Made in Poland Frankenstein
Basi & Władkowi Ryżyńskim
Nie wiem dlaczego, po co i komu,
ale naszła mnie dziś chętka taka -
(łyk anatomii mistrza da Vinci)
- aby do kupy złożyć – Polaka.
Cóż? Umiem dratwą, trotylem, pointą...
Znam numeryczne patriotów dane:
jak fastrygować część niemal świętą
ze szczerym niczym Kiszczak – Urbanem...
Oo – profesor – tak o nim szepczą,
już ducha odeń – doń – wionę -
- chłop po maturze – spirit to juże
acz prof. (ba!) – skończył Siorbonę!

Niczym Witkacy – mordogrymasy
przestawiam jak kostkę Rubika.
Wypada zawżdy dać w twarz – ryt prawdy
rżnę fraktal gonady Michnika.
Nieco się waham – Millera łut & ciut Kwacha..?
Skalpel w dłoń (alleluja!) – w bebechy...
Za i przeciw - zszyć mogę - temu, co to lewą nogę
wzmocnił – w łubki wziął „grubej krechy”.

Ilustracja: Krzysztof Toboła
Trupa (nówkę) mi niosą – niby tur cięty kosą
z niego upór & zawziętość – wyziera...
Z czaszki brona mu sterczy – chłopo-król Lepper I-szy...
Skalp i twarz opaloną mu zdzieram.
Nad Wiejską księżyc – jak ascetyczna twarz Wałęsy
trwa noc – by przekląć ją – Historią
orzeł i prawie pięćset sępów...
Buzują światła w prosektorium.
............................................................................................
Pieją koguty i prorocy – (punkt G – Europy!..)
przepuszczam prądy Tesli – w członkach...
Sukces! Już wstało ciało – dres ubiera....
Do swojej kancelarii rusza niepowtarzalnym truchtem Donka.
Tadeusz Buraczewski
2008-11-07
Więcej o humorze i satyrze
