Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Dwugłos coraz ciekawszy – czytajcie, pytajcie, dyskutujcie ze swoimi radnymi!

Opublikowano: 01.02.2007r.

Z dużą przyjemnością przedstawiamy kolejny Dwugłos. No - wreszcie coś dziać się zaczyna, o czym z wdziękiem powiadamiają Wasi ulubieni felietoniści:) Mamy skromną nadzieję, że dzięki Dwugłosowi powolutku zaczniemy dyskusję o naszym miasteczku, dzięki której i sesje, i felietony będą coraz bardziej “nasze”:)










Marcin Horała*


Budżet, Orłowo i polemiki







Z prawdziwą przyjemnością mogę tym razem zaprezentować Czytelnikom relację z sesji Rady Miasta, na której wreszcie coś się działo, a nawet – powiedziałbym – zaiskrzyło.

Tematów tym razem było sporo i to w dodatku ważnych. A więc przede wszystkim budżet na przyszły rok. Poza tym kilka ważnych planów zagospodarowania, w tym plan dotyczący Orłowa, wniesione w ostatniej chwili „na dzika” uchwały o likwidacji kilku gdyńskich szkół, wreszcie rezolucja w sprawie zamętu z oświadczeniami majątkowymi samorządowców.

Budżet to temat-rzeka, gruba książka, o której można by spokojnie napisać drugą książkę, gdyby ktoś chciał. Ja nie chcę, zwłaszcza że groziłoby to zanudzeniem na śmierć Czytelnika – co dla felietonisty jest grzechem najcięższym. Budżet wzbudził moje ambiwalentne uczucia. Jest poprawny od strony formalnej, zbilansowany, poukładany i ogólnie dobry. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Brak zdecydowanych kroków w sprawie Straży Miejskiej (już mniejsza czy ją zlikwidować, czy zdecydowanie rozbudować – ważne, że stan obecny, gdy straż jest, ale słaba, jest najgorszy z możliwych). Brak przełomu w finansowaniu rad dzielnic. Pokutuje nadal filozofia fiskalnego maksymalizmu, to znaczy wyciskania z obywatela każdej złotówki, na jaką tylko pozwoli ustawa – bez względu na okoliczności.

Uznaliśmy jednak zbiorową mądrością klubu PiS, że pomimo licznych uwag budżet poprzemy. Po pierwsze dlatego, że wiele jego postanowień negatywnie przez nas ocenianych wynika wprost z długofalowych decyzji podejmowanych w poprzedniej kadencji. Nie dało się tego uniknąć z powodu kalendarza wyborczego, który spowodował, że w wielu sprawach przyszliśmy na gotowe. Jest to budżet budowy Trasy Kwiatkowskiego, inwestycji absolutnie kluczowej dla naszego miasta i oczekiwanej od bez mała dziesiątków lat. Reformować Straż Miejską czy cyzelować system podatkowy można spokojnie w przyszłym roku – a zaprzepaszczenie pozyskanych już unijnych pieniędzy na budowę trasy byłoby polityczną zbrodnią.











W istocie z dość podobnym stanowiskiem wystąpił klub PO ustami przewodniczącego Szemiota. To znaczy wyraził swoje ambiwalentne uczucia, podkreślił plusy ale i minusy budżetu. Fakt, że minusów w stanowisku PO było nieco więcej, no i ostateczna decyzja inna – głos wstrzymujący. I tu nastąpił – jakby to powiedziała dzisiejsza młodzież – mały zonk. Na trybunę wkroczył jaśnie nam panujący Prezydent, by kolegów PO zrugać w słowach nieubłaganej polemiki. Prezydent punktował, a platformersi kulili się pokornie na swoich miejscach. Aż mi się żal zrobiło i zaczął mi w środku podskakiwać mały polemista, ale usiedziałem na miejscu. Postanowiłem się nie pchać między ostrza potężnych szermierzy. Do naszego – klubu PiS – stanowiska nikt się nie odniósł. Co i szkoda, bo byłem gotów go bronić do ostatniej kropli krwi. Cóż, jak powiedział już chyba papież Pius IX: milczenie oznacza zgodę, hi, hi.

