w stylu Michaela Moora. Nawiązują także do "zagłuszania kulturowego" (culture jamming), nurtu we współczesnej sztuce polegającego na przechwytywaniu lub wywracaniu przekazów korporacji i kultury głównego nurtu, np. korygowaniu znaków handlowych czy reklam.
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Hot Docs 2009 Trailers: YES MEN FIX THE WORLD . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Nazwali się The Yes Men - Ludzie na Tak - bo ich strategia to potakiwanie. W przeciwieństwie do alterglobalistów z lat 90., którzy na ulicach Seattle i Genui głośno protestowali przeciw negatywnym skutkom globalizacji, Yes-Meni przebrani za topowych menedżerów i urzędników przenikają na międzynarodowe konferencje biznesowe i w imieniu światowych organizacji uzasadniają konieczność wyzysku w Trzecim Świecie, niesprawiedliwej dystrybucji dóbr, niszczenia środowiska, a nawet ludzkiego życia. Uzyskują przez to efekt spotęgowanego absurdu. Druga strategia to "poprawianie tożsamości". Przypomina nieco "Ostateczne wyzwolenie" Zbigniewa Libery - cykl inscenizowanych fotografii przedstawiających Irakijki, które z kwiatami witają żołnierzy amerykańskich nie jako okupantów, ale wyzwolicieli.
Yes-Meni naprawiają błędy takich koncernów jak Dow Chemical czy Exxon, wygłaszając w ich imieniu oświadczenia, których oficjalni przedstawiciele za żadne skarby by nie wygłosili. Ich najgłośniejsza akcja miała miejsce w 2004 r. Jeden z założycieli grupy podszył się wtedy pod rzecznika Dow Chemical i w emitowanym na żywo wywiadzie dla BBC World wziął odpowiedzialność za katastrofę, do jakiej doszło 20 lat wcześniej w zakładach chemicznych w Bhopalu w Indiach. W imieniu firmy obiecał przekazać 12 mld dol. pomocy ponad 100 tys. poszkodowanych, którzy do dzisiaj odczuwają skutki katastrofy.
Chociaż Dow wkrótce wszystko zdementował, plan Yes-Menów się powiódł: wszystkie amerykańskie media przypomniały sprawę katastrofy, której skutki nigdy do końca nie zostały usunięte. Przy okazji obnażony został mechanizm wolnego rynku, który kieruje się wyłącznie zyskiem. Kiedy w Bhopalu ludzie płakali ze szczęścia, na nowojorskiej giełdzie akcje Dow Chemical zaczęły gwałtownie tracić na wartości. W ciągu pół godziny firma staniała o 2 mld dol. - tak na obietnicę pomocy poszkodowanym zareagowały rynki.
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
'The Yes Men' Make Corporations Say, 'Oh, No!' . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Film "Yes-Meni naprawiają świat", który wchodzi dziś na ekrany polskich kin, przypomina najbardziej spektakularne akcje grupy, takie jak telewizyjny wywiad z fikcyjnym rzecznikiem Dow Chemical, konferencja nafciarzy w Kanadzie, na której Yes-Meni (jako przedstawiciele koncernu Exxon Mobil) przedstawili pomysł przerabiania ludzi na paliwo czy kolportaż fałszywego wydania "New York Timesa". Działania Yes-Menów zderzone zostały z wypowiedziami neoliberalnych ekonomistów ze szkoły chicagowskiej, uczniów Miltona Friedmana, którzy w kółko powtarzają słowa: prywatyzacja, wolny rynek, niskie podatki...
Dokument pokazuje kulisy działalności grupy. Śledząc ich niektóre akcje, można odnieść wrażenie, że są one dziełem ogromnego zespołu. Tymczasem stoją za nimi dwaj ludzie: Jacques Servin i Igor Vamos występujący w filmie pod pseudonimami Andy Bichlbaum i Mike Bonanno. Pierwszy jest wykładowcą nowojorskiej New School for Design, drugi - artystą multimedialnym. Swoje projekty przygotowują z pomocą przyjaciół rozrzuconych po całym świecie, którzy szyją im futurystyczne kostiumy, przygotowują akcesoria (na przykład świece wydzielające zapach palonego ludzkiego ciała) i robią tłum na fikcyjnych konferencjach prasowych.
Film pokazuje, że naprawianie świata nie jest trudne. Wystarczą dobry garnitur i koniecznie - fikcyjne wizytówki. Do uwiarygodnienia swoich działań Yes-Meni wykorzystują także internet i mechanizmy PR-u. Bez internetu ich wywrotowa działalność nie byłaby możliwa. Tworzą fałszywe strony internetowe (np. Światowej Organizacji Handlu), dzięki którym otrzymują zaproszenia na międzynarodowe konferencje biznesowe. Na mistyfikacje dają się nabierać nawet tak doświadczone media jak BBC czy Reuters!
Najbardziej szokujące są reakcje autentycznych biznesmenów. Nikt nie protestuje, kiedy Yes-Meni prezentują Kalkulator Akceptowalnego Ryzyka pozwalający przeliczyć, ile ludzkich istnień może maksymalnie pochłonąć zyskowna inwestycja. I przywołują przykład koncernu IBM, który w latach 30. za pomocą swej europejskiej filii sprzedał nazistom maszyny obliczeniowe - pomogły one w perfekcyjnym przeprowadzeniu Holocaustu. A uczestnicy konferencji jakby nigdy nic proszą o wizytówki! Podobnie jest, kiedy prezentują (w imieniu koncernu naftowego Halliburton, beneficjenta wojny w Iraku) kapsułę ratunkową dla menedżera na wypadek klęski żywiołowej przypominającą wielką nadmuchiwaną piłkę. Jeden z przedstawicieli firm ubezpieczeniowych całkiem poważnie pyta, czy jest odporna na atak terrorystyczny.
Krytycy Yes-Menów zarzucają im okrutne żartowanie z ludzkich tragedii takich jak Bhopal czy huragan "Katrina", który zniszczył Nowy Orlean. Twórcy odpierają zarzuty, dowodząc, że większym okrucieństwem jest sposób, w jaki biznes wykorzystuje katastrofy do swoich celów. W Nowym Orleanie deweloperzy, którzy mieli odbudować miasto, przejmują w porozumieniu z federalnym departamentem mieszkań i urbanistyki domy komunalne, aby zbudować na ich miejscu apartamentowce. Dlatego na oficjalnej wystawie poświęconej "odbudowie" Yes-Meni zaprezentowali jurtę z Kirgistanu jako alternatywę dla bezdomnych mieszkańców Nowego Orleanu. "Dym wylatuje przez sufit, a kiedy przychodzi powódź, po prostu zwijasz jurtę i stawiasz na nowym miejscu" - tłumaczy w filmie jeden z Yes-Manów, a urzędnicy z podziwem kiwają głowami.
Bez względu na to, czy nazwiemy ich współczesnymi błaznami, performerami czy partyzantami kulturowymi, Yes-Meni mają realny wpływ na świadomość społeczną. Ich podstawową bronią jest śmiech. Mają za sobą tradycję pamfletów politycznych Daniela Defoe i powieści satyrycznych Jonathana Swifta. Podobnie jak oni kompromitują wielkich tego świata, obnażając ich głupotę, arogancję, chciwość i brak krytycyzmu.
A że przy okazji setnie się bawią? A kto powiedział, że rewolucja musi być smutna?
Yes-Meni naprawiają świat, reżyseria: Andy Bichlbaum, Mike Bonanno, Francja 2008
Źródło tekstu:Roman Pawłowski, wyborcza.pl