Powroźnicza wystawa
O sztuce gdańskiej piszę od jakiegoś czasu. Fascynuje ona mnie od lat i żywię duży szacunek dla gdańskich malarzy i rzeźbiarzy. Mam jedną zasadę, która mi przyświeca przy pisaniu o artystach: albo piszę dobrze, bo mnie coś zachwyca, albo nie piszę wcale. Artyści znają tę moją zasadę i czekają ze zniecierpliwieniem wiedząc, że albo będzie artykuł, albo moje milczenie. Zresztą sami wiedzą, że niektóre wystawy robią w pośpiechu i nie wychodzą im one tak, jakby chcieli. W takich przypadkach nie słyszę kłopotliwego pytania – I co? Napiszesz coś o mnie?
Pierwszy raz w Gazecie Świętojańskiej
W Gazecie Świętojańskiej jeszcze o sztuce nie pisałem. Czekałem od kilku tygodni na coś, czym mógłbym zacząć. Chciałem, żeby było to wydarzenie wyjątkowe. Tak też się stało w poprzedni piątek. Od tego czasu kilkakrotnie zaglądałem na tę wystawę. Niestety, nie jest to gdański, a nawet polski twórca. Nad czym oczywiście ubolewam.
Artystyczny flow
Piątkowy wieczór to zwykle ciąg wernisaży w różnych częściach miasta. Zdarza się, że w tym samym czasie odbywają się dwa albo nawet trzy. Powoduje to pewien ruch wśród wielbicieli sztuki. Podążamy przez galerie szlakiem kolejnych odsłon, zachwycając się lub uśmiechając porozumiewawczo przy kolejnej wizycie. Tak też było w ten piątkowy wieczór. Imprez artystycznych było dużo: mijaliśmy się z tymi, którzy wybrali Zbrojownię Sztuki zamiast foyer Filharmonii Bałtyckiej, spotykaliśmy się znowu w Zielonej Bramie z tymi, którzy początek wieczoru spędzili w GTPS. Taki artystyczny spacer, na którym spotykają się starzy znajomi i wymieniają wrażeniami, polecając lub odradzając odwiedzone miejsca. Szedłem niesiony falą, która była raczej przypadkiem niż systematycznie zaplanowaną podróżą, wiedząc, że na pewno nie zobaczę wszystkiego i w niektóre miejsca będę musiał wrócić już nie przy okazji wernisażu. Co zresztą zrobiłem.
Ostatni akcent wieczoru
Zanim dotarłem do Gdańskiej Galerii Miejskiej nic mnie nie poruszyło. W jednej galerii zdjęcia fotografa owładniętego pasją odwiedzania zapomnianych cmentarzy, w innej pejzaże artystów zmagających się z tym starym tematem malarskim. Dzień, jak co dzień w piątkowy, gdański wieczór. I nagle coś, co było olśnieniem. Gdańska Galeria Miejska zwykle tak organizuje swoje wydarzenia, że są one ostatnie w ciągu wieczora. Nie wiem nawet, czy nie byłem za późno, bo odniosłem wrażenie, że wystawy nie otwarto oficjalnie: nie było przemówienia, uroczystej laudacji. Po prostu czekaliśmy chwilę rozmawiając i zaczęliśmy oglądać ekspozycję.
Pierwsza sala
Po wejściu od razu zwróciła moją uwagę linia czasu (time line) narysowana przez całą długość jednej z głównych ścian Galerii. Na linii czasu dokładnie opisana jest historia konfliktu brytyjskich związków zawodowych. Dokładne kalendarium obejmuje okres od początku marca 1984 do końca lutego 1985 roku.
Orwellowski rok
To był szczególny rok. W Polsce najważniejsza książka Orwella, „Rok 1984”, była zakazana – nie wolno było jej wydawać ani dystrybuować. Nieliczni mogli ją przeczytać przemyconą z wolnego świata. W komunistycznym systemie, jaki wówczas panował w Polsce, wszystko było pod kontrolą cenzury.
Dochodziły oczywiście do nas informacje o strajku brytyjskich górników, ale był to również przekaz kontrolowany i podporządkowany propagandzie komunistycznej. Wydźwięk każdej relacji z tamtych wydarzeń był zawsze podobny i ograniczał się do potępiających komentarzy wygłaszanych na tle groźnie brzmiącej muzyki.
