W prowadzonej przez samorząd instytucji pod koniec ubiegłego roku wybuchł skandal, gdy pięciu byłych terapeutów ujawniło przypadki rzekomego molestowania seksualnego starszych wychowanków przez młodszych w gdyńskich domach dziecka. Grono psychologów twierdziło, że o tych bulwersujących zdarzeniach informowało władze Gdyni i kierownictwo Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, który nadzoruje pracę SOW. Podobne sprawy miały być zamiatane pod dywan, a samorządowcy nie byli rzekomo zainteresowani działaniami, mającymi ukrócić proceder, bo chcieli uniknąć medialnego skandalu.
Doniesieniom tym stanowczo zaprzeczył wiceprezydent miasta Michał Guć, a także wicedyrektor MOPS Franciszek Bronk. Obaj przedstawili zupełnie odmienną wersję zdarzeń. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek, reagując na wypowiedzi terapeutów, zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez dawnych pracowników SOW. Zdaniem gdyńskich włodarzy psychologowie, dysponując informacjami o przypadkach molestowania, mieli obowiązek zawiadomić o tym przełożonych z MOPS i Urzędu Miasta Gdyni.
Według samorządowców nigdy nie zrobili tego, tym samym nie dopełnili obowiązków. Prokuratura po wielotygodniowym śledztwie i przesłuchaniu szeregu świadków zdecydowała się postępowanie umorzyć. - W zachowaniu byłych terapeutów nie stwierdziliśmy znamion czynu zabronionego - uzasadnia Marzanna Majstrowicz, prokurator rejonowa w Gdyni. - Decyzja o umorzeniu śledztwa jest prawomocna. W tym dochodzeniu nie było stron, które mogłyby odwołać się od orzeczenia, nie udało bowiem się ustalić żadnych pokrzywdzonych. O fakcie umorzenia śledztwa zawiadomiliśmy prezydenta Gdyni, który wystąpił do prokuratury o pisemne uzasadnienie decyzji.
Wiceprezydent Michał Guć, komentując orzeczenie prokuratury, stwierdził, iż nie jest w stanie powiedzieć nic na temat okoliczności umorzenia śledztwa do czasu, kiedy do urzędu nie dotrze uzasadnienie. Stać ma się to w ciągu tygodni. Władze Gdyni wystąpiły o uzasadnienie, bo terapeuci podczas prowadzonego dochodzenia zwolnieni zostali z tajemnicy zawodowej, stąd w piśmie mogą znaleźć się okoliczności, których psychologowie nie chcieli wcześniej ujawnić przełożonym. Samorządowcy i kierownictwo MOPS stoją jednak na stanowisku, iż przypadków molestowania w gdyńskich domach dziecka nie było.
Do zgrzytów między pracownikami SOW, a władzami Gdyni, dochodziło na wiele miesięcy przed październikiem ubr., gdy sprawą zajęła się prokuratura. Psychologowie twierdzili, że MOPS i samorządowcy podważają ich kompetencje, nasyłają na ośrodek kontrole, mszcząc się za ujawniane przypadki molestowania. Pięciu w ramach protestu zwolniło się z pracy. Sprawą zajęła się komisja zdrowia i opieki społecznej Rady Miasta Gdyni. Zdaniem byłej superwizor SOW, Justyny Zalewskiej-Klóski, nawet 70 proc. dzieci, które trafiały do SOW, przejawiało symptomy molestowania. Informację tę niedorzeczną nazwał wicedyrektor MOPS Franciszek Bronk. Jego zdaniem to niemożliwe, by procederu nie zauważyli wychowawcy w domach dziecka.
Źródło: Szymon Szadurski,POLSKA Dziennik Bałtycki