Muszę się jednak odnieść do jednego argumentu, jakiego użył Pan Prezydent. Otóż w swoim wystąpieniu kolega Szemiot był łaskaw negatywnie ocenić tryb prac nad budżetem, a konkretnie nieuchwalanie przez Radę założeń do budżetu. Prezydent zripostował mniej więcej tak, że jego ugrupowanie wygrało wybory, a więc gdynianie pozytywnie ocenili dotychczasowy sposób pracy nad budżetem. Tu mój mały polemista w środku duszy zaczął wrzeszczeć i się wyrywać.

Abstrahując zupełnie od meritum, przyjrzyjmy się przywołanemu argumentowi. Jeżeli go wziąć na serio to właściwie Rada mogłaby się z miejsca rozejść. Wszak Pan prezydent i Samorządność wygrali wybory a więc wyborcy pozytywnie ocenili WSZYSTKO co do tej pory robili. Koniec dyskusji. Wszelkiej dyskusji. Urząd w złym miejscu posadził drzewko? Ależ jak opozycja śmie tak twierdzić! Wszak Samorządność wygrała wybory, co znaczy że gdynianie pozytywnie ocenili sposób, w jaki Samorządność sadzi drzewka!

Chyba nie o to chodzi, prawda? Debata na forum Rady Miasta powinna polegać na wzajemny przekonywaniu za pomocą argumentów a nie licytowaniu kto dostał więcej głosów. Akurat w dyskusji niech Rozum, Logika i Wolność Słowa górują nad Demokracją. Choć mnie akurat postawiłoby to w sytuacji dość korzystnej – po rezygnacji „rozprowadzających” listy wiceprezydentów jestem obecnie (o ile mnie pamięć nie myli) trzecim radnym pod względem liczby uzyskanych głosów. Zgodnie z zaproponowaną przez Pana Prezydenta logiką mocniejsze „argumenty” ode mnie mieliby tylko radni Krzyżankowski i Miotke.

Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego dla Orłowa rodził się w bólach wielu dyskusji, prostestów i uwag mieszkańców. W końcu się urodził, ale nadal w stanie dość kontrowersyjnym. Obejmuje obszar duży i trudny do ogarnięcia (szczególnie trudny do ogarnięcia w formie czarno-białego ksera A4, w której to formie został dostarczony radnym). Największe kontrowersje budziło dopuszczenie budowy bloków w części tej willowej dzielnicy.

W związku z powyższym kluby PiS i PO prosiły o zdjęcie tematu z porządku obrad, żeby móc lepiej zapoznać się z tematem. Wniosek upadł 11 do 16. W głosowaniu nad samym przyjęciem planu opozycja się wstrzymała. Plan może i ma swoje wady, ale z drugiej strony jego odrzucenie i pozostawienie dzielnicy w ogóle bez planu byłoby jeszcze gorsze. Gdyby plan przełożono na następną sesję może udałoby się rozwiać wątpliwości i przyjąć go jednogłośnie... Wyrazy uznania dla poziomu intelektualnego radnych Samorządności, którzy jak jeden mąż przegryźli się przez plan na wylot, rozpatrzyli grubo ponad sto uwag do niego, przejrzeli sokolim wzrokiem czarno-białą mapkę w formacie A4 i byli gotowi do podjęcia szybkiej decyzji. Gdzież tam do nich nam, prostaczkom.











Likwidacja szkół na pierwszy rzut oka wydawała się sprawą prostą. Niemniej, ponieważ wrzucona została na sesję w ostatniej chwili, a nasz skromny klub akurat nie ma przedstawiciela w komisji oświaty, była dla nas zupełnie nowa. Uczciwym wyjściem było wstrzymanie się od głosu. W trakcie omawiania zaiskrzyło nieco na linii Prezydent Łowkiel – radny Bzdęga. Dyskusja zasadzała się głównie na polemizowaniu z poglądami, których adwersarz bynajmniej nie wygłosił.

