Sho[r]t: Co się stało w Gdańsku? NieGala na rozpoczęcie 21. Festiwalu Szekspirowskiego albo sorry Kris
Piotr Wyszomirski
W temacie „gala” Słownik języka polskiego informuje:
gala
1. «uroczystość z udziałem oficjalnych gości»
2. «uroczysty strój»
3. «dekoracja statku lub okrętu banderami, proporcami i flagami w czasie uroczystości».
Zdecydowanie więcej na stronie definicja.net. Na siedmiu podstronach znajdziemy ponad 100 znaczeń i synonimów, większość odnosi się do znaczenia powszechnie znanego. Gala jest czymś wyjątkowym raczej, ze sznytem, z vipami/celebrytami i generalnie na bogato, uroczyście, odświętnie i dalej w ten deseń. Po wczorajszym wydarzeniu w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim termin "Gala” rozszerzył swe znaczenie na tyle, że trzeba chyba pouzupełniać dotychczasowe definicje lub może nawet lepiej wprowadzić termin nowy – "Gala z okazji otwarcia Festiwalu Szekspirowskiego".
W skrócie było to coś zupełnie nowego. Z jednej strony znana nad środkowo-południowym Bałtykiem mieszanina pretensjonalności skrywającej brak przygotowania – to nasz klasyk. Ale z drugiej – absolutna rewelka. Prowadzący "Galę” po raz kolejny, sorry – Kris, Krzysztof Grabowski, stał się najważniejszą postacią całego Festiwalu! Krzysztofa lubię i szanuję, ale znowu nie był to jego sukces konferansjerski. Wprawdzie udało mu się po raz pierwszy nie uśpić wszystkich informacją o SzekspirOffie, ale były nowe akcenty. Niezły pomysł z namówieniem publiczności do dźwiękowego komentowania zapowiedzi – to na plus. Ponadto Grabowski wykazał się kompetencjami podczas pracy z mopem – to był chyba najmocniejszy punkt "Gali”, wymuszony przez reżysera Grzegorza Brala (podłoga baletowa miała być czysta przed występem Teatru Pieśń Kozła). Ale to jeszcze nic. Na scenę zostali niedbale wywołani przedstawiciele sponsorów i profesor Jerzy Limon. Za plecami Prowadzącego dawali sobie medale, jak się dowiedzieliśmy. Sponsorów było aż dwóch, a właściwie dwoje. Po takim potraktowaniu, gdybym był sponsorem, zacząłbym myśleć o wspieraniu innego wydarzenia. Ale to jeszcze nic. Ceremonialne "...uważam za otwarty", które przypada osobie najważniejszej, honorowanej, wygłosił... Krzysztof Grabowski. To na jego słowa czekały wszystkie VIPy i NIPy - Kris, przeszacun!
Zdjęcia: Dawid Linkowski/Gdański Teatr Szekspirowski
Nie chcę się znęcać, wymieniając dalsze fopasy i niezręczności. Mnie po prostu wbił w depresję poziom prezentacji, która była hybrydą na poziomie zapowiedzi występu Zenka Martyniuka w remizie strażackiej, nie obrażając Zenka i strażaków oczywiście. Może wszystkim to wystarcza, że jest byle jak i nie wiadomo po co, ale nie mnie, niestety. Festiwal Szekspirowski był kiedyś okrętem flagowym kultury wysokiej w naszym regionie i chciałbym, żeby wrócił do formy w każdym calu i wymiarze. Wyjątkowe okazje wymagają wyjątkowej oprawy. I wcale nie chodzi o pieniądze.
Na Festiwalu Szekspirowskim chciałbym czuć się odświętnie i szczególnie. Chciałbym widzieć dbałość o szczegóły i całość. Na szczęście zaraz po koszmarze "Gali” zatańczył (!) i zaśpiewał Teatr Pieśń Kozła. Grzegorz Bral z nową, od kilku lat, muzą i współpracowniczką, nowym zespołem i nowym początkiem. Po raz pierwszy przeszły mnie ciarki na "Kozłach".