Kto i dlaczego wygra konkurs na dyrektora Teatru Miniatura
Piotr Wyszomirski
Już jutro komisja konkursowa odpyta 5 albo 6 osób z 7, które złożyły oferty. Po godz. 11.00 komisja ustosunkuje się do dokumentów Anny Golc i jeśli stwierdzi, że kandydatka spełnia wymagania konkursowe, dopuści ją do konkursu. Będzie przesłuchiwana jako trzecia w kolejności po Marku Brandzie i Michale Derlatce. A za nią Krzysztof Grabowski, Jacek Sarnacki i Adam Walny. Może kobieta uzupełni skład pretendentów, ale o równości szans nie do końca jestem przekonany. Cóż, jest jak w życiu, kobieta musi być „bardziej lepsza” od mężczyzn, nie wystarczy tylko lepsza. Ta niepewność dopuszczeniowa powoduje też, że niezręcznie jest nam prezentować w tym momencie jej sylwetkę i założenia programowe.
Nie mam wątpliwości i nie mam zamiaru tworzyć sytuacji, które mogłyby posądzać mnie o podważanie uczciwości i bezstronności członków komisji. Ku memu zdziwieniu przebieg procedury konkursowej napotyka jednak na zaskakujące przeszkody, które, być może, staną się pretekstem dla innych o posądzenia. Jako Gazeta Świętojańska online, przy wydatnym współudziale, w tym finansowym, Miejskiego Teatru Miniatura, włożyliśmy spory wysiłek, by jak najlepiej „pilotować” konkurs. To dla naszej zaangażowanej, obywatelskiej gazety okazja, by przyczynić się do maleńkiego choćby dobra, jakim jest stworzenie jak najlepszych warunków do wyboru najlepszego kandydata. Było i jest z tym różnie (szczególnie z komunikacją i dostępem do informacji), cały case opiszemy po wyborze i akceptacji rekomendowanego kandydata przez Prezydent Aleksandrę Dulkiewicz, co mam nadzieję nastąpi, choć formalnie są też inne możliwości. Teraz można tylko powiedzieć, że na pewno warto nanieść poprawki w procedurze, by popełnić mniej błędów w przyszłości. Mamy nadzieję, że opis całego procesu wyłaniania dyrektora Miniatury będzie naszym pozytywnym wkładem w lepsze przygotowanie konkursu na dyrektora instytucji kultury, bo z tym w Polsce ciągle jest problem.
Czytaj i oglądaj serwis Konkurs w Miniaturze
Zanim to nastąpi jestem pełen nadziei, że świetnie przygotowana merytorycznie komisja, znająca od podszewki teatr i programy, złożona z niezawisłych i otwartych członków stworzy każdemu przesłuchiwanemu kandydatowi jak najlepsze warunki. Że zdecyduje oferta w połączeniu z jej prezentacją, że wygra osobowość, która w najlepszy sposób dopieści mocne strony i zniweluje słabe. Tych pierwszych jest najwięcej, 8 lat dyrektury Romualda Wiczy-Pokojskiego to pozytywna rewolucja, największe przewyższenie w naszym regionie. Są też słabsze strony, z których na plan pierwszy wysuwa się frekwencja (sprzedaż, marketing, pr, promocja). Aż boli, gdy się słyszy, że spektakle są odwoływane z braku chętnych lub na sali, na której jest grany spektakl festiwalowy, nagradzany i słusznie podnoszony, siedzi tylko kilkoro znajomych.
Przed nami ostatni, najważniejszy rozdział – rozmowa komisji z kandydatem. Szkoda, że mimo możliwości, te rozmowy nie mogą być jawne. Szkoda, że w Gdańsku nie odważono się na pozytywny precedens, który mógłby być wzorcem na przyszłość a był czas, by taką decyzję podjąć (komunikacja nie musiała odbywać się na „zimno” w trybie dostępu do informacji publicznej, co bardzo wydłuża proces)…
Liczę na wnikliwe pytania członków komisji, wśród których są osoby wybitne i zarazem budzące zaufanie społeczne. Liczę na odwagę – niech wygra najlepszy, choćby nie był tym, z którego kandydaturą przyszło się na rozmowę. Gdyby było tak, że przed rozmową członkowie komisji wiedzieli, na kogo mają głosować, rozmowa nie byłaby potrzebna a przecież rozmowa jest najważniejsza!