Koncert odbył się w blasku księżyca i był zupełnie odmienny od poprzednich, organizowanych przez ECS, jak choćby Jean M. Jarre'a, R. Stewarda, D.Gilmoura, czy K. Minogue i Scorpions. Tym razem bardzo akustyczny koncert, mimo obecności 100 osobowego Chóru Uniwersytetu Gdańskiego oraz węgierskiej GYÖR PHILHARMONIC ORCHESTRA zabrzmiał, jak dla mnie, zbyt cicho, jak na tak wielką „przestrzeń wolności”. Pierwsze sektory siedzące miały okazję wyłapania szczególików, dalsze sektory stojące, w których m. in. znajdowałem się ja okazji takiej nie mieli. Mimo tego mankamentu koncert rozpoczął się od przemówienia Prezydenta RP Lecha Wałęsy, a dla dalszych sektorów można było go obserwować na dwóch dużych telebimach po obu stronach sceny. Niestety w pewnym momencie obraz urwał się na 2 minuty i już tylko głos naszego wielkiego mentora rozlegał się po zakamarkach stoczni.

Fot.: Tomasz Cieślikowski
Powiem szczerze, że to był mój pierwszy koncert z okazji obchodów rocznicy Porozumień Sierpniowych. Poprzednie oglądałem w telewizji. Pierwszy koncert z tej okazji był największy. Pamiętam, że wszystkie parkingi w pobliżu Stoczni były pozajmowane. To było coś. Właściwie Coś. Moim rodzicom udało się wtedy przeżyć niezapomniane emocje tuż pod sceną. Zazdrościłem im tych chwil. Na tym sukcesie zbudowano kolejne, wielkie koncerty zapraszając głownie gwiazdy rocka, aż do zeszłego roku, kiedy to na scenie pojawiła się australijska gwiazda muzyki pop Kylie Minogue. Pamiętam, że wówczas pokazywano w telewizji koncert z Placu Piłsudskiego w Warszawie i czym prędzej przełączyłem kanał na polskie zespoły, które przygotowały interesujący między-pokoleniowy spektakl. O ile Scorpions można było jakoś przecierpieć (wszak to odgrzewane, ale jednak klasowe gwiazdy), to w połączeniu z plastykową gwiazdą znad oceanu wyglądać to mogło co najmniej groteskowo. Myślę, że to było m.in. powodem do zmiany wizerunku i zaproszenia powszechnie uznanej w Europie gwiazdy, która poprzez swoją muzykę połączyła pokolenia. Koncert Morricone był przekrojem przez całą twórczość wielkiego Włocha. Usłyszeliśmy utwory z lat 60-tych, jak i te najnowsze, jak choćby skomponowane przez mistrza do filmu „Karol – człowiek, który został papieżem”.

Fot.: Tomasz Cieślikowski
Nagłośnienie pozostawiało wiele do życzenia. Miało więc to swoje racjonalne wytłumaczenie. Koncert przerwany jedną przerwą trwał ponad 2 godziny. Na scenie obok mistrza w kilu utworach towarzyszyła mu w pięknej, czerwonej sukni solistka, po którą każdorazowo dyrygent i kompozytor wychodził poza scenę. Po czym w burzy oklasków wprowadzał ją na miejsce obok siebie. Był to miły akcent. Świetnie sprawowała się również orkiestra z Węgier. Uwagę moją przykuła głównie wybitnej urody flecistka, której wtórowała spora sekcja dęciaków, którzy u Morricone nadają tempa i kształt utworom. Publiczności najbardziej przypadły do gustu znajome klasyki filmowe wykorzystane np. w Kill Billu. Jednak na bis mistrz ponownie zagrał utwór do filmu „Karol – jak człowiek został papieżem”.
Ennio Morricone – Ecstasy of Gold
Ennio Morricone - The Mission
Ennio Morricone urodził się 10 listopada 1928 roku w Rzymie. Komponował już jako sześciolatek. Kształcił się w klasach trąbki i kompozycji w Accademia di Santa Cecilia w Rzymie. Jest jednym z najbardziej znanych kompozytorów muzyki filmowej i autorem ścieżek dźwiękowych do ponad 400. filmów, w tym do "Misji" czy "Nietykalnych". Był pięciokrotnie nominowany do Oscara, a w 2006 roku otrzymał statuetkę za całokształt twórczości.

Fot.: Tomasz Cieślikowski

Fot.: Tomasz Cieślikowski