Kolejnym ciekawszym momentem było uchwalenie rezolucji rady w sprawie oświadczeń majątkowych samorządowców. Reguły – wiadomo – głupiej. Strata mandatu w wyniku spóźnienia o jeden dzień - absurdalna. W stu procentach popieram zmianę tego prawa (np. na utratę mandatu po wezwaniu listem poleconym do złożenia oświadczeń w terminie dwóch tygodni). Ale dura lex, sed lex. Ci, co popisali się gapiostwem i oświadczeń nie złożyli, powinni swoje mandaty stracić. Gdybyśmy teraz wprowadzili jakąś działającą wstecz abolicję, byłoby to przejawem niebywałej arogancji władzy. Pokazalibyśmy obywatelom – wy, małe żuczki, musicie dotrzymywać terminów w sądzie, w ZUS-ie, w US – ale my, waadza, jesteśmy lepsi. Tekst apelu wzbudził moje wątpliwości, czy przypadkiem do czegoś takiego nie wzywamy. Moje wątpliwości zostały rozwiane, wszyscy zgodzili się, że chodzi tylko o apel o zmianę prawa w przyszłości, a nie o specjalne traktowanie teraz. Przeszło jednogłośnie.

W trakcie dyskusji użyłem stwierdzenia, że jesteśmy klasą polityczną. Obruszył się na to Przewodniczący Geremek, stwierdzając dumnie, że on klasą polityczną nie jest, tylko samorządowcem. No cóż... Przyjmując właściwie dowolną definicję polityki - od skrajnie idealistycznej, arystotelesowskiej, polityki jako roztropnej troski o dobro wspólne, po skrajnie realistyczną zawartą przez Carla Schmitt'a w „Pojęciu polityczności” - to, czym zajmuje się rada miasta, jest polityką. A jak nazwać kogoś, kto zajmuje się polityką i w dodatku pobiera z tego korzyści majątkowe w postaci diety? Szeroko pojętą klasą polityczną jak najbardziej. Pojęcia „klasa polityczna” i „samorządowiec” nie wykluczają się.

I na tym pozwolę sobie zakończyć garść uwag z ostatniej sesji Rady Miasta. Wyszła i tak dłuugaśna kobyła i właściwie to się zastanawiam czy ktoś doczytał do tego miejsca. Pozdrowienia dla wytrwałych Czytelników i do zobaczenia za miesiąc.




*Marcin Horała w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia).Reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość.

www.horala.pl












Zygmunt Zmuda Trzebiatowski*


Z lotu ptaka, czyli o pieniądzach, planach i niżu demograficznym







Weny szukać można w różnych miejscach – czasem jednak potrafi się bardzo sprytnie ukryć i jej poszukiwanie może zakończyć się fiaskiem. Marcin w poprzednim felietonie uskarżał się na męki twórcze, tym razem w sztafecie braku konceptu - moja kolej.

Tym trudniej mi o twórczą refleksję dotyczącą ostatniej sesji, że niemal natychmiast po niej wsiadłem z żoną w samolot i pomknąłem do Paryża, gdzie – ze skruchą i wstydem przyznaję – nie myślałem zbyt często o Gdyni i zachowywałem się zupełnie nie jak zaangażowany samorządowiec, ale raczej jako mąż i opiekun dwuosobowej wycieczki spacerującej po romantycznych wielce zaułkach. Wyprawa ta jednak dała mi pewien impuls do felietonu, mianowicie skłoniła mnie do innej niż zwykle optyki – tym razem z lotu ptaka (no, może samolotu).

