W lustrze zatapiasz twarz
Wygładzasz taflę szkła
Zaglądasz w oczy swe
Ale nie widzisz zła
Złośliwość w nich się tli
Odbicie krzyczy twe
Że uwielbienia ślad
Jak rysa jest na szkle
Poskromić trzeba cię złośnico
Nie musisz krzywdzić tych których serca krzyczą
Złą dumę trzeba upokorzyć
Gdy serce twe na innych ludzi otworzyć
Poskromić trzeba cię złośnico złośnico złośnico
Poskromić trzeba cię złośnico złośnico złośnico
Piękna w twym sercu brak
Ranisz na każdym kroku
Faceta który chce stanąć u twego boku
Uczucie niesie ktoś
W szczerej otwartej dłoni
Ty lekceważąc je
Za swym odbiciem gonisz
(…)
Zespół IMPULS, Złośnica
Dzień Siódmy. Scena Główna.
Konta osobiste, czyli „Poskromienie złośnicy” Teatru Wybrzeże z Gdańska.
Katarzyna Wysocka
Tłumaczenie w języku angielskim:[Eng] 13th Shakespeare Festival. The seventh day. “Private score” as “Taming of the Shrew” by Wybrzeze Theatre
Więcej recenzji i materiałów o Festiwalu Szekspirowskim:Serwis Festiwalu Szekspirowskiego
„Poskromienie złośnicy” Szekspira to tekst, do którego chętnie wracają twórcy teatralni i filmowi. Pociągająca jest prosta fabuła komedii, oparta na konflikcie płci oraz łączeniu rodzin i majątków. Ojciec dwóch córek, Baptista, chce je wydać dobrze za mąż. Powziął decyzję, że kolejność ożenku nastąpi według wieku panien: Katarzyny i Bianki. Ostatecznie dochodzi do ślubów, a siostry przechodzą transformację; złośnicy zostaje złamany charakterek, a grzeczna staje się rozkapryszoną małżonką.
Nieskomplikowana historia nie zawsze idzie w parze z czytelną inscenizacją. Reżyser Szymon Kaczmarek rozbił jedność planu, przez co aktorzy grali jednocześnie na planie bocznym (pokój Bianki) i na scenie głównej (dom Baptysty z Padwy). Dzięki ciągłej obecności na scenie Petruchio można było obserwować jego lęki, nieporadność i dziwaczność. Dziedzic Vincentio siedział przez większość spektaklu między widzami, podobnie jak Okpisz. Stroje postaci przypominały różne style, od lat 40tych zeszłego wieku po współczesność. Za magnetofon „robiły” zbiory dzieł Lenina, a Tranio rytm „wydawał” gardłowo. Właściwie tych kilka pomysłów mogłoby starczyć na wyśmienitą inscenizację. Tak jednak się nie stało.
Ucho Gdynia Gazeta Świętojańska
Cz.1 reportażu z Poskromienia złośnicy, reż. Szymon Kaczmarek . Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Szymon Kaczmarek o spektaklu: Szekspir to zawsze tajemnica i starcie nie tyle z tekstem, co z teatrem który za nim stoi. Poskromienie złośnicy to historia właśnie o teatrze. Ja w swoim spektaklu chciałbym skupić się na roli ojca, ojca którego w dzisiejszych czasach brakuje, nie ma, jest nieobecny, nieobecny zarówno w rodzinie jak i kulturze przestaje być nośnikiem archetypu. Bóg dostał imię \"ojca\" a nie na odwrót. Mam wrażenie, że często jest tak, że nasze życie jest opowieścią dla kogoś i po coś, żeby coś udowodnić, gramy swoją rolę ale przed kimś, tym kimś są często nasi rodzice, ojcowie. Ta opowieść powinna być wypowiedziana napisana i nazwana, aby przestała kierować naszym sztucznym życiem, które czy chcemy tego czy nie, staje się teatrem dla jednego "widza"- "ojca".
