Skala Kinseya – postulowana przez amerykańskiego seksuologa Alfreda Kinseya skala określająca orientację seksualną człowieka. Została opracowana przez Kinseya na potrzeby swoich badań i wg niej każdemu była przypisywana inna cyfra z zakresu od 0 do 6, gdzie:
0.całkowity heteroseksualizm
1.heteroseksualizm z lekkimi skłonnościami homoseksualnymi
2.biseksualizm z większymi skłonnościami heteroseksualnymi
3.biseksualizm, bez skłonności w żadną ze stron
4.biseksualizm z większymi skłonnościami homoseksualnymi
5.homoseksualizm z lekkimi skłonnościami heteroseksualnymi
6.całkowity homoseksualizm
X.aseksualizm
Według Kinseya prawie każdy człowiek opisany jest liczbą pośrednią, a skrajności zdarzają się niezwykle rzadko. Uważał on też, że nasze zachowania seksualne różnią się od zachowań seksualnych galasówek tym, że ludzie w kontaktach płciowych używają jeszcze inteligencji.
Oczekiwanie na skalę Kinseya, czyli „Tramwaj zwany pożądaniem” w Gdyni.
Katarzyna Wysocka
Kiedy twórca zajmuje się „Tramwajem zwanym pożądaniem” Tennessee Williamsa, powinien obowiązkowo wiedzieć, co dla Ameryki znaczyły powojenne lata od 1947 do co najmniej 1953 roku w kontekście społecznych norm i zachowań. Dwa lata po zakończeniu wojny Alfred Kinsey utworzył Institute for Research in Sex, Gender and Reproduction, gdzie zajmowano się naukowo problemem seksualności człowieka (zbierano dane na temat stosunków seksualnych przedmałżeńskich i w małżeństwie, homoseksualizmu, masturbacji i innych form aktywności seksualnej oraz wzorców zachowań seksualnych w zależności od płci, wykształcenia, wyznania i innych czynników socjologicznych). Badania Kinseya zapoczątkowały przełom kulturowy, podważając ówczesne wyobrażenia o normatywnym seksualnie społeczeństwie. „Jeżeli każde istnienie różni się od drugiego, odmienność staje się niepodważalną normą. Tylko różnice stają się prawdziwe. By je zobaczyć, musicie jedynie mieć otwarte oczy” – to Liam Neeson jako Kinsey w znakomitym filmie Billa Condona . W roku 1948 opublikowana przez Kinseya na podstawie raportów książka „Zachowanie seksualne mężczyzny” została odebrana mniej kontrowersyjnie niż obrazoburcze „Zachowanie seksualne kobiety”(1953). Rozpętana wówczas rewolucja seksualna w różnych odsłonach dokonuje się w Ameryce do dzisiaj , a Instytut Kinseya zajmuje się nieprzerwanie badaniami zachowań człowieka.
Konferencja prasowa przed premierą. Warto posłuchać, by wiedzieć, co artyści chcieli powiedzieć...
Tennessee Williams, jako homoseksualista i jawny kontestator purytańskich ograniczeń, utrzymywał stały kontakt z Kinseyem, który osobiście pojawił się w Nowym Yorku w 1947 roku, aby przeprowadzić wywiady z aktorami, którzy stanęli do castingu do „A streetcar named desire”. Dlaczego tak ważna jest jeszcze znajomość końca lat czterdziestych XX wieku w pracy nad tekstem Williamsa? Ochrona praw autorskich opiera się między innymi na wymogu, by reżyseria i scenografia nie zmieniała wymowy i ducha utworu. Ponadto w Ameryce i na całym świecie „Tramwaj…” jest wciąż żywym tekstem, stale wystawianym i dyskutowanym, o niekwestionowanej uniwersalności.
Beata Buczek-Żarnecka jako Blanche świetnie pasowała figurą i wiekiem do swej postaci, grała z zapałem, lecz bez pazura. Foto: Waldemar Chuk
Gdyńskie przedstawienie w odsłonie Piotra Kruszczyńskiego okazało się maratonem słowa, w którym zabrakło energii. Świetny początek i finał przedstawienia potwierdziły talent reżysera i jego wizjonerskie skłonności, lecz nie miało to przełożenia na całość spektaklu. Przede wszystkim odebrano widzowi doświadczenie smaku skomplikowania natury ludzkiej zilustrowanego w relacjach między postaciami dramatu. Atutem nie stały się powierzchownie przedstawione zależności między Stanleyem i Stellą, Blanche i Stanleyem, ani scenograficzne wpisanie akcji w bardzo rozpięty czas między latami 60. i 80. XX wieku. Cóż, została opowiedziana pewna historia w sposób estetyczny i z niewielkimi modyfikacjami, zgodny z literą oryginału. Zabrakło konsekwentnej odwagi budowania napięcia i energetycznej indywidualizacji zachowań. Tyle przecież mają do opowiedzenia postaci dramatu!
