Sho[r]t: Trzeba wreszcie coś zrobić z tym Słupskiem!
Piotr Wyszomirski
Koniec sezonu nagrodowego w pomorskiej kulturze dostarczył wielu refleksji. Po co? Komu? I dlaczego te nagrody? Na początek o Słupsku przy okazji Pomorskich Nagród Teatralnych.
– Ty – jechać czy nie? Coś wiesz?
– A co?
– No wiesz, mocno zapraszali z Marszałkowa. Wręcz prosili, żebym był.
– No to jak zapraszają, to przyjeżdżaj.
– No ale czy coś wiesz? Jakąś nagrodę może mają?
– No nie wiem.
– Na pewno wiesz, powiedz.
– Nic nie wiem. Jak zapraszają – przyjeżdżaj.
– No nie wiem, ale jak tak mocno zapraszają…
– No.
Przyjechał. Nawet cała delegacja ze Słupska przybyła – jak jedzie samochód, to się jeszcze kogo zabierze, no. Przyjechali, nic nie dostali. Nawet wzmianki, wzmianeczki, nic.
Taka rozmowa przed tradycyjną uroczystością wręczenia nagród teatralnych w Gdańsku/na Pomorzu. Michał Tramer robi dobrą robotę w Tęczy, podobnie jak Dominik Nowak w Nowym. Dzięki nim coraz częściej powstają rzeczy kategorii powyżej „jak na Słupsk”. I jest Rondo, które jest chyba najciekawszym (jedynym?) tego typu formatem teatralnym na Pomorzu, który daje możliwość działania w godnych warunkach amatorom i offowcom.
No i Witkacy, z którym nie wiadomo czy bardziej po drodze, czy nie pasuje. Czasami wydaje mi się, że po drodze, że słychać jego chichot. Byłem kiedyś na bankieciku po premierze w dawnym Nowym. Artystów i otoczenie zaszczycił swą obecnością Sam Pan Prezydent Kobyliński. Ach, jaki to był ludzki pan! Niby czerwony, a u papieża był i opowiadał jak to u papieża był i że zdjęcie ma z podpisem. I jak tak spojrzał swym prezydenckim, ludzkopańskim okiem, jak rzucił dowcipasa, to wszyscy się śmiali, tak swojsko było, fajnie. Ludzki Pan, no. A potem przyszedł Biedroń i wygrał. Tego nie sprawdzimy – ale czy jest takie drugie miasto ok. 100 tys.+ mieszkańców, w którym bezpośrednie wybory wygrałby zadeklarowany gej?
Czy jest w tym mieście jakiś dobry teatr? Czy w ogóle w tym mieście da się jeszcze żyć? I co to jest za miasto? Czy ktoś w tym mieście jest szczęśliwy? Czy związki trwają tu tyle, co przysięgi? A czy ktoś w tym mieście krzyczy z rozkoszy? Czy seks w tym mieście uwalnia, czy zniewala? Czy ludzie w tym mieście oglądają pornografię, czy robią zakupy w sex shopach? Czy burdele tego miasta są pełne? Wreszcie pytam, czy ludzie w tym mieście potrafią kochać. No więc? Będę was o to pytać, dopóki nas nie zamkną.
Justin Vivian Bond, Tango. Powrót do dzieciństwa, w szpilkach
Jaki jest Słupsk? Zakompleksiony w stosunku do Trójmiasta, czy żyjący sentymentem wielkości dawnego miasta wojewódzkiego? Czy są ślady Paryża północy, czy ostatni gasi światło, kiedy zniosą wizy do raju? Trójmiasto nie zauważa Słupska, oprócz Anny Jazgarskiej nikomu nie chce się jeździć do teatralnego Słupska. Nikt nic nie wie, więc nie ma nagród, ani choćby wzmianeczek.
Pomóc Słupskowi? Pewnie, ale niech Słupsk także spróbuje pomóc sobie. Daniel Klusek, człowiek-instytucja w Słupsku, poświęcił się działalności estradowej i miasto nie ma przedstawiciela w Kapitule Pomorskiej Nagrody Teatralnej. No to niech Słupsk wyśle/zaproponuje/wykreuje nowego Kluska, albo Turbo Kluska (uśmiech). Niech Słupsk mierzy się z Trójmiastem i światem, wyróżnia, odróżnia, nabija, chichocze! Niech odsłupszczy albo jeszcze bardziej zasłupszczy; niech będzie jakiś, samoswój oczywiście bez napinki i fedory, ale żywy, tajemniczy, mroczny, psychodeliczny – jaki chce, byle jakiś!
Tyle na początek o Słupsku. Taka mikro próba zarysu wstępu do hipotezy. Będzie ciąg dalszy. Może.