Jak nie robić wernisaży na przykładzie wystawy K. Garbaczewskiego w Gdańskiej Galerii Miejskiej
Piotr Wyszomirski
To mogło być wydarzenie. Spektakle teatralne Krzysztofa Garbaczewskiego fascynują efektami plastycznymi, reżyser „Życia seksualnego dzikich” jest najodważniejszym poszukiwaczem nowych inspiracji w polskim teatrze i po prostu uznanym, nie tylko w Polsce, artystą. Jego wystawa w Gdańsku, szczególnie w perspektywie planowanej realizacji w Teatrze Wybrzeże, zapowiadała się frapująco.
„Badania terenowe” to zestaw składający się z obiektów różnych: elementu scenografii teatralnych, rzeźby, grafik, fototapety, wideo artu, spektaklu dokamerowego, zapisu fragmentu petersburskiego „Makbeta”. Autorami są Garbaczewski, Anna, Jan i Andrzej Strumiłłowie, Karol Radziszewski, Marcin Kędzierzawski, Robert Mleczko. Wernisaż miał być wzbogacony przez performance plenerowy z udziałem Jana Dravnela i Sandry Korzeniak.
„Badania terenowe” to zarazem intymny dziennik twórczy, dotyczący ekofilozoficznego funkcjonowania człowieka w świecie, będący dokumentem wyobcowania w tzw. własnym środowisku naturalnym, zderzenia mistycyzmu i duchowości zakorzenionej w naturze z wszechogarniającą nas utopią technologiczną – można przeczytać w opisie wystawy. Cytuję, bo sam nie potrafię tak ładnie i mądrze napisać. Przystępując do kontaktu z twórczością Garbaczewskiego warto pamiętać, że jednym z jej najważniejszych składników jest nieustanna, ironiczna polemika z ustalonymi wzorcami i prawdami, podważanie ustaleń, walka z nawykami poznawczymi. Nierzadko reżyser „Roberta Robura” najzwyczajniej w świecie kręci sobie ze świętości bekę.
Oprócz Grotowskiego do sklejenia w całość gdańskiej ekspozycji niezbędne wydaje się zapoznanie z „Chłopami” z Teatru Powszechnego.
To piętrowe nabijanie się z metody Grotowskiego, która zawładnęła teatrem, a off chyba zmopolizowała. Uderzenie mocne i celne, polski teatr zaludniają legiony sierot po Grotowskim. Ciągle przybywają neofici odkrywający język ciała i pozawerbalnego poznania, ale Ryszardów Cieślaków już nie ma.
(…) Czegóż tu nie mamy? Garbaczewski zatańczył ze wszystkimi: przestrzenią, scenografią (wspólnie z Janem Strumiłło), kostiumami, aktorami i stereotypami odbiorczymi. Aktorzy przebrani za krowy i kury, prompter na głowie a po scenie jeździ pojazd a la Łunochod zaczepiający widzów. Przez scenę przebiegają szyny, którymi wielokrotnie przejeżdża kamerzysta w "cywilu" a raz pług. Ale gadżety i kostiumy to jeszcze nic. Garbaczewski nie byłby sobą, gdyby nie zmienił wydarzeń – tak więc Kuba nogi nie traci, za to Antek i owszem, ale ramię, by uciec z więzienia, w którym znalazł się za… zniszczenie jedynych grabi we wsi. Takich radosnych scenek rodzajowych jest wiele a do tego aluzje i żarty językowe: zaskakujące i mocne, wręcz pythonowskie (w Polskim i Starym kartofelki się przeziębiły a w Powszechnym nie), zabawne (o ceckaniu się) lub rozczarowujące (dosłowne nawiązanie do nazwiska Andrzeja Kłaka). Takich "zabawnych" grepsów jest więcej, bo to… komedia. Psychodeliczna, absurdalna, szalona (więcej w recenzji tutaj).
Tak, Garbaczewski skręcił bekę z Grotowskiego. Performance plenerowy, towarzyszący wystawie, to kolejny strzał ironiczny w tak modnej od dwóch sezonów poetyce codzienności. Ale na wystawie jest też „Książę” Karola Radziszewskiego, który traktuje o legendzie lidera Teatru Laboratorium poważniej. Pokaz 70-minutowego filmu w jednej z salek kinowych – zdecydowanie polecam, ale się nie rozpisuję, bo obraz z 2014 roku jest znany i wszechstronnie opracowany.
Więcej o wystawie i nie tylko oraz bardzo ciekawie sam bohater w rozmowie z autorem relacji:
https://www.youtube.com/watch?v=CEfBJ4D-z2A&feature=youtu.be
Krzysztof Garbaczewski na wernisażu wystawy "Badania terenowe" Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Typowa, hipsterska zlewka
Wiadomość o wystawie przyspieszyła u mnie obieg krwi. Przygotowałem się na wydarzenie, uzgodniłem z galerią warunki relacji, przyjechałem specjalnie dużo wcześniej, by uchwycić całość, znaleźć chwile na refleksję. Oddałem temu wydarzeniu kilka godzin życia, które sprowokowały mnie do rzadkiego, a na pewno coraz rzadszego wylewu, bo nie jestem sadomasochistą i unikam takich napięć.
