Boros dostosowuje język do swej wyobraźni, a nie na odwrót. To cecha prawdziwie odkrywczych pisarzy (...) Zasada poezji idealnej: DUŻO W NIEWIELU SŁOWACH, u Wojciecha Borosa działa wręcz modelowo.
Ariana Nagórska, „Autograf” nr 2/2004
Poezja Borosa mieści się – rzecz jasna – konsekwentnie w nowej wrażliwości i subiektywności młodych twórców, którą zapoczątkowało pokolenie „bruLionu”. To, co ją zasadniczo różni od tamtej poetyki – to wysublimowana i bardzo osobista ironia, zdystansowanie zarówno do siebie jak i świata, budujące siłę jego poetyki, a w rezultacie ciąg możliwych światów.
Ignacy S. Fiut, „Autograf” nr 2/2004
Boros-poeta zawsze szedł swoją własną ścieżką – bez tanich trików i jarmarcznych, sezonowych błyskotek. I tak właśnie wchodzi się do literatury – całkiem osobną, całkiem własną, jasną i pełną furtką.
Michał Piotrowski, „Migotania, przejaśnienia” nr 2/2004
Boros zdaje poetycki egzamin dojrzałości, nie dlatego, że wydał którąś tam z kolei książkę, ale dlatego, że z pisaniem się nie pożegnał wtedy, gdy skończył się okres młodzieńczego buntu. Być poetą – to tylko jedna z życiowych ról. Można ją zagrać lepiej lub gorzej, ale poeta nie może „zeżreć” żywiącego go człowieka i jego najbliższych.
Artur Nowaczewski, „Topos” nr 1-2/2004
Liryczne „ja”, poeta Wojciech Boros (pomiędzy tymi określeniami bez większego ryzyka można postawić znak równości) wyraźnie już wyczuwa, gdzie leżą granice dojrzałości – tam mianowicie, gdzie zaczyna się prawda o własnych zwycięstwach i o zawodach, jakie często mimo woli sprawiamy samym sobie lub innym. Trudno bowiem uwierzyć, by względy czysto chronologiczne sprawiły, że książka zaczyna się „Skowytem” – ekspiacją za grzechy przeciwko miłości. Nie jedyny to głos-żal nad własnym niedo-określeniem, niedo-widzeniem (...) Słowem: nad całym własnym „niedo-”, jakie prędzej czy później dopada każdego, kto głębiej spojrzy w siebie. Dlatego wolno nam odczytywać ten tom jako dziennik rozbudzonego sumienia rozliczającego poetę według najwyższych stawek, które sumienie zwykło stosować wtedy, gdy w grę wchodzi jakość egzystencji, ludzki habitus.
Piotr W. Lorkowski, “Twórczość” nr 5/2004
Anna Maria Wojciech Boros Gdynia Gazeta Świętojańska
Złe zamiary, reż. Anna Maria Boros. Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
* * *
Cóż mi powiesz cmentarzu Highgate
poprzez kamienie w bluszczu
i Ty wysoka Angielko w metrze
(na Twój biust chętnie bym się spuścił)
o co tak naprawdę pytacie
Chińczyku i Wy dwie Niemki
gdy prosicie o wskazanie drogi do grobu Marxa
czy to nie Wy powinniście mnie tam prowadzić
poprzez gnijące liście
ja ze śmiercią na bakier
cóż Wam mogę wskazać
oprócz życia.
24. 9. 2008
* * *
Hipermarket prześliczny
jego światło pachnie
jakby było z katedry
u wejścia – wielki cmentarz
(jak donosi prasa)
na 1200 samochodów
ludzie z lękiem
dotykają półek niebosiężnych
akurat na otwarcie
hermetycznie pakowany
Bóg jest w promocji
za jedyne 4, 99
serwis anielski na wrotkach
potwierdza wiadomość
w Biurze Obsługi Maluczkich
– diabolicznie duszno się robi
kupuję 4 piwa slipy męskie
3 pary skarpet
ze stoiska okładek
macha lakierowana
Szymborska, córka Nobla.
26.3.1998
Koszyce. Wrzesień. 2000.
Ze strzelistej wieży katedry św. Elżbiety robi zdjęcie dołu.
Widzi się. Chroni go stalowa siatka na motyle.
Dwanaście lat temu był tutaj.
Na letnich koloniach ze stoczni im. Lenina.
Podłego wzrostu obywatel kraju demokracji ludowej.
Wydawał zielone stukoronówki, uzyskane na podstawie
błękitnej książeczki walutowej, na lody truskawkowe.
Plastikowe modele samolotów. Arachidy w polewie.
Na czterdziestu tubkach pasty “Elmex” zrobił niezły interes.
W hotelu “Hutnik” wypił pierwsze w życiu
(kupione przez Jarosława G.) ohydne piwo i usnął.
Teraz widzi się jak we śnie.
Przyjechał tu z bratem Pawłem. Bo sobie obiecał.
Zostawił żonę i pięciomiesięczną córkę na tydzień.
Może dziewięć dni. Potrafi być konsekwentny aż do Bólu.
