Sho[r]t: Tommy Lee Jones odwiedzi Muzeum Narodowe w Gdańsku
Piotr Wyszomirski
Widok Gdańska (Przypowieść o Bogaczu i Łazarzu) Bartłomieja (Bartholomaeusa) Milwitza: jeden z najważniejszych malarzy gdańskich i jeden z ciekawszych obrazów/widoków Gdańska jest eksponowany w Muzeum Narodowym w sposób, najdelikatniej mówiąc, nie do przyjęcia. Bez pomyślunku, bez wyobraźni, ze szkodą dla dzieła, autora i zwiedzających. Ustawienie go w szklanej gablocie pod nieodpowiednim kątem dodaje obrazowi niepotrzebne elementy, czyniąc całość przykładem zwyczajnego niechlujstwa estetycznego, że tak powiem.
– Proszę spojrzeć, mówię do pani pilnującej, to brzydko wygląda.
Pani przygląda się dłuższą chwilę, jakby widziała to po raz pierwszy.
– No tak, jakoś nie pomyślano. A to w ogóle z Zielonej Bramy trafiło do nas. Ale tak, można z tym coś zrobić – odpowiada miła pani.
Wiem, wiem – czepiam się. Podobnie jak wtedy, gdy wyrażam smutek z powodu braku zainteresowania personelu muzeum. Panie, bardzo miłe poniekąd oraz skądinąd, bez względu czy pracują od niedawna czy od zawsze, nie są zainteresowane pilnowanymi przez siebie eksponatami. Dochodzi dzięki temu do sytuacji groteskowych. Po obejrzeniu całości zapytałem jedną z pań co najbardziej, oczywiście oprócz Sądu Ostatecznego, warto zobaczyć. W odpowiedzi usłyszałem, że ludzie zachodzą specjalnie do sali nr 14, by obejrzeć Brugera czy Krugera – pani nie jest pewna, ale jakoś tak. Pobiegłem więc, no i jest: Breughel, którego wcześniej oczywiście zauważyłem. Nie Bruger, nie Kruger jeno Pieter Breughel II, syn „tego Breughla”, brat Aksamitnego. W sumie najmniej znany i ceniony ze sporej gromadki, jego maleńkie dzieło Złodzieje drewna (Otyły i chudy) może umknąć uwadze.
Pamiętam, że „sto lat” temu gdańska kolekcja malarstwa flamandzkiego robiła na mnie spore wrażenie. Owszem jest David Teniers młodszy – mój ulubiony „mały mistrz”, jest Van Dyck, ale gdy oglądałem kolekcję teraz, po latach, poczułem przede wszystkim przejmujący zapach prowincjonalizmu. Nie licząc oczywiście Sądu, smuci niska jakość artystyczna kolekcji, nawet w porównaniu z wieloma muzeami w Polsce. Ale ostatecznie dobija podejście personelu. Wiem, wiem, płace w muzealnictwie są na zawstydzająco niskim poziomie, ale to nie tłumaczy wszystkiego. Może ktoś się tym wreszcie zajmie? Może ktoś przeszkoli, uwrażliwi, unaoczni? Czepiam się? Tak, czepiam się, bo nie godzę się z takim podejściem do wykonywanej pracy, choćby była nisko opłacana. Będę wracać do Muzeum Narodowego w Gdańsku, będę nawiedzać inne tego typu przybytki, będę dociekliwy i nieustępliwy jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”.
Śmieszne? Może, ale nie szkodzi. A może okaże się, że to ma sens? Że np. personel Narodowego tak ustawi Milwitza, by ekspozycja nie raziła niechlujstwem? Że ktoś się zajmie przygotowaniem personelu i zobowiąże panie do zainteresowania się eksponatami? A może panie naprawdę zainteresują się i będą chciały same z siebie i dla siebie pogłębiać wiedzę o kolekcji, dzieląc się nią później ze zwiedzającymi?
Już niedługo Tommy Lee Jones odwiedzi Muzeum Narodowe w Gdańsku.
Zobacz także: Poprawiliśmy wystawę w Muzeum II Wojny Światowej!
https://www.youtube.com/watch?v=_6Ng2_eqes4
Będę jak Tommy Lee Jones w "Sciganym" Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.