Z tej perspektywy widać zupełnie inaczej i chyba warto właśnie tak czasami spojrzeć, miast grzęznąć w szczegółach. To jak z tymi ślepcami, obmacującymi słonia, z których każdemu wydawało się, że wie, jak wygląda to zwierzę. Może warto na przykład na przyjęty na sesji budżet Gdyni na 2007 rok spojrzeć właśnie jako na pewną spójną całość? Co widać z góry zatem?

Po pierwsze – duże, jak na gdyńskie warunki, pieniądze, które po raz pierwszy przekroczyły MILIARD złotych.

Po drugie, widać, jak dynamicznie rośnie z roku na rok górka z pieniędzmi a w tym roku dwa jej najistotniejsze elementy to, na poziomie dochodów własnych: wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych (połowa z płaconego przez nas haraczu zostaje w mieście), które rosną o kilkanaście procent co roku (ludziom w Gdyni wiedzie się coraz lepiej – to najlepszy dowód na istnienie tego zjawiska) a na poziomie środków zewnętrznych – dotacje unijne, stanowiące 15 procent dochodów miasta.

Nasz samolot teraz zatoczy koło i przeleci nad miastem, by z góry przyjrzeć się planowanym w Gdyni inwestycjom. Rosnące filary Trasy Kwiatkowskiego widać z daleka, rozbudowę ulicy Janka Wiśniewskiego także, bez problemu można także zobaczyć planowany przebieg kolejnego etapu Drogi Różowej, czyli zmodernizowanej ulicy Lotników do skrzyżowania z Wielkopolską. Z góry widać też wyraźnie skrzyżowanie Chylońskiej z Północną, które w bieżącym roku zostanie przebudowane (notabene, na wniosek kierowanej przeze mnie Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska). Widoczny też jest teren budowy kolejnego basenu, tym razem na Witominie, widać także kontynuację prac przy budowie hali widowiskowo- sportowej. A propos hali – warto napomknąć także o tym, że budowana będzie wreszcie porządna sala gimnastyczna przy najlepszej gdyńskiej podstawówce – SP nr 18. Mieszkańcy Oksywia z radością przyjmą zapewne informację o rozpoczęciu tematu pod złowieszczym kryptonimem „Bosmańska street”.

8 milionów złotych odłożonych jest na realizację dróg gminnych, czyli tych o znaczeniu lokalnym, dzielnicowym. Które z nich to będą, będzie jeszcze czas rozstrzygnąć – tu też duże zadanie dla komisji, która ma zaproponować pewnego rodzaju ranking potrzeb w skali miasta.











Trzeba wspomnieć jeszcze o jednym zjawisku, dla mnie nowym. Otóż w 2006 roku po raz pierwszy pojawiła się sytuacja, gdy: a/ były pieniądze b/ była dokumentacja c/ był przetarg d/ nie było chętnych do roboty. Otóż bowiem, część siły roboczej wyjechała budować nową jakość w Europie Zachodniej a ci, którzy pozostali, mają niezwykły komfort przebierania w ofertach. Boom w budownictwie w korelacji z napływem środków unijnych sprawił, że jest realny problem z wykonawcami drobniejszych tematów, na których wszak i zarobek mniejszy. I tak oto, plany budżetowe trzeba było weryfikować nie tyle w stosunku do pieniędzy, co do możliwości ich wydania. Strasznie to dziwne, ale bezsprzeczne.

Jak wiadomo, debata budżetowa to kwestia polityczna. Tak role są rozdane od wieków, że jest to okazja do prezentacji przez kluby swego pomysłu na pewne kwestie, w odniesieniu właśnie do projektu budżetu. To moment, gdy można wskazać własne priorytety, złożyć mniej lub bardziej populistyczne wnioski o kolejne pieniądze na szczytne cele, polamentować, ewentualnie z zadumą pochylić się nad poszczególnymi detalami.