„Bitwa o Orgreave”
Ta bitwa odbyła się 18 czerwca 1984 roku. Wzięło w niej udział około pięć tysięcy górników. Był to protest przeciwko likwidacji kopalń zapowiedzianej przez rząd Margaret Thatcher. Było to najbardziej gwałtowne starcie strajkujących z siłami porządkowymi w czasie trwania tego konfliktu. Ze strony służb porządkowych wzięło w nich udział osiem tysięcy policjantów, w tym oddział konny.
17 czerwca 2001 roku artysta Jeremy Deller dokonał rekonstrukcji wydarzeń z Orgreave. Wzięli w niej udział rekonstruktorzy po stronie policji i uczestnicy historycznych wydarzeń po stronie strajkujących. Było to dla wielu z nich duże przeżycie, o czym mówią w nakręconym w czasie i po rekonstrukcji filmie dokumentalnym. Projekcja tego filmu towarzyszy wystawie. Druga sala jest zaaranżowana na salę projekcyjną, gdzie można przystanąć, ale polecam przysiąść i obejrzeć cały film. Jest on prezentowany „w pętli”, więc wchodząc oglądamy go od pewnego momentu. Tworzy to też specjalną atmosferę: kiedy weszliśmy do Sali, byliśmy przekonani, że są to zdjęcia dokumentalne. Kwestie wypowiadane przez „policjantów” były szokujące. Okazało się jednak, że podekscytowanie nie wynikało z chęci spacyfikowania strajkujących: były to odczucia rekonstruktorów, którzy mimo doświadczenia nie potrafili powstrzymać swoich emocji.
Orgeave było częścią kampanii, która trwała rok, więc nie było to jednorazowe zajście. Było to największe zajście, największe starcie, ale wciąż tylko jedno z setki czy tysiąca starć, jakie miały miejsce w ciągu tamtego roku.
Jeremy Deller w rozmowie z Patrycją Ryłko zamieszczoną w katalogu wystawy
Powrót do pierwszej Sali
Po obejrzeniu filmu dobrze jest wrócić jeszcze na chwilę do pierwszej sali i dokładnie przyjrzeć się jej jeszcze raz. Warto zwrócić uwagę na kilka zgromadzonych tam artefaktów: półkę z książkami, policyjną tarczę, kurtkę protestującego górnika czy pierwsze strony brytyjskich gazet informujące o proteście. Warto też zajrzeć do gablot z informacjami o rekonstrukcji. Ciekawa są też wyświetlane na monitorach starego typu przygotowania do rekonstrukcji.
Jeremy Deller
Urodził się w 1966 roku. Należy do najważniejszych brytyjskich artystów. W 2013 roku reprezentował Wielką Brytanię na 65 Biennale w Wenecji. Jego prace są prezentowane, poza rodzinnym Londynem, w Paryżu i Tokio.
Zbiorowe doświadczanie historii w pracy Dellera nie wynika wyłącznie z napięcia istniejącego pomiędzy przeszłością a teraźniejszością. Jego źródłem jest także samo rzeczywiste wydarzenie, które opowiedziane zostaje przez różnych jego uczestników i przedstawione w oficjalnym przekazie medialnym, jak również sam język artystyczny Dellera oraz konkretny społeczno-polityczny wzorzec brytyjskiej historii”.
Patrycja Ryłko
Kuratorka wystawy „Bitwa o Orgreave (Battle of Orgreave)”
Katalog wystawy
Polski kontekst
Oglądając wystawę od początku czułem, że odkrywam drugą stronę historii, którą wydawało mi się, że znam doskonale. W latach 80. dokładnie śledziłem wydarzenia w Wielkiej Brytanii i odnosiłem wrażenie, że trzymam rękę na pulsie. Oglądając wystawę w Gdańskiej Galerii Miejskiej zrozumiałem, że byłem manipulowany, a wiadomości docierające wówczas do Polski miały głównie budować atmosferę przyzwolenia dla tłumienia zamieszek w naszym kraju.
Jeden z cytatów na tej wystawie zrobił na mnie bardzo duże wrażenie:
Poseł Nicholas Ridley opracowuje tajne pismo znane później jako raport Ridleya, w którym stwierdza, że jedynym sposobem, by zniszczyć zaplecze związków zawodowych w Wielkiej Brytanii, jest uderzenie w Krajowy Związek Górników (NUM). Atak przeprowadzony ma być na wielu frontach i polegać na zgromadzeniu dużych zapasów węgla, zmianie prawa o zasiłkach, w celu ukarania pracowników decydujących się na strajk, wykorzystaniu pracowników niezrzeszonych do transportu zapasów oraz reorganizacji sił policji na poziomie krajowym w celu opanowania niepokojów społecznych, które wybuchłyby w wyniku tego konfliktu.