Blanche, kobieta doświadczona historią licznie umierających członków rodziny, kobieta sfrustrowana i w poczuciu winy za śmierć męża biseksualisty, kobieta zrywająca zakazany owoc miłości do 17-letniego ucznia, wreszcie kobieta strapiona, oddająca swe ciało w burdelu, alkoholiczka. Ale Blanche to także kobieta: elegancka, delikatna, wyjątkowo wrażliwa, czuła, fascynująca, zagubiona, kokieteryjna, niepewna swych atrybutów i roli w świecie, poszukująca wciąż miłości, rozumianej poetycko i „archaicznie” jako prawo przypadku i niewyczerpanego źródła uczuć. Wielokrotne nieszczęścia ogołacają Blanche dotkliwie, ale nie zabijają do końca woli walki o siebie. Pobyt u Stelli powoduje wręcz klatkowe uwalnianie się różnych emocji u starszej z sióstr, poszukującej zrozumienia i akceptacji. „Biały Gaj” (to znaczy po francusku nazwisko Blanche DuBois) umie być rzeczowa, z dokładną pamięcią ludzi i sytuacji, ale jest też wycofana, zalękniona i wzbudzająca szczere współczucie. Blanche pokazuje u Williamsa cały wachlarz zachowań istoty intrygującej, skrzywdzonej i tragicznej, której powolna ucieczka w stan szaleństwa nie dziwi, ale wzrusza.
Poruszona losami i stanem siostry jest Stella, żona Polaka, Stanleya Kowalskiego. Odnalazła się w roli kochającej permanentnie męża, człowieka prostego, aroganckiego, nieobliczalnego, hołdującego przyjemnościom, ale nie znalazła drogi dotarcia do siostry ani pomysłu na własny udział w życiu Blanche. Stella w oryginale to wręcz antyczna postać tragiczna, której wybory okupione są cierpieniem. Żarliwa miłość do męża jest na pierwszym miejscu, a lojalność wobec niego to podstawa związku, zatem nie ma już miejsca na inne uczucia. Stella umie szaleć z miłości do Stanleya, ale jest bezradna wobec siostry, którą oddaje do zakładu dla obłąkanych.
Kowalski to ucieleśnienie nowego, silnego świata, w którym motywem przewodnim jest brak skrupułów wobec słabszych i mniej zaradnych. W poczuciu darwinowskiego systemu przetrwania każdy silny i zdrowy ma prawo zniszczyć jednostki nieprzydatne czy niekompletne. Dlatego bez wyrzutów sumienia Stanley gwałci Blanche w dniu narodzin swego dziecka. Świat zwariował? Nie, u Williamsa postacie okazują się być skrojeni na miarę ludzką, odmierzaną wpisaniem się w konkretną rolę społeczną, wyobrażeniem o tej roli i zmaganiem się z nią w sytuacji, gdy przypuszczalnie najlepszym wyjściem byłoby zrezygnowanie z roli. Siłą dramatu jest pokazanie postaci przez pryzmat okresowego uwalniania się ludzkich skłonności względem drugiego, przez zwrócenie uwagi na odmienność przeżywania świata i radzenia sobie z własnymi lękami i pragnieniami. Desire rozumiane jako pożądanie, pragnienie i jako zapowiedź szczęścia. W rozumieniu Kinseya jako poszukiwanie własnej seksualności.
Na uwagę zasługuje Filip Frątczak grający grubą kreską, a tym samym wpisujący jako lekko nieporadny, zdominowany przez matkę mężczyzna, który już dawno powinien się ustatkować . Foto: Waldemar Chuk
W spektaklu Piotra Kruszczyńskiego odmienność opierała się głównie na różnicy płci, dlatego każda z postaci jest wyraźnie odmienna kostiumowo. Zabrakło odmienności w akcencie, sposobie poruszania się, tempie mówienia, co nadałoby zgodnie z duchem utworu smaczku i wyrazistości. Beata Buczek-Żarnecka jako Blanche świetnie pasowała figurą i wiekiem do swej postaci, grała z zapałem, lecz bez pazura. Zobaczyliśmy Blanche zwyczajną, która odwiedziła siostrę, ale nie umiała opowiedzieć jej swego dramatu (także dlatego, że „ścigała” się z Katarzyną Bieniek w roli Stelli w wypowiadanych kwestiach). Zapowiedzią doskonałej kreacji Żarneckiej był moment gardłowego krzyku, ilustrującego bezbrzeżną rozpacz i samotność Blanche, krzyku, który został jednak szybko stłumiony. Szkoda, ponieważ gdyńska Blanche pokazała w końcowych scenach, że zrozumiała swą bohaterkę.