Aż do przybycia na wernisaż szło dobrze, miła korespondencja z osobą odpowiedzialną za info, uśmiechy itd. Na miejscu okazało się, że performance to spacery nad Motławą prowadzone przez Jana Dravnela i Sandrę Korzeniak. Ok, znam, apologia codzienności (to przy „Kosmosie” w Starym najciekawiej u Garbaczewskiego rozwinięte), ale nie bierze za bardzo. Jednak Dravnel jest tak sympatyczny, że nie sposób się złościć.
Więcej zdjęć w galerii: Wernisaż wystawy K. Garbaczewskiego pt. Badania terenowe, GGM, 23/5/18
Chodzę, pytam, staram się ogarnąć, bo materiały nt. wystawy ubożuchne.
- Ile czasu trzeba poświęcić na wystawę? – pytam się grzecznie i z dobrym nastawieniem.
- Ile pan chce – odpowiada z dziwnym uśmiechem zapytana młoda kobieta.
- No tak, ale są filmy. Czy są spętlone, ile trwają? W innych galeriach podaje się minutaż…
- W innych może tak, ale u nas nie – odpowiedziała znowu z uśmiechem, byłem już pewien, że to uśmiech osoby nie do końca panującej nad reakcjami, zdradzającej klasyczne symptomy występujące u osób korzystających z nietypowego wspomagania. Lekceważący bezczel, typowa wywyższeniowa bucerka. Jak się później okazało, była to kuratorka wystawy.
Przygotowuję się do wysłuchania laudacji kuratorki Patrycji Ryłko. Krzysztof Garbaczewski nie przepada za wystąpieniami publicznymi, więc laudacja była szczególnie ważna. 5, 10, 15, 20 minut – i nic. Poszukałem miłej osoby z obsługi i zapytałem się o rozpoczęcie wernisażu i zapowiadaną laudację. Młoda osoba nie wiedziała, ale zapytała się kuratorki, która oznajmiła jej, że się… rozmyśliła i słowa na temat wystawy nie będzie. Co tam plan, zapowiedź, ustalenia – pani się rozmyśliła.
Z boku siedział Garbaczewski – tak jak ostentacyjne są jego przedstawienia, tak skromnym i kulturalnym człowiekiem jest „w cywilu”. Pewnie większość osób go nie rozpoznała, ale w sumie – po co? Po co artysta, po co uważność, dociekliwość, ciekawość? Najważniejsze, że się „zrobiło Garbaczewskiego”, że się było, poobcierało. Że Grotowski? Że Radziszewski? Ze petersburski „Makbet” itd.?
Wiem, że niejedna osoba pomyśli ze wzruszeniem ramion, że się czepiam, ale dla mnie zachowanie kuratorki i oprawa wernisażu najnowszej wystawy w Gdańskiej Galerii Miejskiej to bardzo smutne zdarzenie. Pewnie każdy z nas, jeśli nie jest pod ciągłym wpływem, ma granicę wytrzymałości na bezczelność, zlewanie, niestaranność w wykonywaniu swych obowiązków, bylejakość, bylejactwo, itd., itd. Z reguły nic z tym nie robimy, bo nie mamy czasu, bo przyjmujemy to za normę a w świecie kultury nie można przecież krytykować takich praktyk, szczególnie lokalnie, bo się ponosi za krytyczne wypowiedzi karę. Jednak po wernisażu w GGM przelało mi się.
Stanowczo protestuję przeciwko takiemu podejściu do kultury, takiemu stosunkowi do artystów, ich twórczości i wreszcie do odbiorców. To nie pierwszy raz, gdy stykam się z takim ostentacyjnym brakiem szacunku dla adresatów komunikatu kulturowego. Po raz kolejny - który to już? - zetknąłem się z hipsterskim brakiem dociekliwości, staranności, uważności i empatii niezbędnych do nowoczesnego prezentowania i rozumienia kultury. Takie zachowania, tacy ludzie sprawiają, że kultura staje się coraz bardziej dystynktywna, coraz bardziej oddala się od społeczności, jest coraz mniej zrozumiała, czasami wręcz wyśmiewana, coraz mniej potrzebna. Shame.
Mam nadzieję, że zaistniała sytuacja nie jest typowa dla GGM. Świadczyć mogą o tym chociażby zachowania: Dyrektor Piotr Stasiowski przyjął moje uwagi z obolewaniem, podobnie jak wcześniej miła osoba z obsługi, której nie wypadało komentować zachowań koleżanki, ale odniosłem wrażenie, że łączy się ze mną w bólu. Nie mamy więc na szczęście do czynienia z klasycznym w kulturze syndromem oblężonej twierdzy: kto krytykuje kogoś z nas, jest przeciw naszej firmie!
A wystawę Krzysztofa Garbaczewskiego, jak każde zresztą spotkanie z tym niebanalnym artystą, polecam.
https://www.youtube.com/watch?v=FMtQ1lrLi0M&feature=youtu.be
Migawki z wernisażu wystawy K. Garbaczewskiego "Badania terenowe" Jeżeli masz problem z "odpaleniem" filmu, kliknij tutaj.
Krzysztof Garbaczewski, Badania terenowe
Miejsce: Gdańska Galeria Miejska 2, ul. Powroźnicza 13/15
Wernisaż: 23.05.2018, koniec: 17.06, godziny otwarcia: wtorek – niedziela 12.00 – 19.00 poniedziałek – nieczynne, wstęp wolny
Kuratorka: Patrycja Ryłko
Gościnnie: Karol Radziszewski, Andrzej Strumiłło, Janek Strumiłło
Performance plenerowy: Sandra Korzeniak, Jan Dravnel