To, co najważniejsze w kieszeni poety
Jeżeli słowo było pierwsze, czyż mogłoby zabraknąć poezji, tego słowa strażniczki? Czy może brakować poety, tej dwudziestoczterogodzinnej agencji ochrony? Bo i czym jest poezja, jeśli nie ustawicznym powrotem do źródeł, deszyfracją zaszyfrowanego, po to, by w swoim zuchwalstwie nadać mu nowy, własny kod i zaszyfrować na nowo. Wierząc, że z pomocą Najwyższego Szyfranta, tego biblijnego Kasperskiego, żaden wirus nam niestraszny. Kod, by nie został zapomniany, musi być nieustannie przypominany i temu celowi służą właśnie wiersze. Poezja to nieustanne przypominanie słów i myśli, utartych przez wieki cywilizacji schematów kulturowych, tego, że codziennie budzi nas „różanopalca Jutrzenka” a żegna „hadesowy Astrajos”. Trafnie ten trud poety zobrazował z właściwym sobie subtelnym poczuciem humoru i dawką ironii niezbędną, by ten ciężar udźwignąć, Tadeusz Dąbrowski w zamieszczonym w najnowszym Toposie (1-2019)
Wierszu z gumy:
Chodzi o to, żeby mieć taki
bezkształtny kawałek gumy,
który będziemy mogli
nosić w kieszeni i międlić,
i który będzie przypominał nam
o najważniejszym.
Poeta multiplikuje tę myśl, by w trzecim jej powtórzeniu nieco ją zmodyfikować, tak, by ten „kawałek gumy” przypominał nam: „...że w drugiej kieszeni//nosimy już bezkształtny/kawałek gumy, który możemy/nosić w kieszeni i międlić,/i który przypominał nam/o najważniejszym”.
Czyż można trafniej i bardziej lapidarnie opowiedzieć, czym jest poezja i jakie jest zadanie poety? A skoro „wszystko jest poezja”, czyż i takim międleniem noszonej w kieszeni gumy nie jest całe życie, błędne koło powtarzalnych słów, obrazów, dźwięków, losów i dróg po manowcach życia? Wiersz Dąbrowskiego jest wezwaniem do pokory, bo skoro taki jest kod, czy zadaniem twórcy jest być złośliwym wirusem, który go poprawia, łamie, przetwarza, zmienia; czy raczej zadaniem twórcy jest ten kod chronić, przekazywać dalej, przypominać o nim, międlić tę nierozwiązywalną kwadraturę koła – nasze życie? Nigdy dość przypominania nam O Najważniejszym.
Niezwykły, przewrotny jest ten „gumowy wiersz”, bo choćbyśmy go nie wiem jak rozciągali, napinali, pozostaje nam jedynie „o tym najważniejszym” pamięć. Pamięć i poszukiwanie, w którym Topos służy pomocą skuteczniej niż profesor detektywistyki Rutkowski. Profesor, tyle, że poezji, a przy tym sam poeta, Kazimierz Nowosielski, jest na tropie już ponad pół wieku, subtelnie- nie tak obcesowo jak detektyw Rutkowski metodą łapania „in flagranti”- przekonując Wysoki Sąd, czyli nas, czytelników, że tym, co najważniejsze, jest miłość. W eseju: Słowik i fotografia eseista utożsamia to, co najważniejsze, a czego nie skonkretyzował Dąbrowski, z miłością - potwierdzenie znajdując w wierszu Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej – poetki- która, jak pisze: „Na swój artystyczny sposób sakralizowała ową jedność ciała, psychiki i ducha, uważając, iż ona(owa jedność) sama w sobie niczym święta dlań Natura, jest niewyczerpalna w swych przejawach, potężna i wieczna, zaś w kobiecym wydaniu – arcydelikatna zarazem”. Z dwóch wierszy poetki, nad którymi pochylił się profesor: Słowiki i Fotografia, czyniąc je przedmiotem swoich rozmyślań, zainteresowało mnie szczególnie to, co ów poetycki detektyw odkrył w wierszu Słowiki; a dlaczego-wyjawię w dalszej części mojego wywodu.
„Ten króciutki wiersz podobnie jak większość utworów autorki Różowej magii, w arcylapidarny sposób wypowiada to, co bez wątpienia dla podmiotu najważniejsze: zdumienie darem miłości i zarazem obawę przed jego utratą” – zauważa Nowosielski. Ale oddajmy głos poetce:
Słowiki są dziś nieswoje.
Bzy są jak chmury krzyżyków.
Chcesz zabić serce moje?
Przecież się nie zabija słowików?
Jest w tym wierszu i miłość, którą zwiastuje majowe kląskanie słowików, ale jest też to wszystko, co miłość w całej swej złożoności przynosi, czyli: cmentarne krzyże, znaki przemijania, kruchości egzystencji, opuszczenia i samotności. Jest trwoga przeżywającej miłość poetki nad jej, tej miłości bezpieczeństwem i trwaniem, zakończona delikatnym, niemal naiwnie dziecinnym, pełnym nadziei, ni to pytaniem, ni to konstatacją: „Przecież się nie zabija słowików?”. Napisałem „dziecinnym”, bo i rekwizyty użyte w wierszu są po dziecinnemu banalne: słowiki, bzy, serce.
