Musical „Oh!Calcutta!” miał premierę 17 czerwca 1969 roku w Eden Theatre (off-Broadway, 1314 wystawień w latach 1968-72) a potem już, po powrocie spektaklu na oficjalnym Broadwayu, w latach 1976-1989, zagrano go aż 5959 razy, co daje 5. wynik w historii (dłużej na Broadwayu grano tylko Koty, Upiora w operze, A Chorus Line i Les Miserables).
Warto wiedzieć, że tytuł musicalu nie ma nic wspólnego z Matką Teresą lub sklepem z odzieżą indyjską. Pochodzi on od obrazu Clovisa Trouille'a „O quel qul t'ast”, co w dosłownym brzmieniu znaczy: „Ale masz fajny tyłeczek”.
Clovis Trouille, Oh! Calcutta!
Więcej malarstwa Trouille'a na jego stronie:
Początkowo reżyserem miał być Harold Pinter, ale zrezygnował z nieznanych powodów (Google też nie wie dlaczego). Ostatecznie rzecz poprowadził francuski reżyser teatralny Jacques Levy, składając w całość 12 skeczy wymyślonych lub napisanych m.in. przez Samuela Becketta, Johna Lennona i Sama Sheparda. Wiele scen aktorzy grają nago. W 1972 roku Kenneth Tynan przeniósł spektakl na ekran , a film z tą wersją można było zakupić wraz z listopadową „Machiną”.
„Oh! Calcutta!” nieprzypadkowo ujrzała światło dzienne w USA w roku 1969. To rok festiwalu w Woodstock, „Samotnego jeźdźca” w kinach, czy „Wszystko, co zawsze chcieliście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać” w księgarniach. Z desek scenicznych aktorzy mówią wprost o seksie. Bezpretensjonalność ujęcia tematu mogła szokować 40 lat temu, ale dziś?
Oh! Calcutta! Skecz 1..: Four in Hand i 12.:Finale Gdynia Gazeta Świętojańska
Chyba "najmocniejsze" fragmenty Oh! Calcutta! : Skecz 11.: Four in Hand i 12.:Finale. Jeśli masz kłopoty z „odpaleniem” filmu, wejdź tutaj
Dlaczego Polacy pozbawieni są wielu zjawisk artystycznych, które budowały kulturę światową ? Przecież nie ma już Rady Starszych, która decyduje, co dobre, a co nie dla ludu pracującego miast i wsi. Od blisko 20. lat nie ma już cenzury, a my nadal nie znamy wielu klasycznych dzieł. Powoli nadrabiamy zaległości – w sklepach pojawił się np. ostatnio box z trzema najsłynniejszymi filmami Alejandro Jodorowskiego, ale ciągle są białe plamy na mapie lektur obowiązkowych dla każdego inteligenta, jak choćby np. twórczość P.P.Pasoliniego.
Gdyńska inscenizacja tego najbardziej kontrowersyjnego musicalu mogłaby być jednym z najważniejszych wydarzeń w historii nie tylko polskiego musicalu, nie tylko teatru muzycznego, nie tylko teatru w końcu. Ale nie będzie, przynajmniej na razie. Maciej Korwin zrezygnował z powodu wulgaryzmów, od których aż się roiło w tłumaczeniu, z którym się zapoznał. Przekleństwa nie przeszkadzały dziesiątkom milionów widzów na świecie, może i nie przeszkodziłyby Polakom, którzy tak wyjątkowo dbają o czystość językową, nigdy nie kalając go z pewnością słowami wulgarnymi. Może też i pan dyrektor odważy się ostatecznie na inscenizację, dzięki której wyjdziemy z prowincjonalnych opłotków naszej małej, przesiąkniętej hipokryzją i tandetą obyczajności. A mogłoby to wszystko zdarzyć się w Gdyni, mieście innym niż wszystkie. Mieście otwartym na wyzwania i na prawdę. Może więc jeszcze nie wszystko stracone? Mamy nadzieję, że znajdą się osoby oraz instytucje, które wesprą ten projekt, a Urząd Marszałkowski i miasto Gdynia znajdą dodatkowe środki na inscenizację ( na strojach akurat można zaoszczędzić:).
Warto zobaczyć:
Oh! Calcutta! na www.blogwaybaby.com