W spektaklu gdańskiego teatru ojciec (Mirosław Krawczyk) nie zaistniał jako szczególna postać. Łagodny, właściwie dobroduszny, nie rozumiał zachowań swoich córek, które nim sterowały; Kasia nie poddawała się jego namowom i robiła, co chciała, a Bianka przez pozorne posłuszeństwo umiała wyprosić wszystko, na co miała ochotę. Petruchio (Piotr Domalewski) przygważdżał Baptistę swoim wzrostem i nieokrzesaniem, także i przy nim ojciec panien nie miał niczego do powiedzenia. Uprzejmy wobec dwóch obiecujących zalotników, czynił im honory, jednak w zetknięciu z Tranio vel Lucencio pokazał swoją interesowność. Jakiego więc ojca miały Kasia i Bianka? Gdy w pokoju młodsza z córek najpierw zabawia się z Lucencio vel Tranio, a potem zostaje napadnięta przez Hortensjo, ojciec przysypia w fotelu.Postać, która w zamyśle reżysera miała koncentrować uwagę i stanowić pewien pryzmat, ginęła na scenie i niczego nie wniosła. Płaska, manieryczna i jałowa rola Krawczyka. Letnie podejście do spektaklu ma również Wanda Skorny jako Bianka. Pozbawiona wyraźnej kreski, staje się nieczytelna.
Ilustracja: Izabela Olszewska
Najwięcej wysiłku w rolę włożył Piotr Domalewski. Pokazał Petruchio jako zastraszonego młodzieńca, który po śmierci ojca rusza w świat i gryzie się z własną osobowością. Mało męski, kaleczny i nieprzystosowany społecznie, powoli uwalnia (grając nawet na pianinie fragment piosenki Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego z albumu „W raju”) swoje lęki w zetknięciu z Kasią, czego finałowym wyrazem jest zdarcie ubrania, by pokazać sprzeciw wobec schematów. Posiada plan poskromienia dziewczyny i to mu się w końcu udaje. Rola ciekawa, wzbudza sympatię i lekkie zaintrygowanie.
A Kasia? Dorota Androsz pokazała po pensjonarsku dziewczynę, która mało ma na scenie do powiedzenia. Ograniczenie się do włożenia czarnej, wełnianej sukienki-podomki, gdzie kolor może wyrażać bunt, to za mało, by oddać charakter postaci. W koncepcji reżysera tytułowa złośnica skrajnie ulega swojemu małżonkowi. Z jakiego powodu na scenie dochodzi do takiej jednoznaczności i demonizacji, nie wiem. Tchnie to męskim szowinizmem i współcześnie nie znajduje zrozumienia. Widać brak konsekwencji.
Foto:Bartosz T.Zalewski, za:www.festiwalszekspirowski.pl
Świetnie bawił się ( i niekoniecznie zawsze brał przy tym pod uwagę publiczność) na scenie Krystian Wieczorek jako Lucencio vel Tranio. Nowocześnie podchodził do dziewczyn i studiowania… Z życia czerpał wyłącznie przyjemności, więc z młodzieńczą bezczelnością podszedł do zdobycia Bianki. Wieczorek pokazał dowcipnie, trochę ekscentrycznie i lubieżnie, jakie „chwyty” działają na dziewczyny i jak łatwo można je wtedy zdobyć. W żółtych podkolanówkach i bokserkach, z gumą w ustach, zdawało się mu, że triumfował.
W wielu momentach sztuka traciła tempo, wówczas dość znaczna przestrzeń sceny nie tłumaczyła koncepcji postaci. Wydawało się, że aktorzy patrzą się na siebie, jakby nie wiedząc do końca, co ma nastąpić dalej. Miałam wrażenie, że każdy z aktorów grał na własny rachunek, bez wnikania w kompozycję całości. Zgranie zespołowe ograniczyło się do stawania w wyznaczonym miejscu podczas scen zbiorowych. Aktorzy wielokrotnie mówili niewyraźnie, kilka razy zdarzyło się, że „się potykali” o własny język. Niezrozumiałym wydaje się także brak tłumaczenia tekstu na język angielski. Czyżby gdańska gościnność była przeżytkiem? Sztuka przechodzona, przesiedziana, przespana.
Teatr Wybrzeże, Poskromienie złośnicy, Przekład:Stanisław Barańczak, Reżyseria:Szymon Kaczmarek, Scenografia:Kaja Migdałek, Kostiumy:Kaja Migdałek. Występują: Dorota Androsz, Piotr Domalewski, Michał Kowalski, Mirosław Krawczyk, Jacek Labijak, Zbigniew Olszewski, Cezary Rybiński, Wanda Skorny, Florian Staniewski, Dariusz Szymaniak, Krystian Wieczorek. Premiera 27 listopada 2008, Scena Malarnia, 7 sierpnia 2009, 100 minut bez przerwy.
Więcej o teatrze w na stronie www.pomorzekultury.pl