Banał dzieciom przystoi, czy przystoi poezji? Okazuje się, że tak, a wiersz Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej, jak pisze Nowosielski: „Jest niewątpliwym świadectwem poetyckiego kunsztu, by w możliwie najprostszy, acz subtelny sposób oddać jej istotę; użyć paru słów, a powiedzieć tak wiele zarazem!”.
To chyba wyjaśnia, dlaczego właśnie ten wiersz wzbudził i moje zainteresowanie, chociaż jest tego zainteresowania i inna przyczyna. Timbre tego wiersza współbrzmi bowiem z wierszem innego, naszego, gdyńskiego poety, Jerzego Stachury, który tak pisał w tytułowym wierszu ostatniego tomiku Czyż nie pożycza się kwiatów:
W niedzielę
nie ma pogrzebów miłości
Ale czyż nie pożycza się kwiatów
na pożegnanie
Ta sama lapidarność i ascetyczność poetyckich rekwizytów. Są cmentarne krzyże, ukryte w owych pogrzebach, jest i nadzieja, że przecież właśnie w niedzielę, a dla miłości zawsze niedziela, pogrzeb miłości nie grozi; ale jest też i odrobina wątpliwości „czyż nie pożycza się kwiatów”. Czy miłość przystoi obdarowywać kwiatami pożyczonymi? Rekwizytem przechodzonym, pożyczonym, który być może trzeba będzie zwrócić. I to z odsetkami. W obu wierszach odnajduję tę samą troskę o to, o czym pisał Dąbrowski- O Najważniejsze. I dla Jasnorzewskiej, i dla Stachury tym najważniejszym jest miłość. Oboje trwożą się o jej trwanie, potrafią o niej lakonicznie, bez zbytecznej egzaltacji, pięknie pisać. Ona, poetka, z dziecinną wrażliwością i udawaną naiwnością; on, poeta, z nutką czułej ironii i udawaną sugestią, że miłość nie jest zbyt trwała. Ona z naiwną wiarą, że „Przecież się nie zabija słowików”; on, z odrobiną sceptycyzmu: „Ależ czyż nie pożycza się kwiatów/na pożegnanie”. Ta sama myśl, ta sama egzystencjalna trwoga, chociaż nieco innymi słowami i przy pomocy różnych środków poetyckich wyrażona. Czyż nie o tym, jako o najważniejszym, każe nam pamiętać Dąbrowski?
Zbliżające się Święto Zmartwychwstania to dobra chwila, by podzielić się z bliskimi swoją radością i nadzieją. Także do zastanowienia się, czym była dla nas poezja w minionym stuleciu mniej lub bardziej wolnej Polski. Jakie było jej miejsce w naszym życiu i co znaczyła dla społeczności. A że znaczyła, świadczy zainteresowanie z jakim spotkała się inicjatywa obchodzącego w stulecie odzyskania niepodległości dwudziestopięciolecie swojego istnienia dwumiesięcznika Topos, by ustalić listę stu tomów najbardziej reprezentatywnych dla polskiej poezji. Znajdują się w tej setce autorów i ich dzieł także tomiki poetów aktualnie żyjących. Jest ich dziesięciu, wśród nich z naszego wybrzeżowego Parnasu: Krzysztof Kuczkowski oraz Wojciech Wencel. W kolejnych numerach Toposu będzie można poznać uzasadnienie kryteriów wyborów (listę układali poeci i związani z poezją literaturoznawcy), często kontrowersyjnych, ale zawsze bliskich naszym czytelniczym zainteresowaniom. Jeśli wyborów kontrowersyjnych, to głównie z powodu braku na tej liście stu, kilku ważnych dla poezji nazwisk. Myślę, że na 50-lecie Toposu i 125-lecie Niepodległej ta lista ulegnie niewielkim modyfikacjom, pojawią się nowe nazwiska a część tych, które już na liście znalazły się, pójdzie w zapomnienie. Czy jednak ubędzie ktoś ze ścisłej czołówki? Myślę, że nie, że pozycja niektórych autorów jest już na stałe wpisana w naszą narodową kulturę. Nie sposób podać tu całej setki najwybitniejszych autorów zdaniem Czcigodnych Jurorów (z listą można zapoznać się w najnowszym numerze Toposu), ale pozwolę sobie na przedruk pierwszej dziesiątki, by było o czym, poza strajkiem: „Sytych, wygłodniałych, odważnych i płochych,/Wypełnionych aż po gardła swą kruchą wolnością...”(z wiersza Wyjazd Kamila Krzysztofa Suskiewicza nagrodzonego I Nagrodą w Konkursie Poetyckim „Jesienna Chryzantema” Topos s. 203), przy świątecznym stole dyskutować:
1. Zbigniew Herbert, Pan Cogito (1974)
2. Bolesław Leśmian, Łąka (1920)
3. Tadeusz Różewicz, Niepokój (1947)
4. Czesław Miłosz, Ocalenie (1920)
5. Zbigniew Herbert, Raport z oblężonego miasta (1983)
6. Miron Białoszewski, Obroty rzeczy (1956)
7. Józef Czechowicz, Nuta człowiecza (1939)
8. Krzysztof Kamil Baczyński, Śpiew z pożogi (1944)
9. Tadeusz Różewicz, Płaskorzeźba (1991)
10. Jarosław Iwaszkiewicz, Mapa pogody (1977).
zbigniew radosław szymański