[Humor] Morskie opowieści, czyli Fotoplastikon z 35. sesji Rady Miasta Gdyni
Mariusz Bzdęga*
Gdyńskie alegorie.
Po wrześniowej sesji Rady Miasta z racji na okoliczność i otoczenie w którym przyszło nam obradować, nasunęło mi się ciekawe skojarzenie, którym chciałbym się podzielić z czytelnikami. Proszę sobie wyobrazić: gdyńska rada miasta jako żaglowiec. Obradowaliśmy bowiem na pokładzie „Daru Pomorza”, który w tym roku obchodzi swoje setne urodziny. Nasuwa mi się w tym miejscu pewne wspomnienie, kiedy to jeszcze jako berbeć po raz pierwszy zostałem zabrany przez tatę - marynarza na pokład „Daru”. To właśnie w takich momentach zaczęło się we mnie rodzić silne poczucie gdyńskiej tożsamości. Ten imponujący żaglowiec jest przecież bardzo mocno wpisany w gdyński krajobraz. Jest jego elementarną częścią i cieszę się, że mogłem uczcić tak ważną okrągłą rocznicę „Daru Pomorza” swoją obecnością w charakterze obradującego i interpelującego radnego mojego miasta.
Wracając jednak do zapowiedzianej na początku alegorii rady-żaglowca. Z zaskoczeniem odebrałem kolejny ostry atak radnych Samorządności skierowany w Bogdana Krzyżankowskiego. Na sesji moi klubowi koledzy Tadeusz Szemiot i Rafał Geremek w piśmie skierowanym do Stanisława Szwabskiego zwrócili uwagę, na problem bardzo znacznego spowolnienia pracy Komisji Zdrowia od chwili kiedy dotychczasowy przewodniczący Bogdan Krzyżankowski został odwołany z funkcji. W odpowiedzi przewodniczący rady miasta pozwolił sobie na twierdzenie, ze pod kierownictwem Krzyżankowskiego komisja wykazywała się nadaktywnością, swoistym ADHD. „Zapraszała wielu gości, dużo procedowała, niewiele jednak z tego wynikało” – powiedział Stanisław Szwabski. Te słowa to kolejna próba zdyskredytowania Bogdana Krzyżankowskiego, który wykazał się przez ostatnie trzy lata ogromnym zaangażowaniem i skrupulatnością w zakresie rozwiązywania spraw trudnych. Rządząca Samorządność cały czas nie potrafi przyjąć do wiadomości, że w Gdyni, tak jak w każdym mieście, pojawiają się sprawy, które można rozwiązać tylko poprzez obiektywny wgląd we własne szeregi. Jednak dla Samorządności o wiele łatwiejszą strategią okazuje się spuszczanie kolejnych razów na opozycję, która tematem się zajęła i podjęła próbę jego rozwiązania. Jeśli rada miasta jest płynącym żaglowcem, a Stanisław Szwabski to mój kapitan, to śmiem twierdzić, że po trzech latach podróży płynę w bliżej nieokreślonym kierunku okrętem widmo lub mirażem prawdziwego statku.
W mojej opinii pod kierownictwem Stanisława Szwabskiego rada miasta niczym się nie wykazała. Wykazały się poszczególne kluby i pojedynczy radni, ale sam Stanisław Szwabski nie miał i nie ma żadnego pomysłu na obranie kursu, nikim nie kieruje i niczym nie zarządza. Na każdej sesji, w całej okazałości boleśnie widać, że ośrodek władzy jest w zupełnie innym miejscu ze szkodą dla Gdyni. Co zatem zostało radnym, którzy jednak chcieliby sprawować mandat zgodnie z jego przeznaczeniem i kontrolować poczynania władzy wykonawczej? Proponuję poszukać szalupy i mieć nadzieję, że łodzią pokieruje jakiś Krzyżankowski, a wokół znajdzie się kilka osób do energicznego wiosłowania. Im więcej marynarzy tym lepiej, a kiedyś ta grupa popłynie właściwym, z góry obranym kursem.
*Mariusz Bzdęga w ostatnich wyborach samorządowych uzyskał mandat radnego z okręgu 3. (Działki Leśne, Grabówek, Leszczynki, Witomino - Radiostacja, Witomino - Leśniczówka, Chwarzno – Wiczlino.).Reprezentuje Platformę Obywatelską.