Katarzyna Bieniek odegrała swoją rolę, bez przypisanej jej pomysłowości i żarliwości. Nie było widać wrażliwości, jedynie zmagania z długim tekstem. Nie była autentycznie zakochana w Stanleyu, ani prawdziwa jako ciężarna. Zdecydowanie rola do dopracowania. Jarosław Sucharski gościnnie występujący w Teatrze Miejskim, pokazał, że „Polaczek” Kowalski to mężczyzna miękki i raczej izolujący się niż zaznaczający swoje terytorium. Zbyt łatwo rezygnował z dominacji na scenie. A poza tym nie pocił się i nie nosił wytartego podkoszulka. Na uwagę zasługuje Filip Frątczak grający grubą kreską, a tym samym wpisujący jako lekko nieporadny, zdominowany przez matkę mężczyzna, który już dawno powinien się ustatkować. W jego przypadku dbałość o wierność swemu wizerunkowi przykuwa uwagę. Nie zawiodła Dorota Lulka jako Inez, lekko wampiryczna, swarliwa baba, goniąca męża za zdrady i lenistwo, przepięknym głosem śpiewająca piosenki meksykańskie i hiszpańskie (m.in. fragment utworu z filmu Carlosa Saury „Nakarmić kruki”).Rafał Kowal odważył się publicznie zaprezentować własną wizję muzyczną dramatu Williamsa. Będziemy mu kibicować w kolejnych, twórczych odsłonach.
Młodzież uczestnicząca w pokazie trzeciej generalnej czuła się zagubiona w odbiorze przedstawienia. Najtrudniejszy do uzasadnienia był dramat Blanche, niezrozumiałe okazały się relacje między małżonkami Kowalskimi. . Foto: Waldemar Chuk
Więcej zdjęć w galerii:
Tramwaj zwany pożądaniem w Teatrze Miejskim w Gdyni, foto: Waldemar Chuk
Kto przyjdzie do teatru zwabiony wyjątkowym plakatem Piotra Naliwajki, plastycznym, wieloznacznym, poszukującym, rozczaruje się. Plakat i spektakl to dwie różne wizje (jak się okazuje - nie konsultowane). Kruszczyński pokazał teatr estetyczny i bezpieczny, z ciekawą, choć głęboko ukrytą na scenie i kameralnie oświetloną scenografią i ogromnym kredytem na wielkość. Młodzież uczestnicząca w pokazie trzeciej generalnej czuła się zagubiona w odbiorze przedstawienia. Najtrudniejszy do uzasadnienia był dramat Blanche, niezrozumiałe okazały się relacje między małżonkami Kowalskimi.
Brak głośnego scenicznego dyskursu na temat odmienności przeżywania świata wpisuje ten spektakl w szablon społecznego milczenia, które usprawiedliwia ludzką nietolerancję i tendencyjność. A w sześciostopniowej skali Kinseya znowu pozostaliśmy na wygodnych, krańcowych pozycjach.
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Tramwaj zwany pożądaniem w Teatrze Miejskim w Gdyni 4/4: Prezentacja premierowej obsady i twórców . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Tramwaj zwany pożądaniem w Teatrze Miejskim w Gdyni ¾: Ukłony . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Tramwaj zwany pożądaniem w Teatrze Miejskim w Gdyni, Wywiad z reżyserem Piotrem Kruszczyńskim 1/2 . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Tramwaj zwany pożądaniem w Teatrze Miejskim w Gdyni, Wywiad z reżyserem Piotrem Kruszczyńskim 2/2 . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Tennessee Williams,Tramwaj zwany pożądaniem ( A Streetcar Named Desire), Przekład: Eugeniusz Cękalski, Motorniczy, czyli: Reżyseria, opracowanie tekstu i przestrzeń sceniczna: Piotr Kruszczyński, Zdjęcia filmowe: Julian A. Ch. Kernbach, Kostiumy: Jola Łobacz, Muzyka i opracowanie dźwiękowe: Rafał Kowal, Asystent reżysera: Olga Barbara Długońska, Asystent scenografa: Marta Koniczuk. Pasażerowie, czyli Obsada: Blanche – Beata Buczek-Żarnecka, Stella – Katarzyna Bieniek, Stanley – Jarosław Sacharski (gościnnie), Mitch – Filip Frątczak, Inez – Dorota Lulka, Steve – Bogdan Smagacki, Doktor – Eugeniusz K. Kujawski, Pielęgniarka – Olga Barbara Długońska, Wolontariusz – Mateusz Ławrynowicz/Paweł Klowan (gościnnie). 170 minut z dwiema przerwami, premiera : 9 października 2009, Duża Scena Teatru Miejskiego w Gdyni im. Witolda Gombrowicza
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl