Makijaż permanentny naprawiania świata po niszczącym dyskursie kupców
Zbigniew Radosław Szymański
Na okładce najnowszego Toposu (nr 1-2018) plakat Jakuba Kaji z Trzebini, zdobywcy I Nagrody w Ogólnopolskim Konkursie na Plakat z okazji 100-lecia Odzyskania przez Polskę Niepodległości, na którym widzimy zamyślonego chłopca stojącego samotnie na przejściu dla pieszych z małą, papierową, biało-czerwoną chorągiewką w ręku. U dołu plakatu przypomniany wierszyk Władysława Bełzy Kto ty jesteś? Czy zamyślił się ów chłopiec nad tym pytaniem, czy może duma, jak doskonale urządzony jest ten świat, skoro nawet kierunek wędrówki wyznaczają namalowane na jezdni białe pasy?
Czym ty dla Niej(Polski)?– Wdzięczne dziecię, kończy się na plakacie ów wierszyk, chociaż w oryginale jest jeszcze jeden wers: Coś jej winien? – Oddać życie. Najwyraźniej, to jest już dziecię pragmatyczne, ukształtowane na widzeniu swoich powinności wobec ojczyzny na książkach Piotra Zychowicza. Ciekawe też, jak długo owo dziecię będzie jeszcze „wdzięczne”, widząc jak z różnych stron, bliższego czy dalszego sąsiedztwa, czy też z samego środka, prosto z serca tego płachetka ziemi, o której być może jeszcze teraz myśli Czym ta ziemia? – Mą ojczyzną, próbują ją zohydzić, zdewaluować, by móc jak najtaniej sprzedać w obce ręce. Słysząc „niszczący dyskurs kupców” (z wiersza, o którym w dalszej części), będzie ów wierszyk powtarzał z dziecinnym zaangażowaniem, czy też ze starczym sarkazmem?
Zdjęcie chłopca wykorzystane na tym plakacie zostało wykonane podczas uroczystości pogrzebowej Pary Prezydenckiej, śp. Marii i Lecha Kaczyńskich w Krakowie, o czym możemy przeczytać w zamieszczonej z autorem zdjęcia, Jakubem Kają, rozmowie: Dla mnie przemijanie nierozłącznie wiąże się z historią i patriotyzmem, bo w nim znajduję głębię tradycji, która chroni od zapomnienia. Pamięć jest naszym ocaleniem.
Ile przez owe 100 lat było rzeczywistej niepodległości, i czy niepodległość i wolność są synonimami, być może zastanowi się ten plakatowy malec już za lat kilka, gdy każda fraza tego wierszyka (ciekawe, czy jest to lektura szkolna) zacznie świadomie docierać do jego umysłu.
Ćwierć wieku w owej Niepodległej zajmuje sopocki dwumiesięcznik literacki Topos. Może to i niewiele dla historii, krótkie mgnienie czasu, ale dużo dla poezji, która takimi mgnieniami właśnie się żywi. Ćwierć wieku to co najmniej dwa poetyckie pokolenia, a dwumiesięcznik zawsze dla literackiej młodzi był przychylny i spośród niezliczonej ilości autorów, wschodzących gwiazd literatury, potrafił wybrać co najbardziej wartościowe i bezpiecznie poprowadzić przez owej literatury ostępy. Ostępy, to może słowo na wyrost, bo dla recenzenta tomików owych debiutantów, Piotra Wiktora Lorkowskiego, to raczej godny uprawiania, szczególnie płodny, „Ogród debiutów”. Starszy, doświadczony kolega po piórze wskazuje nam, na których młodych poetów warto zwrócić uwagę, a że jest przy tym przyjazny człowiekowi, wierząc w jego wielkość, bo jak mówi do nas słowami tłumaczonego przez siebie poety Angelusa Silesiusa: Czymś wielkim być musi człowiek! Bóg przyjął byt jego!/Dla wszystkich aniołów nie zrobiłby niczego takiego!,to wierzę, że debiutanci z tak wystawioną cenzurką na niwie literackiej sobie poradzą.
David Maria Turoldo, o którym w najnowszym Toposie pisze tłumaczka jego wierszy Izabela Rutkowska: Kapłan głoszący kazania z ambony i z ulicy, teolog zanurzony w dialogu kultury, poeta przejęty Psalmami i lamentami Hioba, w latach 60 wraz z przyjaciółmi założył dom pomocy Emaus, służący wszystkim, bez względu na wyznanie. Widząc różnorodność autorów, których wiersze red. naczelny Krzysztof Kuczkowski prezentuje na łamach pisma, gdy odkrywam, jak różne stylistycznie i światopoglądowo są te propozycje, myślę, że Topos jest właśnie takim Emaus, schroniskiem dla poetów. Nie tylko zresztą jako dom pomocy, ale i Emaus powstały jeszcze w średniowieczu gatunek literacki, a więc utwory wypełnione rozmowami podróżników (w tym wypadku poetników), rozmowy, a często i spory, pielgrzymujących do biblijnej osady. Eseje analizujące wiersze, prezentujące ich twórców, pisane klarownym, zrozumiałym, pozbawionym zawodowego bełkotu językiem, to taki nasz współczesny Emaus. Taka rozmowa autorów, krytyków a wierzę, że i czytelników.
Wiele zawartych w Toposie wierszy jest inspirowanych wierszami kolegów poetów, im też dedykowanych jako odpowiedź, dopowiedzenie, czasem odruch protestu. Teresa Tomsia: Po lekturze wierszy Piotra Szewca z tomiku „Cienka szyba”– jak pisze w dedykacji – szuka dowodów na istnienie świata – w słowach,/których nie sposób wypowiedzieć, w snach,/jakie snują się z nieskończonym zamyśle/Stwórcy wszelkiego przemijania.
Dialog z autorem, a w tym wypadku z interpretatorami jego wierszy prowadzi Sławomir Matusz: Wyklęci i Herbert; „Słowik” i Cimoszewicz. Jego spostrzeżenia dotyczące wiersza Herberta Apollo i Marsjasz warte są zastanowienia. O tym, czy Apollo w wierszu Apollo i Marsjasz to naprawdę Marian Cimoszewicz – agent NKWD i UB, a Marsjasz to kpt. Konrad Strycharczyk, pseudonim „Słowik” możemy się nigdy nie dowiedzieć. Może odnajdą się jakieś zapiski, zachowane po śmierci poety, które to potwierdzą. Ale możemy niczego nie odnaleźć. Niemniej ta historia rzuca nowe światło na wiersz „Apollo i Marsjasz” Zbigniewa Herberta oraz całą jego twórczość poetycką, i uprawomocnia nową wiersza interpretację. Dodam tylko, że także każe nam zastanowić się nad obecnymi w codziennym dyskursie politycznym autorytetami moralnymi, co nieustannie próbują nas pouczać i przekonywać do dawno odrzuconej wersji naszej historii.
Zdarzają się poeci, których czytać osobie samej tworzącej wiersze jest niebezpiecznie, bo siła ich sztuki onieśmiela, poraża, zniechęca do własnej aktywności. Zofia Zarębianka w błyskotliwym eseju Epifania z pamięci. Glosy do wierszy Jana Polkowskiego tak ten stan twórczego paraliżu opisuje: Stoję przed tą poezją trochę bezradna... Oszołomiona i ogłuszona bogactwem sensów i głębi...Tyle piękna w tych wierszach, piękna i wydawałoby się zarazem tak bardzo oczywistego i naturalnego, że ciężko to wrażenie ogarnąć, jeszcze trudniej zaś znaleźć odpowiednie formuły syntetyzujące, przy pomocy których dawałoby się opisać i objąć samą istotę tych utworów... Więc jak uchwycić ich rdzeń?
W dołączonym do Toposu tomiku wierszy Jana Polkowskiego Pochód duchów znajduję taką frazę: Z pamięcią nawet śmierć mnie nie rozłączy/Porzucić można tylko przyszłość/reszta jest powracaniem. To powracanie, ta nieustanna rozmowa poety z duchami: Koczują we mnie słowa/dla których zabrakło rzeczy/Gdy mówię nie rzucam cienia – jest kluczem do zrozumienia jego wierszy, jego postawy poetyckiej.
Poetom debiutantom, początkującym, polecam esej Wojciecha Kassa Ekstaza i rzemiosło. Kass, przywołując myśl Osipa Mandelsztama, zamieszczoną w artykule z 1921 roku w Słowie i Kulturze: W świętym uniesieniu poeci mówią językiem wszystkich czasów, wszystkich kultur(...). Słowo to fletnia o tysiącu piszczałek, ożywiona jednocześnie oddechem wszystkich stuleci, proponuje, by: Bez wytyczania sobie horyzontu tej genialnej metafory jako punktu, do którego warto dojść we własnej uprawie poezji, nie warto w ogóle sięgać po pióro. Bez wyobrażenia sobie, że w jakiejś odległej perspektywie mógłbym w świętym upojeniu właśnie tak zagrać na słowie, nieuprawnionym jest zapisanie choćby jednego wiersza.
Doceniając rzemiosło, Kass wie, a można mu wierzyć, bo to autor o bogatym i interesującym dorobku, że bez daru „ekstatycznego uniesienia” nie zaistnieje dzieło doskonałe, skończone i jednostkowe. Język we władaniu wersyfikatorów dąży do uprawdopodobnienia podobieństw, a co za tym idzie, do ich uprawomocnienia; we władaniu zaś poety uniesionego porywem huraganu język wyzwala nas spod tej tyranii, wyprowadzając, zarówno w sensie egzystencjalnym, jak i lingwistycznym, z ziemi jałowej ku ziemi żyznej, z pozycji martwej na pozycję z martwych powstałą, która oznacza tyle, co inne ujrzenie i odczucie naszego bytu – bardziej niepodległe, więcej widne.
Czym jest poezja, zastanawia się Kass, a ksiądz Jan Sochoń w eseju Religia i Poezja. Wstępne rozpoznania, szuka paraleli miedzy językiem religijnym a językiem poezji. Wydaje się, że zarówno język religijny, jak i język poezji, skupiają się na wypowiedzeniu tego, co właściwie trudne do wysłowienia w mowie dyskursywnej, co skrywa się pod powierzchnią zmysłowo wyczuwalnej rzeczywistości. Trud wysłowienia doświadczenia religijnego, nieprzetłumaczalnego na języki głuchych na to doświadczenie. Codzienna praca księży i sporej rzeszy poetów, którym ten trud także leży na sercu.
Bracie ateisto, szlachetnie zamyślony,/w poszukiwaniu Boga, którego nie umiem ci dać,/przemierzamy tę samą pustynię – pisze w wierszu Pod lasem, przełożonym przez Izabelę Rutkowską, ksiądz-poeta David Maria Turoldo. To jest podróż do miejsca, gdzie słowo umrze, stanie się niepotrzebna poezja. Od pustyni do pustyni idziemy,/ponad lasem wiar,/wolni i nadzy/w stronę nagiego Bytu/to tam// gdzie umrze słowo/zakończy się nasza podróż. Zanim jednak „umrze słowo”, brońmy się przed komercjalizacją naszej jednostkowej i niepowtarzalnej egzystencji, korzystając z narzędzia jakie poezja nam daje: Poezja jest naprawianiem świata po niszczącym dyskursie kupców. Czy można lapidarniej wyrazić to, co stanowi już od kilkunastu numerów temat kolejnych Toposów? I w ogóle, na co komu w tym marnym czasie poeci? (Holderlin, Topos 2/2017)
Dobrze, że co dwa miesiące przypominają nam Redaktorzy dwumiesięcznika, wersami poetów i eseistów, co jest naszym ludzkim, narzuconym celem. Narzuconym, ale paradoksalnie nie ograniczającym naszej wolności, wręcz ją wobec sprytnych knowań kupców, poszerzającym. Czy się nam uda, ów „niszczący dyskurs kupców” naprawić, można mieć wątpliwości, obserwując jak znikają z księgarń regały z poezją, a i prasa literacka, coraz bardziej owym księgarniom zawadza. Monopolista, dystrybutor także Toposu, sieć Empik, zanudza mnie, bombardując mejlami z propozycją makijażu permanentnego. Jeżeli ma to być makijaż przeprowadzony przy pomocy Toposu, to chętnie się takiemu zabiegowi poddam, chociaż kiedy spoglądam w lustro, mimo regularnej lektury dwumiesięcznika, zmian na lepsze nie zauważam, ale jestem zapewne przypadkiem szczególnym, któremu już może pomóc tylko tanatokosmetyka.
Topos (nr 1-2018)