Grafomańska ballada
W cafe, co się zwie „Metafora”
Gdzie disco, pogo itp. tańce…
Zakochał się wybitny grafoman
W prawdziwej grafomance.
Ona mu z kosza – „złotą malinę”
A on jej – z „oscarów” – wianek...
Ona-ż – to Muza jest – grafomanka.
On- Muz – to jej – grafomanek.
Impotenci są płodni najbardziej
Literaturka zaś za tym chodzi
Aż uwiedzie pismaka z potencją
Co płodzi o chlebie i wodzie.
Grafoman klawe ma życie
- jemu zostało to dane
(dar) – nigdy nie będzie wiedział,
że właśnie to - on – grafomanem.
On wszechwszystko potrafi naskrybać
- epitafium, litanię i pamflet
odbezpiecza długopis i zaczyna się popis
bój o paszkwil, pastisz i fraszkę.
Grafomanka & grafoman w duecie
Kiedy tfu-rcze wyciągną macki
To psze Państwa – Stowarzyszenie…
Albo i… Związek Literacki.
W lasach drzewa rżnąć trzeba na papier
Jęczą piły i Morse`m rymują siekiery
Nikną dżungle i bory, by pisackie tumory
Oddziewiczać wciąż mogły śnieżnobiałe A-4-ry.
Duma sobie grafoman – ech portale i dale
Jeden omam pociąga go skrycie:
- A pobiję Guinnessa! Pisać zatem już będę-
- bez przerw żadnych – caluteńkie me życie!!!
Słowa: Tadeusz Buraczewski
Rys.:Krzysztof Toboła
Więcej o humorze i satyrze