Świętojańskie wideo

Teatr na nowe czasy: Komuna//Warszawa, Paradise Now? Remix Living Theatre

Wiedżmin w Teatrze Muzycznym w Gdyni: fragment próby medialnej

Śpiewający Aktorzy 2017: Katarzyna Kurdej, Dziwny jest ten świat

Barbara Krafftówna W Gdańsku

Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni: Czas katedr




Pan kotek był chory z dedykacją dla gdyńskich lekarzy

Opublikowano: 27.09.2013r.

Bardzo życiowa, śmieszna a smutna satyra z życia wzięta.

Pan Kotek był chory

Gdyńskim  lekarzom, satyrykom czarnego humoru

 

Pan kotek, choć chory, nie leżał w łóżeczku,

bał się stracić pracę, bo skąd wziąć na mleczko.

Dzień cały harował(nikt nie chce być głodny),

pod wieczór cichaczem poszedł do przychodni.

W przychodni mu dali numerek z terminem;

termin nieodległy, miesiąc szybko minie.

 

Nic wyskokowego przez miesiąc nie pijał,

mimo to choroba jakby się rozwija.

Opadły mu wąsy, nos na kwintę zwiesił,

nadal gorączkuje, życie go nie cieszy,

czka, kaszle, bojowe na rząd puszcza gazy,

z wściekłości o bliskim końcu rządu marzy,

lecz sam bliższy końca z dniem każdym jest kotek.

Miesiąc jakoś wytrwał, lecz co będzie potem?

Lekarz go wysłuchał i westchnął; „Na Boga!

Idź kotku czym prędzej do laryngologa!”.

 

Na wizytę czekał kolejne pół roku,

chudł, marniał, coś w płucach go kluło i w boku,

lecz doktor do gardła mu nawet nie zajrzał:

„Nie tego- koteczku- wybrałeś lekarza.

Nie z gardła ten kaszel, on z płuc się dobywa,

do pulmonologa idź!- Śmierć zbiera żniwo!”.

 

Kolejne pół roku. Doktor mięsem rzucał:

„Diagnozę postawię jak prześwietlisz płuca.

Niech lekarz rodzinny da ci skierowanie.

Do diabła koteczku, lecz się,skończysz marnie!”.

 

Na wizytę czekał koteczek znów miesiąc

i na prześwietlenie dni jeszcze pięćdziesiąt,

aż dzień wreszcie nadszedł, czas iść do rentgena.

Jest termin, jest rentgen, lecz... koteczka nie ma.

 

Kotek nie doczekał. Już leży w mogile

a dusza do Boga uśmiecha się mile:

„Najwyższy Doktorze, znajdź miseczkę mleczka,

w rajskim sanatorium dla mnie, dla koteczka.

Będę Tobie mruczał i grzał Twoje kości,

tylko mnie w Twym Raju chciej u siebie gościć”.

 

„Cóż mogę, koteczku – rzekł Bóg- wobec faktu;

nie chciał ze mną zawrzeć NFZ kontraktu”.

 

A morał? Morału napisać nie zdążę,

bo też za koteczkiem niedługo podążę.

Lecz mnie nie żałujcie, wszak byłem ladaco-

choć żal, że nie dowiem się: umarłem na co?

 

Zbigniew Radosław Szymański, pacjent Przychodni Gdynia - Śródmieście




Autor

obrazek

Zbigniew Radosław Szymański
(ostatnie artykuły autora)

Urodzony w tych szczęśliwych czasach, gdy Gdynia nie była jeszcze Gdingen a już na szczęście nie Gotenhafen. Żyje do dziś, za co siebie codziennie gorąco przeprasza. Za swoją patriotyczną postawę w podnoszeniu wpływów z akcyzy obdarowany partyzanckim przydomkiem "200 gram". Poeta i ponuryk*.Wydał 3 tomiki wierszy: "Słowa śpiącego w cieniu gilotyny"(2001), "Oczy szeroko zamknięte"(2005) oraz "Piąta strona świata" (2009).Pisze także limeryki, fraszki satyry. Jego "plujki" nie oszczędzają nikogo, nie wyłączając autora. * Ponuryk - satyryk piszący satyry tak ponure, ze po ich lekturze tylko siąść i zapłakać.