Fragment ekspozycji
Dokument powstał w lutym 1979 roku, na trzy miesiące przed tym jak Partia Konserwatywna doszła do władzy. Po dojściu do władzy wciela ona opracowane zasady w celu opanowania protestów społecznych.
To kolejne podobieństwo do działań komunistycznej władzy w Polsce, która nie wahała się użyć wszelkich metod do tłumienia społecznych protestów. Oczywiście władza komunistyczna była nieporównanie bardziej represyjna i bezwzględna w swoim działaniu. Konieczne jest to dopowiedzenie, bo porównywanie wojskowego reżymu do demokratycznego państwa prawa byłoby relatywizowaniem zjawiska.
Gdański kontekst
Oglądając wystawę nie sposób nie doszukać się porównań do gdańskiego Sierpnia’80 i tragedii Stanu wojennego ogłoszonego 13 grudniu 1981 roku. Kontekst ten jest uwidoczniony w bardzo ciekawym katalogu, który towarzyszy wystawie, zatytułowanym „Bitwa o Orgreave” (Battle of Orgreave). Przy okazji warto zwrócić uwagę na edytorski walor tegoż katalogu. Został on wydany w taki sposób, że strony wyglądają (i są) wysokogatunkowym papierem gwarantującym dobrej jakości druk, z drugiej strony zaś wyglądają jak niskiej jakości papier niebieskiego koloru. W albumie znajdują się zdjęcia zarówno z brytyjskiego protestu jak i z gdańskiego Strajku’80. Wykorzystana forma pozwala w sposób perfekcyjny wyeksponować zarówno stare, czarno-białe fotografie jak i zdjęcia wykonane dzisiaj najnowszą technologią tak, że niedostrzegalne stają się różnice w jakości każdej z eksponowanych fotografii. Najnowsze zdjęcia pochodzą z czasów rekonstrukcji w Wielkiej Brytanii (2001) i budowy ECS-u w Polsce (około 2012).
Patrycja Ryłko
Kuratorka wystawy starała się w rozmowie z artystą wskazać podobieństwa obecnie odbywających się protestów w Polsce do sytuacji Wielkiej Brytanii roku 1984. Artysta nie zgodził się z takim porównaniem. Jest to chyba problem pokolenia, które nie przeżyło czasu Stanu wojennego. Dla młodych ludzi kryzys lat 70-tych i traumatyczne doświadczenia lat 80. pozostaną chyba poza możliwością percepcji. Takich tragedii trzeba chyba osobiście doświadczyć, żeby zrozumieć, że są to porównania nieadekwatne. Rozumieją to doskonale osoby z mojego i Jeremy’ego Dellera pokolenia. Porównać mogę to tylko do doświadczeń II wojny światowej – moje pokolenie (ani młodsze) nie ma żadnej skali porównań i na szczęście nikt nie porównuje „czarnego marszu” do Powstania w Gettcie Warszawskim. Umiar w politycznym porównywaniu czasów okrutnego PRL- u radziłbym zostawić wyłącznie osobom doświadczonych przez komunizm. Oni bez wyjątku są bardziej ostrożni i uważni w takich porównaniach.
Polecam
Nie wiem, czy zabieg z brakiem wprowadzenia do wystawy był celowy czy był to organizacyjny bałagan. Jednak bardzo dobrze się stało, że zostałem „wrzucony” w ten artystyczny świat bez słowa komentarza. Odkrywanie go było wydarzeniem wyjątkowym. Mając na uwadze, że rok zbliża się do końca – pozwalam sobie na ocenę, że jest to najważniejsza wystawa, jaką w tym roku widziałem.
Polecam zatem wszystkim – warto zobaczyć: szansa jest do 30 grudnia 2017 r.
Tekst i foto: Marek Baran
***
Od redakcji
Nam się podobało także kilka innych wystaw w tym roku, ale jeszcze ponad miesiąc przed nami, więc może lista się wydłuży. Do recenzowanej przez Marka Barana wystawy Powroźniczej proponujemy widzom dołączyć emocje z: filmu "Pride", spektaklu "Trium woli" i oczywiście piosenki Billy'ego Bragga, która jest w obu klipach:
PRIDE' [2014] Soundtrack: "There is Power in a Union" by Billy Bragg \\ Lyrics
Triumf woli Demirskiego/Strzępki w Starym Teatrze w Krakowie (teaser)