O dziwo, debata nie rozpaliła chyba nikogo. Radni PiS, jak to określili, w imię dobrej współpracy i w geście otwartości, budżet poparli, Radni PO od głosu się wstrzymali, a ich argumentacja nie była czytelna chyba nawet dla referującego stanowisko klubu.

Przelatujemy teraz nad Orłowem – na ostatniej sesji duża jego część została objęta ustaleniami planistycznymi. W mojej ocenie uchwalone 2 plany są bardzo przemyślane i są wynikiem kompromisu między – często całkowicie sprzecznymi – postulatami różnych grup mieszkańców tej części miasta. Oczywiście, emocje nadal są żywe i zawsze są grupy osób niezadowolonych, bo muszą być przy takiej liczbie sprzecznych ze sobą postulatów.

Swoją drogą – i tu znów przydaje się dystans – w dużym szoku przyglądałem się niektórym nowym inwestycjom w Paryżu, wciskanym w zabytkową tkankę miasta, na które w Polsce inwestor zgody nie dostałby z całą pewnością. Może więc trzeba patrzeć na sprawy nieco bardziej systemowo...

Skręćmy nieco stery, by zilustrować jeszcze jeden element sesji – uchwały oświatowe, czyli wygaszanie kilku placówek edukacyjnych. I o ile większość z nich nie budziła zbytnich emocji, gdyż dotyczyła szkół, które zlikwidowała demografia i wybory uczniów, a rada tylko ten fakt potwierdziła, o tyle pewne emocje ujawniła kwestia likwidacji gimnazjum i liceum na Nagietkowej na Witominie. Tam właśnie przenieść ma się za półtora roku z Orłowa I ALO, a VIII LO przejdzie do historii, podobnie jak gimnazjum znajdujące się w tym samym budynku. Obniżmy zatem wysokość i przyjrzyjmy się likwidowanej szkole: w gimnazjum pozostała już tylko 1 klasa pierwsza, zebrana z dużym trudem, klasy drugie są bodajże 2, tak jak i trzecie. Widać zatem, że tu wybory już się odbyły: rodzice i dzieci wybrali inne gimnazja. To po prostu się nie obroniło, podobnie zresztą jak liceum. Poziom prezentowany przez dużą część jego uczniów nie miał już chyba nic wspólnego z tym, co rozumiemy pod pojęciem „szkoła średnia” – chyba jedynym powodem ich przyjmowania do tej szkoły, było spowalnianie tego co nieuchronne, czyli likwidacji tej szkoły i związanych z tym zwolnień. Wiem, że tak jak w poprzednich tego typu sytuacjach, władze miasta zadbają o nauczycieli i pomogą im w zmianie miejsca pracy.

Wiem też, i tą wiedzą się z Państwem dzielę, że w perspektywie kilku kolejnych lat z gdyńskiej mapy liceów zniknie zapewne jeszcze co najmniej 1 placówka – tak mówią liczby, pokazujące ciągły spadek liczby osób rozpoczynających edukację ponadgimnazjalną. Dlatego apeluję do Czytelników o podjęcie działań mających na celu odwrócenie tych niekorzystnych tendencji demograficznych: Rodacy do dzieła!

Trzeba powiedzieć, że gdyńscy samorządowcy dzielnie dają przykład. Na ostatniej sesji pojawił się dumny ojciec świeżo narodzonego Jana, radny Marcin Wołek, na dniach zapewne na świat przyjdzie trzeci syn Prezydenta Gdyni (Maciej, bodajże) a i mój zacny współfelietonista nie próżnuje:)

I tym apelem o wspólną troskę o gdyńską edukację kończę ten lot, żałując jedynie, że nie da się na razie wylądować na Babich Dołach, choć środki na pilotowanie tego złożonego tematu także w budżecie na rok 2007 są zapisane.


*Zygmunt Zmuda Trzebiatowski jest radnym okręgu 2. (Cisowa, Pustki Cisowskie-Demptowo, Chylonia). Reprezentuje Samorządność.

http://trzebiatowski.blox.pl/