Miejskie kung fu
Polityka miejska, polityka historyczna, polityka…
Dariusz Olejniczak
Kto odpowiada za politykę historyczną w mieście tak wrażliwym na historyczne wstrząsy, tak przez historię doświadczonym i tak zaangażowanym w kreowanie najnowszej historii Polski, jak Gdańsk? Czy jest ktokolwiek za nią odpowiedzialny, czy może współtworzy ją jakieś ciało kolegialne? A może jednoosobowo decyduje o niej prezydent miasta? Czy to możliwe, że nikt nie ma jej w swoich prerogatywach i wszelkie działania magistratu w tym obszarze są wypadkową decyzji podejmowanych ad hoc, przypadkowo, bez namysłu?
Wszystkie te pytania, pozostające jak na razie bez odpowiedzi, wiążą się ze skandalem, jakim było opublikowanie na portalu Gdansk.pl informacji o wydarzeniach zaplanowanych w rocznicę wybuchu II wojny światowej. Komentujących najczęściej oburzały użyte w tekście określenia „radosny marsz” i „wspólne świętowanie”, którymi skwitowano niektóre elementy rocznicowych uroczystości. Autorka publikacji to osoba młoda i chyba pozbawiona pewnej sfery wrażliwości odpowiadającej m.in. właśnie za poczucie ciężaru gatunkowego pewnych dat. Za to z pewnością pisała tekst w poczuciu ducha pojednania i europejskiego braterstwa narodów (czy już może tylko społeczeństw?). Dlatego w swoim tekście bez oporów umieściła te sformułowania. Czy sama je wymyśliła? No przecież, że nie!
Po fali w stu procentach zasłużonej krytyki, redakcja portalu zmieniła treść informacji i w nowej wersji nie ma już określenia „radosny marsz”, jest tylko „marsz”. „Świętowanie” także z tekstu wypadło. Nadal jednak problemem pozostaje cały plan gdańskich obchodów rocznicy napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę i wybuchu II wojny światowej. Weźmie w nim udział ok. 500 Polaków i Niemców, a przedstawia się on z grubsza tak:
30 sierpnia wieczorem – wspólna kolacja, która będzie miała charakter rodzinnego spotkania Niemców i Polaków
31 sierpnia - konferencja o relacjach polsko-niemieckich, spotkanie władz miasta, środowisk żydowskich i „innych osób”
1 września
godz. 4.45 – udział polsko-niemieckiej delegacji w oficjalnej uroczystości na Westerplatte
godz. 15.00 – Marsz Życia – polsko-niemiecki pochód od Teatru Szekspirowskiego do Bramy Zielonej.
A po marszu będzie koncert i „pokazy tradycyjnego tańca”. No i właśnie… Tu dochodzimy do tego, co w tym wszystkim zastanawia mnie najbardziej. Co to za tradycyjny taniec, kto będzie tańczył i dlaczego? Odpowiedzi na te wszystkie pytania daje film zamieszczonym w „obrazoburczym” tekście na oficjalnej stronie Gdańska. W filmie wypowiada się prezes współorganizującej całe wydarzenie Fundacji Pojednanie, Edward Ćwierz. Zacznijmy od tego, że jego fundacja stawia sobie za cel służbę na rzecz relacji polsko-izraelskich i pojednanie polsko-niemieckie. I oto w duchu owego pojednania prezes Ćwierz używa niezbyt udanych w kontekście 80. rocznicy wybuchu wojny, sformułowań o „radosnym marszu” itd. Rozumiem intencje prezesa, który te radosne – pojednawcze – łączące marsze organizuje w różnych miejscach, przy różnych okazjach. Przyszło mu organizować w Gdańsku, 1 września, 80 lat po tamtym, tragicznym wrześniu. I tu Edward Ćwierz zagadnienia nie udźwignął. Na spółkę z władzami miasta, niestety.
Po pierwsze:
80. rocznica wybuchu II wojny światowej w Gdańsku to nie jest okazja do jakiejkolwiek radości, radosnych przemarszów, tańców itp. To czas refleksji i pamięci. Także wspólnej…
Po drugie:
To także nie jest okazja do radosnych przemarszów, ponieważ we wrześniu 1939 roku ulicami Gdańska Niemcy przegonili w marszu śmierci polskich pocztowców.
Po trzecie:
Ta rocznica to dla gdańszczan (i wierzę, że nie tylko) rocznica napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę, która rozpoczęła się od ataku niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein na polską placówkę i polskich żołnierzy na Westerplatte. Wrzucanie do tego kontekstu, tak bardzo w programie obchodów eksponowanych elementów kultury żydowskiej i dramatu Holokaustu, wypacza obraz tej rocznicy i dramatycznych doświadczeń Gdańska w tych dniach. Nikt nie kwestionuje dramatu Holokaustu i niewyobrażalnego cierpienia Żydów w czasie II wojny światowej. Ale to rocznica wybuchu dramatu największego w dziejach świata, w którym ucierpiał cały świat i dotyczącego wszystkich narodów Ziemi. 1 września czci się pamięć wszystkich, którzy padli ofiarami hitlerowskich Niemiec i ich sojuszników. Skąd więc te „tradycyjne tańce” w programie uroczystości (które są niczym innym, jak tańcami chasydów), spotkanie ze środowiskiem żydowskim, kolacja szabatowa (takiego określenia użył prezes Ćwierz)? Skąd to szczególne wyróżnienie jednego narodu w rocznicę dnia, w którym to nasz naród odbierał pierwsze ciosy zadane przez hitlerowską machinę wojenną? Moim zdaniem z nieprzemyślanej inkorporacji standardowego „eventu” zaprojektowanego i realizowanego na zamówienie przez Fundację Pojednanie w różnych miejscach, przy różnych okazjach.
Wracamy zatem do pytań postawionych na wstępie tekstu. Bo takie matrycowe zaplanowanie wrześniowej, tak ważnej uroczystości obarcza odpowiedzialnością za to skandaliczne zamieszanie władze miasta. Dla prezesa fundacji zaś może będzie to nauka, by nie tylko zręczniej dobierać słowa, ale i bardziej się starać podczas kolejnych wydarzeń. W całym zamęcie mało kto zauważył jego słowa dotyczące tego, co Niemcy, którzy przyjadą do Gdańska na wspólne obchody rocznicy wybuchu wojny będą mieli do powiedzenia Gdańskowi i Polsce. A będą to słowa niezwykle ważne. Aż boję się, że ktoś znowu bez namysłu i empatii, zechce wpłynąć na ich kształt lub wykorzystać je w naszej rodzimej nieustającej (bez względu na czas i okoliczności) batalii partyjno-politycznej.
Tekst na portalu Gdansk.pl (już po zmianach) wraz z filmową wypowiedzią prezesa Edwarda Ćwierza
Dariusz Olejniczak (1967). Z wykształcenia socjolog, z zawodu dziennikarz. Z Gdańskiem związany od 25 lat. Obserwuje i komentuje rzeczywistość, która jest ciekawa, ponieważ skrzeczy.