Pije schłodzonego “Bażanta” w zupełnie nowym państwie.
W przerwach pomiędzy knajpami ma wyrzuty.
Ale tym razem to brat rzyga, bo mieszał.
Przypomina mu się przywilej koszycki (1374)
i dobrotliwie uśmiechnięty ksiądz Tiso.
Widzi się w dole. Obok fontanny.
Prowadzą go błędy, które jeszcze przed nim.
16.6.2004
Kółko i krzyżyk
Srebrny krzyżyk na szyję kawałek cierpienia
którego mama Marianna nie chciała mi kupić
bo z ręki matczynej przynosi nieszczęście
Złoty Krzyż Zasługi za spawanie statków
dla ojca mego Jana
z obtłuczoną wśród zabaw czerwoną emalią
pająk krzyżak na kijku w nabożnej pielgrzymce
wśród huśtawek niesiony
demoniczny postrach pięcioletnich dziewic
święty olej krzyżma
na rękach arcybiskupa od młodych kleryków
pod kątem prostym spotkania ulic
gdzie widać pewność płynącą ze świateł
aż ludzie stają i wierzą w przejście
krzyż partyzancki za czytanie wierszy
w prowincjonalnych domach kultury
bóle krzyżowe od menstruacji
znane tylko z legend i domowych podań
w telewizji krzyżowy
ogień pytań Moniki Olejnik
38 pionowo - powolne umieranie
w każdej krzyżówce można coś wygrać
cho tu - woła Julcia
ciągnąc mnie za palec
obi obi / znaczy - otwórz /
otwieram Stary Zeszyt wg śś. Gryzdy i Bazgra
bierze óło z mej ręki
niewinnie się uśmiecha rysując
kóko.
19.4.2002
* * *
Mam prawie trzy lata i dwa imiona
ocalałam – choinkę moi bogowie
Mamunia Ania i Tata Idź Pracy
zabrali sześć dni wcześniej
wystarczył bieski stulitrowy worek
nie ma śladu po szeleszczących prezentach
rozbrojone klocki walają się po podłodze
zwiastując rychły upadek
ostatnią zieloną igłę schowałam pod szafą
w pudełku po zapałkach obok dwóch zdechłych biedronek
kolady jem malutko – chciałabym więcej
bogowie mówią że mam alergię
ale ja nie widzę związku pomiędzy miazgą kakaową
a czerwonymi krostkami na brzuchu
jeżeli jestem na cokolwiek uczulona to tylko na życie
czasami nie chcę się ubrać
jakbym traciła wiarę w spacery i karmienie kaczek
bogowie zazwyczaj nie mają czasu
(to nieprawda – widziałam jak w nocy nakręcają budzik)
zsyłają na mnie Tego Który Krzyczy
Jednorękiego Demona Klapsa
płaczę wówczas najmocniej jak mogę
zdarza się że bogowie dają się przebłagać
staram się unikać przeciągów
zimnego oraz kreskówek pełnych przemocy
za wszelką cenę muszę ich przeżyć.
14.1.2003
* * *
Pan Boros udaje erudytę
oglądając piękne nogi
Panowie Baudelaire i Podsiadło
pisali o kotach
zaiste!
łasimy się – jeśli mamy ochotę
jemy myszy na dziko
można nas oswoić pulchną szynką
poza tym – jesteśmy fałszywi
miauczymy do kobiet
ocieramy się o sutki
wygrzewamy w udach
a we śnie dusimy jak Desdemony
z głodu wracamy
zawsze na czterech łapkach
i niosąc sztywny ogon cynizmu
wymagamy by dzień taki
nazywać Wielkim.
7.4.1998
Płk Dąbek idzie przed siebie ze względu na konsekwencje
W dół Kępy. Dół.
Spalonym wrześniem.
Po suchych liściach.
Rozpiętym płaszczu.
Dniach dziewiętnastu.
Powiedzcie żonie.
Przepraszam. Za wszystko.
Kocham ją jak...
Strzał w skroń?
Nie – usta.
Za Ojczyznę.
Mała z piachu poduszka.
31.8.2005
Wojciech Boros – ur. 10 kwietnia 1973 r. w Gdańsku. W l. 1993-97 współtworzył Inicjatywę Poetycką „Almanach”. Zdobywca „Czerwonej Róży” (1996).
Stypendysta (poezja) Samorządu Województwa Pomorskiego (2003, 2007) oraz Prezydenta M. Gdańska (2008). Publikował, m. in. w: „Autografie”, „Die Aussenseite Des Elementes”, „FA-arcie”, „Frazie”, „Frondzie”, „Gazecie Malarzy i Poetów”, „Migotaniach, przejaśnieniach”, „Opcjach”, „Portrecie”, „Toposie”, „Tytule”, „Undergruncie” oraz w licznych antologiach, m. in.: „Poza słowa. Antologia wierszy 1976-2006” (2006).
Wydał tomy wierszy: „Nierealit górski” (1997), „Jasne i Pełne” (2003), „Złe zamiary” (2008).
Od czerwca 2003 r. ma własną stronę w sieci: borosw.webpark.pl